Górnictwo
There are 13 posts tagged Górnictwo (this is page 1 of 2).
Kopalnia Makoszowy
Coraz więcej zdjęć likwidowanych kopalni. To Kopalnia Węgla Kamiennego Makoszowy (Delbrück) – kopalnia znajdująca się w Zabrzu (Makoszowach).
Tradycyjnie trochę historii. Kopalnia Makoszowy zaczęła powstawać od 1890 r., gdy poziomami 170 i 230 m przez wyrobiska prowadzone pod ziemią na zachód z kopalni Guido (budowanej od połowy XIX w. przez hrabiego Guido Henckel von Donnersmarck) rozpoznano rezerwowe pola górnicze o nazwach Zero i Double Zero.
Po III Powstaniu Śląskim i dwuletnim sporze granicznym Makoszowy i Kończyce decyzją specjalnej komisji Ligi Narodów przyznano w 1923 r. Polsce.
Od kwietnia 1945 r., gdy Armia Czerwona przekazała częściowo zatopiony, opuszczony przez niemiecką załogę zakład władzom polskim, kopalnia nosi nazwę Makoszowy. W okresie rozbudowy kopalni na południe doszło 28 sierpnia 1958 r. do najtragiczniejszej katastrofy – od palnika acetylenowego, którym cięto żelazną stropnicę na poziomie 300 m, wybuchł ogromny pożar. Śmiertelnie zaczadziło się pod ziemią 72 górników a 87 uległo poważnym zatruciom.
W latach 60. XX w. zgłębiono do 717 m nowy szyb III, a kolejny – szyb IV wydobywczy – uruchomiono na głębokość 944 m w 1981 r.
W grudniu 2022 roku, po 116 latach, kopalnia ostatecznie przeszła do historii. Znikają szyby i budynki. Sic transit…
Pstrowski
Górnika wirus łapie
Lawinowo rośnie na Śląsku liczba górników zarażonych COVID-19. Niestety, będzie ich coraz więcej, bo ktoś prawie dwa miesiące temu zbagatelizował zagrożenie, zaniedbał ochronę epidemiologiczną lub miał nadzieję, że „górnika wirus nie złapie”. Czy Śląsk będzie „polskim Wuhan”?
Trochę faktów. Pierwszy przypadek zakażenia tym wirusem stwierdzono 4 marca 2020 w szpitalu w Zielonej Górze. Od 15 marca wprowadzono na granicach Polski kordon sanitarny, znacząco ograniczający ruch graniczny. Od 20 marca, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, obowiązuje w Polsce stan epidemii.
Rząd się dwoi i troi, tymczasem w kopalniach… Ujawnię, dlaczego doprowadzono do sytuacji zagrożenia epidemiologicznego górników. Trzeb się cofnąć do 17 marca, kiedy to Adam Mirek, Prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołał „Nadzwyczajny Zespół ds. Zagrożeń w Podziemnych Zakładach Górniczych w związku z przeciwdziałaniem COVID-19”. W tym dniu odbyła się telekonferencja, w której wzięli udział członkowie tejże komisji:
Adam Gawęda – wówczas Sekretarz Stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych, Pełnomocnik Rządu do spraw Restrukturyzacji Górnictwa Węgla Kamiennego, Adam Mirek – Prezes Wyższego Urzędu Górniczego; Jacek Romuk – Wyższy Urząd Górniczy Katowice; Tomasz Cudny – TAURON Wydobycie S.A.; Ewa Derecznik – Zastępca Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego; Janusz Gałkowski – Spółka Restrukturyzacji Kopalń S.A.; Włodzimierz Hereźniak – Jastrzębska Spółka Węglowa S.A.; Stanisław Prusek – Główny Instytut Górnictwa Instytut Badawczy; Tomasz Rogala – Polska Grupa Górnicza S.A.; Stanisław Trenczek – Główny Instytut Górnictwa Instytut Badawczy; Grzegorz Wacławek – Węglokoks Kraj Sp. z o.o.; Artur Wasil – Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A.; Piotr Wojtacha – Wyższy Urząd Górniczy.
Podczas tej telekonferencji po raz pierwszy Adam Gawęda ujawnił fakt istnienia naukowego opracowania zleconego Głównemu Instytutowi Górnictwa przez JSW S.A., które dotyczyło „Oceny oddziaływania i trwałości koronawirusa SARS-CoV‑2 w wyrobiskach podziemnych oraz ogólnych zasad postępowania w ruchu zakładu górniczego, w przypadku stwierdzenia podejrzenia zarażeniem korona wirusem”.
Opinia, za którą zapłaciła JSW S.A. jest tak kuriozalna i zaskakująca, że ujawnię ważniejsze jej części. Autora litościwie pominę. Według niego „Jest to opinia w sprawie bezpieczeństwa pracowników zatrudnionych pod ziemią w kopalniach węgla kamiennego. Analizie i ocenie zostały poddane te fragmenty, a właściwie te części kopalni, które się zaczynają od zrębu szybów na powierzchni i poniżej, aż do najgłębiej zlokalizowanych wyrobisk górniczych. W zakres opinii nie wchodzą takie miejsca jak łaźnie czy inne obiekty na powierzchni, a jedynie wyrobiska podziemne – pionowe, poziome itp.”
Autor opinii zastrzega się, iż „Przyjęte także w przedmiotowej opinii (zostało – TS) założenie, że wirus SARS-CoV‑2 rozprzestrzenia się jedynie przez kontakt osobisty, drogą kropelkową. To założenie pozwoliło przeanalizować wszystkie uwarunkowania jakie towarzyszą pracownikowi zjeżdżającemu i dalej – przebywającemu pod ziemią. Dlatego też, w kontekście przewietrzania ssącego stosowanego we wszystkich podziemnych zakładach górniczych, zapewniającego przepływ powietrza w każdym czynnym wyrobisku górniczym, w wyrobiskach tych występuje stały ruch powietrza. Przeciwne zjawisko obserwuje się na powierzchni, gdzie – z różnych powodów – mogą wystąpić zastoje w ruchu powietrza atmosferycznego, czy to w pomieszczeniach czy w otwartym terenie. W przypadku wentylacji kopalnianej masy powietrza są poddawane ciągłemu ruchowi. Kolejny aspekt, na który zwrócono uwagę w opinii, to sposób w jaki rozprzestrzenia się koronawirus.
Jak już wspominano, koronawirus rozprzestrzenia się drogą kropelkową, a co najważniejsze, wirusy nie rozprzestrzeniają się w sposób taki, jak aerozole i pyłki o średnicach poniżej 5 mikronów, poddawanych tzw. ruchom Browna. Jeżeli w atmosferze kopalnianej ktoś „kichnie”, to ten aerozol nie jest rozprzestrzeniany na całą przestrzeń (kubaturę) wyrobisk podziemnych, tylko ten aerozol pozostaje w miejscu „kichnięcia” lub w jego najbliższym otoczeniu. Biorąc pod uwagę fakt, że każdy pracownik zjeżdżający pod ziemię musi być wyposażony i używać (z innych powodów, np. związanych z zagrożeniem pyłowym) masek przeciwpyłowych oraz odpowiednie ubranie robocze – buty, okulary, rękawice i inne środki ochrony osobistej, to – niejako w sposób naturalny – pracownik pod ziemią jest tym samym (w pewnym zakresie) zabezpieczony przed bezpośrednim kontaktem z osobami ewentualnie zakażonymi, który mógłby skutkować dalszym przenoszeniem się wirusa. Jest przy tym oczywiste, że pod ziemią występują skupiska osób, jak np. klatki wyciągów szybowych, dworce osobowe, wagony kolejek podziemnych itp., gdzie należy podejmować odpowiednie środki ostrożności, które skądinąd zostały już zlecone przez poszczególnych przedsiębiorców górniczych. Jednak miejsca te nie były przedmiotem opinii. Głównym rozpatrywanym zagadnieniem był problem, jak się ma proces przewietrzania wyrobisk i przebywanie w nich ludzi do możliwości rozprzestrzeniania się koronawirusa”.
I tu zbliżamy się do konkluzji tej „opinii”: „Możliwość zarażenia każdego pracownika zatrudnionego pod ziemią, w każdym podziemnym zakładzie górniczym, nie jest większa niż pracowników przebywających na powierzchni, pracowników zatrudnionych w innych branżach, czy też każdego innego mieszkańca Rzeczypospolitej Polskiej” (sic!).
Błędne założenie. Na razie jak widać, górnicy i ich rodziny są absolutnymi liderami wśród zarażonych „obywateli Rzeczpospolitej Polskiej”.
Dyrektor GIG prof. Stanisław Prusek w uzupełnieniu informacji przekazanych przez autora opinii, zaznaczył, że „istotny wniosek opinii GIG stwierdza, iż nie zachodzi konieczność dezynfekcji całego rejonu kopalni, w którym przebywała osoba, co do której istnieje podejrzenie zarażenia koronawirusem. Oczywiście, w takim przypadku niezbędna jest dezynfekcja środków transportu, którymi taka osoba się poruszała, tym nie mniej nie wymaga dezynfekcji cały obszar kopalni”.
Jak już przestaliście rechotać lub kręcić z niedowierzaniem głową, to pora na ocenę. Otóż moim skromnym zdaniem autor opinii co najmniej albo wprowadził w błąd zleceniodawców, a tym samym Ministerstwo Aktywów Państwowych i cały rząd, albo opinia była napisana pod założoną tezę. Opinia prezentuje typowe „myślenie życzeniowe” w stylu „górnika wirus nie złapie”.
Nie mieści się w głowie średnio inteligentnego człowieka, że autor opinii nie przewidział, iż w kopalni górnicy nie zachowują zalecanego „dystansu społecznego”, jadąc do pracy na dół „szolą”, przebierając się w łaźni, jadąc kolejką na przodek. Ramię w ramię. Pocąc się i ocierając w ścisku o siebie. To niemożliwe.
