Salo­mon Morel

Komen­dant KOMU­NI­STYCZ­NE­GO obo­zu kon­cen­tra­cyj­ne­go w Świę­to­chło­wi­cach uciekł w 1992 roku z Pol­ski do Izra­ela. Unik­nął w ten spo­sób odpo­wie­dzial­no­ści za popeł­nio­ne zbrodnie. 

Salo­mon Morel był po woj­nie m.in. komen­dan­tem obo­zu pra­cy dla Niem­ców w Świę­to­chło­wi­cach na Ślą­sku. Obóz w cza­sie woj­ny był filią obo­zu kon­cen­tra­cyj­ne­go w Auschwitz. Od 1945 roku pod­le­gał począt­ko­wo NKWD, a potem UB.

Od lute­go do listo­pa­da 1945 r. wię­zio­no w nim ponad 3 tys. więź­niów – 1698 z nich zosta­ło zamor­do­wa­nych lub zmar­ło z wycień­cze­nia, tor­tur, gło­du. W obo­zie trzy­ma­no jed­nak nie tyl­ko Niem­ców i volks­deut­schy. Tra­fia­li do nie­go tak­że ludzi nie­wy­god­ni dla komu­ni­stycz­nych władz.

- Dzien­nie dosta­wa­li­śmy 125 gra­mów chle­ba, a więź­nio­wie spa­li po trzech na jed­nej pry­czy, bez koców i sien­ni­ków. W koń­cu w obo­zie wybu­chła epi­de­mia tyfu­su oraz dyzen­te­rii. Morel wie­lo­krot­nie sam bil więź­niów, powo­du­jąc u nich kalec­two – mówi­ła Doro­ta Bore­czek. Mia­ła nie­speł­na 13 lat, jak tra­fi­ła razem z mat­ką do obozu.

Po pra­cy w orga­nach bez­pie­czeń­stwa publicz­ne­go Morel został naczel­ni­kiem Woje­wódz­kie­go Aresz­tu Śled­cze­go w Kato­wi­cach. Obro­nił nawet pra­cę magi­ster­ską na wydzia­le pra­wa Uni­wer­sy­te­tu Wro­cław­skie­go pod tytu­łem Pra­ca więź­niów i jej znaczenie”. 

Na eme­ry­tu­rę odszedł w 1968 r. w stop­niu puł­kow­ni­ka służ­by wię­zien­nej. Do Izra­ela Salo­mon Morel wyje­chał w 1992 roku, uni­ka­jąc dzię­ki temu oskar­że­nia, pro­ce­su i wyro­ku. Izra­el kil­ka razy odmó­wił Pol­sce eks­tra­dy­cji byłe­go komen­dan­ta oskar­żo­ne­go przez IPN o ludobójstwo.

Za pierw­szym razem według izra­el­skie­go pra­wa, zarzu­ca­ne mu czy­ny nie były zbrod­nia­mi ludo­bój­stwa i ule­gły przedaw­nie­niu po 20 latach. Dru­gi wnio­sek pol­skich władz też był bezskuteczny.

Poni­żej kurio­zal­na odmo­wa eks­tra­dy­cji More­la – to ofi­cjal­ne sta­no­wi­sko władz Izraela.

Zwra­cam uwa­gę na argu­men­ty izra­el­skie­go wymia­ru sprawiedliwości: