Szpie­dzy, agen­ci i dyplomaci

Były już hono­ro­wy kon­sul w Mona­ko Woj­ciech Janow­ski przy­znał się do udzia­łu w zabój­stwie swo­jej teścio­wej – miliar­der­ki Helen Pastor. To nie jedy­ny jego kon­flikt z pra­wem. Oso­ba Janow­skie­go prze­wi­ja się w spra­wie CER­PO, w któ­rą byli zamie­sza­ni ofi­ce­ro­wie służb spe­cjal­nych, agen­ci i politycy.

Cen­tral­ny Rejestr Pojaz­dów Ozna­ko­wa­nych (CER­PO) powstał 12 maja 1997 roku w Gli­wi­cach. Spół­ka jako przed­miot dzia­łal­no­ści poda­wa­ła usłu­gi w zakre­sie prze­twa­rza­nia infor­ma­cji oraz pomoc tech­nicz­na zapo­bie­ga­nia kra­dzie­żom pojaz­dów”. Naj­więk­szy­mi udzia­łow­ca­mi CER­PO była kon­ku­ren­cyj­na dla PZU fir­ma ubez­pie­cze­nio­wa Poli­sa, zało­żo­na m.in. przez Józe­fa Olek­se­go Fun­da­cja Bez­piecz­ny Dom, Wytwór­nia Papie­rów War­to­ścio­wych oraz PZU. Kapi­tał zakła­do­wy spół­ki wyno­sił 40 tysię­cy zł. Każ­dy z udzia­łow­ców miał po 25 proc.

Jesie­nią 1997 r. (17 paź­dzier­ni­ka pod­pi­sa­no umo­wę z PZU SA) fir­ma CER­PO sko­pio­wa­ła za zgo­dą ówcze­sne­go pre­ze­sa PZU Jana Mon­kie­wi­cza bazy danych, zawie­ra­ją­ce infor­ma­cje o klien­tach (m.in. nazwi­sko, imię, adres, mar­ka ubez­pie­czo­ne­go samo­cho­du i wyso­kość skład­ki) tej naj­więk­szej pol­skiej fir­my ubezpieczeniowej.
Przed­sta­wi­cie­le CER­PO jeź­dzi­li po całym kra­ju i w oddzia­łach PZU prze­gry­wa­li dane doty­czą­ce ubez­pie­czo­nych pojaz­dów. Dane mia­ły posłu­żyć do stwo­rze­nia reje­stru pojaz­dów ubez­pie­czo­nych. PZU SA pła­ci­ło CER­PO 8,05 zł net­to za wpis do kom­pu­te­ro­wej bazy danych. Dane prze­cho­wy­wa­ło CERPO.

Głów­nym pomy­sło­daw­cą CER­PO był Wie­sław S. To były ofi­cer woj­ska, a w latach 80. – rezy­dent SB ps. Maj. Jego nazwi­sko prze­wi­ja­ło się w kil­ku afe­rach pali­wo­wych. S. jest dowo­dem na wystę­po­wa­nie w niej ludzi zwią­za­nych ze służ­ba­mi spe­cjal­nym PRLIII RP. Nie poda­ję jego nazwi­ska, bo jest bar­dzo ner­wo­wy”.

W CER­PO Wie­sław S. został dyrek­to­rem tech­nicz­nym. Razem z Richar­dem Mar­ti­nem (to pocho­dzą­cy z Kato­wic oby­wa­tel nie­miec­ki, któ­ry wyje­chał z Pol­ski w latach 80.) z Holo­da­ta Tech­no­lo­gies GmbH w swo­im miesz­ka­niu w Gli­wi­cach zgry­wał bazy danych na płyt­ki CD. S. dane dał R. Mar­ti­no­wi, któ­ry wywiózł je zagra­ni­cę, a tam prze­ka­zał je Jor­go­wi Arnets, przed­sta­wi­cie­lo­wi fir­my Sie­mens. Taki opis sytu­acji jest w akcie oskar­że­nia prze­ciw­ko Mar­ti­no­wi, do któ­re­go mia­łem szczę­ście dotrzeć.

Z aktu oskar­że­nia prze­ciw­ko R. Martinowi:

W lip­cu 2000 roku Mar­tin zeznał w pro­ku­ra­tu­rze nie­praw­dę o tym, że w 1997 roku w hote­lu Mariott w War­sza­wie brał udział w pew­nym spo­tka­niu. W cza­sie spo­tka­nia, w któ­rym mie­li brać udział Mie­czy­sław Wło­sek, Leszek Mil­ler i Woj­ciech Janow­ski, pla­no­wa­no wrę­cze­nie 10 tysię­cy dola­rów łapów­ki dyrek­to­ro­wi Aresz­tu Śled­cze­go w Byto­miu za pomoc w uchy­le­niu aresz­tu tym­cza­so­we­go Wie­sła­wa S.” Akt oskar­że­nia w 2005 roku tra­fił do Sądu Rejo­no­we­go w Gliwicach.

Mar­tin miał posta­wio­ny zarzut zamia­ru wyko­rzy­sta­nia danych do wywie­ra­nia wpły­wu na CER­PO, aby pod­ję­ła dzia­ła­nia pro­wa­dzą­ce do korzyst­ne­go dla Holo­da­ta roz­wią­zań finan­so­wych”. W ubie­głym roku R. Mar­tin został unie­win­nio­ny. Nie skoń­czy­ły się nato­miast jego pro­ble­my z Janow­skim, któ­ry nękał go wyta­cza­ny­mi pro­ce­sa­mi i żąda­nia­mi milio­no­wych odszko­do­wań za fik­cyj­ną pożycz­kę 2 mln euro. Nie­miec­ki sąd wydał wyrok, w któ­rym stwier­dził, że nigdy takiej pożycz­ki nie było. Biz­nes­men jest prze­ko­na­ny, że sądo­wy kontr­atak Janow­skie­go być może został spo­wo­do­wa­ny wła­śnie zacy­to­wa­nym wcze­śniej frag­men­tem zeznań.

Spraw­dzi­łem, że w 1997 roku poli­cja zatrzy­ma­ła S. pod zarzu­tem pomo­cy w wyłu­dze­niu 800 tys. zł kre­dy­tu i dzia­ła­nia na szko­dę Fun­da­cji Kar­dio­lo­gicz­nej Ser­ce”. Jako jej wice­pre­zes w 1993 r. sprze­dał nale­żą­cą do fun­da­cji dział­kę (ponad 3000 metrów) i hotel w Zabrzu (przy ul. Knu­row­skiej) za 20 tys. zł. Ryn­ko­wa war­tość tej dział­ki i budyn­ku wyno­si­ła wte­dy co naj­mniej 280 tys. zł. Zda­niem pro­ku­ra­tu­ry nara­ził tym fun­da­cję na oczy­wi­ste straty.

7 mar­ca 1997 roku S. został aresz­to­wa­ny, ale szyb­ko wyszedł na wol­ność – pomo­gła mu w tym m.in. opi­nia prof. Sta­ni­sła­wa Pasy­ka. Przy­po­mnij­my – CER­PO powsta­ła 12 maja, czy­li dwa mie­sią­ce o aresz­to­wa­niu S. Czy to przypadek?

Rezy­dent Maj” nadaje

Nazwi­sko Wie­sła­wa S. wie­lo­krot­nie poja­wia­ło się w cza­sie zeznań przed sej­mo­wą komi­sją ds. Orle­nu. Ani razu jed­nak nie ujaw­nio­no dowo­dów, że był on współ­pra­cow­ni­kiem Służ­by Bezpieczeństwa.
Wie­sław S. w 1980 r. ukoń­czył w stop­niu pod­po­rucz­ni­ka Wyż­szą Ofi­cer­ską Szko­łę Radio­tech­nicz­ną w Jele­niej Górze, i tra­fia do JW 4420 w Prza­sny­szu – jest Ofi­ce­rem Ana­li­zy GATO (Gru­pa Ana­li­zy Tech­nicz­no-Ope­ra­cyj­nej). Rok póź­niej koń­czy szko­łę WSW w Miń­sku Mazo­wiec­kim i zosta­je ofi­ce­rem kontr­wy­wia­du. Od lute­go 1982 do listo­pa­da 1984 r. słu­ży jako ofi­cer kontr­wy­wia­du WSW w Wydzia­le WSW 1 Dywi­zji Arty­le­rii OPK w Bytomiu.
Z woj­ska odszedł na wła­sną proś­bę. Raport o odej­ście ze służ­by woj­sko­wej, któ­ry zło­żył w 1984 r. uza­sad­niał powo­da­mi zdro­wot­ny­mi (ren­ta, ner­wi­ca). Z woj­skiem żegna się defi­ni­tyw­nie kil­ka mie­się­cy później.