Autor opinii z GIG uspokajał: „Ze względu na ciągły przepływ powietrza kopalnianego w wyrobiskach podziemnych, niemożliwość samorzutnego rozprzestrzeniania się koronawirusa w powietrzu kopalnianym, stosowania przez pracowników środków ochrony osobistej, wyrobiska dołowe kopalni, w których doszło do przebywania pracownika zarażonego koronawirusem, nie wymagają dezynfekcji, a tym samym nie stwarzają możliwości zakażenia pracowników przebywających w tych wyrobiskach”. Super. Miejmy w domach otwarte okna, to wirus wleci i wyleci. Nie zdąży zarazić.
Każdy, kto choć raz widział obrazki z górniczego przodka, wie że „dystans społeczny na dole” fikcja. Czego się obawiano? Wstrzymania wydobycia? Zwały są pełne węgla. Społecznego niezadowolenia? Wątpliwe. W końcu i tak kilka kopalni musiało wstrzymać lub ograniczyć wydobycie z powodu epidemii.
Wnioski z tej telekonferencji były takie, że powinno być dużo środków do dezynfekcji, należy opracować sposób wykrywania górników, którzy są zakażeni COVID-19, oraz postępować zgodnie z radą przedstawicielki Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego „niezbędne jest stosowanie profesjonalnej odzieży ochronnej. Należy unikać wszelkich zgromadzeń pracowników, zwracając uwagę na bezpieczny kontakt pomiędzy osobami i sygnalizując, że ta bezpieczna odległość jest mniej więcej od 2 metrów. Prosi się też o zwrócenie uwagi pracownikom, nie tylko na ich odpowiedzialne zachowanie w miejscu pracy, ale również poza nim”.
Zaskakujące, że dosyć bezkrytycznie do raportu GIG podszedł Gawęda, człowiek który zna górnictwo, bo pracował w kopalni. Czy jemu i pozostałym uczestnikom telekonferencji zabrakło wyobraźni?
Dziesięć dni po tym spotkaniu, kiedy wzrastała liczba zarażeń COVID-19 Gawęda zdobył się na szczerość w wywiadzie dla lokalnego radia: „Rozważamy skoszarowanie górników, dojdzie do niego, jeżeli poziom zagrożenia będzie mógł doprowadzić do sparaliżowania kopalni”. Dodał też, że skoszarowanie może trwać nawet do trzech tygodni. Jak zaznaczył, skoszarowana zostanie ta część pracowników, która odpowiada za systemy wentylacyjne i wyciągów szybowych. Nie obejmie to osób pracujących w produkcji. Jak zaznaczył, miejsca dla górników będą tak przygotowane, by czuli się bezpiecznie. Dodał też, że rząd chce, by takie oczekiwanie nie trwało zbyt długo.
W tym samym dniu, kiedy to powiedział, Adam Gawęda został odwołany ze stanowiska wiceministra MAP.
Sekrety audytu SRK SA
Spółka Restrukturyzacji Kopalń nie radzi sobie z zadaniami, które ma wykonywać. Nic dziwnego, skoro wiceprezes trafił do aresztu za korupcję, a w spółce kwitnie nepotyzm, kolesiostwo i niegospodarność.
Wczoraj podczas konferencji prasowej Marek Tokarz, prezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń SA wyznał:
„W mediach i na portalach społecznościowych pojawiają się niczym niepoparte insynuacje, że aresztowanie jednej osoby to jedynie czubek góry lodowej, że w Spółce Restrukturyzacji Kopalń wiele spraw rozstrzyganych jest nieuczciwie, że Spółka przesiąknięta jest patologią. Te głosy nie odpowiadają rzeczywistości”.
Nie odpowiadają??? No to publikuję fragmenty znalezionego na wycieraczce audytu SRK S.A., który został przeprowadzony kilka miesięcy temu. Będzie boleć…
Audyt przeprowadzany jest na podstawie Uchwały Rady Nadzorczej nr 24/2016/RN/VII z dnia 27.09.2016 Spółki Restrukturyzacji Kopalń S.A w Bytomiu i swoim działaniem obejmuje obszar związany z działalnością Spółki.
[…]
Obecne tempo sprzedaży majątku jest zdecydowanie zbyt wolne w stosunku do posiadanego majątku trwałego. Biorąc pod uwagę, że w najbliższym czasie ilość majątku przekazanego spółce może ulec gwałtownemu zwiększeniu, można stwierdzić że spółka nie radzi sobie z tym problemem.
Dlatego konieczna jest zmiana podejścia do sprzedaży majątku. Obecnie spółka zwraca bardzo dużą uwagę na efekty sprzedaży i stara się sprzedawać majątek po jak najwyższej cenie, przez co ogranicza bardzo wielkość sprzedaży. Uwzględniając wielkość majątku, taka sprzedaż mogła by trwać setki lat. Koszty utrzymania majątku i jego dekapitalizacja w tym czasie znacznie przewyższyła by wartość możliwą do uzyskania ze sprzedaży. Dlatego konieczna jest gwałtowne zwiększenie tempa sprzedaży majątku nawet kosztem uzyskiwania niższych cen za ten majątek.
[…]
Na podstawie analizy deklaracji dotyczącej podatku od nieruchomości oraz wybranych losowo nieruchomości znajdujących się na majątku Spółki, można stwierdzić:
- brak opłacania należnych zobowiązań podatkowych w prawidłowej wysokości, poprzez pomijanie niektórych nieruchomości.
Na przykład:
- SRK S.A w ogóle nie wykazuje nieruchomości położonej w Zabrzu ul. Poległych Górników 6;
- nieruchomość przy ul. K. Miarki 23 jest wykazywana prawdopodobnie w wysokości zaniżonej, gdyż suma lokali mieszkalnych i lokalu użytkowego rażąco odbiega od wykazanej powierzchni dla celów podatkowych.
Brak rzetelności w rozliczeniach zobowiązań podatkowych Spółki nosi znamiona oszustwa podatkowego, gdyż prowadzi do uszczuplenia finansów publicznych z tytułu należnego podatku lokalnego, deklarowanego w zaniżonej wysokości. Spółka w każdym kolejnym roku, powielała te same błędy, co wskazuje na brak uprzedniej analizy posiadanego mienia.
[…]
Spółka udostępniła wykaz lokali mieszkalnych, przydzielonych osobom uprawnionym oraz dodatkowo listę odnoszącą się do przydziału lokali mieszkalnych poza kolejnością. Spółka poza kolejnością przydzieliła niemal 140 mieszkań. Sytuacja taka nie powinna mieć miejsca.
Na podstawie analizy przydziałów lokali poza kolejnością, można stwierdzić występowanie:
- Czynności mające znamiona nepotyzmu i nadużycia uprawnień przez Marka Tokarza, prezesa Zarządu SRK S.A poprzez przyznanie przez Spółkę przydziału do lokalu mieszkalnego w terminie 2 dni roboczych, dla syna, który uzasadnił konieczność przydziału mieszkania zamiarem „ (…) zamieszkania z narzeczoną(…)”.
Nie wiadomo jakie obiektywne kryteria uzasadniały przydział tego lokalu dla syna prezesa. Czas przydziału tego konkretnego lokalu wzbudza wątpliwości co do obiektywnego jego rozpatrzenia oraz braku pozamerytorycznych elementów rzutujących na przydział lokalu mieszkalnego.
W dniu 9 sierpnia 2013 r. ( piątek) do SRK S.A. złożony został wniosek Wojciecha Tokarza o przydział lokalu mieszkalnego. Wniosek już cztery dni później, a w zasadzie dwa dni robocze, bo nie można liczyć soboty i niedzieli w których to dniach spółka nie prowadziła działalności – został pozytywnie rozpatrzony przez zarząd SRK S.A. Żadna z osób ubiegających się o przydział lokalu mieszkalnego nie otrzymała przydziału tak szybko, jak syn prezesa Marka Tokarza. Postępowanie to wzbudza wątpliwości na płaszczyźnie nadużycia uprawnień oraz wpływu na przydział tego konkretnego lokalu dla osoby bliskiej ówczesnemu prezesowi.
[…]
W trakcie audytu nie uzyskano informacji dotyczącej wyjaśnienia, od kiedy SRK S.A. była w posiadaniu lokalu przydzielonego synowi prezesa w ciągu czterech dni od dnia złożenia wniosku. Nie wiadomo także jakimi kryteriami były wzięte pod uwagę przy tak ekspresowym rozpatrywaniu wniosku o przydział. Zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego PWN przez „ nepotyzm” rozumie się „ (…) faworyzowanie krewnych i przyjaciół przy obsadzaniu wysokich stanowisk i rozdawaniu godności (…)”.
W kolejce oczekujących na przydział znajdowało się wiele rodzin z dziećmi i preferencyjne potraktowanie tego konkretnego wniosku rozpatrzonego w ciągu 2 dni roboczych, wskazuje co najmniej na nadużycie uprawnień oraz nepotyzm.
Poza kolejnością wynikającą z oczekiwania na przydział lokalu mieszkalnego zarząd SRK S.A przyznał ponad 140 mieszkań.
Analiza wykazu mieszkań przydzielonych poza kolejnością, uzasadnia stwierdzenie występowania takich nagannych sytuacji jak:
- niejasne i w zasadzie dowolne kryteria przydziału lokali mieszkalnych położonych w atrakcyjnych dzielnicach Bytomia,
- brak weryfikowania oświadczeń o braku posiadania prawa do innej nieruchomości. Oświadczenie takie są składane, lecz brak ich weryfikacji może skutkować przydzielaniem mieszkań osobom nieuprawnionym;
- odrębnego rozważenia wymaga karnoprawna ocena przydziałów poza kolejnością na płaszczyźnie nadużycia uprawnień oraz pozaprawnego funkcjonowania lokali mieszkalnych do zasiedlania poza kolejnością i przydzielania do nich określonych osób na zasadzie dowolności a nie swobodnej decyzji mającej merytoryczne uzasadnienia faktyczne.
Porównując daty złożenia wniosku o przydział lokalu mieszkalnego z datą podjęcia uchwały o przydziale przez zarząd Spółki można wydzielić grupę osób preferowanych przy przydziale. Występowanie powiązań rodzinnych pomiędzy tymi osobami a członkami zarządu SRK S.A wymaga odrębnej, dogłębnej analizy wykraczającej poza zakres audytu. Analiza wybranego metodą losową jednego z lokali przydzielonego poza kolejnością potwierdziła występowanie powiązań rodzinnych pomiędzy członkiem zarządu SRK S.A., a osobą ubiegającą się o przydział lokalu.
