in polityka

Za to ktoś miał zapła­cić 400 tysię­cy złotych?

W Inter­ne­cie zna­la­zły się frag­men­ty książ­ki o Janie Kul­czy­ku, któ­rą rze­ko­mo miał napi­sać Piotr Nisztor.
Ponie­waż zna­le­zio­ne, nie kra­dzio­ne”, przy­ta­czam frag­men­ty poni­żej zastrze­ga­jąc jed­no­cze­śnie, że wszel­kie podo­bień­stwo do osób i wyda­rzeń jest przy­pad­ko­we, i nie bio­rę odpo­wie­dzial­no­ści za zacy­to­wa­ne poni­żej zda­rze­nia. Zapew­ne to fik­cja literacka.

Poniż­sze frag­men­ty dosta­łem na G+, ale poszpe­ra­łem i zna­la­złem też na pro­fi­lu FB Pitu Pitu. Zazna­czam zatem, i do lektury!

Roz­dział I – Wszyst­kie tajem­ni­ce Hen­ry­ka Kulczyka

Koleb­ka Kul­czy­ków na Kujawach
Wał­do­wo to liczą­cą dziś nie­speł­na 600 miesz­kań­ców wieś w powie­cie sępo­leń­skim w woje­wódz­twie kujaw­sko-pomor­skim. Przed refor­mą admi­ni­stra­cyj­na znaj­do­wa­ła się ona w gra­ni­cach woje­wódz­twa bydgoskiego.

Pierw­sze wzmian­ki na temat tej miej­sco­wo­ści poja­wi­ły się jesz­cze na począt­ku XIV wie­ku. Jed­nak Wał­do­wo poszczyć się może nie tyl­ko dłu­gą histo­rią, ale rów­nież nie­mal nie­znisz­czo­nym pod­czas woj­ny zabyt­ko­wym kościo­łem św. Mate­usza pocho­dzą­cym z 1621 r. Wyda­wa­ło­by się więc, że mimo to podob­nie jak w wie­lu tysią­cach podob­nych miej­sco­wo­ści w całej Pol­sce, nie ma tam nic nie­zwy­kłe­go. W Wał­do­wie dzia­ła Ochot­ni­cza Straż Pożar­na, Wiej­ski Ośro­dek Kul­tu­ry, jest pocz­ta, apte­ka, kil­ka skle­pów. Jed­nak każ­dy miesz­ka­niec wie, że to wła­śnie ta nie­wiel­ka miej­sco­wość była koleb­ką rodzi­ny Kul­czy­ków, naj­bar­dziej dziś wpły­wo­wej fami­lii w pol­skim biznesie.

Krót­ka bio­gra­fia Hen­ry­ka Kul­czy­ka wyda­na z oka­zji jego 85. uro­dzin infor­mu­je, że w Wał­do­wie miesz­kał jego dzia­dek Józef. Jej auto­rzy nie opi­su­ją jed­nak czym dokład­nie się zaj­mo­wał, okre­śla­ją go tyl­ko jako zamoż­ne­go gospo­da­rza”. Józef Kul­czyk musiał być prze­wi­du­ją­cym czło­wie­kiem, sko­ro część pie­nię­dzy zde­cy­do­wał się zain­we­sto­wać na kształ­ce­nie syna – Wła­dy­sła­wa. Wysłał go bowiem do szko­ły han­dlo­wej w Bochum.
Po zakoń­cze­niu nauki Wła­dy­sław nie został jed­nak zagra­ni­cą, ale wró­cił do Wał­do­wa, gdzie do momen­tu wybu­chu woj­ny miesz­kał wraz z żoną Heleną.

Okres mię­dzy­wo­jen­ny był dosko­na­łym okre­sem w histo­rii rodzi­ny Kul­czy­ków. Inte­re­sy szły zna­ko­mi­cie. Wła­dy­sław uru­cho­mił i roz­wi­jał Dom Rol­ni­czo-Han­dlo­wy. Posia­dał też gospo­dar­stwo rol­ne i był wła­ści­cie­lem restau­ra­cji. Speł­niał się też na niwie poli­tycz­nej był m.in. rad­nym Sej­mi­ku Woje­wódz­kie­go w Toruniu.

Kazi­mierz Horyd, rad­ny gmi­ny Sępól­no i eme­ry­to­wa­ny nauczy­ciel, opo­wia­dał w 2008 r. Gaze­cie Pomor­skiej” Wła­dy­sław Kul­czyk zasłu­żył się w Wał­do­wie przede wszyst­kim jako społecznik:

- Jest uwiecz­nio­ny w przed­wo­jen­nej szkol­nej kro­ni­ce jako czło­nek komi­te­tu, któ­ry budo­wał pol­ską szko­łę w Wał­do­wie. A swo­ją salę prze­zna­czo­ną na wyna­jem dawał na spo­tka­nia kato­lic­kiej mło­dzie­ży i gwiazd­ki dla ubogich.
Ofi­cjal­na bio­gra­fia Hen­ry­ka Kul­czy­ka opra­co­wa­na na jego 85. uro­dzi­ny infor­mu­je rów­nież, że jego ojciec Wła­dy­sław miał w latach 30. aktyw­nie dzia­łać w gmin­nym ogni­wie Związ­ku Zachodniego”.

Moż­na podej­rze­wać, że cho­dzi o struk­tu­ry Pol­skie­go Związ­ku Zachod­nie­go. Była to orga­ni­za­cja patrio­tycz­na sprze­ci­wia­ją­cej się rosną­cym wpły­wom nie­miec­kim w Pol­sce, w tym m.in. sta­ra­ła się blo­ko­wać powsta­wa­nie na tere­nie kra­ju pry­wat­nych nie­miec­kich szkół.

W tej rodzi­nie drob­no­miesz­czań­skiej” – jak okre­śla­ła Kul­czy­ków SB26 czerw­ca 1925 r. na świat przy­szedł Hen­ryk, ojciec Jana, naj­bo­gat­sze­go dziś Pola­ka. Nie był jed­nak jedy­na­kiem, miał bowiem sio­strę Hali­nę. W archi­wum IPN nie zacho­wa­ło się zbyt wie­le infor­ma­cji na jej temat. Z jed­nej z nie­licz­nych nota­tek spo­rzą­dzo­nych przez SB z roz­mo­wy z TW Roma­nem” wyni­ka, że przez świę­ta­mi Boże­go Naro­dze­nia w 1963 r. Hali­na Kul­czyk wró­ci­ła do Pol­ski z Ber­li­na Zachod­nie­go. Będąc zagra­ni­cą mia­ła pra­co­wać w hote­lu w Han­no­ve­rze lub Braun­schwe­igu, któ­re­go wła­ści­cie­lem był nie­ja­ki Domi­ni­kow­ski, były kie­row­nik Zodia­ku” w Byd­gosz­czy. Za zaro­bio­ne tam pie­nią­dze kobie­ta mia­ła kupić auto.

Roman” twier­dził, że Domi­ni­kow­ski nie mógł otrzy­mać zezwo­le­nia na przy­jazd do Pol­ski. Według nie­go zgo­dę uda­ło się uzy­skać dopie­ro dzię­ki Kul­czy­ko­wi. W zamian za przy­słu­gę miał zatrud­nić w swo­ich hote­lu jego siostrę.

Mło­dy Hen­ryk Kul­czyk przed woj­ną uczęsz­czał do dzia­ła­ją­cej we wsi szko­ły i pra­co­wał w rodzin­nym gospo­dar­stwie. Jed­nak sytu­acja rodzi­ny Kul­czy­ków zaczę­ła się dra­stycz­nie pogar­szać po wybu­chu II Woj­ny Świa­to­wej. Wów­czas Hen­ryk miał zale­d­wie 13 lat. Według SB1942 r. Gesta­po aresz­to­wa­ło Wła­dy­sła­wa i umie­ści­ło w obo­zie kon­cen­tra­cyj­ny. Część akt bez­pie­ki wska­zu­je, że naj­pierw miał prze­by­wać w Lip­ce, a potem w Dachau . Z kolei w innych źró­dłach i w nie­licz­nych wypo­wie­dziach same­go Hen­ry­ka Kul­czy­ka poja­wia się nazwa Ora­nien­burg, czy­li naj­praw­do­po­dob­niej cho­dzi w tym przy­pad­ku o funk­cjo­nu­ją­cy od 1936 r. obóz Sach­sen­hau­sen-Ora­nien­burg. Z tych rela­cji wyni­ka jed­nak, że Wła­dy­sław tra­fił do obo­zu krót­ko po wybu­chu woj­ny we wrze­śniu 1939 r.