Jed­nak na pyta­nie SB w cza­sie opra­co­wy­wa­nia go jako taj­ne­go współ­pra­cow­ni­ka o powo­dy odej­ścia do cywi­la, resort obro­ny naro­do­wej odpowiada:
Zwol­nio­ny do rezer­wy został ze wzglę­du na posia­da­nie rodzin­nych powią­zań z zagra­ni­cą oraz nie­iden­ty­fi­ko­wa­nie się z zawo­dem ofi­ce­ra kontr­wy­wia­du woj­sko­we­go. For­mal­ną przy­czy­nę sta­no­wi­ła proś­ba o zwol­nie­nie przed upły­wem 12 lat od chwi­li ukoń­cze­nia szko­ły woj­sko­wej” – pisze 31 paź­dzier­ni­ka 1985 roku płk Witold Jasiń­ski, z‑ca Sze­fa Zarzą­du WSW Wojsk OPK.

Jak wyni­ka z mate­ria­łów SB, jakie zacho­wa­ły się w IPN (jed­na tecz­ka i mikro­fil­my) cel pozy­ska­nia” Wie­sła­wa S. okre­ślo­no nastę­pu­ją­co: W cha­rak­te­rze rezy­den­ta do obsłu­gi oso­bo­wych źró­deł infor­ma­cji celów Dywi­zjo­nu Tech­nicz­ne­go Arty­le­rii OPK w Pszczynie”.
Do pozy­ska­nia Wie­sła­wa S. przez Wydział II SB (kontr­wy­wiad) doszło 28 paź­dzier­ni­ka 1985 Został rezy­den­tem SB ps. Maj”. Rezy­dent to wyso­kie sta­no­wi­sko w agen­tu­ral­nej hie­rar­chii – odbie­ra rapor­ty od pozo­sta­łych szpic­li i prze­ka­zu­je swe­mu ofi­ce­ro­wi pro­wa­dzą­ce­mu. TW Maj” oce­nia­ny jest dobrze, tak też wyna­gra­dza­ny. Współ­pra­ca z SB usta­je po spo­tka­niu, do któ­re­go docho­dzi w Gli­wi­cach 3 stycz­nia 1990 roku. Świad­czy o tym notat­ka służ­bo­wa ofi­ce­ra prowadzącego:

Uda­łem się na spo­tka­nie z rezy­den­tem ps. Maj, któ­re wywo­łał tele­fo­nicz­nie. W trak­cie roz­mo­wy rezy­dent kate­go­rycz­nie odmó­wił dal­szej współ­pra­cy z kontr­wy­wia­dem oraz obsłu­gą źró­deł infor­ma­cji. Jako powód podał wzglę­dy oso­bi­ste oraz zaist­nia­łą sytu­ację spo­łecz­no-poli­tycz­ną. Na ponow­ne spo­tka­nie kon­tro­l­ne nie wyra­ził zgody”.

Być może uda się roz­wi­kłać zagad­kę inte­re­sów Janow­skie­go, Wie­sła­wa S. i kil­ku innych biz­nes­me­nów, któ­rych bły­sko­tli­we karie­ry roz­sta­ły oto­czo­ne opie­ką służb spe­cjal­nych. Tych sta­rych”, jak i nowych”.

Nado­by­wa­tel Alek­san­der Kwaśniewski

Pro­ku­ra­tu­ra Ape­la­cyj­na w Kato­wi­cach odtaj­ni­ła decy­zję o umo­rze­niu śledz­twa w spra­wie ukry­wa­nia mająt­ku przez Alek­san­dra i Jolan­tę Kwa­śniew­skich. To kolej­ny cios w wize­ru­nek byłe­go pre­zy­den­ta, bo z doku­men­tów pro­ku­ra­tu­ry jasno wyni­ka, że Alek­san­der Kwa­śniew­ski zani­żył swo­je docho­dy za 2006 rok, ale nie spo­tka­ły go z tego tytu­łu żad­ne konsekwencje.

Jak widać duży może wię­cej”. Śledz­two zosta­ło wszczęte:

w spra­wie uchy­la­nia się Jolan­ty Kwa­śniew­skiej i Alek­san­dra Kwa­śniew­skie­go od opo­dat­ko­wa­nia, poprzez nie­ujaw­nie­nie wła­ści­we­mu orga­no­wi przed­mio­tu i pod­sta­wy opo­dat­ko­wa­nia oraz podej­mo­wa­nia dzia­łań mogą­cych utrud­nić stwier­dze­nie prze­stęp­cze­go pocho­dze­nia środ­ków płatniczych”.

Pod­sta­wą wsz­czę­cia śledz­twa prze­ciw­ko Kwa­śniew­skie­mu i jego żonie było słyn­ne nagra­nie roz­mo­wy Józe­fa Olek­se­go z Alek­san­drem Gudzo­wa­tym. Józef Dłu­gi Ozór” Olek­sy pod­czas spo­tka­nie z wła­ści­cie­lem Bar­tim­pe­xu twier­dził, że Alek­san­der i Jolan­ta Kwa­śniew­scy są bar­dzo boga­ci, ale ukry­wa­ją część swo­je­go mająt­ku. Olek­sy mówił m.in., że Alek­san­der Kwa­śniew­ski jest wła­ści­cie­lem nie­ru­cho­mo­ści w Jazga­rze­wie, Kazi­mie­rzu Dol­nym oraz Wila­no­wie, a to wszyst­ko pocho­dzi z ukry­te­go przed fisku­sem, mająt­ku pary prezydenckiej.

Prze­słu­cha­ny w pro­ku­ra­tu­rze Olek­sy stwier­dził jed­nak, że powta­rzał tyl­ko plot­ki o byłym pre­zy­den­cie i była to zło­śli­wość z jego strony.

Nie umiem odpo­wie­dzieć, dla­cze­go tak ujmo­wa­łem tę spra­wę, jedy­na odpo­wiedź może być taka, że byłem pod wpły­wem potocz­nych plo­tek na temat zaso­bów mająt­ko­wych doty­czą­cych bar­dzo zna­nych osób. Po pro­stu musia­łem ule­gać potocz­ne zasły­sza­nym plot­kom, któ­re rodzą się wobec osób publicz­nych, bo sam jestem tego przy­kła­dem. Wie­lu sądzi na przy­kład o mnie, że jestem posia­da­czem Bóg wie jakich obiek­tów w Pol­sce. I jest to nie do wypro­sto­wa­nia. Ten ele­ment mógł dzia­łać, że ja uwa­ża­łem Alek­san­dra Kwa­śniew­skie­go za oso­bę zamoż­ną. Resz­ta mogła być zło­śli­wo­ścią z mojej stro­ny. Alek­san­der Kwa­śniew­ski sam roz­sie­wał wra­że­nie, że cier­pi na ogra­ni­cze­nia finan­so­we. To wra­ża­ne, ode­rwa­ne od fak­tu, że jako Pre­zy­dent był na utrzy­ma­niu pań­stwa, mogło utwier­dzać w prze­ko­na­niu, że sam jako oso­ba nie cier­pi na brak środ­ków finan­so­wych” – zezna­wał Oleksy.

Żad­nych infor­ma­cji nie potwier­dził też Gudzo­wa­ty. Mimo kaja­nia się Olek­se­go machi­na śled­cza ruszy­ła. Zba­da­no dane z ZUS (umo­wy) oraz oświad­cze­nia mająt­ko­we Kwaśniewskich.
Wyni­ka­ło z nich, że docho­dy Jolan­ty Kwa­śniew­skiej są regu­lar­ne. Nie moż­na tego było nato­miast powie­dzieć o docho­dach byłe­go prezydenta.

Alek­san­der Kwa­śniew­ski skła­da­jąc dekla­ra­cje o wyso­ko­ści uzy­ska­ne­go docho­du na for­mu­la­rzu PIT-53, prze­zna­czo­nym dla podat­ni­ków osią­ga­ją­cych docho­dy bez pośred­nic­twa płat­ni­ków, mię­dzy inny­mi ze sto­sun­ku pra­cy z zagra­ni­cy, z eme­ry­tur i rent z zagra­ni­cy, a tak­że z tytu­łu oso­bi­ście wyko­ny­wa­nej dzia­łal­no­ści, na przy­kład arty­stycz­nej, lite­rac­kiej, z tytu­łu udzia­łu w orga­nach sta­no­wią­cych osób praw­nych, dzia­łal­no­ści wyko­ny­wa­nej na pod­sta­wie kon­trak­tu mene­dżer­skie­go, a tak­że oso­bi­ste­go świad­cze­nia usług na pod­sta­wie umo­wy zle­ce­nia lub umo­wy o dzie­ło podał, że docho­dy uzy­ski­wa­ne w roku 2006 odzna­cza­ły się nie­re­gu­lar­no­ścią i dyna­micz­nym wzro­stem” – zauwa­ży­li śledczy.

Pro­blem był jed­nak w tym, że – jak usta­li­li prokuratorzy:

W zezna­niach podat­ko­wych Alek­san­dra Kwa­śniew­skie­go, ani w żad­nych doku­men­tach, któ­ry­mi dys­po­no­wał Urząd Skar­bo­wy, nie wska­za­no w jaki­kol­wiek spo­sób, pod­mio­tu, któ­ry prze­ka­zał Alek­san­dro­wi Kwa­śniew­skie­mu pie­nią­dze, jak też, de fac­to, pod­sta­wy dla doko­na­nia transferów”.