[…]
Spółka nie dochodzi należności od żadnej z gmin na obszarze których znajdują się jej zasoby mieszkaniowe z tytułu braku przedłożenia tzw. pomieszczeń tymczasowych dla osób nie mających prawa do lokalu socjalnego. Zaniechanie to obciąża SRK S.A, gdyż skutkuje brakiem należności przysługujących Spółce, a także skutkuje dalszym zajmowaniem jej lokali mieszkalnych przez osoby w stosunku do których orzeczona została eksmisja bez prawa do lokalu socjalnego.
[…]
Spółka wykazuje znaczne należności z tytułu odszkodowań od gmin za brak przedłożenia osobom uprawnionym oferty najmu lokalu socjalnego. Największe wierzytelności z tego tytułu Spółka posiada w stosunku do gmin Bytom i Ruda Śląska. Spółka nie posiada dokumentów, umożliwiających zweryfikowanie wykazanej należności w stosunku do gmin, w tym dokumentów potwierdzających ilość osób korzystających faktycznie z jej zasobów w okresie naliczanego odszkodowania. Spółka przyjmuje hipotetycznie, że ilość osób zameldowanych i wcześniej zamieszkujących jej zasoby jest stała, co skutkuje zawyżaniem dochodzonego roszczenia zgłaszanego do gmin.
Ściągalność wykazywanego odszkodowania od gmin jest odwrotnie proporcjonalna w stosunku do ich wysokości.
[…]
Spółka nie stosuje praktycznie równych zasad w zakresie rozkładnia na raty oraz wstrzymywania procedury windykacyjnej w stosunku do wszystkich osób korzystających z jej zasobów.
[…]
Spółka zawarła dwie umowy z kancelarią adwokacką Ireneusza Pindla, tj:
- umowę z 15.10.2014 r. dotyczącą „ obsługi prawnej Oddziału Spółki Restrukturyzacji Kopalń S.A – Zakład Administracja Zasobów Mieszkaniowych”. Wartość tej umowy wynosi 2 066 400,00 (dwa miliony sześćdziesiąt sześć tysięcy czterysta złotych) plus dodatkowe wynagrodzenie z tytułu kosztów zastępstwa procesowego przyznanych orzeczeniem sądu,
- umowę z 16.10.2015 r. dotyczącą „Obsługi prawnej Spółki Restrukturyzacji Kopalń”. Wartość tej umowy 4 132 800,00 złotych ( cztery miliony sto trzydzieści dwa tysiące osiemset złotych) plus koszty zastępstwa procesowego przyznane orzeczeniem sądu,
Analiza umowy oraz sposobu jej wykonywania wskazuje w szczególności na:
- pobieranie przez kancelarię prawną Ireneusza Pindla nienależnego wynagrodzenia w świetle umów, wynikającego z dodatkowego wynagrodzenia z tytułu kosztów zastępstwa mocodawcy w postępowaniu egzekucyjnym. Wynagrodzenie to przyznawane jest na mocy postanowienia komornika, a nie orzeczenia sądu. Obciążanie SRK S.A kosztami wynagrodzenia, nie wynikającymi z umowy nie znajduje podstaw i uzasadnia podejrzenie wyłudzenia nienależnych świadczeń pieniężnych na szkodę SRK S.A. Skala pobrania nienależnych pieniędzy wymaga dogłębnej analizy wszystkich faktur wystawionych przez Ireneusza Pindla, zwrot nienależnych środków na rachunek Spółki oraz zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnia przestępstwa.
- SRK S.A wykazuje na etacie pracownika Małgorzatę M., wykonującą pracę w kancelarii Ireneusza Pindla. Wątek ten wymaga odrębnej analizy w kontekście:
- przekroczenia uprawnień poprzez przerzucenie na SRK S.A kosztów zatrudnienia pracownika zewnętrznej kancelarii prawnej, poświadczenia nieprawdy w dokumentacji pracowniczej SRK S.A poprzez wykazywanie fikcyjnego zatrudnienia osoby wykonującej pracę dla kancelarii zewnętrznej.
- Wątpliwości wzbudza obciążanie SRK S.A kosztami materiałów zużywanych przez zewnętrzną kancelarię. W umowie z kancelarią wprowadzono zapis obciążający SRK S.A kosztami materiałów, lecz wydatkowanie podmiotowi zewnętrznemu, a takim niewątpliwie jest kancelaria prawna wymagał co najmniej skrupulatnego rozliczania przekazywanych materiałów. Kontrowersje wzbudza także sposób rozliczania korzystania z lokalu w siedzibie Spółki przez kancelarię zewnętrzną. Nie wiadomo z jakich powodów Spółka nie dokumentuje korzystania z lokalu przez kancelarię zewnętrzną fakturami VAT. Brak pobierania czynszu najmu dla kancelarii zewnętrznej z tytułu udostępnienia jej lokalu, nie zwalnia Spółki z dokumentowania takiego sposobu dostawy dla celów ustawy o VAT,
- Zakres przedmiotowy obu umów zawartych z kancelarią zewnętrzną obejmuje te same czynności. Jedna z umów obejmuje wszystkie oddziały SRK S.A., a druga umowa wyłącznie jednego oddziału spółki.
Na żądanie wyjaśnienia wątpliwości, wynikających z treści umów o obsługę prawną, realizowaną przez Ireneusza Pindla, SRK S.A., na uwagę wskazuje następujące nieprawidłowości wymagające odrębnej oceny w zakresie:
- pobierania i wypłacania przez SRK S.A wynagrodzenia dla kancelarii prawnej nie wynikającego z umowy. Spółka przyjmuje faktury VAT dotyczące kosztów zastępstwa prawnego w egzekucji, choć w umowach zapisano jedynie dodatkowe wynagrodzenie z tytułu kosztów zastępstwa prawnego w postępowaniu sądowym, przyznane orzeczeniem sądu. Koszty zastępstwa w egzekucji, wynikają z postanowienia komornika, a nie orzeczenia sądu. Wynagrodzenie to jest należne SRK S.A, reprezentowanej w postępowaniu egzekucyjnym przez profesjonalnego pełnomocnika. Brak jest podstawy wobec treści umów z Ireneuszem Pindlem do zapłaty na jego rzecz kwot nie wynikających z umowy. Spółka najpierw przedstawiła wykaz zapłaconych kosztów zastępstwa sądowego wskazując tą kwotą jako 3 980,95 netto. Na kolejne żądanie w sprawie przedłożenia sumarycznego zestawienia kosztów zastępstwa prawnego wypłaconego Ireneuszowi Pindlowi za okres od stycznia 2015r. do października 2016 r. przedstawiono zestawienie z którego wynika suma wypłaconego wynagrodzenia w wysokości 691 296,36 złotych. Spółka nie przedstawiła wykazu zafakturowanych przez Ireneusza Pindla kosztów zastępstwa w egzekucji, choć kwota ta mieści się w ramach wypłaconych 691 296,36 złotych. Wypłacanie takich kwot, nienależnych w świetle zawartych umów nakazuje zwrot na rzecz SRK S.A wypłaconych pieniędzy, skorygowanie faktur. Odrębną kwestią jest ocena na gruncie prawa karnego w zakresie:
- odpowiedzialności osoby wystawiającej faktury VAT za świadczenie nienależne i wprowadzenie SRK S.A w błąd co do zasadności otrzymania dodatkowego wynagrodzenia, nie wynikającego z treści umów,
- braku dopełnienia obowiązków przez osoby akceptujące faktury VAT, wystawiane przez Ireneusza Pindla poprzez zaniechanie rozgraniczenie kosztów zastępstwa prawnego przyznanych przez sądy oraz kosztów zastępstwa w postepowaniu egzekucyjnym, wynikających z postanowienia komornika.
Koszty zastępstwa prawnego w egzekucji wynikają z wydanych w każdej sprawie postanowień organu egzekucyjnego. Nie wiadomo z jakich względów SRK S.A nie prowadzi ewidencji tych kosztów, a jedynie sumuje je z kosztami wynikającymi z orzeczeń wydanych w postępowaniu sądowym.
- SRK S.A nie prowadzi ewidencji materiałów biurowych, udostępnianych kancelarii Ireneusza Pindla w celu realizacji umów na obsługę prawną. Nie wiadomo ile i jakich materiałów biurowych wydano kancelarii ani też czy materiały takie zostały wykorzystane do realizacji umów zawartych przez SRK S.A.
- SRK S.A była zobowiązana zgodnie z umowami do udostępnienia lokalu biurowego kancelarii zewnętrznej. Spółka nie przedstawiła żadnych dokumentów potwierdzających rozliczenia z tą kancelarią z tytułu korzystania z lokalu biurowego, pobranego prądu, wody, kosztów rozmów telefonicznych. Spółka opłacając tak znaczne koszty bieżącej obsługi prawnej, z nieznanych względów ponosi koszty bieżącego utrzymania kancelarii w siedzibie SRK S.A. Obowiązek ponoszenia tych kosztów nie wynika z żadnej z umów zawartych z kancelarią i nosi znamiona działania na szkodę Spółki. Niedopuszczalna jest sytuacja przerzucenia na SRK S.A. wydatków, nie dotyczących działalności Spółki a podmiotu trzeciego. Spółka powinna była rozliczać zużytą energię elektryczną, koszty rozmów telefonicznych a nie finansować z własnych środków działalność gospodarczą osoby fizycznej. Spółka nie wyjaśniała w trakcie audytu nawet kosztów rozmów telefonicznych dotyczących telefonów stacjonarnych, zainstalowanych w pomieszczeniach zajmowanych przez kancelarię zewnętrzną. Zaniechanie rozliczania tych wydatków obciąża zarówno kancelarię zewnętrzną jak i zarząd SRK S.A. Spółka była zobowiązana do udostępnienia pomieszczenia biurowego a nie do bieżącego finansowania funkcjonowania kancelarii, obsługującej także inne podmioty. Na żądanie audytorów dotyczące wyjaśnienia, czy kancelaria obsługuje inne podmioty poza SRK S.A. okazało się, że ta sama kancelaria prowadzi także obsługę spółki SRK S.A. tj. KWK „ Kazimierz Juliusz” Sp. z o.o.