W mate­ria­łach SB moż­na też zna­leźć infor­ma­cję, że dzię­ki pomo­cy rodzi­ny uda­ło mu się opu­ścić obóz. Wydo­stać miał go jego szwa­gier, z zawo­du nauczy­ciel – nie­ja­ki Latz­ke. W archi­wum IPN nie zacho­wa­ły się jed­nak żad­ne szcze­gó­ło­we infor­ma­cje na ten temat. Wia­do­mo tyl­ko, że po woj­nie Wła­dy­sław Kul­czyk wró­cił do Wał­do­wa, gdzie osiadł na stałe.

Co z kolei w cza­sie woj­ny robił jego syn Hen­ryk? Z akt bez­pie­ki wyni­ka, że po aresz­to­wa­niu ojca musiał wyje­chać z Wał­do­wa. Od 1942 r. do momen­tu zakoń­cze­nia woj­ny miesz­kał w Byd­gosz­czy, jed­no­cze­śnie pra­cu­jąc w cha­rak­te­rze pra­cow­ni­ka fizycz­ne­go w kon­tro­lo­wa­nych przez Niem­cy zakła­dach zbro­je­nio­wych w Łęgnowie.
Dzia­ła­nia pod­czas woj­ny mło­de­go Kul­czy­ka opi­su­ją też auto­rzy wspo­mnia­nej wyżej rocz­ni­co­wej biografii.

Twier­dzą, że zna­lazł on zatrud­nie­nie w Byd­gosz­czy w nie­miec­kiej fir­mie pra­cu­ją­cej na potrze­by fron­tu”. Nie poda­ją jed­nak jej nazwy. Piszą, że począt­ko­wo pra­co­wał tam jako goniec, ale szyb­ko awan­so­wał i stał się asy­sten­tem dyrek­to­ra. W 1943 r., w wie­ku osiem­na­stu lat wstą­pił do Armii Kra­jo­we i przy­jął pseu­do­nim Paweł”. Został zaprzy­się­żo­ny na człon­ka pomor­skiej orga­ni­za­cji Gryf” zaj­mu­ją­cej się wywia­dem wojskowym.

Infor­ma­cje te potwier­dzi­ła Fun­da­cja Archi­wum Pomor­skie Armii Kra­jo­wej doku­men­tem: zaświad­cze­nie nr 224”, noszą­cym datę 22 sierp­nia 2002 r.

Pan H. Kul­czyk ps. Paweł’ do kon­spi­ra­cji został wpro­wa­dzo­ny przez Alfon­sa Grycz­kę, a do Armii Kra­jo­wej zaprzy­się­żo­ny w paź­dzier­ni­ku 1943 r. przez chor. Odro­wą­ża’ – przy­pusz­czal­nie człon­ka szta­bu Inspek­to­ra­tu AK w Byd­gosz­czy o nie usta­lo­nym do tej pory nazwisku.

Był żoł­nie­rzem-wywia­dow­cą do cza­su for­mal­ne­go roz­wią­za­nia AK1945 r. nie ujaw­nił się. W 1942 r. został skie­ro­wa­ny przez Arbe­it­samt do pra­cy w fir­mie budow­la­nej w Byd­gosz­czy przy ul. For­doń­skiej (Ken­na und C.O. Brom­ber­ger Beton Werke). Mel­dun­ki wywia­dow­cze, kopie pism i pla­ny waż­nych stra­te­gicz­nie obiek­tów woj­sko­wych prze­ka­zy­wał oso­bi­ście Odro­wą­żo­wi’ w punk­cie kon­tak­to­wym przy ul. Krót­kiej w Byd­gosz­czy, gdzie rów­nież uczest­ni­czył w szko­le­niach wojskowych.

Dzia­łal­ność kon­spi­ra­cyj­ną p. Hen­ry­ka Kul­czy­ka ps. Paweł’ potwier­dza­ją rela­cje: Cze­sła­wa Romiń­skie­go ps. Grom’ (…) i Tade­usza Bru­kwic­kie­go ps. Aloj­zy’ (…) żoł­nie­rzy Gar­ni­zo­nu AK w Bydgoszczy.”

Co cie­ka­we w zacho­wa­nych aktach bez­pie­ki nie ma naj­mniej­szej wzmian­ki o dzia­łal­no­ści Hen­ry­ka Kul­czy­ka w AK. Czy bez­pie­ka o tym nie wie­dzia­ła? Czy też celo­wo pomi­ja­ła ten fakt w swo­ich doku­men­tach? Jeśli celo­wo, to dla­cze­go? A może był jakiś inny powód bra­ku tej infor­ma­cji? Tego nie wiadomo.

War­to jed­nak wspo­mnieć o czymś innym. Otóż Hen­ryk Kul­czyk słu­żył w AK jako sze­re­go­wiec. Wie­le lat póź­niej w ramach prze­pi­sów o awan­sach na stop­nie ofi­cer­skie osób nie pod­le­ga­ją­cych obo­wiąz­ko­wej służ­bie woj­sko­wej otrzy­mał sto­pień podporucznika.

Awan­so­wał go decy­zją z 2 grud­nia 2002 r. pre­zy­dent Alek­san­der Kwa­śniew­ski. Nie­speł­na sie­dem lat póź­niej – 9 lute­go 2009 r. – decy­zją Bog­da­na Kli­cha Mini­stra Obro­ny Naro­do­wej Kul­czyk otrzy­mał awans na porucznika.

Wyciąg z powyż­szej decy­zji prze­słał do Woje­wódz­kie­go Szta­bu Woj­sko­we­go w Pozna­niu Depar­ta­ment Woj­sko­wy Urzę­du do Spraw Kom­ba­tan­tów i Osób Repre­sjo­no­wa­nych. Na pod­sta­wie prze­sła­ne­go wycią­gu został spo­rzą­dzo­ny akt mia­no­wa­nia, któ­re­go zgod­ność z powyż­szą decy­zją potwier­dził wła­snym pod­pi­sem i pie­czę­cią Szef Woje­wódz­kie­go Szta­bu Wojskowego.”

[ILU­STRA­CJA – decy­zja o awan­sie z publi­ka­cji wyda­nej na 85. lecie H. Kulczyka]

Pierw­sze biz­ne­sy Hen­ry­ka Kulczyka

Z doku­men­tów SB wyni­ka, że po woj­nie Kul­czyk skoń­czył szko­łę śred­nią – naj­praw­do­po­dob­niej Liceum Han­dlo­we w Byd­gosz­czy – i roz­po­czął stu­dia eko­no­micz­ne na Uni­wer­sy­te­cie w Toru­niu. Jed­nak po dwóch latach musiał prze­rwać naukę. Powód?

Potrze­by życio­we, real­na per­spek­ty­wa zało­że­nia wła­snej rodzi­ny, zmu­sza­ły do bar­dziej przy­ziem­nych wybo­rów” – wyja­śnia­ją prze­rwa­nie stu­diów auto­rzy Hen­ryk Kul­czyk – prag­ma­tyk z duszą romantyka”.

Sytu­acja zmu­si­ła go do szu­ka­nia zaję­cia. Tym­cza­sem cza­sy nie były łatwe. Związ­kiem Radziec­kim twar­dą ręką rzą­dził Józef Sta­lin, co bar­dzo poważ­nie odbi­ja­ło się na sytu­acji w Pol­sce. Bru­tal­ne czyst­ki, bez­względ­ne dzia­ła­nia apa­ra­tu repre­sji poważ­nie ogra­ni­cza­ły dzia­ła­nia przedsiębiorców.

W tym trud­nym okre­sie w mar­cu 1950 r. Kupiec­ki Insty­tut Wie­dzy Zawo­do­wej przy Naczel­nej Radzie Zrze­szeń Kupiec­kich R.P. w War­sza­wie potwier­dził facho­we przy­go­to­wa­nie 25-let­nie wów­czas Hen­ry­ka Kul­czy­ka do samo­dziel­ne­go pro­wa­dze­nia przed­się­bior­stwa w bran­ży włókienniczo-odzieżowej.