Urząd Skar­bo­wy War­sza­wa-Ursy­nów wsz­czął więc postę­po­wa­nie w tej spra­wie. W 2008 r. peł­no­moc­nik Alek­san­dra Kwa­śniew­skie­go zło­żył doku­men­ty z ban­ku PKO BP potwier­dza­ją­ce daty i wyso­kość prze­le­wów oraz zesta­wie­nie sym­po­zjów i kon­fe­ren­cji w Wied­niu, Lagos, Pra­dze i Waszyng­to­nie. Były pre­zy­dent w nich uczest­ni­czył, a za udział dosta­wał wyna­gro­dze­nie. Zapew­ne spore.

Pra­cow­ni­ca Har­ry Wal­ker Agen­cy prze­sła­ła pro­ku­ra­tu­rze zesta­wie­nia sym­po­zjów, w któ­rych brał udział Alek­san­der Kwa­śniew­ski. Lista zawie­ra­ła czte­ry pozycje:

1. 10 kwiet­nia 2006 roku na kon­fe­ren­cji orga­ni­zo­wa­nej przez fir­mę Tele­axis” Pete­ra Kovar­ci­ka, w Pra­dze Alek­san­der Kwa­śniew­ski miał wygło­sić wykład na temat Obec­na poli­ty­ka; Nowy pol­ski rząd, a rela­cja Pol­ski mię­dzy Unią Euro­pej­ską oraz Sta­na­mi Zjednoczonymi”
2. 4 listo­pa­da 2006 roku na kon­fe­ren­cji dyrek­to­ra inwe­sty­cyj­ne­go Gold­man Sachs, w Wied­niu Alek­san­der Kwa­śniew­ski miał wygło­sić wykład na temat Szan­se w Euro­pie Wschod­niej i Polsce”;
3. 30 listo­pa­da 2006 roku, na kon­fe­ren­cji na Wyspie Wik­to­rii w Lagos, poświę­co­nej myśli Ema­nu­ela Ony­eche­re Osi­gwe Any­iam-Osi­gwe Alek­san­der Kwa­śniew­ski miał tam wygło­sić pre­lek­cję na temat: Dostęp­ność demo­kra­cji w dzi­siej­szym, roz­wi­ja­ją­cym się świe­cie, uka­za­nie począt­ków syn­te­zy Afry­ki w zagad­nie­niach zwią­za­nych z eko­no­micz­ną i socjo-poli­tycz­ną transformacją”;
4. 9 grud­nia 2006 roku, na dorocz­nej kon­fe­ren­cji inwe­sto­rów gru­py Car­ly­le, w Waszyng­to­nie Alek­san­der Kwa­śniew­ski miał uczest­ni­czyć w dys­ku­sji pane­lo­wej Aktu­ali­za­cja Spraw Światowych”.

Z uza­sad­nie­nia decy­zji o umo­rze­niu śledz­twa wyni­ka, że według Urzę­du Skar­bo­we­go Alek­san­der Kwa­śniew­ski w 2006 r. zaro­bił 885 tys. zł, ale w roz­li­cze­niu podat­ko­wym zani­żył swo­je docho­dy. O jaką kwo­tę? Nie wia­do­mo, zosta­ła utaj­nio­na. W 2008 r. były pre­zy­dent zro­bił korek­tę swo­je­go zezna­nia podat­ko­we­go i zapła­cił zale­głe podat­ki wraz z odsetkami.

W tym samym cza­sie pro­ku­ra­tu­ra zwró­ci­ła się do władz War­sza­wy, Pia­secz­na oraz Kazi­mie­rza Dol­ne­go z pyta­niem, czy Kwa­śniew­scy są płat­ni­ka­mi podat­ku od nie­ru­cho­mo­ści? Sto­łecz­ni urzęd­ni­cy odpi­sa­li, że para pre­zy­denc­ka posia­da dwa loka­le miesz­kal­ne przy ul. Wik­to­rii Wie­deń­skiej (83 metry kwa­dra­to­we) oraz Alei Wila­now­skiej (419 metrów kwa­dra­to­wych, kupio­ny w 2006 r. za 1,8 mln zł)

Z kolei wła­dze Pia­secz­na stwier­dzi­ły, że Kwa­śniew­scy nie są płat­ni­ka­mi podat­ku od nie­ru­cho­mo­ści. Podob­na odpo­wiedź przy­szła z Kazi­mie­rza Dolnego.
Pro­ku­ra­tu­ra usta­li­ła, że wła­ści­ciel­ką wil­li przy ul. Góry w Kazi­mie­rzu była Maria J., zna­jo­ma Jolan­ty Kwa­śniew­skiej. W 2005 r. J. pod­pi­sa­ła umo­wę przed­wstęp­ną o sprze­da­ży nie­ru­cho­mo­ści Mar­ko­wi Micha­łow­skie­mu, pre­ze­so­wi spół­ki Budi­mex. Nie­ru­cho­mość była wyce­nio­na na 1,5 mln zł. Maria J. dosta­ła milion zło­tych zalicz­ki w gotów­ce, a nota­rial­ny akt sprze­da­ży pod­pi­sa­no dopie­ro w 2007 r.

Z infor­ma­cji ban­ko­wych wyni­ka­ło, że nie odno­to­wa­no wte­dy żad­nych ope­ra­cji, któ­rych stro­na­mi mogli być Jolan­ta i Alek­san­der Kwa­śniew­scy. Pro­ku­ra­to­rzy ana­li­zu­jąc trans­ak­cje ban­ko­we Micha­łow­skie­go nie zna­leź­li też jed­nak żad­nych trans­ak­cji (za wyjąt­kiem prze­le­wu na 38 tys. zł dla nota­riu­sza) mogą­cych mieć zwią­zek z kup­nem przez nie­go wil­li od Marii J.
Jak było napraw­dę, wyni­ka z prze­cie­ków pro­wa­dzo­nej przez CBA ope­ra­cji Kry­sty­na” oraz zapew­ne z utaj­nio­ne­go wystą­pie­nia Mariu­sza Kamiń­skie­go w Sej­mie, kie­dy waży­ły się losy jego immunitetu.

Tajem­ni­cą poli­szy­ne­la było, że od wie­lu lat Kwa­śniew­scy czę­sto bywa­li w wil­li w Kazi­mie­rzu Dol­nym, przyj­mo­wa­li tam tak­że swo­ich gości. Czu­li się jak u sie­bie. Miesz­ka­niec jed­ne­go z sąsied­nich domów opo­wie­dział Gaze­cie Polskiej”:

W 2001 r. pre­zy­dent Kwa­śniew­ski przyj­mo­wał w Kazi­mie­rzu pre­zy­den­ta Ukra­iny Leoni­da Kucz­mę. Po zakoń­cze­niu czę­ści ofi­cjal­nej w pobli­skim domu wcza­so­wym Kar­lik” pano­wie uda­li się wła­śnie do wil­li pod basztą”.

Zgod­nie z doku­men­ta­cją, od lat 80. wła­ści­ciel­ką wil­li była Maria J., przy­ja­ciół­ka Jolan­ty Kwa­śniew­skiej. Doro­ta Kania w 2011 roku tak opi­sy­wa­ła w Gaze­cie Pol­skiej” histo­rię z willą:

Jesz­cze w 2005 r. Maria J. wyka­zy­wa­ła mini­mal­ne docho­dy, rzę­du 7,6 tys. zł rocz­nie. Jej sta­tus mate­rial­ny popra­wił się na prze­ło­mie 20052006 r. CBA usta­li­ło, że w ostat­nich mie­sią­cach 2005 r. na kon­to Marii J. zaczę­ły wpły­wać rata­mi spo­re kwo­ty. Razem było to 830 tys. dol. Z ini­cja­ty­wy pro­ku­ra­tu­ry spra­wą tą zain­te­re­so­wał się Urząd Kon­tro­li Skar­bo­wej w Lubli­nie. Rów­no­cze­śnie za zgo­dą pro­ku­ra­to­ra gene­ral­ne­go i sądu CBA zało­ży­ło Marii J. pod­słuch. Wyni­ka­ło z nie­go, że Maria J. regu­lu­je bie­żą­ce opła­ty za pie­nią­dze otrzy­my­wa­ne od oso­by okre­śla­nej w roz­mo­wach z synem Janem J. jako kole­żan­ka”.”

W 2009 r. przy­go­to­wa­no ope­ra­cję spe­cjal­ną, pod­czas któ­rej posłu­gu­ją­cy się nazwi­skiem Tomasz Małec­ki agent (Tomasz Kacz­ma­rek, obec­ny poseł) kupił od Mar­ka Micha­łow­skie­go wil­lę przy ul. Góry w Kazi­mie­rzu Gór­nym. Wyne­go­cjo­wa­no cenę: 3,1 mln zł. 1,6 mln zł mia­ło pójść ofi­cjal­nym prze­le­wem ban­ko­wym, resz­ta pod sto­łem”, czy­li nie­opo­dat­ko­wa­na – prze­ka­za­na w walizce.