W pomieszczeniach biurowych udostępnionych kancelarii Ireneusza Pindla zainstalowano klimatyzator, co nakazywało wręcz skrupulatne rozliczanie energii elektrycznej. Koszty te nie były rozliczane pomiędzy kancelarią a SRK S.A. Zaniechanie to wyrządziło Spółce wymierną szkodę. Odrębną kwestią nie analizowaną w toku audytu jest brak dokumentów księgowych dotyczących korzystania przez kancelarię zewnętrzną z pomieszczeń SRK S.A. Udostępnienie lokalu stanowi dostawę i podlega rozliczeniu z uwzględnieniem zasad odnoszących się do podatku VAT.
- SRK S.A. ponosi koszty wynagrodzenia Małgorzaty M., wykonującej czynności wyłącznie na rzecz kancelarii Ireneusza Pindla. W trakcie audytu próbowano ustalić, czy czynności te są wykonywane okazjonalne czy też stale, oraz jaki jest rzeczywisty zakres czynności wykonywanych przez Małgorzatę M. w ramach umowy z SRK S.A. Żaden z pracowników Spółki nie udzielił w tym zakresie wyjaśnień. Średnie miesięczne wynagrodzenie brutto wyliczone za okres od XI 2015 do X/2016 dla pracownika zatrudnionego w Zespole Organizacyjno – Prawnym na stanowisku inspektora wynosi 5076,83 złotych. Odrębną kwestią jest ustalenie w drodze odrębnego postępowania czy ta umowa o pracę, miała charakter fikcyjny i stanowiła jedynie przerzucenie kosztów na SRK, dotyczących faktycznie obsługi kancelarii zewnętrznej.
- Zakres przedmiotowy umów na obsługę prawną z Ireneuszem Pindlem wzbudza znaczne wątpliwości w zakresie ustalenia czy umowy te, nie dotyczą tych samych zakresów. Jedna z umów obejmuje obsługę SRK S.A. i jej Oddziałów. Wynagrodzenie z tej umowy ma charakter ryczałtowy. Druga umowa odnosi się do obsługi Oddziału AZM i także określa wynagrodzenie w formie ryczałtu. Wyłącznie z zakresu jednej umowy dotyczy konkretnych czynności, związanych z lokalami mieszkalnymi a nie wyłączenie obsługi całego Oddziału AZM.
[…]
Przetarg nieograniczony z dnia 11.04.2016 o wartości mniejszej niż kwoty określone w art. 11 ust.8 ustawy Prawo zamówień publicznych na zadanie pt.: Likwidacja szybów „Kazimierz I”, „Kazimierz II”, „Kazimierz V”, „Karol”, „Maczki” w SRK S.A. Oddział KWK „Kazimierz Juliusz” w Sosnowcu.
Termin realizacji zamówienia dla części I‑IV do 30.11.2016 r. oraz dla części V do 15.12.2016 r.
W Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia w załączniku nr 2 punkt 2.1 ad e opisano materiał zasypu jako materiał o określonych parametrach wraz z przykładem. W opisie tego punktu używane jest określenie kruszywa naturalnego do zasypania rury szybowej, a piwnice szybowe mogą być zasypane skałą płonną lub gruzem betonowym. W przedstawionych dokumentach jako materiał zasypowy pokazano odpad o kodzie 10 02 01
Przedstawione dokumenty parametrów materiału nie potwierdzały założeń projektowych, nie przedstawiono zasad kontroli dostarczonego materiału, odbiorów częściowych, metodyki pomiarów.
W trakcie prowadzenia prac nie przeprowadzono ani jednej niezależnej próby materiału, który z natury może być np. toksyczny, w składzie chemicznym odpadów po hutnictwie żelaza i stali często występują cyjanki , które stosuje się jako dodatek przy hartowaniu i rafinacji metali. Cyjanki są uważane za substancje ekstremalnie toksyczne, niebezpieczne dla organizmów i środowiska nawet przy niskich poziomach stężeń. W projekcie likwidacji w punkcie 10.3 Dobór materiału do wypełnienia rury szybowej, stwierdzono jednoznacznie że zaprojektowany materiał do wypełnienia rury szybowej nie zawiera związków toksycznych.
Należy sprawdzić stosowane procedury lub ich brak które mogą doprowadzić do sprowadzenia zagrożenia w przyszłości w rejonie prowadzonych prac. W aspekcie gospodarczym zastosowany odpad jest wielokrotnie tańszy od przewidywanego materiału, co może sugerować uzyskanie nieuzasadnionych korzyści ze szkodą dla SRK S.A
Elementem który należy również wyjaśnić jest fakt że spółka Górrem która wygrała przetarg jako jedyna we wszystkich pozycjach znalazła się poniżej kwot założonych przez zamawiającego
Przetarg pt. Dostawa ciągnika akumulatorowego dla SRK S.A., oddział w Czeladzi, Centralny Zakład Odwadniania Kopalń
Termin składania ofert upływał 12.05. 2016 r., uchwałę o wyborze podjęto 2.06.2016 r. Jako najkorzystniejszą wybrano ofertę złożoną przez firmę „Becker Warkop” Sp. z o.o. z siedzibą w Świerklanach za wynagrodzeniem netto w wysokości 730 000 zł tj. za kwotę jaką zamawiający przeznaczył na zamówienie.
Analizując przetarg zwrócono uwagę na następujące elementy :
- Zasadność zakupu kolejki tego typu dla transportu w pompowni (pompowniach wg oświadczenia przedstawicieli spółki) . W górnictwie podziemnym powszechnie stosowane są kolejki podwieszane ich relatywnie wysokie ceny są rekompensowane dużą mobilnością i szybkością transportu, ze względu na infrastrukturę do ich obsługi, preferowane są kolejki z napędem spalinowym. W uzasadnieniu podano ilości pompowni i trasy które kolejka ma obsługiwać. Wątpliwości budzi brak infrastruktury na pozostałych kopalniach, skomplikowany sposób przerzucania kolejki pomiędzy pompowniami wymagający demontażu , transportu szybami transportu na powierzchni i ponownego montażu. Biorąc pod uwagę długość potencjalnych odcinków transportu i fakt że na pompowniach tych odbywa się od wielu lat transport z wykorzystaniem istniejącej infrastruktury trudno uzasadnić tego typu zakup.
- Gabaryty wyrobisk, które podano jako miejsca potencjalnego transportu nie pozwalają na eksploatację kolejki zgodnie z zasadami.
- W opisie przedmiotu zamówienia SIWZ opisano przedmiot zamówienia w sposób który mógł ograniczyć uczciwą konkurencję. Zamawiający zamiast opisać w sposób jednoznaczny wymaganą funkcjonalność ciągnika czy jego głównych podzespołów, opisał parametry techniczne wskazując dosyć jednoznacznie konkretny produkt. Ponieważ zamawiający posiada w spółce inne ciągniki np. spalinowe (ogłoszenie 125456–2016 Dostawa ciągnika spalinowego kolejki podwieszanej dla SRK S.A oddział KWK Centrum w Bytomiu) powinien szukać rozwiązań kompatybilnych jeżeli zamówił urządzenie jednostkowe szczegóły budowy czy typ ogniw akumulatorowych nie powinien ograniczać możliwości konkurencji. Ciekawym ograniczeniem jest max. prędkość nie wynikająca z obowiązujących przepisów , możliwa do regulowania przez operatora kolejki , zapis preferuje urządzenie o niższych parametrach.
- W wyjaśnieniu nie odniesiono się do zagospodarowania innych środków transportu będących w posiadaniu Firmy.
- Ze względu na zakres audytu nie kontrolowano wykorzystania urządzeń i organizację obsługi.
- Na etapie prowadzonego audytu nie przedstawiono uzasadnionej potrzeby zakupu tego urządzenia oraz zastosowanego rozwiązania technicznego.
Organizacja Służb Ratownictwa Górniczego
Spółka powołała w ubiegłym roku Stację Ratownictwa – Rejon Centrum, jednocześnie posiada Stację Ratownictwa w KWK Makoszowy oraz ma podpisaną umowę z CSRG. Ze względu na fakt, że ustawodawca nakłada obowiązek zorganizowania służb Ratownictwa Górniczego lub powierzenia tych zadań podmiotowi zawodowo trudniącym się ratownictwem górniczym należy przeanalizować organizację tych służb i ekonomiczne uzasadnienie takiej organizacji. Temat jest bardzo istotny w aspekcie przewidywanych przekazywań kolejnych zakładów górniczych do SRK S.A.
Wydaje się zasadne przeanalizowanie zasadności wykonywania funkcji Specjalisty ratowniczego przez osoby nie związane z ruchem górniczym.
Zatrudnienie pracowników SRK S.A. w obcych podmiotach gospodarczych
W trakcie prowadzonego audytu natrafiono na przypadki pracy pracowników SRK S.A w innych podmiotach gospodarczych, które wykonują usługi dla SRK S.A – sytuacja taka może powodować konflikt interesów. Proponuje się Radzie Nadzorczej przeprowadzenia w tym zakresie kontroli która zobrazuje skalę zjawiska i pozwoli ustalić w tym zakresie zasady postępowania.
1.1 Spółka Restrukturyzacji Kopalń S.A w obecnym kształcie organizacyjnym nie jest przygotowana do realizacji nałożonych zadań co potwierdzają opisane przeglądy działalności poszczególnych oddziałów .
1.2 Jedną z przyczyn przyczyna bardzo wysokich kosztów, które ponosi Spółka Restrukturyzacji Kopalń S.A., jest forma w jakiej jest przekazywany majątek kopalń do tej spółki. Spółki górnicze zamiast przekazywać zorganizowaną część mienia (przedsiębiorstwo, zakład), która może dalej prowadzić działalność na tych samych warunkach, przed przekazaniem dokonują następujących operacji:
- Użyteczne i wartościowe środki trwałe przenoszą na inne kopalnie.
- Wydzielają wartościowe nieruchomości i pozostawiają w spółkach.