Ta reko­men­da­cja bar­dzo szyb­ko pomo­gła w inte­re­sach. Bez­pie­ka infor­mo­wa­ła w doku­men­tach, że wła­śnie w tej bran­ży sta­rał się odna­leźć Kul­czyk. Począt­ko­wo był zatrud­nio­ny w cha­rak­te­rze pra­cow­ni­ka umy­sło­we­go w Spół­dziel­ni Dzie­wiarz’. Pro­wa­dził też w Byd­gosz­czy wła­sny zakład bie­liź­niar­ski. Z jego bio­gra­fii wyni­ka, że zało­żył też WEŁ­NO­HURT, czy­li Hur­tow­nię i Pral­nię Weł­ny Hurtowej.

Zacho­wa­ne mate­ria­ły PRL-owskich spec­służb wska­zu­ją, że po woj­nie Hen­ry­ka poznał zare­je­stro­wa­ne­go przez SB TW Jani­szew­ski”. Oto co mówił służ­bie o począt­kach karie­ry polo­nij­ne­go biznesmena:

Był wów­czas wła­ści­cie­lem hur­tow­ni weł­ny. Po likwi­da­cji hur­tow­ni zało­żył pra­cow­nię w któ­rej pro­du­ko­wał koszu­le męskie (…) Jest czło­wie­kiem solid­nym, grzecz­nym, łatwo nawią­zu­ją­cym zna­jo­mo­ści z obco­kra­jow­ca­mi. Nale­ży do ludzi, któ­rzy swo­je sło­wo wię­cej cenią od wszel­kich doku­men­tów. Jest rzut­ki i obrot­ny. Do obec­nej rze­czy­wi­sto­ści usto­sun­ko­wa­ny jest pozytywnie.”

Jed­nak oka­za­ło się, że w dru­giej poło­wie lat 50. w Pol­sce zaczę­to wal­czyć z wła­sno­ścią pry­wat­ną. Wła­dza nacjo­na­li­zo­wa­ła mająt­ki i przej­mo­wa­ła fir­my. Pań­stwo zabra­ło też przed­się­bior­stwa Kul­czy­ko­wi. Mło­dy biz­nes­men, zaczął więc wyjeż­dżać do Nie­miec. Szyb­ko zaczął zara­biać na pośred­nic­twie, czy­li sprze­da­wa­nia towa­rów i usług pomię­dzy przed­się­bior­stwa­mi z Pol­ski i Niemiec.

Co było tajem­ni­cą sukcesu?

Z akt bez­pie­ki wyni­ka, że Hen­ryk Kul­czyk posia­dał w naj­więk­szych mia­stach RFN – Ber­li­nie Zachod­nim, Bre­mie, Mona­chium, Norym­ber­dze i Kolo­nii – zamoż­ną rodzi­nę. SB pod­kre­śla­ła, że mógł nawet liczyć na finan­so­we wspar­cie z ich strony.

Jed­nak nie pie­nią­dze były w tej sytu­acji naj­waż­niej­sze. Krew­ni dzię­ki swo­im kon­tak­tom mogli bowiem mło­de­mu przed­się­bior­cy otwo­rzyć wie­le drzwi na tere­nie RFN. To było bez­cen­ne i ozna­cza­ło dla Kul­czy­ka żyłę zło­ta. Jed­nym z naj­bar­dziej wpły­wo­wych kuzy­nów Kul­czy­ka był dr Paweł Latz­ke, sędzia i rad­ca mini­stra spra­wie­dli­wo­ści RFN. Jego brat Bru­no, był z kolei pro­fe­so­rem medy­cy­ny i pro­wa­dził lekar­ską praktykę.

Dzię­ki inne­mu krew­ne­mu ks. Edwar­do­wi Latz­ke, pro­bosz­czo­wi i rad­cy bisku­pie­mu, Kul­czyk mógł liczyć na kon­tak­ty w nie­miec­kim koście­le kato­lic­kim. Tym bar­dziej, że zaży­łość rodzin­na z duchow­nym była bar­dzo sil­na. To wła­śnie jego ojciec miał, jak wspo­mi­na­łem wcze­śniej, wycią­gnąć z obo­zu kon­cen­tra­cyj­ne­go ojca Hen­ry­ka. Innym kuzy­nem Kul­czy­ka miesz­ka­ją­cym w Niem­czech Zachod­nich był Alfons Latz­ke, cenio­ny arty­sta, malarz i rzeźbiarz.

Według SB był on dzia­ła­czem Inter­na­tio­nal Chri­stian Leader­ship, orga­ni­za­cji do któ­rej nale­że­li wpły­wo­wi zachod­nio­nie­miec­cy poli­ty­cy, biz­nes­me­ni i naukow­cy. Z wie­lo­ma z nich miał utrzy­my­wać przy­ja­ciel­skie kontakty.

W zdo­by­ciu tak istot­nych w biz­ne­sie kon­tak­tów pomo­gła mu jed­nak nie tyl­ko rodzi­na, ale m.in. człon­ko­stwo w Pol­skim Związ­ku Moto­ro­wym w Byd­gosz­czy. Według SB z ramie­nia tej orga­ni­za­cji opie­ko­wał się wszyst­ki­mi dyplo­ma­ta­mi przy­jeż­dża­ją­cy­mi z wizy­ta­mi do Bydgoszczy.

Pod czuj­nym okiem bezpieki

Nie moż­na się więc dzi­wić, że mło­dym, rzut­kim biz­nes­me­nem na prze­ło­mie lat 50. i 60 zain­te­re­so­wa­ła się bez­pie­ka. Wpraw­dzie w ofi­cjal­nym życio­ry­sie Hen­ry­ka Kul­czy­ka próż­no szu­kać infor­ma­cji na temat jego rela­cji ze Służ­bą Bez­pie­czeń­stwa, to potwier­dza­ją je doku­men­ty PRL-owskich służb, któ­re znaj­du­ją się dziś w archi­wum IPN. Wyni­ka z nich, że na począt­ku lat 60. był on typo­wa­ny przez SB jako dosko­na­ły kan­dy­dat na taj­ne­go współpracownika.

For­mal­nie kon­takt z Kul­czy­kiem PRL-owskie służ­by roz­po­czę­ły utrzy­my­wać od 26 mar­ca 1960 r. Wów­czas doszło do pierw­sze­go spo­tka­nia biz­nes­me­na z funk­cjo­na­riu­sza­mi bez­pie­ki. Odby­ło się ono w ramach spra­wy o kryp­to­ni­mie Kon­takt”.

[Opis ope­ra­cji oraz prze­bieg roz­mo­wy opi­sa­ny w roz­dzia­le doty­czą­cym podej­rzeń SB wobec Kul­czy­ka o współ­pra­ce z nie­miec­ki­mi taj­ny­mi służbami.]

Po raz kolej­ny przed­się­bior­ca spo­tkał się z funk­cjo­na­riu­sza­mi SB 14 lip­ca 1960.

Pod­czas tej roz­mo­wy (…) [Kul­czyk] zade­kla­ro­wał się iż na ile będzie miał moż­li­wo­ści to bar­dzo chęt­nie udzie­li nam pomo­cy jed­nak­że pod warun­kiem, że nie będzie nigdzie figu­ro­wał w ewi­den­cji jako współ­pra­cow­nik i prócz osób, któ­re z nim pro­wa­dzi­ły roz­mo­wy nikt wię­cej o tym nie będzie zorien­to­wa­ny. Nie chciał­by tak­że pisać zobo­wią­zań ani rów­nież brać pie­nię­dzy za zło­żo­ne infor­ma­cje. Nad­mie­nił, iż podyk­to­wa­ne jest to tym, że on chce mieć dobre imię wszę­dzie wśród oto­cze­nia w Pol­sce i w NRF. Fakt ujaw­nie­nia współ­pra­cy ze Służ­bą Bez­pie­czeń­stwa prze­kre­ślił­by dal­sze jego życie.