Doro­ta Kania pisała:

Z pod­słu­chów wia­do­mo, że Maria J. zadzwo­ni­ła do Jolan­ty Kwa­śniew­skiej. – Klient mówi, że 350 zło­tych za te buty to za dro­go. Trze­ba obni­żyć cenę – tłu­ma­czy­ła. W dro­dze nego­cja­cji Maria J. uzgod­ni­ła z Małec­kim osta­tecz­ną kwo­tę 3,1 mln zł.
Pew­ne­go dnia Jan J. zako­mu­ni­ko­wał Małec­kie­mu: Moja mama jest na spo­tka­niu z praw­dzi­wy­mi wła­ści­cie­la­mi. Będzie decy­zja, czy sprze­da­ją, czy nie”. W tym cza­sie Maria J. spo­tka­ła się z Jolan­tą Kwa­śniew­ską na Kon­gre­sie Kobiet. Po powro­cie wyra­zi­ła zgo­dę na trans­ak­cję. Jed­no­cze­śnie zapro­po­no­wa­ła, by pół­to­ra milio­na zosta­ło prze­ka­za­ne pod sto­łem”, aże­by sprze­da­ją­cy zapła­cił mniej­szy podatek.”

Akcja nie uda­ła się. Micha­łow­ski prze­pa­ko­wał bowiem pie­nią­dze i poje­chał je spraw­dzić. Wte­dy został zatrzy­ma­ny. Razem z nim zatrzy­ma­no Marię J. i jej syna Jana. Zdo­by­te przez CBA dowo­dy nie prze­ko­na­ły pro­ku­ra­tu­ry, któ­ra śledz­two umorzyła.

Nale­ży pod­kre­ślić brak jakie­go­kol­wiek mate­ria­łu dowo­do­we­go idą­ce­go dalej niż poszla­ki, a ist­nie­ją­cy mate­riał nie upraw­nia do zane­go­wa­nia praw­dzi­wo­ści tre­ści aktów nota­rial­nych” – napi­sał w umo­rze­niu pro­ku­ra­tor Rafał Nagrodzki.

I dodał uma­rza­jąc 19 lute­go 2010 r. (apo­geum rzą­dów PO) sprawę:

W toku pro­wa­dzo­ne­go śledz­twa uzy­ska­no z Cen­tral­ne­go Biu­ra Anty­ko­rup­cyj­ne­go mate­ria­ły sta­no­wią­ce doku­men­ta­cję pro­wa­dzo­nej kon­tro­li ope­ra­cyj­nej oraz kon­tro­lo­wa­ne­go naby­cia przed­mio­tu pocho­dzą­ce­go z prze­stęp­stwa z udzia­łem funk­cjo­na­riu­sza dzia­ła­ją­ce­go pod przy­kry­ciem, jed­nak nie zosta­ły one wyko­rzy­sta­ne jako dowód w postę­po­wa­niu karnym”.

Mnie zasta­na­wia fakt odtaj­nie­nia do nie­daw­na ści­śle taj­nych doku­men­tów tej spra­wy. Spra­wy, któ­ra sta­wia w nie­ko­rzyst­nym świe­tle nie tyl­ko Kwa­śniew­skich, ale tak­że śled­czych. Skąd taka decy­zja? Czyż­by pro­ku­ra­to­rzy sta­ra­li się pod­li­zać nowym panom”?

Ste­no­gram roz­mo­wy przy ośmiorniczkach”

Cała (?) roz­mo­wa Bar­tło­mie­ja Sien­kie­wi­cza (MSW) z Mar­kiem Bel­ką (NBP) jest tu:
https://​www​.youtu​be​.com/​w​a​t​c​h​?​v​=​a​A​f​m​X​c​i​i​QTw

W necie (racjo​na​li​sta​.pl) poja­wił się frag­ment tej­że roz­mo­wy w posta­ci ste­no­gra­mu. I oka­zu­je się, że roz­mo­wa przy ośmior­nicz­kach” rze­czy­wi­ście była ciekawa.

Marek Bel­ka: Gdy mia­łem lat 22, to był rok 1974. W Pol­sce oglą­da­li­śmy mecze pol­skiej repre­zen­ta­cji, kie­dy war­to było jesz­cze oglą­dać. Z moim kole­gą wybra­li­śmy się z ple­ca­ka­mi wypcha­ny­mi towa­rem na wyciecz­kę. Naj­pierw poje­cha­li­śmy do Stam­bu­łu, gdzie na Kapa­lı Çarşı sprze­da­li­śmy wszyst­ko, co było do sprze­da­nia. Następ­nie za te pie­nią­dze, plus 150 dola­rów, któ­re mie­li­śmy wymie­nio­nych — Gie­rek — poje­cha­li­śmy auto­bu­sem i póź­niej po szy­nach, do Bej­ru­tu, do Damasz­ku, do Amma­nu. W Amma­nie mój kole­ga dostał wizę do Ira­ku. Ja nie­ste­ty musia­łem cze­kać chy­ba z 30 lat bli­sko, żeby poje­chać do Ira­ku. Ale już wte­dy poje­cha­łem, że tak powiem, jako oku­pant. On poje­chał do Ira­ku, ja poje­cha­łem do Aka­by, do Petry. Potem pró­bo­wa­li­śmy się dostać do Izra­ela, ale na gra­ni­cy na przej­ściu nad Jor­da­nem, jakiś taki ame­ry­kań­ski ofi­cer służ­by, to zna­czy Żyd ame­ry­kań­ski: «Co mówi? Wyście z nami zerwa­li sto­sun­ki dyplo­ma­tycz­ne». Cho­ciaż gdy­by­śmy mie­li szczę­ście tra­fić na pol­skie­go Żyda, to by nas puścił. To cho­le­ra jasna jesz­cze nas opier­do­lił. Tośmy wte­dy wró­ci­li do Amma­nu, poszli­śmy do biu­ra podró­ży w celu wyku­pie­nia za 60 dola­rów, pamię­tam, strasz­ne pie­nią­dze, bile­tu lot­ni­cze­go do Niko­zji. Sto­imy w kolej­ce, no i bile­ty są. Poin­for­mo­wa­no nas jed­nak, że lot­ni­sko w Niko­zji zamknię­te, bo wła­śnie tam jest inwa­zja Tur­ków. Czy­li od dupy stro­ny oglą­da­łem histo­rię. Dzień wcze­śniej i był­bym na woj­nie turec­ko-grec­kiej. Takie rze­czy potra­fi­li­śmy robić. Dla­te­go to awan­tur­nic­two mi zosta­ło do dzi­siaj. Pięk­na rzecz!

Bar­tło­miej Sien­kie­wicz: Naj­lep­sze lata.

Bel­ka: Kie­dyś tra­fi­li­śmy w miej­sco­wo­ści na pół­noc od Amma­nu do pale­styń­skie­go obo­zu dla uchodź­ców. Taki, któ­ry był tam od czter­dzie­ste­go któ­re­goś roku. Dwóch bia­łych w pod­ko­szul­kach i taka sfo­ra mło­dzie­ży pale­styń­skiej nas oto­czy­ła, żeby nas odpo­wied­nio potrak­to­wać, to zna­czy w dupę dać po pro­stu. No ale któ­ryś tam się zapy­tał skąd jeste­śmy. — Z Pol­ski. — Z Pol­ski, Pol­ski, co Bolan­da? — Bolan­da! — Od Toma­szew­skie­go do Laty, cała nasza jede­nast­ka wyku­ta na bla­chę! Takie frien­dy byli­śmy wte­dy. Gdy­by­śmy wyka­za­li nie­co wię­cej entu­zja­zmu, to jesz­cze byśmy jakieś przy­ję­cie w rodzi­nach pale­styń­skich mie­li. Pol­ska była wte­dy abso­lut­nie naj­waż­niej­szym kra­jem, bo o mało co Niem­ców nie roz­pier­do­li­li­śmy. Takie rzeczy.