Takie postępowanie rodzi realne niebezpieczeństwo uznania tych praktyk przez Unię Europejską za niedozwoloną pomoc publiczną
1.3 Funkcjonowanie KWK Makoszowy
1.3.1 Zaniechanie działań restrukturyzacyjnych w latach 2015 – 2016 doprowadziło do sytuacji gdzie kopalnia stała się nie atrakcyjna dla potencjalnych inwestorów , poniosła nie uzasadnione koszty funkcjonowania. W aktualnej sytuacji techniczno – ekonomicznej trudno uzasadnić dalsze funkcjonowanie w tym kształcie kopalni.
1.3.2 W trakcie przeprowadzanego audytu bardzo niską ocenę uzyskały prezentowane dokumenty w tym Program Naprawczy, stwierdzono niską znajomość ekonomiki kopalni przez dyrekcję kopalni. Materiały dostarczane przez Kopalnię i Biuro Zarządu znacznie się różnią co potwierdza tezę o niskiej koordynacji współpracy pomiędzy tymi ogniwami.
1.3.3 Dotacja do produkcji udzielona kopalni Makoszowy w 2016 r. nie zapobiegła generowaniu dalszych strat (przewyższających dotację).
1.3.4 Rzeczywiste zasoby które można wyeksploatować wynoszą mniej niż 50 % zasobów przyjętych w szacowaniu żywotności kopalni , należy urealnić te wielkości.
Należy przeanalizować sposób likwidacji kopalni, który pozwoli na ewentualne zagospodarowanie złoża z sąsiednich kopalń, jeżeli będzie to uzasadnione ekonomicznie.
1.4 Stwierdzone w trakcie audytu praktyki stosowane w AZM
Analiza zarządzania zasobami mieszkaniowymi i nieruchomościami wykazuje, że Spółka Restrukturyzacji Kopalń S.A. nie radzi sobie z przekazywanym majątkiem. Sytuacja ta powoduje, że w tym obszarze powstaje szereg nieprawidłowości, a nawet patologii związanych z niewłaściwym ustalaniem czynszów, niepełnym wykorzystaniem posiadanego majątku, brakiem skutecznej windykacji czynszów, przydziałem wolnych lokali. Dlatego też należy rozważyć wydzielenie tej działalności do odrębnej spółki. Przemawia za tym fakt że ta działalność nie podlega dofinansowaniu i mogła by się samofinansować przynosząc znaczące zyski. Spółka przydziela lokale mieszkalne poza kolejnością, bez uwzględnienia wybranych lokali na wykazie pustostanów podawanych do publicznej wiadomości.
- Przydzielono ponad 140 lokali poza kolejnością, bez zachowania procedury określonej w Regulaminie Spółki wymagającej każdorazowego uzasadnienia dla odstępstwa od przyjętej procedury przydziału
- Analiza czynności podjętych przy przydziale mieszkań poza kolejnością nosi znamiona nepotyzmu i prywaty,
- Spółka nie dochodzi od gmin na obszarze których znajdują się zasoby mieszkaniowe należnego odszkodowania za brak przedłożenia tzw. pomieszczeń tymczasowych,
- Spółka nie dochodzi wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z jej nieruchomości przez osoby trzecie.
- Stawki czynszu za lokale użytkowe nie są dostosowywane do sytuacji rynkowej,
- Wybrane lokale użytkowe płacą czynsz w wysokości odbiegającej od stawek rynkowych,
- Spółka wypłaca nienależne środki finansowe kancelarii Ireneusza Pindla z tytułu kosztów zastępstwa w postępowaniu egzekucyjnym.
- Spółka nie rozlicza wydatków ponoszonych przez kancelarię Ireneusza Pindla z tytułu zużycia energii elektrycznej, wody, a także nie prowadzi się ewidencji i kontroli przekazywanych kancelarii materiałów biurowych. Koszty te wraz z kosztami wynagrodzenia pracownika SRK S.A. wykonującego czynności dla kancelarii zewnętrznej obciążają Spółkę kwotę nie mniejszą niż 10 000 zł/miesiąc.
- Spółka ponosi koszty zatrudnienia osoby wykonującej pracę dla kancelarii zewnętrznej, co nosi znamiona przerzucenia na SRK S.A kosztów działalności gospodarczej wykonawcy oraz fikcyjności zatrudnienia w SRK S.A.
- Spółka przejęła przedawnione należności i zobowiązania do zapłaty od likwidatora ADM –TOR Sp. z o.o., co nosi znamiona działania na szkodę SRK S.A.
Należy ustalić zasady organizowania i monitorowania przetargów stwierdzone w trakcie audytu nieprawidłowości mogą stanowić zagrożenie odpowiedzialnością finansową i karną dla Spółki i członków Zarządu.
Należy przeanalizować zasady organizacji służb ratowniczych w SRK S.A.
Prawda o górnictwie – łapówki, przetargi i koledzy
Spółka Restrukturyzacji Kopalń to kluczowe ogniwo reformy górnictwa. Przez spółkę przechodzą setki milionów publicznych pieniędzy, i jak to w górnictwie, często przyklejają się do lepkich rączek.
Spółka Restrukturyzacji Kopalń SA (SRK SA) w Bytomiu jest jednoosobową Spółką Skarbu Państwa. Powstała w czasie reformy górnictwa realizowanej przez rząd Jerzego Buzka, która do tej pory odbija się czkawką na Śląsku, i nie tylko. Zaangażowanie prezesów SRK „w temacie” górnictwa doceniła też premier Kopacz. Premier przekonywała, że choć dotychczas SRK kojarzyła się z wygaszeniem i likwidacją kopalń, teraz ma być „główną siłą w restrukturyzacji”.
Dzięki tej decyzji SRK otrzymała „nowe życie” i (wtedy) dziesiątki milionów złotych. W 2016 roku koszty działań Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK), gdzie trafiają kopalnie likwidowane lub przeznaczone do wygaszenia wydobycia węgla, wyniosły już ponad 1,1 miliarda złotych.
W ramach SRK budżet państwa finansuje m.in. zabezpieczenie kopalń czy likwidację majątku. Nie jednak brak cwaniaków, którzy chcą przy okazji ukraść „zwyczajowe 10 procent”.
Przykład sprzed kilku dni to akcja CBA, która doprowadziła do ujęcia podczas przekazywania łapówki. Dzięki niej 3 miesiące w areszcie spędzą Mirosław S., wiceprezes SRK oraz Grzegorz G., prezes spółki Sevitel z Katowic.
Obaj zostali zatrzymani na parkingu przed supermarketem, w momencie gdy Grzesiek przekazywał w kopercie Mirkowi 30 tysięcy złotych łapówki. Podczas przeszukania gabinetu prezesa znaleziono w sejfie „drobne” 110 tysięcy złotych. To dowód na to, że ktoś z łapówek uczynił sobie źródło stałego dochodu.
Dowody na korupcję były tak mocne, że sąd nie miał wątpliwości, że obu prezesów trzeba zamknąć w areszcie. Już w 2015 roku wielokrotnie opisywałem patologie w SRK, czyli prywatę, nepotyzm, korupcję, niegospodarność, wyprowadzanie kasy przy dziwnych przetargach. Wtedy nikt się nie interesował tymi tematami.
Kropla draży skałę
Zarząd SRK SA bardzo dba o prawników. Okazało się niedawno, że prokuratura bada, dlaczego tak droga była obsługa prawna SRK przez pewną kancelarię z Bytomia.
Koszty usług prawniczych w tej SRK są bardzo wysokie. W 2011 roku przetarg na 4‑letnią obsługę prawną spółki wygrała oferta, którą złożyła Kancelaria Radców Prawnych Bożena Pindel Ireneusz Pindel s.c. z Bytomia. Była to… jedyna oferta. Kancelaria za obsługę prawną otrzymała 2 352 000 złotych netto, czyli 2 892 960 złotych brutto. Na konto zwycięskiej kancelarii przez cztery lata wpływało 60 tys. 270 złotych miesięcznie. Mało?
15 listopada 2014 roku został ogłoszony przetarg „w trybie negocjacji bez ogłoszenia”, czyli tryb zamówienia z wolnej ręki na obsługę prawną Oddziału SRK SA Zakład Administracji Zasobów Mieszkaniowych. Wpłynęła jedna oferta kancelarii prawnej z Bytomia. Wygrała Kancelaria Adwokacka Ireneusza Pindela z Bytomia. To nieprzypadkowa zbieżność nazwisk.
Za obsługę prawną spółka SRK SA zapłaci kancelarii w ciągu czterech lat 2 066 400 zł, czyli dokładnie 2 541 672 zł brutto. Daje to godziwe miesięczne wynagrodzenie – 52951,5 zł brutto. Mniej, niż poprzednio, ale też da się jakoś żyć.
Dziwny przetarg na czarne skrzynki
Sevitel to tzw. spółka okołogórnicza (czyli wykonująca zlecenia w górnictwie), która w ciągu kilku lat wygrała 20 przetargów organizowanych przez SRK na ponad 13 mln złotych. To bardzo ciekawa spółka. I ciekawe przetargi, nie tylko w SRK.
Wyższy Urząd Górniczy 3 grudnia 2012 roku ogłosił przetarg na:
„Wykonanie 5 sztuk urządzeń służących do monitorowania eksploatacji kopalin o nazwie: system pomiarowy – autonomiczny zespół rejestrująco – pomiarowy (zwanego dalej: urządzeniem AZRP), dostarczenie i instalacja urządzeń AZRP w zakładach górniczych wskazanych przez zamawiającego oraz świadczenie usług towarzyszących wykonaniu i dostawie urządzeń pomiarowych, polegających na zapewnieniu poprawnej i bezpiecznej eksploatacji dostarczonych urządzeń pomiarowych w ruchu podziemnych zakładów górniczych.”
AZRP to słynne „czarne skrzynki” instalowane w kopalniach po serii katastrof w wyniku wybuchu metanu. Tak samo jak czarne skrzynki w samolotach AZRT rejestruje najważniejsze parametry, które są istotne dla bezpieczeństwa górników w kopalni. Rejestrowany jest m.in. skład atmosfery czy przepływ powietrza. W przypadku przekroczenia bezpiecznych stężeń metanu czy tlenku węgla, odcinane jest automatycznie zasilanie.