Dodał tak­że, że jemu nikt nie może dać gwa­ran­cji ilu jesz­cze w naszym apa­ra­cie jest ludzi, któ­rzy mogą pójść w śla­dy Świa­tły, czy Mona­ta . Na powyż­szą spra­wę odpo­wied­nio zare­ago­wa­no i wytłu­ma­czo­no K. Hen­ry­ko­wi, z cze­go wyni­ka­ło w koń­cu, że zro­zu­miał naszą inten­cje odno­śnie udzie­le­nia przez nie­go inte­re­su­ją­cych nas infor­ma­cji. Na zakoń­cze­nie roz­mo­wy raz jesz­cze pod­kre­ślił, że nie odcią­gu­je się od udzie­la­nia nam pomo­cy, bo widzi, że mógł­by w tych czy innych spra­wach dopo­móc nam, a zale­ży mu bar­dzo na utrzy­ma­niu dobrych sto­sun­ków z nami jako przed­sta­wi­cie­la­mi Służ­by Bezpieczeństwa”

- czy­ta­my w jed­nym z doku­men­tów z poło­wy 1960 r. spo­rzą­dzo­nych przez funk­cjo­na­riu­szy bezpieki.

SB uwa­ża­ło Kul­czy­ka za nie­zwy­kle per­spek­ty­wicz­ne­go czło­wie­ka. Z tego też powo­du przy­go­to­wy­wa­no spe­cjal­ny opa­trzo­ny klau­zu­lą ści­śle taj­ny plan jego wyko­rzy­sta­nia. Ofi­ce­ro­wie z Depar­ta­men­tu II MSW chcie­li m.in., aby został przy­go­to­wa­ny do roli łącz­ni­ka mię­dzy ob. NRF a ich zna­jo­my­mi w Pol­sce i odwrot­nie”. Powód?

(…) Hen­ryk’ cie­szy się dużym zaufa­niem wśród pozna­nych osób i oso­by te chęt­nie chcą poprzez nie­go przy­słać do Pol­ski róż­ne listy pacz­ki, walu­tę itp. W wypad­ku wyjaz­du Hen­ry­ka’ do NRF zgła­sza­ją się do nie­go róż­ne oso­by z proś­bą o zabra­nie podob­nych rze­czy do NRF. Jak oświad­czył Hen­ryk’, dotych­czas poza mały­mi wyjąt­ka­mi (…) spraw takich nie zała­twiał bo oba­wiał się, że może wejść w kon­flikt z władzami.”

Moż­na podej­rze­wać, że pomysł ten osta­tecz­nie nie został zre­ali­zo­wa­ny. Nie zacho­wa­ły się bowiem żad­ne doku­men­ty wska­zu­ją­ce, że zamie­rza­nia SB zosta­ły wcie­lo­ne życie.
5 lip­ca 1960 r. Hen­ryk Kul­czyk zło­żył poda­nie o zgo­dę na wyjazd do RFN.

Funk­cjo­na­riu­sze bez­pie­ki zwie­trzy­li więc dobry pre­tekst do prze­te­sto­wa­nia moż­li­wo­ści wywia­dow­czych rzut­kie­go biz­nes­me­na. W tym celu zaczę­li opra­co­wy­wać zada­nia, któ­re miał­by zre­ali­zo­wać pod­czas zagra­nicz­ne­go poby­tu. Sfor­mu­ło­wa­nie wytycz­nych zaję­ło bez­pie­ce mie­siąc. Doku­ment zawie­ra­ją­cy pierw­sze zada­nia dla Hen­ry­ka Kul­czy­ka osta­tecz­nie został opa­trzo­ny datą 8 sierp­nia 1960 r.

Jakie ocze­ki­wa­nia przed biz­nes­me­nem sta­wia­li funk­cjo­na­riu­sze bez­pie­ki? Były to suge­stie doty­czą­ce prze­ka­za­nia infor­ma­cji na temat osób, z któ­ry­mi, jak przy­znał się w roz­mo­wach z SB, utrzy­my­wał kon­tak­ty na tere­nie RFN. Bez­pie­ka zle­ci­ła mu m.in. roz­pra­co­wa­nie jego krew­nych – bra­ci Latzke.

Oprócz tego liczy­ła, że po powro­cie do kra­ju prze­ka­że infor­ma­cje na temat nie­miec­kich przed­się­bior­ców Gin­te­ra Mil­le­ra i nie­ja­kie­go Szte­gne­ra, rodzi­ny Gret­zne­rów oraz przed­sta­wi­cie­la jed­nej z nie­miec­kich firm Joha­na Hey­ze. SB zale­ża­ło też na wszel­kich danych doty­czą­cych fir­my Kier­schus z Ber­li­na Zachodniego.

Jed­nak szcze­gól­nie PRL-owskie służ­by ocze­ki­wa­ły prze­ka­za­nia infor­ma­cji na temat dr. Dąbrow­skie­go, biz­nes­me­na pol­skie­go pocho­dze­nia, miesz­ka­ją­ce­go od lat w Niem­czech Zachod­nich. Kul­czyk utrzy­my­wał z nim dobre rela­cje, ponie­waż był on krew­nym jego żony. SB inte­re­so­wa­ły przede wszystkim:

(…) jego poglą­dy poli­tycz­ne, sto­su­nek do Pol­ski, jego warun­ki życio­we i byto­we, stan rodzin­ny (…) co go naj­bar­dziej inte­re­su­je w roz­mo­wie na temat sytu­acji w Pol­sce, dla­cze­go tak bar­dzo zale­ży mu na przy­jeź­dzie do Polski”.

Oprócz tego bez­pie­ka liczy­ła na infor­ma­cje tak­że o innych nie wymie­nio­nych z nazwi­ska osobach.

Nie­za­leż­nie od powyż­sze­go ob. K.H. zamie­rza odwie­dzić dal­szych zna­jo­mych zam. w NRF, któ­rych nazwisk nie zna­my, wobec powyż­sze­go będzie miał za zada­nie usta­lać o nich bliż­sze dane jak wyżej” – czy­ta­my w powy­żej wspo­mnia­ny­mi raporcie.
Zacho­wa­ne doku­men­ty SB wska­zu­ją, że Hen­ryk Kul­czyk po powro­cie do kra­ju – mimo że nie był for­mal­nie zare­je­stro­wa­ny jako taj­ny współ­pra­cow­nik – prze­ka­zał bez­pie­ce infor­ma­cje: „(…) zada­nie wyko­nał i po powro­cie prze­ka­zał istot­ne dane o wspo­mnia­nych osobach”.

Nie wia­do­mo jak wyglą­dał raport Kul­czy­ka prze­ka­za­ny PRL-owskim służ­bą, bo oprócz lako­nicz­ne­go zda­nia na ten temat nie zacho­wa­ło się nic więcej.

SB zale­ża­ło jed­nak na for­mal­nej reje­stra­cji Kul­czy­ka jako taj­ne­go współ­pra­cow­ni­ka. W spo­rzą­dza­nych doku­men­tach ubo­le­wa­li, że biz­nes­men nie chciał począt­ko­wo pod­pi­sać zobo­wią­za­nia do współ­pra­cy. Osta­tecz­nie, jak wska­zu­je w jed­nym z pism funk­cjo­na­riusz PRL-owskich służb opo­ry te uda­ło się prze­ła­mać. Dla­te­go też bez­pie­ka zde­cy­do­wa­ła się na for­mal­ny wer­bu­nek Kul­czy­ka jako taj­ne­go współpracownika.

Wnio­sek w tej spra­wie do zaak­cep­to­wa­nia swo­im zwierzch­ni­kom przed­ło­żył 2 czerw­ca 1961 r. kpt. Zenon Jaku­bow­ski, Kie­row­nik Gru­py III z byd­go­skiej Komen­dy Woje­wódz­kiej Mili­cji Oby­wa­tel­skie­go ds. Służ­by Bez­pie­czeń­stwa. Przed­sta­wił w nim Kul­czy­ka jako oso­bę, któ­ra dzię­ki swo­im zdol­no­ściom mogła­by zdo­by­wać dla służ­by nie­zmier­nie istot­ne informacje.

Kan­dy­dat walo­ra­mi oso­bi­sty­mi, a mia­no­wi­cie – odpo­wied­nim pozio­mem inte­lek­tu­al­nym, dobrą pre­zen­cją, przed­się­bior­czo­ścią, spry­tem i spo­strze­gaw­czo­ścią gwa­ran­tu­je wyko­na­nie nawet naj­bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych zadań i przed­się­wzięć operacyjnych”

- argu­men­to­wał swo­im zwierzch­ni­kom kpt. Jakubowski.

Oprócz tego wska­zy­wał na duże moż­li­wo­ści ope­ra­cyj­ne kan­dy­da­ta. Świad­czyć o tym mia­ły jego sze­ro­kie zna­jo­mo­ści na tere­nie RFN.