Sien­kie­wicz: Syria będzie pusty­nią. Nic nie zosta­nie. Zbom­bar­do­wa­li […], roz­pie­przy­li Alep­po. Pozba­wi­li naj­star­szą świą­ty­nię muzuł­mań­ską, naj­star­szą szko­łę kora­nicz­ną, oprócz egip­skiej. Po pro­stu tam nie będzie nic, to zna­czy tam będzie zdzi­cza­łe spo­łe­czeń­stwo na gru­zach cze­goś, co trwa­ło tysiąc lat lub dwa tysią­ce lat i jakoś prze­ży­ło. Ala­wi­ci są o krok od bun­tu prze­ciw­ko swo­im. Par­ty­zan­ci sun­nic­cy się napie­prza­ją mię­dzy sobą. Tam będzie takie postę­pu­ją­ce pie­kło, któ­re zczy­ści ten kraj do dna. Kosz­mar. Wszy­scy się temu przy­glą­da­my. Wszy­scy wie­my jak się to skoń­czy. I zero reak­cji. Bo wia­do­mo, że reak­cja to jest logi­ka irac­ka mniej wię­cej, we wcze­snej fazie. Nawet się im nie da pomóc — to jest naj­gor­sze. Doj­dzie tam broń. Koman­do­si szko­lą. Coraz to mno­żą­ce się odła­my jakichś miś­ków. Nie no to kosz­mar. To jest coś, co jest naj­gor­sze w tym świe­cie. Tak jak powsta­ją pla­my cho­ro­bo­we na twa­rzy, to tak jeste­śmy świad­ka­mi zani­ka­nia państw. Zawsze jakaś racja się znaj­dzie, aby się napie­przać. Nie ma nawet moż­li­wo­ści, żeby to wró­ci­ło do nor­my. Żeby tam woda lecia­ła z kra­nu i poli­cjant stał na uli­cy. To już się skoń­czy­ło. To się zaczę­ło w latach 90., też od WNP, od połu­dnia Euro­py, a teraz tych lisza­jów na mapie świa­ta powsta­je coraz wię­cej. Jest taka teo­ria, bar­dzo cie­ka­wa teo­ria woj­sko­wych zaj­mu­ją­cych się tym: Sys­tem najem­ni­czy i sys­tem takich wojen to jest coś, co Euro­pa prze­cho­dzi­ła od śre­dnio­wie­cza do XVII wie­ku, do woj­ny trzy­dzie­sto­let­niej. My patrzy­my na ten trze­ci świat i mówi­my: He he he, oni sa po pro­stu pry­mi­tyw­ni i prze­cho­dzą te fazy, któ­re myśmy prze­szli wcze­śniej. Ale część teo­re­ty­ków woj­ny mówi: Nic z tego, to jest nasza przy­szłość. Wam się wyda­je, że goście są z prze­szło­ści, ale wszyst­ko co się dzie­je w kwe­stii mili­tar­nej i natu­ry kon­flik­tu we współ­cze­snym świe­cie mówi coś inne­go: To jest przy­szłość, któ­ra przyj­dzie tak­że do nas. I dla­te­go patrzę na tę Syrię z prze­ra­że­niem, bo to jest tro­chę tak, jak­by coś co było napi­sa­ne w latach 90. jako teo­re­tycz­na kon­struk­cja, zaczy­na się speł­niać na naszych oczach. Prze­cież Egipt jest o krok od tego, żeby być dru­gą Syrią. Nie będzie, bo za sil­na armia, bo za duża miłość do tej armii. Tyl­ko koszt tego spo­wo­du­je, że to pań­stwo już nie będzie nigdy takie, jak było przed­tem. Ono będzie o ten poziom czy dwa pozio­my niżej, to zna­czy będą się mor­do­wa­li w dziel­ni­cach i tam nie będzie cho­dzi­ła poli­cja, bo już nie będzie poli­cji w czę­ści Egip­tu. Jak będzie bar­dzo źle i zapło­nie cała dziel­ni­ca, to będą czoł­gi. Ale to jest kuź­wa cho­ry świat. To co mi opo­wia­dał […], kie­dy pra­co­wa­łem w wywia­dzie i na tej Bośni sie­dzie­li­śmy. No i odsłu­chu­ję gościa, któ­ry sie­dział w Vuko­va­rze, on mówi: Byłem w tym Vuko­va­rze przez mie­siąc i w życiu nie spo­dzie­wa­łem się, że coś takie­go zoba­czę. Jest uli­ca, świa­tła dzia­ła­ją na uli­cy, jeż­dżą samo­cho­dy, cho­dzą baby z wóz­ka­mi, dzia­ła­ją kafej­ki, sie­dzą goście, piją kawę. I tyl­ko sły­chać takie dup, dup, dup. Nor­mal­ne mia­sto, wystar­czy przejść 1500 m i czło­wiek się znaj­du­je na woj­nie, gdzie sie­dzą goście, opa­ski, naja­ra­ni czym się da, moź­dzie­rze, broń maszy­no­wa, nor­mal­ny front. Prze­cho­dzisz 1500 m i dzia­ła­ją świa­tła, sie­dzą goście w kafej­kach. Wszy­scy żyją z tej wojny.

Bel­ka: Podob­no tak było w cza­sie dru­giej woj­ny świa­to­wej z nie­miec­ki­mi mia­sta­mi, taki­mi jak na przy­kład — prze­pra­szam za wyra­że­nie — Koło­brzeg. To co mówisz, to powin­no nas bar­dzo pro­eu­ro­pej­sko nastawiać.

Sien­kie­wicz: Abso­lut­nie tak. Jeśli bowiem mamy się bro­nić przed taką przy­szło­ścią, to…

Bel­ka: To tak do kupy.

Sien­kie­wicz: Do kupy. Ist­nie­nie osob­no­ści pań­stwo­wej nie jest żad­ną war­to­ścią, bo Syria nadal jest osob­nym państwem.

Bel­ka: Kur­dy­stan uwa­ża się za oddzielne.

Sien­kie­wicz: Masz Syrię, ona jest pań­stwem, ma gra­ni­ce, jakiś rząd, wszyst­ko jest osob­nym pań­stwem. To jest jeden wiel­ki dra­mat pod każ­dym wzglę­dem. To jest naj­bar­dziej nie­po­ko­ją­ce we współ­cze­snym świe­cie a nie to, że tam się coś inne­go dzie­je. Bo ten liszaj idzie i tych lisza­jów jest coraz więcej.

Bel­ka: Liszaj… W Somalii.

Sien­kie­wicz: Mace­do­nia, Alba­nia, Kosowo.

Bel­ka: A wie­cie, że w Alba­nii, to jakoś umknę­ło mi, wygrał Edi Rama, czy­li socja­li­sta. To nie jest sen­sa­cja, ale to, że Beri­sha się z tym pogo­dził i prze­szedł do opo­zy­cji nor­mal­nie. To jest dziw­ne, bo Beri­sha przy jego tem­pe­ra­men­cie, to oni nie wyka­zy­wa­li zamia­ru przejść do opo­zy­cji. Przez czte­ry lata byłem w Alba­nii pare razy, dora­dza­łem trzem kolej­nym pre­mie­rom Alba­nii w spra­wach euro­pej­skich, do 1997 do 2001 roku.

Sła­wo­mir Cytryc­ki: To cie­ka­we jest, ta degren­go­la­da postę­pu­ją­ca w róż­nych miej­scach. A co w Tur­cji się dzie­je? Jak to było z tym powie­dze­niem, gdzie się pisze ksią­że­ki, gdzie się dru­ku­je i gdzie się czy­ta? W Egip­cie się pisze