Do WUG wpłynęła wtedy tylko jedna wspólna oferta Centrum Serwisu i Telekomunikacji i Telemetrii Sevitel sp. z o.o. oraz Instytutu Technik Innowacyjnych EMAG (w ramach zawiązanego Centrum Naukowo-Przemysłowego EMAG, którego liderem był ITI EMAG). Obie spółki swoje siedziby maja na tej samej ulicy i współpracują ze sobą. Cena brutto tej oferty wynosiła 922.500 zł.
Oferta została odrzucona przez WUG, a przetarg – unieważniony. Jako powód podano, że wykonawca nie wykazał spełnienia warunków udziału w postępowaniu.
Cóż takiego stało się, że ta oferta ostała odrzucona? Czy rzeczywiście brakowało jakiegoś istotnego „kwitka”, którego nie można było uzupełnić w drodze wezwania do uzupełnienia? Czy też cudownie zniknął z dokumentacji przetargowej, bo może celem tego przetargu było „rozpoznanie”, czy rzeczywiście żaden inny oferent nie był w stanie spełnić wygórowanych warunków, i można będzie rozpisać raz jeszcze przetarg?
1 marca 2013 roku ogłoszono kolejny przetarg na te urządzenia. Nie zmieniając Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia (czyli ogłoszenie zamówienia merytorycznie było dokładnie takie same, jak wcześniej).I tym razem wpłynęła tylko jedna oferta i jak się łatwo domyślić, złożona przez Sevitel i ITI EMAG.
Co takiego się stało, że oferent mógł złożyć ofertę o ponad milion złotych wyższą niż miesiąc wcześniej? Może korzystając z wiedzy, jaką posiadł z wcześniejszego unieważnionego przetargu, widział już na ile może sobie pozwolić…
Zastanawiające jest także to, że cena tym razem złożonej oferty mocno zbliżyła się do maksymalnej ceny, jaką WUG zamierzał przeznaczyć na zakup urządzeń AZRP. Przecież informację o tym, jaką kwotę Zamawiający (czyli w tym przypadku WUG) może przeznaczyć na zakup podaje się dopiero w chwili otwarcia przetargu!
Oferta konsorcjum była tuż pod finansowym progiem – była mniej więcej o ok. 25.000 zł niższa niż maksymalna, czyli akurat taka, aby nie została odrzucona. Znów szczęście? Nie do końca.
27 maja 2013 roku WUG zawiadomił o unieważnieniu postępowania, z tych samych powodów co wcześniej. Jak widać do trzech razy sztuka!
Rozpisano więc raz jeszcze identyczny przetarg. Nie trudno się domyślić, że wpłynęła tylko jedna oferta – spółek EMAG i Sevitel (w ramach utworzonego Centrum-Naukowo-Przemysłowego EMAG). Tym razem udało się – 18 listopada 2013 roku WUG z dumą ogłosił wyłonienie „zwycięzcy” – wykonawcy zamówienia za cenę 1.943.400 zł brutto.
Zastanawiające jest to, że w ciągu miesiąca cena, zaproponowana przez tych samych uczestników rosła z przetargu na przetarg – z 922.500 zł brutto aż do 1.943.400 zł! Czyli o milion złotych więcej (dokładnie 1 020 900 zł).
Dziwne związki
Prezesem WUG w Katowicach od 1 listopada 2008 roku do marca 2014 r. (czyli w czasie ogłoszenia i rozstrzygania przetargu na AZRP) był Piotr Litwa, w latach 2014–15 wojewoda śląski w czasach schyłkowych rządów Platformy Obywatelskiej.
Litwa jednocześnie w latach 2011 – 2014 zasiadał w VII kadencji Rady Naukowej EMAG. Porównując daty nasuwa się pytanie:
Czy nie było konfliktu interesów pomiędzy Wyższym Urzędem Górniczym a spółkami startującymi w przetargu z ITI EMAG na czele?
Piotr Litwa był bowiem w czasie ogłoszenia i rozstrzygania tego przetargu zarówno prezesem Wyższego Urzędu Górniczego, jak i członkiem Rady Naukowej ITI EMAG.
Tajemnica pokoju 2609
Coraz więcej znaków zapytania pojawia się wokół śmierci Andrzeja Jagiełło, menedżera z branży węglowej, który zdecydował się na współpracę z prokuraturą. Złożył zeznania o gigantycznym korupcyjnym układzie w górnictwie. I nie żyje.
Oficjalnie przyczyną śmierci biznesmena z branży górniczej Andrzeja Jagiełły (używał zniemczonej wersji swego nazwiska – Jagiello), który od 1981 roku mieszkał w Austrii w Unzmarkt-Frauenburg było samobójstwo. Czy tak było naprawdę?
27 lutego 2014 roku w pokoju nr 2609 w Hotelu Qubus Prestige w Katowicach, ciało Jagiełły wiszące na pętli z paska na uchwycie od ręcznika znalazł jego adwokat oraz oficer ABW. Przyjechali do hotelu, zaniepokojeni nieobecnością Jagiełły na ważnych konfrontacjach, które od dwóch dni trwały z jego udziałem w katowickiej Delegaturze ABW.
Kiedy weszli do pokoju hotelowego, i zobaczyli ciało, odcięli wiszącego biznesmena. Rozpoczęli reanimację i wezwali pomoc. Szybko przyjechała karetka pogotowia. Lekarka po reanimacji stwierdziła zgon.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Jednak dopiero 3 marca, w poniedziałek – czyli cztery dni po śmierci Jagiełły została przeprowadzona sekcja zwłok. Autopsja stwierdza, iż przyczyną śmierci mogło być:
„Uduszenie gwałtowne w wyniku zagardlenia przez powieszenie. […] Powierzchowne, pojedyncze uszkodzenia skóry w obrębie lewego nadgarstka są charakterystyczne dla tzw. samookaleczeń. Nic nie sprzeciwia się przyjęciu, że uduszenie to mogło mieć charakter samobójczy”.
Odkryto także siniak po wkłuciu igły w lewym przedramieniu. Skąd wziął się ten siniec, skoro w dokumentacji pogotowia ratunkowego nie ma informacji o tym, aby podczas reanimacji dokonywano jakichkolwiek zastrzyków?
Śledztwo, które miało wyjaśnić przyczyny śmierci głównego świadka w aferze korupcyjnej w górnictwie umorzono. Prokuratura, między innymi na podstawie opinii biegłego psychologa i wyników sekcji zwłok przyjęła, że Jagiełło popełnił samobójstwo, bo był w depresji.
Jednak szybko pojawiły się wątpliwości. Okazało się, że w dniu śmierci Jagiełło wyszedł z hotelu tuż przed godziną 7. Po kilkunastu minutach wrócił. Odebrał od recepcjonisty kopertę z logo Polskiego Koncernu Energetycznego. Potem okazało się, że w tej kopercie ktoś przekazał Jagielle ponad 10 tysięcy złotych. Kto? Tego nie ustalono. Nie zabezpieczono bowiem nagrań z hotelowych kamer.
Nie znaleziono także laptopa, z którym biznesmen się nie rozstawał. Co się z nim stało? Nie wiadomo.
Nie udało się ekspertom prokuratury poznać zawartości zakodowanego iPhona ani ewentualnego logowania się telefonu i komputera w hotelowej sieci. Dlaczego to takie ważne?
Otóż kilka godzin przez śmiercią w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej ukazał się artykuł. „Dziennikarze śledczy” donosili o wyroku nieistniejącego „Sądu Europejskiego”, w wyniku którego Jagiełło musi zapłacić koncernowi Sandvik 2 miliony euro odszkodowania za korumpowanie prezesów górniczych spółek. Potem okazało się, że artykuł szybko został ze strony Wyborczej usunięty, a Sandvik nigdy z takim powództwem nie występował…
[…]
Ingrid Jagiello, żona biznesmena jest dyplomowanym psychologiem. Ma gabinet lekarski w Austrii, w którym od pewnego czasu pracował jej mąż. Stanowczo zdementowała wersję o „depresji” czy „załamaniu nerwowym” męża, które mogło doprowadzić do targnięcia się na życie. Jednocześnie zdecydowanie odmówiła śledczym przyjazdu do Polski, aby złożyć zeznania, gdyż – jak wyjaśniła – „obawia się o swoje życie”. Została przesłuchana w Austrii.
Dobry stan psychiczny Jagiełły potwierdzili również jego adwokat, a także oficer ABW i prowadzący postępowanie w sprawie górniczej korupcji prokurator Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
Prokurator zajmujący się wyjaśnieniem śmierci Jagiełły nie przeprowadził jednak eksperymentu, który wykazałby, czy aluminiowy wieszak na ręcznik w hotelowej łazience był w stanie utrzymać ważącego ponad 80 kilogramów „samobójcę”.
Mimo wielu niejasności wokół przyczyn śmierci Jagiełły, głównego świadka w jednej z największych afer korupcyjnych w górnictwie, śledczy pozwolili na zniszczenie pobranych podczas sekcji wycinków tkanek i próbek.
[…]
Mechanizm korupcji
Dotarłem do listu Andrzeja Jagiełły, który tak opisywał korupcyjny proceder:
„W moich zeznaniach używałem cały czas terminy »prowizje«. Miałem na myśli kwoty, których domagali się przedstawiciele kopalni i spółek węglowych za podpisywanie umów na sprzedaż maszyn górniczych, za podpisywanie umów na ich remonty lub leasing czy wynajem, za dostawę części zamiennych czy uzyskanie płatności za wystawione faktury. To ze strony przedstawicieli kopalni i spółek węglowych wychodziła inicjatywa rozmowy o prowizjach, i oni tego żądali. Mój zastępca do spraw handlowych Wacław B. wspominał, że wręczał prowizje jakiemuś związkowcowi z jednej z kopalni należącej do KHW SA, i z tego co pamiętam nazywał on się Adam B. Był jego kolegą”.
Mechanizm przekazywania łapówek, których domagały się górnicze szychy, był następujący:
„Prowizje były wypłacane najpierw z Austrii, a potem poprzez firmę Eurologistyka lub Investia. Jeżeli chodzi o tę drugą firmę, to wszyscy w VATGT byli przekonani, że ta firma zajmuje się dla naszej spółki ściąganiem wierzytelności z kopalń, i taka była prawda. Jednak to Investia wręczała też prowizje przedstawicielom kopalni i spółek węglowych. W Voest Alpine o wręczaniu prowizji i sposobie jej finasowanie wiedział prezes VA i dyrektor”.