W NRF posia­da dość licz­ną i zamoż­ną rodzi­nę oraz sze­reg zna­jo­mych na eks­po­no­wa­nych sta­no­wi­skach w śro­do­wi­sku han­dlow­ców. Utrzy­mu­je aktu­al­ne kon­tak­ty z przed­sta­wi­cie­la­mi nastę­pu­ją­cych firm nie­miec­kich: Gun­ter Mul­ler – Ber­lin zachod­ni, Hey­ke John – Bre­ma, Lal­ko Ger­mind – Eifel, Scha­efer – Kre­feld, Kre­schus – Ber­lin itp., dość czę­sto zała­twia­jąc dla nich róż­ne spra­wy w Pol­skich Cen­tra­lach Han­dlu Zagra­nicz­ne­go. Fakt posia­da­nia w NRF rodzi­ny i oma­wia­nych kon­tak­tów pozwa­la mu w każ­dej chwi­li wyje­chać do Nie­miec Zachod­nich i wyko­nać zle­co­ne zadania.”

We wnio­sku o zgo­dę na wer­bu­nek kpt. Jaku­bow­ski szcze­gó­ło­wo opi­sał jakie­go typu zada­nia miał­by wyko­ny­wać biznesmen.

Wer­bo­wa­ny będzie [wyko­rzy­sta­ny] do roz­pra­co­wa­nia osób pozo­sta­ją­cych w zain­te­re­so­wa­niu gru­py nie­miec­kiej jako tzw. jed­nost­ka manew­ro­wa z uwa­gi, iż posia­da sze­ro­kie moż­li­wo­ści roz­po­zna­nia inte­re­su­ją­cych nas osób i może być wyko­rzy­sta­ny do róż­nych kom­bi­na­cji operacyjnych”

- wyja­śniał funk­cjo­na­riusz bezpieki.

W rubry­ce spo­sób pozy­ska­nia napisał:

Na naj­bliż­szym spo­tka­niu omó­wio­na zosta­nie z nim sze­ro­ko koniecz­ność udzie­le­nia nam infor­ma­cji i poma­ga­nia w reali­za­cji zadań służ­by bez­pie­czeń­stwa. W zależ­no­ści od sytu­acji zobo­wią­za­ne o współ­pra­cy pobio­rę natych­miast, lub też pozo­sta­wi się tą kwe­stię otwar­tą aż do chwi­li zło­że­nia przez nie­go odno­śne­go doku­men­tu. Po doko­na­niu wer­bun­ku na odby­wa­nych spo­tka­niach przy­stą­pię do szcze­gó­ło­we­go spo­tka­nia w zakre­sie koniecz­nym dla wyko­ny­wa­nia przez nie­go zadań operacyjnych.”

Zwierzch­ni­cy kpt. Jaku­bow­skie­go wyra­zi­li zgo­dę na wer­bu­nek Kul­czy­ka. Mając akcep­ta­cję kie­row­nic­twa przy­stą­pił on więc do działania.

Do spo­tka­nia biz­nes­me­na z kpt. Jaku­bow­skim doszło w loka­lu kon­spi­ra­cyj­nym w Byd­gosz­czy o pseu­do­ni­mie Baj­ka” 18 sierp­nia 1961 r. Ze spra­woz­da­nia funk­cjo­na­riu­sza z prze­pro­wa­dzo­nej roz­mo­wy wyni­ka, że Hen­ryk Kul­czyk bez opo­rów zgo­dził się na pod­ję­cie for­mal­nej współ­pra­cę i zde­cy­do­wał się przy­jąć dobrze mu zna­ny pseu­do­nim – Paweł”.
Taki nosił bowiem pod­czas II Woj­ny Świa­to­wej jako żoł­nierz Armii Krajowej.
Pod­czas sierp­nio­wej roz­mo­wy usta­lo­no rów­nież, że na kolej­nych spo­tka­niach z funk­cjo­na­riu­sza­mi bez­pie­ki biz­nes­men będzie prze­cho­dził prze­szko­le­nie z zasad konspiracji.

Pod­czas sierp­nio­wej roz­mo­wy usta­lo­no rów­nież, że na kolej­nych spo­tka­niach z funk­cjo­na­riu­sza­mi bez­pie­ki biz­nes­men będzie prze­cho­dził prze­szko­le­nie z zasad konspiracji.

Kpt. Jaku­bow­ski, w swo­im rapor­cie dokład­nie opi­sał jak prze­bie­gał wer­bu­nek. rapor­to­wał swo­im zwierzchnikom.

Na zapi­sa­nie tego rodza­ju doku­men­tu wyra­ził zgo­dę z zastrze­że­nia­mi iż o tym abso­lut­nie poza mną nikt nie będzie wie­dział i na spo­tka­nia nie będą przy­cho­dzi­ły oso­by mu obce. Te zastrze­że­nia podyk­to­wa­ne są wzglę­da­mi kon­spi­ra­cji. Uwa­ża, że gdy­by ujaw­nio­no jego powią­za­nia z naszy­mi orga­na­mi, może stra­cić moż­li­wość zarob­ku, gdyż nikt by mu nie wie­rzył, nie zechciał zała­twiać z nim żad­nych transakcji.”

[ILUSTRACJA1 – skan doku­men­tu – Zobo­wią­za­nie do współ­pra­cy – stro­na 1]
[ILUSTRACJA2 – skan doku­men­tu – Ankie­ta Hen­ry­ka Kul­czy­ka – stro­ny 2]

Wyda­je się jed­nak, że pod­pi­sa­nie przez Hen­ry­ka Kul­czy­ka zobo­wią­za­nia do współ­pra­cy SB było prze­my­śla­nym kro­kiem. Jako przed­się­bior­ca bez wspar­cia bez­pie­ki miał­by bowiem w latach 60. poważ­ne pro­ble­my cho­ciaż­by z otrzy­my­wa­niem pasz­por­tu na służ­bo­we wyjaz­du zagraniczne.
Tym bar­dziej do kra­jów zachod­nich takich jak RFN. W tym cza­sie Pol­ska nie utrzy­my­wa­ła sto­sun­ków dyplo­ma­tycz­nych z Niem­ca­mi Zachod­ni­mi. Wszel­kie rela­cje gospo­dar­cze w tym cza­sie były ści­śle kon­tro­lo­wa­ne przez PRL-owskie służ­by. Dopie­ro za rzą­dów Edwar­da Gier­ka rela­cje Pol­ski z RFN zaczę­ły się ocieplać.

Mie­siąc po wer­bun­ku, w poło­wie wrze­śnia Kul­czyk zło­żył wnio­sek o zgo­dę na wyjazd do Holan­dii. Pod­czas poby­tu w tym kra­ju pla­no­wał m.in. odwie­dzić miesz­ka­ją­ce­go w Amster­da­mie zna­jo­me­go biz­nes­me­na. Z doku­men­tów SB wyni­ka, że cho­dzi­ło o wła­ści­cie­la fir­my han­dlo­wej Frie­idal M Co von Olsta.

Bez­pie­ka posia­dał wie­dzę, że pol­ski biz­nes­men chce też przy oka­zji wje­chać na teren RFN, odwie­dza­jąc m.in. Ber­lin, Ham­burg, Bre­mę i Bie­le­field. W tym celu – jak wyni­ka z doku­men­tów bez­pie­ki – dr Dombrow­ski miał mu zała­twić w amba­sa­dzie NRF w Hadze wizę wkład­ko­wą na wyjazd do Nie­miec. Dzię­ki temu wizy­ta na tere­nie RFN nie była­by odno­to­wa­na w jego paszporcie.

SB pla­no­wa­ła wyko­rzy­stać nie­ofi­cjal­ną wizy­tę i prze­ka­za­ła biz­nes­me­no­wi listę zadań do wyko­na­nia w trak­cie tej podró­ży. Ocze­ki­wa­no od Kul­czy­ka zebra­nia wszel­kich moż­li­wych danych z dzie­dzi­ny woj­sko­wo­ści. Jed­nak przede wszyst­kim bez­pie­ce zale­ża­ło na infor­ma­cjach doty­czą­cych zna­jo­me­go mu biz­nes­me­na o nazwi­sku Loc­ke. Według służ­by mógł być on bowiem zaan­ga­żo­wa­ny w dzia­łal­ność wywiadowczą.