Bel­ka: Dru­ku­je w Bejrucie

Cytryc­ki: A czy­ta w Bag­da­dzie. Popatrz, w Egip­cie to spo­łe­czeń­stwo, któ­re się roz­pa­da, świa­tłe, od wie­ków, jak muszą cier­pieć ci ludzie na któ­rych oczach się to odbywa.
Sien­kie­wicz: Tam się wię­cej będzie odby­wa­ło. Prze­pro­wa­dzi­li się tam naj­świa­tlej­si ludzie z Syrii, któ­rzy nie chcie­li żyć w obo­zach turec­kich, któ­re by ich kom­plet­nie zde­ge­ne­ro­wa­ły. Prze­pro­wa­dzi­li się do Egip­tu, po czym prze­ży­wa­ją déjà vu. Są kom­plet­nie w pułap­ce. Nato­miast Tur­cja to jest bar­dzo cie­ka­wa histo­ria. Jest rewo­lu­cja Ata­tur­ka. Powsta­je spo­łe­czeń­stwo krwią wyho­do­wa­ne, komu­nizm abso­lut­ny, jeśli cho­dzi o dzia­ła­nie pań­stwa, gigan­tycz­ne ofia­ry, abso­lut­nie opre­syj­ny reżim. Woj­sko jako sta­bil­ność. No i mamy od 20 lat toczą­cy się pro­ces, któ­ry pole­ga na tym, że Ana­to­lia wygry­wa. Tur­cja jaką my lubi­my, z jaką chce­my się kon­fron­to­wać, jaka jest dla nas zro­zu­mia­ła, to jest Stam­buł i oko­li­ce, a praw­dzi­wa Tur­cja to jest Ana­to­lia. W Stam­bu­le przy­by­wa rocz­nie 50 ulic. Ok. 250 tys. ludzi przy­by­wa do Stam­bu­łu z głę­bo­kiej Ana­to­lii. I Stam­buł się ana­to­li­zu­je. I to jest na pozio­mie spo­łecz­nym. A na pozio­mie pań­stwo­wym. Jak byś poszedł na naj­bar­dziej zaka­pio­ro­wa­ty targ w Stam­bu­le, to byś zoba­czył pla­ka­ty z żarów­ką. Sym­bol świa­tła, czy­li oświe­ce­nia w isla­mie, jest wezwa­niem do orto­dok­sji islam­skiej. I ten feno­men pole­ga na tym, że nie pali ci się na tym pla­ka­cie lamp­ka oliw­na, tyl­ko pali ci się żarów­ka. Bo to jest wezwa­nie do ana­to­lij­czy­ków, a nie do stam­buł­czy­ków. I w związ­ku z tym od paru­na­stu lat trwa zmia­na tego, co było kość­cem tego pań­stwa. Ona się odby­wa w dwóch seg­men­tach. Na pozio­mie szko­ły i na pozio­mie woj­ska. Rekru­ta­cja jest iden­tycz­na. Goście ze szkół kora­nicz­nych docie­ra­ją do bied­nych i wie­lo­dziet­nych rodzin w Ana­to­lii, i mówią, że tego chłop­ca to my wyszko­li­my, bie­rze­my go na swo­je utrzy­ma­nie. On idzie do szko­ły kora­nicz­nej, potem opła­ca­ją mu szko­łę śred­nią, potem go wysy­ła­ją na stu­dia na Zachód, a potem robią z nie­go ofi­ce­ra albo urzęd­ni­ka oświa­to­we­go. I to trwa­ło od paru­na­stu lat. Pamię­tam sprzed paru lat taką serię aresz­to­wa­nia kil­ku­dzie­się­ciu ofi­ce­rów turec­kich. To był moment, gdy armia chcia­ła zadzia­łać tak jak zawsze w Tur­cji dzia­ła­ła: Coś się dzie­je, to my wjeż­dża­my i robi­my porzą­dek. Jak oni się za to zabra­li to się oka­za­ło, że są sami, bo pod spodem przez parę­na­ście lat, są goście z Ana­to­lii. To co obser­wu­je­my teraz w Tur­cji, z tą wal­ką o ten plac i tak dalej, to jest być może ostat­nie tchnie­nie Tur­cji ata­tur­kow­skiej, otwar­tej, mają­cej aspi­ra­cje euro­pej­skie. Moim zda­niem ta wal­ka jest prze­gra­na, bo po dru­giej stro­nie jest o wie­le więk­sza masa ludzi. Jest taka książ­ka, jed­na z moich ulu­bio­nych, Sie­dem fila­rów mądro­ści, w któ­rej Law­ren­ce opi­su­je feno­men woj­ska turec­kie­go w pierw­szej woj­nie świa­to­wej. To jest chłop z Ana­to­lii, któ­ry jest pry­mi­ty­wem, któ­ry jeśli dosta­nie roz­kaz być miło­sier­nym, to będzie naj­bar­dziej miło­sier­nym czło­wie­kiem na świe­cie. Jeśli dosta­nie roz­kaz, żeby być naj­bar­dziej okrut­nym, to będzie doko­ny­wał takich okru­cieństw, jakich świat nie widział. To jest Ana­to­lia. Ta Ana­to­lia zaczy­na teraz rzą­dzić Tur­cją. A w fina­le jest kali­fat. Bez złu­dzeń, w fina­le jest kali­fat. Oni mają i cią­głość pań­stwo­wą, bo to dziw­nie prze­trwa­ło: to prze­trwa­ło na pozio­mie reli­gij­nym. Skąd się wzię­ła ta eli­ta tych gości, któ­rzy pro­wa­dzą tę rewo­lu­cję turec­ką. Oni się nie wzię­li zni­kąd, lecz z zaka­za­nych klu­bów der­wi­szow­skich. Klu­by der­wi­szow­skie Ata­turk zaka­zał. Wie­cie: cza­pecz­ka, krę­ci­my się, muzycz­ka, i tak dalej. Taka cepe­lia się zro­bi­ła. To co poli­to­lo­go­wie nazy­wa­ją głę­bo­kim pań­stwem, czy­li poziom insty­tu­cji ofi­cjal­nych i poziom insty­tu­cji, któ­re napraw­dę dzia­ła­ją. W Tur­cji od lat 60. zaczę­ły odży­wać klu­by poli­tycz­no-reli­gij­ne, one były tak­że i woj­sko­we, były libe­ral­ne. Tak jak loże masoń­skie. Ale były tak­że te, któ­re są abso­lut­nie orto­dok­syj­ne. I ci, któ­rzy przy­jeż­dża­li z awan­su, z pro­win­cji, oni zaczę­li odgry­wać w tych klu­bach naj­więk­szą rolę. I oni nagle zaczę­li two­rzyć idee poli­tycz­ne. I to co teraz obser­wu­je­my jako kolej­ne wcie­le­nia Par­tii Dobro­by­tu i Postę­pu, to jest efekt tego co się sta­ło w latach 70. i 80. w klu­bach sun­nic­kich w Stam­bu­le. To jest postę­pu­ją­cy proces.

Cytryc­ki: Parę lat temu czy­ta­łem duże sto­ry na temat dżen­tel­me­na, któ­re­go nazwi­ska nie pamię­tam, któ­ry gdzieś miesz­ka w Sta­nach i ste­ro­wał ruchem, tego…

Bel­ka: Gülen?

Sien­kie­wicz: Gülen, tak.

Cytryc­ki: Jak czy­ta­łem to, to wyda­wa­ło mi się to takie, kur­de, co to, sie­dzi i on obsa­dzał ludzi, ste­ru­je ruchem.

Sien­kie­wicz: Tak jest. On jest moim zda­niem tara­nem tej rewo­lu­cji. Oni osią­gnę­li spo­łecz­ną prze­wa­gę. Bo wzię­li się za to, co było najistotniejsze.

Bel­ka: Z tego wyni­ka jeden wnio­sek: pier­do­le­nie o euro­pej­skiej Tur­cji nie ma sen­su. Wszyst­ko to jest uda­wa­ne, i z jed­nej i z dru­giej strony.

Sien­kie­wicz: Jak byłem w Ośrod­ku to zro­bi­łem taki pro­gram, gdzie ci moi spe­cja­li­ści od isla­mu jeź­dzi­li w trzy miej­sca w Tur­cji przez 6 lat. I mie­li tych samych roz­mów­ców. Miej­sco­we­go muł­łę, apte­ka­rza, sze­fa poste­run­ku poli­cji, bur­mi­strza i nauczy­cie­la. Jeź­dzi­li więc co roku do głę­bo­kiej Tur­cji i przez sześć lat zada­wa­li im mniej wię­cej te same pyta­nia. W prze­cią­gu czte­rech lat ci goście roz­po­czy­na­li roz­mo­wę od tego, że my jeste­śmy czę­ścią Euro­py i chce­my do Euro­py. Potem nastą­pił 2011 i oni mówi­li, że Ame­ry­ka jest złem. A na koń­cu mówi­li: Euro­pa to jest nasza przy­szłość, ale wte­dy kie­dy my tam przyj­dzie­my. Pomię­dzy nami nie ma żad­nych punk­tów stycz­nych. Ci sami goście. To bada­nie poka­zu­je coś, cze­go nie łapią ani duże think tan­ki, ani publi­cy­sty­ka, ani poli­ty­ka, ani żad­ne wywia­dy. Jeste­śmy w trak­cie wiel­kiej zmia­ny spo­łecz­nej na świe­cie. Nie zda­je­my sobie spra­wy do tej pory w któ­rą stro­nę to idzie. Ale to peł­znie, pod­skór­nie to idzie cały czas. Zupeł­nie inny świat.

Cytryc­ki: Przy­po­mi­nam sobie spo­tka­nie któ­re robił w War­sza­wie chy­ba Świe­bo­da. Z jed­nej stro­nie był zwo­len­nik przy­spie­sze­nia roz­mów akce­syj­nych z Tur­cją, a z dru­giej prze­ciw­nik. [Kisa­rie­go?] lubię jesz­cze z cza­sów daw­nych, bo pozna­łem go w latach 80. jak był zastęp­cą sekre­ta­rza gene­ral­ne­go ONZ. Nie­ustan­nie przy­po­mi­na­łem sobie wów­czas dow­cip o face­cie, któ­ry miał coś zro­bić w domu, ale nie miał młot­ka i żona posy­ła­ła go do sąsia­da, a ten się zapie­rał: Pój­dę, a on mi powie, że wła­śnie mu obiad prze­rwa­łem i spoj­rzy na mnie nie­chęt­nie i cały czas mno­żył te pro­ble­my, co to będzie jak on pój­dzie poży­czyć ten mło­tek. I zbu­do­wał sobie taki obraz, lecz w koń­cu jed­nak żona go zmu­si­ła, więc poszedł. Puka do sąsia­da, sąsiad pyta się: ‑Słu­cham?, a ten: — Pier­do­lę cię z tym młot­kiem! I przy­cho­dzi­ło mi wów­czas do gło­wy, że to jest ten pro­ces, któ­ry nastę­pu­je wła­śnie w Turcji.

Sien­kie­wicz: W Egip­cie jest jeden regu­la­tor wła­dzy. Obo­jęt­nie czy jest ona demo­kra­tycz­na, czy jest od kali­fa, czy jest komu­ni­stycz­na, bez zna­cze­nia. Tym limi­tem każ­dej wła­dzy jest bazar. I to się nie zmie­ni­ło od począt­ków ist­nie­nia państw islam­skich. Jeśli bazar w pew­nym momen­cie odma­wia współ­pra­cy z wła­dzą, to zna­czy, że wła­dza jest głę­bo­kim kry­zy­sie. I ten geniusz [Alben­ga­ba?] pole­gał na tym, że on do tej pory zna­ko­mi­cie się ukła­dał z bazarem.

Bel­ka: Podob­no kole­dzy w Ira­nie stra­ci­li zaufa­nie bazaru.