Wacław B. był autorem anonimu, który trafił w 2012 roku do ABW. Informował w nim, że Voest Alpine, a później Sandvik korumpował górnicze szychy. Chciał skompromitować Jagiełłę. Może dlatego, że pojawiały się informacje o prowadzonym śledztwie.
Sprawa korupcji dotyczyła nie tylko pracowników śląskich kopalń węgla kamiennego, ale także giełdowych spółek: KGHM Polska Miedź i Lubelski Węgiel Bogdanka.
Według Jagiełły łączna wysokość wręczonych łapówek (elegancko zwanych „prowizjami”), sięgała ponad 30 mln złotych. Korupcyjny proceder trwał przez 11 lat (1996 – 2007). Do sądów trafiło na razie 6 aktów oskarżenia.
Pierwsze zeznania w ABW Andrzej Jagiełło złożył w 2011 roku. Wcześniej, w 2010 roku próbował nawiązał kontakt w tej sprawie ze Zbigniewem Wassermannem, ówczesnym koordynatorem służb specjalnych.
Służby w cieniu
W lipcu 2012 roku Jagiełło został prezesem zarządu Kopex SA, potentata w branży maszyn górniczych. Po 11 miesiącach został zwolniony ze stanowiska. Zbiegło się to w czasie, kiedy do mediów przeciekły informacje o jego roli w prowadzonym śledztwie korupcyjnym. Jego miejsce zajął Józef Wolski, który zasiadał w zarządzie Kopexu i nie darzył sympatią Jagiełłę.
– Kiedy pojawiła się informacja w radiu o śmierci Jagiełły, jechaliśmy wtedy do Zakopanego. Nie zapomnę nigdy tego wybuchu radości kilku osób – słyszę od jednego z byłych menedżerów Kopexu. – Jagiełłę nie lubiano, bo był wyniosły, znał języki a przede wszystkim chciał wprowadzić nowoczesne metody zarządzania. Niektórym „leśnym dziadkom” z Kopexu to się nie podobało – dodaje.
Wolski zdecydował nawet o złożeniu pozwu przeciwko Jagielle za to, że ten doprowadził do „strat wizerunkowych spółki”. Sąd jednak pozew odrzucił.
Niewykluczone, że niechęć Wolskiego do Jagiełły miała też inne podłoże.
Otóż, jak wynika z materiałów zachowanych w IPN w aktach Zarządu II Sztabu Generalnego Wolski występuje w latach 1978–84 jako tzw. adresówka (pseudonim „Ekonomista”, „300”). To osoba, na której adres zamieszkania wysyłano przesyłki pocztowe (listy, pocztówki, telegramy, paczki) z ukrytą treścią lub zawartością stanowiącą informację wywiadowczą przeznaczoną dla organu wywiadu lub osoby związanej z wywiadem.
Zapytałem prezesa Kopex SA o to, czy był współpracownikiem służb PRL i czy spotkały go jakieś represje w tamtych latach?
- Nie byłem współpracownikiem służb specjalnych. Kilkakrotnie odmówiono mi wydania paszportu, natomiast jako ambitny młody człowiek starałem się pokazać, że posiadam wiedzę i wysokie kompetencje, aby awansować w hierarchii górniczej struktury organizacyjnej. Stąd od 1979 roku zostałem dyrektorem ekonomicznym kopalni, a od 1983 roku dyrektorem ekonomicznym jedenastu kopalń
– wyjaśnia J. Wolski.
Myli się. Z jego akt paszportowych wynika, że Wolski bez problemu w czasach PRL dostawał paszport. Wyjeżdżał na Zachód wiele razy, w tym nawet z dzieckiem. Był też członkiem Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej, oficerem rezerwy wojska. Jego ojciec – wicedyrektorem delegatury NIK w Katowicach, a brat – zawodowym wojskowym.
Jagiełło wyjechał z Polski w 1981 roku. Był wtedy studentem IV roku Wyższej Szkoły Inżynierskiej im. Jurija Gagarina w Zielonej Górze. Dostał paszport na organizowany przez studencki klub speleologiczny na wyjazd do Austrii. Wyjechał w czerwcu 1981 roku i już do Polski nie wrócił.
– To był klasyczny sposób przerzucania wówczas współpracowników cywilnego wywiadu zagranicę. Brak jakichkolwiek śladów inwigilacji rodziny Jagiełły po jego ucieczce z kraju może świadczyć o tym, iż był współpracownikiem służb specjalnych. Może o tym świadczyć dalszy rozwój jego kariery
– wyjaśnia jeden z moich rozmówców.
Wiceminister bierze w łapę
Czy Jagiełło zdecydował się zeznawać w zamian za bezkarność? Niewykluczone. Możliwe, że został do tych zeznań nakłoniony. Być może była to walka służb o wpływy w górnictwie.
Prokurator Jerzy Gajewski z Prokuratury Apelacyjnej był bardzo zadowolony z zeznań Jagiełły, który doskonale znał górniczą branżę i obowiązujące w niej reguły. Zdążył swoimi zeznaniami i przekazanymi ABW oraz prokuraturze dokumentami obciążyć prawie 30 osób. W tym byłych prezesów Kompanii Węglowej, Katowickiego Holdingu Węglowego, byłego prezesa Polskiego Koncernu Energetycznego i dyrektorów kopalni, przedstawicieli KGHM oraz Lubelskiego Węgla Bogdanka.
Za ujawnienie korupcji i złożenie obszernych zeznań Jagiełło otrzymał status „małego świadka koronnego” oraz zapewnienie bezkarności. Jagiełło jednak doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że jest w branży górniczej „spalony”.
– To był niesamowity świadek, źródło ogromnej wiedzy o ludziach i interesach w węglowej branży. Miał fenomenalną pamięć oraz skłonność do „chomikowania” dokumentów. Na przykład, gdyby nie przedawnienie to postawilibyśmy zarzuty byłemu wiceministrowi. Andrzej Jagiełło razem z nim był w Szwajcarii, gdzie na jego nazwisko założył w banku konto, na które wpłacił tysiące dolarów łapówki. Kiedy poprosiliśmy o dowody, pokazał imienne bilety lotnicze oraz umowę założenia tegoż konta. Wiceministrowi się upiekło
– mówi osoba zaangażowana w toczące się postępowanie.
Wbrew pozorom na śmierci Jagiełły nie skorzystają oskarżeni na podstawie jego zeznań. Nie będą w stanie ich podważyć. Świadek nie żyje.
Tomasz Szymborski
Cały artykuł został opublikowany w Gazecie Polskiej z 30 grudnia 2015 r.
Czarny układ
„Polska będzie dalej stawiać na węgiel i inwestować w przemysł wydobywczy węgla” – powiedział we wtorek w Katowicach premier Donald Tusk na targach górniczych. Deklaracja premiera oprócz górników, najbardziej ucieszyła branżowych aferzystów, bo oznacza że ich korupcyjne źródło nie wyschnie.
Jutro rozpoczyna się proces, który lekko wstrząsnął branżą górniczą. „Lekko”, bo w dalszym ciągu na oficjalne odkrycie czeka kilka znacznie potężniejszych afer. W tym jedna o zasięgu międzynarodowym, z utworzonym w szwajcarskim banku „funduszem korupcyjnym”. Kiedy na jaw wyjdą wszystkie szczegóły tej afery, o ile naturalnie trzymający się mocno „czarny układ” na to pozwoli, to branżę górniczą czeka kadrowe „trzęsienie ziemi”.
– Gdyby na ławie oskarżonych usiadło kilkaset osób, to może wtedy wszyscy pojęliby skalę tego draństwa. Najciekawsze jest to, że ten proceder wciąż jest akceptowany, mimo raportów słanych do przełożonych przez oficerów służb specjalnych cywilnych i wojskowych, zatrudnionych na niejawnych etatach m.in. w spółkach górniczych –
stwierdza emerytowany oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego, który kilka lat pracował „pod przykryciem” w jednej ze spółek ministerstwa gospodarki. Stąd znajomość realiów.
Łapówek nie biorą górnicy, którzy ryzykują życie pracując na dole w kopalni, ale „białe kołnierzyki”. Na razie jednak na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Katowicach zasiądzie 25 osób – byłych i obecnych dyrektorów śląskich kopalń oraz szefów państwowych spółek węglowych. O co są oskarżeni? O to, co w środowisku górniczym jest standardem – o korupcję.
Wykryta przez ABW afera wstrząsnęła środowiskiem górniczym, które jest odporne na zatrzymania i areszty swoich menedżerów, bo to się zdarza niemal co roku. Jednak po postawieniu prokuratorskich zarzutów w 2010 r. ówczesny minister gospodarki Waldemar Pawlak odwołał szefów dwóch największych spółek węglowych – Mirosława K. (Kompania Węglowa S.A.) i Stanisława G. (Katowicki Holding Węglowy S.A.). Pawlak ich odwołał, mimo że jego koledzy z PSL wywierali nań silną presję, aby tego nie robił, bo „może to zaszkodzić interesom partii”. Obie spółki od lat są w „kadrowym władaniu” ludowców.
Korumpować menedżerów miała spółka z Katowic Emes-Mining Service (EMS). Ujawnił to ABW współwłaściciel firmy Andrzej B., który pokłócił się o pieniądze ze swoim wspólnikiem – Antonim G. Andrzej B. w zamian za ujawnienie korupcji skorzystał z klauzuli bezkarności (podobnie jak Barbara Kmiecik w innej aferze) i jego zarzuty zostały umorzone. W sądzie wystąpi tylko w charakterze świadka. Jednak w biznesie jest skończony, podobnie jak spółka Emes-Mining Service, która jest w upadłości.
Akt oskarżenia obejmuje lata 2003–2008 wpływowi menedżerowie, a według niektórych moich źródeł – „główni rozgrywający” w branży, mieli przyjąć w sumie ponad 3 mln zł łapówek. Za co? Śledczy twierdzą, że EMS opłacał górniczych „rozgrywających” przy okazji przetargów na warte dziesiątki milionów złotych roboty w kopalniach, za przyspieszenie płatności faktur lub jako prezent za utrzymanie „przyjacielskich kontaktów”.