Ze zdo­by­tych infor­ma­cji przez bez­pie­kę wyni­ka­ło, że Loc­ke jest sze­fem taj­ne­go dzia­łu w jed­nej z nie­miec­kich spół­ek. Nie­ste­ty z doku­men­tów nie wyni­ka, jak nazy­wa­ło się to przed­się­bior­stwo. Jed­nak komór­ka na cze­le któ­rej stał Nie­miec mia­ła pro­wa­dzić oddziel­ną księ­go­wość i finan­se. Oprócz tego zwy­kli pra­cow­ni­cy tej fir­my nie mie­li pra­wa wstę­pu do tych pomiesz­czeń. Ofi­cjal­nie dział ten zaj­mu­je się zawie­ra­niem kon­trak­tów han­dlo­wych z kra­ja­mi blo­ku wschod­nie­go” – czy­ta­my w jed­nym z doku­men­tów SB.

Ofi­cjal­nie zada­nia dla Kul­czy­ka zosta­ły sfor­mu­ło­wa­ne na piśmie w listo­pa­dzie 1961 r. Wła­śnie wte­dy polo­nij­ny biz­nes­men miał się z nimi zapo­znać. Na ostat­niej kart­ce, czte­ro­stro­ni­co­we­go doku­men­tu wid­nie­je pod­pis: przy­ję­to do wia­do­mo­ści Paweł”.
W sumie doku­ment zawie­rał dwa­na­ście punk­tów z wytycz­ny­mi i z prak­tycz­ny­mi rada­mi SB dla Hen­ry­ka Kulczyka.

War­to przy­to­czyć te, w któ­rych bez­pie­ka instru­uje go jak powi­nien się zacho­wać w razie, gdy­by jego oso­bą zain­te­re­so­wa­ły się zachod­nio­nie­miec­kie taj­ne służby:

7. Jeże­li pod­czas pań­skie­go poby­tu w N.R.F. Zaist­nie­je sytu­acja, że ktoś z osób postron­nych będzie się sta­rał z panem roz­ma­wiać pro­szę tych oka­zji nie uni­kać lecz nale­ży się zorien­to­wać w roz­mo­wie kto to jest, co sobą repre­zen­tu­je i jaki jest cel jego roz­mo­wy z panem. Po zorien­to­wa­niu się, że jest to przed­sta­wi­ciel wywia­du N.R.F. Zawar­tą zna­jo­mość pod­trzy­my­wać jed­nak odno­sić się z rezer­wą do sta­wia­nych panu pro­po­zy­cji ewen­tu­al­nej współ­pra­cy. Odpo­wiedz wią­żą­cą t.zn. Wyra­ża­ją­cą zgo­dę na współ­pra­cę udzie­lić dopie­ro po kil­ku dniach, tłu­ma­cząc, że są to za poważ­ne spra­wy aże­by decy­zje podej­mo­wać pochopnie
(…)

9. Jeże­li doj­dzie do roz­mo­wy z pra­cow­ni­ka­mi wywia­du nie­wąt­pli­wie będą oni pytać w jaki spo­sób pan postę­pu­je, że pra­wie co roku uzy­sku­je pan pasz­port na wyjazd za gra­ni­cę. Poszcze­gól­ne wyjaz­dy nale­ży uza­sad­nić w nastę­pu­ją­cy spo­sób: a)W 1959 r. na pod­sta­wie uzy­ska­ne­go zapro­sze­nia od rodzi­ny zło­żył pan doku­men­ty w Kom. Mili­cji w Byd­gosz­czy z proś­bą o zezwo­le­nie na wyjazd w celu odwie­dze­nia rodzi­ny w N.R.F.Po kil­ku mie­sią­cach otrzy­mał pan zgo­dę na wyjazd.

b) dru­gi raz był pan w N.R.F w 1960 r. wyjazd ten nastą­pił w nie­co innych oko­licz­no­ściach a mia­no­wi­cie po otrzy­ma­niu zapro­sze­nia na przy­jazd do wujo­stwa na uro­czy­sto­ści zło­tych godów wsz­czął pan sta­ra­nia o wyjazd. Wie­dząc, że spra­wy wyjaz­du do N.R.F. są ogra­ni­czo­ne radził się zna­jo­mych jak ma postą­pić żeby uzy­skać zgo­dę na wyjazd dowie­dział się pan od zna­jo­mych, że w Biu­rze Pasz­por­to­wym uwzględ­nia­ne są w pew­nym stop­niu wyjaz­dy do N.R.F. osób, któ­re mają tam do zała­twie­nia spra­wy spad­ko­we w związ­ku z tym w kwe­stio­na­riu­szu wpi­sał pan całą rodzi­nę w N.R.F. Z ich nauko­wy­mi tytu­ła­mi – uza­sad­nia­jąc, iż obec­nie chcą te zobo­wią­za­nia spła­cić na tej pod­sta­wie uzy­skał pan zgo­dę na wyjazd.

c) zgo­dę na bie­żą­cy wyjazd uzy­skał pan bez więk­szych trud­no­ści jak z powyż­sze­go wyni­ka wła­dze pol­skie na wyjazd do innych państw widocz­nie nie robią ograniczeń.

10. W roz­mo­wie z pra­cow­ni­ka­mi wywia­du /​jeżeli do takich dojdzie/​może pan się spo­tkać z zarzu­tem iż współ­pra­cu­je pan z wła­dza­mi pol­ski­mi. Na taki zarzut nale­ży zare­ago­wać dość ostro i oświad­czyć, że jeże­li mają do pana tego rodza­ju zastrze­że­nia to nie chce pan z nimi w ogó­le rozmawiać (…)”

SB zada­nio­wa­ła tak­że Kul­czy­ka przed jego wyjaz­dem w 1963 r. do Danii. Pod­czas poby­tu w tym skan­dy­naw­skim kra­ju miał nawią­zać kon­takt z Jerzym Zakro­czym­skim i powo­łu­jąc się na sło­wa jego przy­ja­ciół­ki zasu­ge­ro­wać powrót do kra­ju. SB dokład­nie opi­sa­ła Kul­czy­ko­wi jak powin­na prze­bie­gać rozmowa:

Jest prze­ko­na­na, że bez żad­nych obaw może wró­cić do Pol­ski. W spra­wie tej infor­mo­wa­ła się u czyn­ni­ków mia­ro­daj­nych /​nie wymie­niać jakich/​, któ­re ją zapew­ni­ły, że nie będzie pocią­gnię­ty do odpo­wie­dzial­no­ści kar­nej za uciecz­kę z Pol­ski, a nawet popeł­nio­ne prze­stęp­stwa za gra­ni­cą. Obie­ca­no jej nawet pew­ne popar­cie, gdy zaj­dzie tego potrzeba”.

Nie wia­do­mo jed­nak, czy zada­nie zosta­ło wyko­na­ne, bo nie ma o tym śla­du w zacho­wa­nych w IPN mate­ria­łach bezpieki.
W tym samym doku­men­cie bez­pie­ka chwa­li­ła się już z suk­ce­sów jakie osią­gnę­ła dzię­ki prze­ka­zy­wa­nym przez Hen­ry­ka Kul­czy­ka informacjom.

(…) prze­ka­za­ne przez nie­go dane o szko­dli­wej dzia­łal­no­ści w pol­skim han­dlu zagra­nicz­nym przez Morocz­ni­ka, Grun­ber­ga, Zie­liń­skie­go, Hor­czew­skie­go sta­no­wi­ły pod­sta­wę do ich zwol­nie­nia z pracy.”

Skąd Kul­czyk posia­dał takie infor­ma­cje? Bar­dziej dokład­ne roze­zna­nie przez taj­ne­go współ­pra­cow­ni­ka tego odcin­ka wyni­ka­ło przede wszyst­kim z tego, że oso­bi­ście jest zaan­ga­żo­wa­ny w zawie­ra­niu trans­ak­cji jako sta­ły przed­sta­wi­ciel fir­my han­dlo­wej w Ham­bur­gu.” O czym dokład­nie miał infor­mo­wać? „(…) t.w. wymie­nia, któ­re z osób repre­zen­tu­ją­cych cen­tra­le han­dlu zagra­nicz­ne­go fawo­ry­zu­ją, dla­cze­go i któ­re fir­my zachodnioniemieckie.”