Sien­kie­wicz: Tak, ale dla­cze­go. Oni zało­ży­li swój bazar. Gigan­tycz­ne przed­się­bior­stwa aja­tol­la­chów, któ­rzy zabie­ra­ją im towar i gra­ją ceną. Trze­ba pamię­tać o baza­rze, bo jeśli się zapo­mi­na o baza­rze to zapo­mi­na się o tym praw­dzi­wym wędzi­dle wła­dzy w tych kra­jach. Tur­cja do tej pory jest w dobrym sta­nie, świet­nie sobie radzi. Mimo tych róż­nych pro­ble­mów, jest przy­zwo­ita gospo­dar­ka, zresz­tą wiel­ki kapi­tał. Jak jest sil­ny bazar, to pro­mie­niu­je. Bazar jest pro­to­ka­pi­ta­li­zmem. Jak jest sil­ny bazar w jakimś mie­ście to z nie­go korzy­sta­ją wszy­scy dooko­ła. Jeśli bazar dobrze dzia­ła w Stam­bu­le to zna­czy, że dobrze też dzia­ła we wszyst­kich innych miej­scach. Jak ma czkaw­kę w Stam­bu­le, to gry­pę mają… To jest cie­ka­wy pro­blem, bo oni stwo­rzy­li o wie­le wcze­śniej kapi­ta­lizm niż my, według zupeł­nie innych reguł, a w sumie struk­tu­ral­ne podo­bień­stwa są dość sil­ne, więc jak mówi­my o takiej peł­za­ją­cej rewo­lu­cji w Tur­cji, to trze­ba wziąć to zastrze­że­nie, że ona ma szan­sę tak dłu­go, dopó­ki się nie pokłó­ci z baza­rem. Jeśli nie wypie­przy cze­goś, co jest moż­li­wo­ścią szyb­kie­go obro­tu. Bo na czym pole­ga bazar? Bazar jest dla­te­go pro­to­ka­pi­ta­li­zmem, bo pierw­si wymy­śli­li wła­snie oni, że nie zasób towa­ru na skle­pie, nie pie­niądz, któ­ry cho­wasz jako zaro­bek, jest gwa­ran­tem two­je­go suk­ce­su, lecz szyb­kość obro­tu. To szyb­kość obro­tu decy­du­je o tym, że bazar od wie­ków dzia­ła według nie­zmien­nych reguł. I jak masz kło­po­ty w kra­ju i spa­da ci szyb­kość obro­tów, to zna­czy, że bazar ma kłopoty.
(…)
Bel­ka: Wybie­rze­my się w przy­szłym roku praw­do­po­dob­nie do byłej Jugo­sła­wii… Prze­pięk­ne miej­sca. Może naj­piek­niej­sze w Euro­pie. Poza Fran­cją. (…) Tam jest fan­ta­stycz­ne wybrze­że i naj­wspa­nial­szy kanion rze­ki Kany. Pły­nę sobie pon­to­na­mi, sta­je­my i Lip­ski mówi, słu­chaj, może byś poroz­ma­wiał z Domi­ni­kiem, amba­sa­do­rem w Gene­wie. I wte­dy mi zapro­po­no­wa­li przej­ście do IMF. Zgo­dzi­łem się, nawet przez 10 sekund sie nie zastanawiałem.

Sien­kie­wicz: Wiesz, że ty pra­co­wa­łeś przez pewien czas z moją żoną. Bo ona pra­co­wa­ła w Ban­ku Świa­to­wym, a ty byłeś zda­je się dorad­cą Ban­ku Światowego.

Bel­ka: Jest taki plan, bym został sze­fem komi­te­tu roz­wo­ju Ban­ku Świa­to­we­go na kolej­ne dwa lata.

Cytryc­ki: A to był­by precedens

Sien­kie­wicz: A opo­wiedz­cie coś o Węgrzech i o wal­ce Orba­na ze świa­to­wą finan­sje­rą i IMF.

Cytryc­ki: Ja nic nie wiem.

Sien­kie­wicz: Czy to się skła­da w jakiś spój­ny sys­tem czy to jest odwle­ka­nie wyroku.

Bel­ka: Nie.

Sien­kie­wicz: Co to jest za poli­ty­ka, mógł­byś mi o tym opowiedzieć?

Bel­ka: Strasz­nie dużo pytań w jed­nym pyta­niu… To jest gość, któ­ry uwie­rzył, że jest lokalnym…

Sien­kie­wicz: Mojżeszem

Bel­ka: Że Węgry nie są uwi­kła­ne w gospo­dar­kę glo­bal­ną. Kur­wa są, jesz­cze bar­dziej niż Pol­ska. Ale parę rze­czy zro­bił bra­wu­ro­wych, słusz­nych, choć strasz­nie kon­tro­wer­syj­nych. Po pierw­sze zna­cjo­na­li­zo­wał ich OFE. Ich OFE to była 13 naszych OFE. W sen­sie roz­mia­ru. Aku­rat ten mój taki sto­su­nek chłod­ny do Jac­ka Rostow­skie­go, ocie­pla się bar­dzo wyraź­nie z tego powo­du, że on jest jedy­nym czło­wie­kiem, któ­ry jest w sta­nie ten błąd pol­skiej refor­my gospo­dar­czej naprawić.

Sien­kie­wicz: OK, pocze­kaj­my na finał…

[nagłe prze­rwa­nie nagrania]

Cyga­ra dla Tuska”

Cała amba­sa­da na Kubie dwoi się i troi, żeby zdo­być naj­lep­sze cyga­ra dla Tuska – odpo­wia­da szef dyplo­ma­cji Rado­sław Sikor­ski byłe­mu wice­pre­mie­ro­wi Jac­ko­wi Rostowskiemu.

Kolej­ne nagra­nie na stro­nie Wprost:

Woj­ciech Sur­macz: Nie utoż­sa­miam się z dzien­ni­ka­rze­niem Wpro­stu”

Poni­żej wypo­wiedź Woj­cie­cha Sur­ma­cza, dzien­ni­ka­rza śled­cze­go i redak­to­ra naczel­ne­go Gaze­ty Ban­ko­wej, jakiej udzie­lił por­ta­lo­wi Wir​tu​al​ne​me​dia​.pl

- Po raz kolej­ny media i opi­nia publicz­na są mani­pu­lo­wa­ne przez służ­by spe­cjal­ne, a dzien­ni­kar­stwo śled­cze utoż­sa­mia się w Pol­sce ze współ­pra­cą z tymi służ­ba­mi – tak publi­ka­cję ste­no­gra­mów nagrań przez tygo­dnik Wprost” oce­nia Woj­ciech Sur­macz, dzien­ni­karz śled­czy oraz redak­tor naczel­ny Gaze­ty Ban­ko­wej” (Fra­tria).

Wszyst­kim zain­te­re­so­wa­nym całą tą afe­rą taśmo­wą” pro­po­nu­ję skon­cen­tro­wać się na Pio­trze Nisz­to­rze, bo to on przy­niósł nagra­nia do redak­cji Wprost”. Zresz­tą nie pierw­szy to już raz ten czło­wiek uży­wa taśm praw­dy”. Przy­po­mnę, że to Nisz­tor w lip­cu 2012 roku – wów­czas dzien­ni­karz Pul­su Biz­ne­su” – ujaw­nił tzw. taśmy Sera­fi­na”, co dopro­wa­dzi­ło do dymi­sji ówcze­sne­go mini­stra rol­nic­twa Mar­ka Sawic­kie­go. Skąd ten facet bie­rze te nagra­nia? Gdzie jest teraz Nisz­tor? Gdzie jest nasz boha­ter naro­do­wy – nosi­ciel praw­dy pod­słu­cha­nej? O jaką to wol­ność sło­wa wal­czą dzi­siaj wszy­scy dzien­ni­ka­rze” z Moni­ką Olej­nik na cze­le? O wol­ność sło­wa poda­wa­ną na tacy przez służ­by spe­cjal­ne? Czy o swo­ją wła­sną wol­ność do publi­ko­wa­nia infor­ma­cji, oku­pio­nych cięż­ką i żmud­ną do bólu pra­cą? O jakim dzien­ni­kar­stwie tu się mówi? Publi­ka­cję wąt­pli­wej pro­we­nien­cji ste­no­gra­mów, któ­rych ste­no­ty­pi­ści Wprost” nie potra­fi­li nawet porząd­nie spi­sać, nazy­wa się dziś dziennikarstwem?

A teraz o afe­rze taśmo­wej”. Tak, jest afe­ra, któ­ra jed­nak nie pole­ga na tym, że ktoś nagrał i upu­blicz­nił roz­mo­wy wyso­kich urzęd­ni­ków pań­stwo­wych, któ­rzy sobie kpią z pań­stwa i z nas wszyst­kich przy oka­zji. To już nie­ste­ty fatal­ny stan­dard w Pol­sce, żad­ne zasko­cze­nie. Afe­ra pole­ga na tym, że po raz kolej­ny media i opi­nia publicz­na są mani­pu­lo­wa­ne przez służ­by spe­cjal­ne, że dzien­ni­kar­stwo śled­cze utoż­sa­mia się w Pol­sce ze współ­pra­cą z tymi służ­ba­mi. Afe­ra pole­ga na tym, że ludzie mie­nią­cy się dzien­ni­ka­rza­mi publi­ku­ją ste­no­gra­my, doko­nu­jąc swo­iste­go out­so­ur­cin­gu, zda­ją się mówić do wszyst­kich kole­gów po fachu: zobacz­cie, to są te skan­da­licz­ne roz­mo­wy. Do robo­ty! Powiedz­cie nam teraz, o co tu chodzi”.