Kul­czyk prze­ka­zy­wał też SB infor­ma­cje na temat rze­ko­mych agen­tów obce­go wywia­du, któ­rych uda­ło mu się odkryć. Jed­nym z nich miał być Ulrich Gro­chall, nie­miec­ki biz­nes­men, naj­praw­do­po­dob­niej kon­ku­rent Kul­czy­ka w interesach.

Sam Gro­chall to jestem w 100% prze­ko­na­ny, że współ­pra­cu­je dla jakie­goś insty­tu­tu, czy dla wywia­du nie­miec­kie­go pod takim czy innym płasz­czy­kiem, dla­te­go, że on kie­dyś pytał się mnie, jak wyglą­da legi­ty­ma­cja Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa, a poza tym w Niem­czech jest trud­no uzy­skać licen­cje na nie­któ­re arty­ku­ły, a on nie ma z tym trud­no­ści. Opo­wia­dał, ze zgło­si­li się do nie­go pano­wie z taj­nej poli­cji, któ­rych rze­ko­mo prze­gnał, ale to były tyl­ko tak dla mnie, aby wyson­do­wać co ja na ten temat powiem.”

Infor­ma­cje o Gro­chol­lu Kul­czyk uzu­peł­nia 24 kwiet­nia 1967 r. Doniósł on SB, że mię­dzy 8 a 10 kwiet­nia prze­by­wał w biu­rze nie­miec­kie­go biznesmena.

(…) zwie­rzył się mu, że został ponow­nie odwie­dzo­ny przez pra­cow­ni­ków wywia­du, któ­rzy poin­for­mo­wa­li go, że kup­cy wyjeż­dża­ją­cy w spra­wach han­dlo­wych do NRD wcho­dzą tam w poro­zu­mie­nie z oby­wa­te­la­mi NRD i w zamian za atrak­cyj­ne umo­wy wyko­rzy­sty­wa­ni są do okre­ślo­nych celów prze­ciw­ko NRF.”

Kolej­ną notat­kę na temat Gro­chal­la Kul­czyk prze­ka­zał 9 wrze­śnia 1969 r.

(…) dotych­czas Gro­chall dosko­na­le pro­spe­ro­wał, gdyż według mnie udzie­la­li mu pomo­cy finan­so­wej okre­ślo­ne związ­ki prze­sie­dleń­ców czy nawet wywiad, któ­re­mu on na pew­no obie­cał reali­zo­wać zada­nia. Widocz­nie z tego się nie wywią­zał i pomoc ta zosta­ła mu cof­nię­ta. Stąd też obec­ne kło­po­ty finan­so­we. Moim zda­niem to Gro­chall albo nie wywią­zał się z zadań, względ­nie też prze­ka­zy­wał infor­ma­cje mało war­to­ścio­we i zna­ne już wywia­do­wi – dla­te­go zerwa­li z nim współpracę (…).”

Kul­czyk ostrze­gał przed fir­mą Gro­chal­la tak­że cen­tra­le han­dlu zagranicznego.

(…) ostrzegł Pro­di­mex, aże­by nie dawa­no towa­ru na kre­dyt dla fir­my Gro­chol, któ­ra zban­kru­to­wa­ła, a jej wła­ści­ciel chciał nacią­gnąć stro­nę pol­ską na duże straty”

- czy­ta­my w jed­nym z doku­men­tów bezpieki.

Czy było to nisz­cze­nie z zim­ną krwią dzię­ki rela­cja SB kon­ku­ren­cji? Czy fak­tycz­nie tro­ska o dobro kraju?
Ppłk M. Nabia­łek, star­szy inspek­tor Wydzia­łu III Depar­ta­men­tu II MSW czte­ro­krot­nie spo­tkał się w 1970 r. służ­bo­wo z Kulczykiem.

Spo­tka­nia, któ­re odby­łem poświę­ci­łem głów­nie na uwa­gi pod adre­sem Paw­ła’ zwią­za­ne z prze­ka­za­ny­mi przez nie­go infor­ma­cja­mi. W spo­sób bar­dzo sta­now­czy wyka­za­łem mu, że jego moż­li­wo­ści są o wie­le więk­sze, że współ­pra­cę z nami trak­tu­je mar­gi­ne­so­wo i w wygod­ny dla sie­bie spo­sób. (…) W roz­mo­wie jest bar­dzo prze­ko­ny­wa­ją­cy. Jestem jed­nak zda­nia, że infor­mu­je nas tyl­ko o spra­wach, któ­re w niczym nie naru­sza­ją jego inte­re­sów pry­wat­nych. (…) Nasze zada­nia nie sta­no­wią dla nie­go żad­ne­go ryzy­ka. Po pro­stu o czym się dowie i jeże­li chce to nas o tym poin­for­mu­je. Nie widać też moż­li­wo­ści pod­sta­wie­nia go wywia­do­wi zachodnioniemieckiemu.”

Co kry­ło się w archi­wum Pożogi?

War­to przyj­rzeć się bli­żej nie­któ­rym funk­cjo­na­riu­szom bez­pie­ki, któ­rzy utrzy­my­wa­li kon­takt z Kul­czy­kiem. Nie­wąt­pli­wie naj­waż­niej­szą oso­bą w tym gro­nie, któ­ra zro­bi­ła w SB zawrot­ną karie­rę był póź­niej awan­so­wa­ny na gene­ra­ła dywi­zji Wła­dy­sław Pożo­ga. To była obok Kisz­cza­ka jed­na z naj­waż­niej­szych osób mają­cych wpływ na dzia­łal­ność bezpieki.

Zresz­tą od począt­ku lat 80. był on sze­fem zarów­no wywia­du, jak i kontr­wy­wia­du. Posia­dał więc dostęp do naj­więk­szych tajem­nic PRL oraz znał praw­dzi­we dro­gi do karie­ry naj­bar­dziej wpły­wo­wych osób III RP. Nie tyl­ko biz­nes­me­nów, ale tak­że poli­ty­ków, dzien­ni­ka­rzy, dyplo­ma­tów. War­to więc bli­żej przed­sta­wić jego syl­wet­kę jed­ne­go z naj­bar­dziej wpły­wo­wych ludzi PRL-owskich służb.

W archi­wum IPN zacho­wał się jego życio­rys napi­sa­ny 6 lip­ca 1945 r. , gdy Pożo­ga ubie­gał się o przy­ję­cie do Woje­wódz­kie­go Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa Publicz­ne­go w Rzeszowie:

Uro­dzi­łem się dnia 1.8.1923 r. w Sier­ża­wach gmi­ny Tar­czek pow. iłżec­ki [ówcze­sne woje­wódz­two kie­lec­kie – aut.] Po skoń­cze­niu ośmiu lat życia uczęsz­cza­łem do miej­sco­wej szko­ły w Sier­ża­wach. W roku 1936 uczęsz­cza­łem do pią­te­go oddzia­łu szko­ły powszech­nej w Świę­to­masz­czy. Po skoń­cze­niu szko­ły powszech­nej w Świę­to­masz­czy w 1939 r zło­ży­łem egza­min do szko­ły zawo­do­wej w Sta­ra­cho­wi­cach, Z powo­du wybu­chu woj­ny do szko­ły nie uczęsz­cza­łem tyl­ko prze­by­wa­łem u ojca we wsi Sierżawy.
W roku 1941 wyje­cha­łem do kuzy­nów do War­sza­wy i tam uczęsz­cza­łem do pierw­szej kla­sy gim­na­zjum. Z powo­du wiel­kich łapa­nek zmu­szo­ny byłem powró­cić do wsi Sier­ża­wy i pra­co­wa­łem w Spół­dziel­ni Pra­ca’ w Sier­ża­wach jako zastęp­ca sklepowego.
W stycz­niu 1944 r. peł­ni­łem obo­wiąz­ki buchal­te­ra w Spół­dziel­ni spo­żyw­czej Pra­ca’ w Sier­ża­wach a zara­zem byłem zakon­spi­ro­wa­ny w orga­ni­za­cji nie­pod­le­gło­ścio­wej PPR. Od m‑ca lute­go 1944 r. w regio­nie peł­ni­łem obo­wiąz­ki taj­ne­go wywiadowcy.
(…) od dnia 1.III.1945 r. do dnia 27.VI.1945 r. peł­ni­łem obo­wiąz­ki refe­ren­ta rol­ne­go w gmi­nie Tar­czek, a zara­zem pra­co­wa­łem jako pierw­szy sekre­tarz komi­te­tu gmin­ne­go PPR w gmi­nie Tarczek.”

Pożo­ga pocho­dził z rodzi­ny rol­ni­czej. Jego ojciec Sta­ni­sław i mat­ka Maria posia­da­li 9 hek­ta­rów zie­mi. Miał trzech bra­ci – Sta­ni­sła­wa (ur. 1914 r), Paw­ła (ur. 1917 r.) i Hen­ry­ka (ur. 1925 r.). Swo­ją dzia­łal­ność poli­tycz­ną roz­po­czął w Pol­skiej Par­tii Robot­ni­czej w stycz­niu 1944 r. Nada­no mu wów­czas pseu­do­nim Weso­ły”. Słu­żył w oddzia­le Łokiet­ka” wcho­dzą­cej w skład pierw­szej bry­ga­dy zie­mi kie­lec­kiej dzia­ła­ją­cej w miej­sco­wo­ści Gosto­wa woj kieleckie.

W związ­ku z pro­wa­dzo­ną dzia­łal­no­ścią w czerw­cu 1945 r.

wra­ca­jąc do domu został napad­nię­ty przez reak­cjo­ni­stów, moc­no pobi­ty i postrze­lo­ny w nogę, a następ­ne­go dnia reak­cjo­ni­ści napa­dli na jego dom, pobi­li i obra­bo­wa­li ojca”.

7 lip­ca 1945 r. pod­pi­sał zobo­wią­za­nie jako współ­pra­cow­nik Mini­ster­stwa Bez­pie­czeń­stwa Publicz­ne­go, ślu­bo­wa­nie zło­żył z kolei 17 stycz­nia 1946 r.
4 czerw­ca 1949 r. oże­nił się z Anną z d. Szum­ską. Wcze­śniej zgo­dy na ślub udzie­li­ło mu MBP.

W jed­nym z wnio­sków o awans na wyż­sze sta­no­wi­sko moż­na prze­czy­tać o wzo­ro­wej posta­wie ide­olo­gicz­no-poli­tycz­nej Pożogi:

Potra­fi słusz­nie oce­niać spra­wy kie­ru­jąc się w pra­cy roz­sąd­kiem i linią wytycz­na Par­tii. Zdol­ny, pra­co­wi­ty, cał­ko­wi­cie odda­ny dla Pol­ski Ludo­wej. Swo­imi doświad­cze­nia­mi dzie­li się z pra­cow­ni­ka­mi tamt. Wydzia­łu [Wydział ds. Funk­cjo­na­riu­szy WUBP w Rze­szo­wie – aut.] oraz słu­ży im radą. Cie­szy się auto­ry­te­tem i powa­ża­niem wśród pra­cow­ni­ków urzę­du. Poli­tycz­nie wyro­bio­ny, bie­rze aktyw­ny udział w życiu spo­łecz­nym i par­tyj­nym przy tut. Urzę­dzie. Zastrze­żeń natu­ry poli­tycz­nej nie budzi.”

W innym doku­men­cie z mar­ca 1951 r. może­my prze­czy­tać o Pożodze:

O śred­nim pozio­mie inte­lek­tu­al­nym, dokształ­ca się w szko­le śred­niej, jest uczci­wym, praw­do­mów­nym, nało­gów ani też wad nie zauwa­żo­no. W życiu pry­wat­nym pro­wa­dzi się należycie.”

Z kolei z cha­rak­te­ry­sty­ki spo­rzą­dzo­nej dwa lata temu opi­sa­no jego sto­su­nek do Kościo­ła: Sto­su­nek do kle­ru i wie­rzeń nega­tyw­ny /​wg słów na zebra­niach par­tyj­nych i codzien­nej rozmowy/.”

Nie­ste­ty, w tecz­ce Pożo­gi zacho­wa­nej w IPN ostat­ni doku­ment nosi datę 1956 r. Wia­do­mo jed­nak, że bar­dzo szyb­ko piął się on po szcze­blach karie­ry naj­pierw w Byd­gosz­czy, a potem w Gdańsku.

Na począt­ku 1973 r. prze­pro­wa­dził się z Trój­mia­sta do War­sza­wy – naj­pierw został wice­dy­rek­to­ra Depar­ta­men­tu II MSW (kontr­wy­wia­du), a po kil­ku mie­sią­cach sta­nął na jego cze­le. Awans ten Pożo­ga miał zawdzię­czać wspar­ciu m.in. Sta­ni­sła­wo­wi Kani w latach 198081 I sekre­ta­rzo­wi KC PZPR.

Mar­ce­li Wie­czo­rek, były ofi­cer wywia­du PRL tak prze­ka­zy­wał jed­no z resor­to­wych spo­tkań, któ­re odby­ło się nie­dłu­go po obję­ciu w lip­cu 1981 r. przez Cze­sła­wa Kisz­cza­ka sta­no­wi­ska sze­fa MSW:

Byłem świad­kiem – opo­wia­da – spo­tka­nia na resor­to­wym szczy­cie, już po obję­ciu sta­no­wi­ska mini­stra przez Cz. Kisz­cza­ka. Gen. Jaru­zel­ski wysłu­chi­wał refe­ra­tów kie­row­ni­ków poszcze­gól­nych pio­nów. Jako pierw­szy wystą­pił dyrek­tor Depar­ta­men­tu I, gen. Sło­wi­kow­ski. Co by o nim złe­go nie powie­dzieć, to nale­ży przy­znać, że w cza­sie refe­ro­wa­nia spraw facho­wych, zwią­za­nych z pra­cą depar­ta­men­tu, wypadł bar­dzo dobrze. Był kom­pe­tent­ny, dobrze zna­ją­cy pro­wa­dzo­ne spra­wy, wła­da­ją­cy czy­stą pol­sz­czy­zną, potra­fią­cy z miej­sca odpo­wie­dzieć na naj­trud­niej­sze pytania.

Następ­nie, zgod­nie z nume­ra­cją depar­ta­men­tów głos zabrał Wła­dy­sław Pożo­ga. Zaczął jak świe­żo mia­no­wa­ny kapral prze­ma­wia­ją­cy do rekru­tów. Języ­kiem, któ­rym posłu­gi­wa­li się resor­to­we koł­ki. Słu­cha­cze nie mogli zro­zu­mieć nie tyl­ko myśli refe­ru­ją­ce­go, bo ich w refe­ra­cie nie było, ale nawet poszcze­gól­nych słów. Mini­ster opu­ścił łeb ze wsty­du, Sło­wi­kow­ski uśmie­chał się iro­nicz­nie, tyl­ko Woj­ciech Jaru­zel­ski nie dawał nicze­go po sobie poznać.”

Zdol­no­ści inte­lek­tu­al­ne Pożo­gi, któ­re już na wcze­snym eta­pie jego służ­by w bez­pie­ce nie były naj­wy­żej oce­nia­ne, nie prze­szka­dza­ły mu jed­nak w robie­niu karie­ry. Tuż po tym kom­pro­mi­tu­ją­cym wystą­pie­niu został sze­fem Służ­by Wywia­du i Kontr­wy­wia­du, a następ­nie otrzy­mał sta­no­wi­sko I zastęp­cy sze­fa MSW.

Według Zbi­gnie­wa Sie­miąt­kow­skie­go, byłe­go poli­ty­ka SLD, ostat­nie­go sze­fa Urzę­du Ochro­ny Pań­stwa, a po jego likwi­da­cji sto­ją­ce­go na cze­le Agen­cji Wywia­du, Pożo­ga wraz z gen. Kisz­cza­kiem mie­li mono­pol na kon­tak­ty z wywia­dem. Dla­te­go też Pożo­ga pod koniec 1984 r., jako wice­mi­ni­ster spraw wewnętrz­nych nad­zo­ru­ją­cy wywiad, sta­rał się odci­nać od spraw ope­ra­cyj­nych nowo powo­ła­ne­go z nada­nia gen. Woj­cie­cha Jaru­zel­skie­go wice­sze­fa MSW – Andrze­ja Gdulę.

Zresz­tą ten były I sekre­tarz Komi­te­tu Woje­wódz­kie­go PZPR w Biel­sko-Bia­łej, był jed­nym z naj­bar­dziej zaufa­nych ludzi pre­zy­den­ta Alek­san­dra Kwaśniewskiego.

Komentarz

Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.