Ja za takie dzien­ni­ka­rze­nie” dzię­ku­ję, ja się z nim nie utoż­sa­miam. Jeśli zaś cho­dzi o wtar­gnię­cie funk­cjo­na­riu­szy Agen­cji Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­ne­go do redak­cji Wprost”, to po pro­stu nie kupu­ję tego teatrzy­ku. I nie wyobra­żam sobie, żeby ci smut­ni pano­wie odsta­wi­li taką szop­kę w Poli­ty­ce” czy New­swe­eku”. Swo­ją dro­gą cie­ka­we dla­cze­go Nisz­tor nie poja­wił się z nagra­nia­mi w tych redak­cjach? A może był tyl­ko go nikt nie zauważył?

Tyle W. Sur­macz. Macie jesz­cze jakieś pyta­nia lub wąt­pli­wo­ści? Na razie jest szok i nie­do­wie­rza­nie. Ana­li­za całej afe­ry oraz tego, kto jest praw­dzi­wym nosi­cie­lem” i kto go zara­ził” – zapew­ne wkrótce…

Andrzej Gra­jew­ski o afe­rze podsłuchowej

Andrzej Gra­jew­ski w Gościu Nie­dziel­nym cie­ka­wie ana­li­zu­je uka­za­nie się nagrań z pod­słu­chów człon­ków rządu.
Gra­jew­skie­go o zbyt­nie umi­ło­wa­nie PO podej­rze­wać raczej nie moż­na, zna nato­miast dobrze meto­dy dzia­ła­nia sowiec­kich służb specjalnych.

Rosja­nie zacie­ra­ją ręce po kolej­nej odsło­nie afe­ry taśmowej.

Publi­ka­cja taśm z wynu­rze­nia­mi min. Rado­sła­wa Sikor­skie­go na temat naszych sojusz­ni­ków wywo­ła skan­dal, nie tyl­ko w pol­skiej poli­ty­ce. Ode­rwij­my się na chwi­lę od pol­skie­go pie­kieł­ka, aby w szer­szym kon­tek­ście zoba­czyć to, cze­go wła­śnie jeste­śmy świad­ka­mi. Nagra­nia Sikor­skie­go poja­wi­ło się w momen­cie szcze­gól­nie waż­nym, ale nie z punk­tu widze­nia pol­skiej poli­ty­ki wewnętrz­nej. Gdy­by punk­tem odnie­sie­nia były spra­wy kra­jo­we, nagra­nia zosta­ły­by opu­bli­ko­wa­ne przed wybo­ra­mi do par­la­men­tu euro­pej­skie­go, prze­są­dza­jąc o poraż­ce Plat­for­my. Na obec­nym kry­zy­sie zysku­je PiS, ale nie na tyle, aby samo­dziel­nie rzą­dzić. Orga­ni­za­to­ro­wi przed­się­wzię­cia pod­słu­cho­we­go nie cho­dzi­ło więc o spra­wy wewnętrz­ne. W tym zakre­sie swą nie­udol­no­ścią i bra­kiem kon­se­kwen­cji rząd Tuska sku­tecz­nie, bez afe­ry pod­słu­cho­wej, zmie­rza do klę­ski w naj­bliż­szych wyborach.

Pod­sta­wo­wym punk­tem odnie­sie­nia całej afe­ry, moim zda­niem, są kwe­stie mię­dzy­na­ro­do­we. Sien­kie­wicz, Bel­ka i Nowak zosta­li nam zaser­wo­wa­ni na deser, aby roz­myć praw­dzi­wy cel tej ope­ra­cji, czy­li ude­rze­nie w Sikor­skie­go oraz pozy­cję Pol­ski na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Zwra­cam uwa­gę, że taśma z roz­mo­wą Sikor­skie­go poja­wi­ła się w new­ral­gicz­nym momen­cie kry­zy­su ukra­iń­skie­go. W cią­gu naj­bliż­szych dni roz­strzy­gnie się, czy peł­za­ją­ca woj­na zamie­ni się w regu­lar­ną rosyj­ską agre­sję na Ukrainę.

Mam duże zastrze­że­nia wobec poli­ty­ki reali­zo­wa­nej przez Sikor­skie­go, zwłasz­cza w kon­tek­ście roli, jaką jego resort ode­grał w przy­go­to­wa­niach do wizy­ty pre­zy­den­ta Lecha Kaczyń­skie­go w Katy­niu w kwiet­niu 2010 r. Tak­że póź­niej­sze dzia­ła­nia Sikor­skie­go w kwe­stii wyja­śnie­nia przy­czyn kata­stro­fy pod Smo­leń­skiem były nie­kon­se­kwent­ne, bojaź­li­we i nie­sku­tecz­ne. Iry­tu­ją­ce było wie­lo­krot­nie jego bes­ser­wis­ser­stwo oraz zacie­kłe ata­ko­wa­nie opo­zy­cji bez wzglę­du na to, co mówi­ła i robi­ła. Jed­no­cze­śnie nie ule­ga dla mnie wąt­pli­wo­ści, że Sikor­ski jest w tej chwi­li jedy­nym mini­strem spraw zagra­nicz­nych w Unii Euro­pej­skiej, któ­ry rozu­mie natu­rę wyda­rzeń na Ukra­inie i pró­bo­wał budo­wać front soli­dar­no­ści w obro­nie suwe­ren­no­ści i tery­to­rial­nej inte­gra­cji nasze­go naj­waż­niej­sze­go part­ne­ra na Wscho­dzie. Ujaw­nie­nie jego roz­mo­wy z min. Rostow­skim ozna­cza koniec jego mię­dzy­na­ro­do­wej karie­ry, a tak­że poważ­ne kło­po­ty na sce­nie kra­jo­wej. Być może nawet zmu­szo­ny będzie podać się do dymi­sji. Z pew­no­ścią moż­li­wo­ści jego dzia­ła­nia na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej zosta­ły obec­nie spro­wa­dzo­ne do zera. Tak­że jego ewen­tu­al­ne­go następ­cy, któ­ry przez dłuż­szy czas nie będzie mógł sku­tecz­nie reago­wać na wyda­rze­nia na Wschodzie.

Prze­kła­da­jąc to na język mię­dzy­na­ro­do­wej prak­ty­ki, kom­pro­mi­ta­cja pol­skie­go mini­stra spraw zagra­nicz­nych ozna­cza rady­kal­ne osła­bie­nie Ukra­iny w star­ciu z Rosją. Ma to miej­sce w momen­cie, kie­dy sepa­ra­ty­ści odrzu­ci­li pro­po­zy­cje poko­jo­we, zaś Rosja kon­cen­tru­je swo­je woj­ska przy ukra­iń­skiej gra­ni­cy, któ­rą codzien­nie prze­kra­cza­ją jed­nost­ki ochot­ni­ków”, wspie­ra­ne cięż­kim sprzę­tem. Dodam, że rosyj­ski Inter­net kipi nie­na­wi­ścią do faszy­stów” z Kijo­wa i wezwa­nia­mi do akcji zbroj­nej w obro­nie zagro­żo­nych roda­ków we Wschod­niej Ukra­inie. Przy­po­mnę, że wkrót­ce ma zebrać się szczyt Unii w spra­wie poli­ty­ki ener­ge­tycz­nej, któ­ry miał przy­go­to­wać pro­jekt dzia­łań wspie­ra­ją­cych Ukra­inę oraz szu­ka­ją­cy alter­na­tyw­nych roz­wią­zań wobec uza­leż­nień od Rosji. Teraz nikt tam nie będzie słu­chał argu­men­tów pol­skie­go pre­mie­ra, któ­re­go mini­ster tak nie­fra­so­bli­wie gawo­rzył na temat Ame­ry­ka­nów, nasze­go naj­waż­niej­sze­go sojusz­ni­ka w roz­gryw­ce z Rosją.

Jeśli pol­skie medium w takim momen­cie publi­ku­je taśmy kom­pro­mi­tu­ją­ce naszą dyplo­ma­cję, to ozna­cza, że jego kie­row­nic­two zupeł­nie lek­ce­wa­ży pol­ską rację sta­nu. Ist­nia­ło bowiem sze­reg innych moż­li­wo­ści, nie nara­ża­ją­cych inte­re­sów pań­stwa, aby pod­słu­cha­ny mate­riał stał się przed­mio­tem docho­dze­nia zarów­no w wymia­rze poli­tycz­nym, jak i praw­no­kar­nym. Dla­te­go bar­dzo bym uwa­żał z wyra­za­mi soli­dar­no­ści z dzien­ni­ka­rza­mi Wprost”. Łatwo bowiem moż­na się zna­leźć w krę­gu, któ­ry Wło­dzi­mierz Lenin z wła­ści­wą sobie dosad­no­ścią i cel­no­ścią nazy­wał uży­tecz­ny­mi idiotami”.