Zeznania i łapówki
Najwięcej według śledczych miał wziąć Janusz S., były już dyrektor kopalni Staszic (należącej do KHW), 523 tys. zł, oraz Leszek J. – jako prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej (aż 440 tys. zł, w transzach po 30 – 40 tys. zł).
Inni oskarżeni to m.in. Maksymilian K., były prezes Kompanii Węglowej, największej spółki górniczej w Europie (zarzut przyjęcia 300 tys. zł łapówek), jego następca Mirosław K. (16,5 tys. zł), Stanisław G., były prezes Katowickiego Holdingu Węglowego (185 tys. zł), Adam K., były dyrektor kopalni Szczygłowice (109 tys. zł), Stanisław L. (70 tys. zł), Artur K., były dyrektor kopalni Wieczorek (56 tys.), Czesław K., były dyrektor kopalni Zofiówka (25 tys. zł), Krzysztof O., były dyrektor kopalni Krupiński (8,5 tys. zł), Zbigniew Cz., były dyrektor kopalni Borynia (6,5 tys. zł) oraz kilku pracowników biura zarządu JSW (70−300 tys. zł).
– Właściwie to wszystkie patologie w górnictwie należałoby połączyć w jeden proces sądowy. Jednak nikomu na tym nie zależy. Z wyprowadzania pieniędzy z górnictwa, łapówek i „konsultacji” żyją całe rodziny „węglowych baronów”. Przy awansach ważne są koligacje, ukończone szkoły – raz awansuje koteria z AGH, a raz z Politechniki Śląskiej, no i przełożenia partyjne, czyli „klucz” mniej elegancko za czasów komuny zwany „nomenklaturą”. Raz rozdaje karty PO, ale znacznie częściej PSL
– wyjawia moje źródło.
Jednak w prokuratorskiej szafie dojrzewa coś znacznie poważniejszego. Od kilku lat w Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach prowadzone jest postępowanie, w którym do tej pory zarzuty korupcji usłyszało dwadzieścia osób, w tym kilku dyrektorów kopalń. Usłyszeli zarzuty przyjmowania łapówek od pracowników spółki Minova Ekochem z Siemianowic Śląskich, która jest jednym z największych w Europie producentów klejów i pianek do górnictwa. To produkty potrzebne w każdej kopalni, wykorzystuje się je do spajania i uszczelniania skał, tamowania wody czy wypełniania podziemnych pustek.
O wręczanie łapówek podejrzani są dwaj byli wiceprezesi Minova Ekochem oraz kilku pracowników marketingu. Minova jest częścią międzynarodowej grupy kapitałowej Orica, która działa na całym świecie – m.in. w Australii (główna siedziba), Polsce, Czechach, na Ukrainie, w Wielkiej Brytanii i RPA.
Zarzuty w tej sprawie usłyszeli do tej pory m.in. Artur K., były dyrektor kopalni Wieczorek (należy do Katowickiego Holdingu Węglowego), Józef S., były dyrektor kopalni Polska-Wirek (połączona z Halembą należy do Kompanii Węglowej), Bogdan Ś., były dyrektor kopalni Borynia, oraz Mieczysław M., były dyrektor kopalni Krupiński (obie kopalnie należą do Jastrzębskiej Spółki Węglowej). Jak widać niektóre nazwiska z tej afery powtarzają się w aferze EMS. To nie powinno dziwić, bo Minova Ekochem była konkurencją dla EMS.
Lepkie ręce
Z ustaleń śledczych wynika, że w Minovie Ekochem utworzono specjalny fundusz na łapówki. Aby go stworzyć podpisano dziesiątki, jeżeli nie setki fikcyjnych umów zleceń ze studentami. Za kilkaset złotych lub za… piwo zgadzali się na ich podpisanie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że niektórzy z nich byli studentami prawa i niewykluczone, że są teraz aplikantami, asesorami lub… prokuratorami. Rekordzistką okazała się studentka psychologii, z którą zawarto umowy na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Co miesiąc dział marketingu Minovy przygotowywał zestawienia dotyczące sprzedaży materiałów chemicznych dla poszczególnych kopalń i wyliczał procentową „prowizję” wypłacaną dyrektorom.
Minova płaciła w ten sposób za zamawianie jej produktów, a nie EMS oraz za to, żeby dyrektorzy kopalń nie reklamowali jakości sprzedawanych przez nią produktów.
Pieniądze na łapówki trafiały też do Polski ze specjalnego konta w szwajcarskim banku. Pracownicy spółki przewozili je w teczkach podczas służbowych delegacji. Kiedy już o sprawie dowiedzieli się śledczy, płacono miliony za milczenie. Prezesi Orica z Australii, kiedy zorientowali się o aferze i jej skali oraz zagrożeniu dla wiarygodności ich giełdowej spółki, zwolnili z kierowniczych stanowisk wielu menedżerów. Po zaangażowaniu Interpolu w śledztwo istniało bowiem podejrzenie, że korupcyjny proceder nie dotyczy jedynie Polski.
Jednym ze świadków oskarżenia jest Piotr W. Stracił stanowisko dyrektora kopalni Bielszowice po tym, jak władze Kompanii Węglowej dowiedziały się z Gazety Wyborczej o tym, iż poszedł na współpracę z prokuraturą, i zeznaje w sprawie afery Minova Ekochem. W. przyznał prokuratorom, że kiedy kierował kopalnią Polska-Wirek, wziął trzy łapówki po 1,5 tys. zł każda.
Jak widać „czarna branża” trzyma się mocno. Złamanie zmowy milczenia zostało ukarane.
Artykuł opublikowany we wrześniu 2013 roku na portalu wPolityce.pl Jak widać, w górnictwie bez zmian.
Związkowa układanka SRK
Czy prezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń SA, która zarządza setkami milionów złotych przeznaczonych na restrukturyzację kopalni i majątkiem, toleruje niezgodne z przepisami przeprowadzanie przetargów?
Spółka Restrukturyzacji Kopalń SA (SRK SA) w Bytomiu to jednoosobowa Spółka Skarbu Państwa. Powstała w trakcie reformy górnictwa realizowanej przez rząd Jerzego Buzka, która do tej pory odbija się czkawka na Śląsku, i nie tylko. Zaangażowanie prezesów SRK „w temacie” górnictwa doceniła też premier Kopacz.
Premier przekonywała, że choć dotychczas SRK kojarzyła się z wygaszeniem i likwidacją kopalń, teraz ma być „główną siłą w restrukturyzacji”. Dzięki tej decyzji SRK otrzymała „nowe życie” i dziesiątki milionów złotych.
Zgodnie z podpisanym porozumieniem z górnikami do SRK SA miały trafić kopalnie: Piekary, Brzeszcze, a także – po wcześniejszym podziale – Makoszowy i Centrum. Ten proces trwa. Ale rząd nie uzyskał jeszcze zgody Komisji Europejskiej na transfer pieniędzy do SRK SA. 10 maja pensje za kwiecień pracownikom tych kopalń wypłaciła jeszcze KW, natomiast 10 czerwca obowiązek ten spłynie już na SRK. Do tego czasu spółka musi otrzymać na ten cel państwową dotację. Inna sprawą jest, czy dostanie. Rząd nie otrzymał jeszcze zgody Komisji Europejskiej na przekazanie dotacji dla spółki.
Kiedy Ewa Kopacz wpadła na pomysł wyjęcia z niebytu SRK SA, menedżerowie bytomskiej spółki nie byli zachwyceni. Wyjęto ich z cienia. Niemal automatycznie znaleźli się pod lupą CBA, które ma sporo pytań związanych z przetargami, i nie tylko. Kontrole przeprowadziła też Najwyższa Izba Kontroli, jednakże na razie protokół z jej przebiegu nie jest gotowy.
Węglowa rodzina
- To wspólny sukces – nasz i rządu, bowiem nie dojdzie do likwidacji miejsc pracy – mówił portalowi wnp.pl w styczniu po podpisaniu „porozumienia” rządu z górnikami Dariusz Trzcionka, szef Porozumienia Związków Zawodowych Kadra z Katowic.
Porozumienie powstało w 1991 r. „w odpowiedzi na pilną potrzebę zabezpieczenia i obrony zarówno socjalnych i indywidualnych interesów pracowników etatu, jak i pracowników zarządzających procesami produkcyjnymi”. Trudno się z tym nie zgodzić.
W 2003 r. PZZ Kadra założyło firmę Karbon (mieści się pod tym samym adresem, co centrala związku), i jest jej jedynym właścicielem. Związkowa spółka zajmuje się sprzedażą ekskluzywnych upominków górniczych, pucharów, wizytówek, kalendarzy, grawerowaniem i robotami podziemnymi.
W radzie nadzorczej Karbonu zasiada Dariusz Trzcionka, przewodniczący PZZ Kadra, oraz jego zastępcy w związku zawodowym: Bogusław Studencki, Krzysztof Stefanek i Marek Gacka.
BIP Spółki Restrukturyzacji Kopalń SA zawiera sporo informacji o zwycięskich przetargach, w których brała udział spółka Karbon. Spółka wygrywa przetargi jako firma samodzielna lub w konsorcjum.
W ubiegłym roku w konsorcjum Karbon wygrał przetarg na roboty szybowe w SRK SA – wartość prac 113 867,25 zł brutto. Zwycięzcą przetargu okazała się też spółka Górrem – w sumie dostała zlecenie na roboty za 359 775 złotych brutto. Karbon wygrał też przetarg w Centralnym Zakładzie Odwadniania Kopalń w SRK SA na wzmocnienie wyrobiska – prawie 430 tysięcy złotych brutto.
To niewiele w porównaniu z przetargiem z 2011 roku. Wtedy to Karbon, w konsorcjum z Bemarem i Przedsiębiorstwem Usług Inżynieryjno-Technicznych, wygrał przetarg w SRK SA na prace wycenione na 15 mln 798 tys. 120 zł brutto.
Czy bez znaczenia dla przebiegu przetargów jest też fakt, że Zbigniew Królikowski, obecny prezes Karbonu, to były Główny Elektryk Kopalni Jowisz, przejętej do likwidacji przez SRK?
Zapewne zupełnym przypadkiem jest fakt zatrudnienia w spółce Karbon Barbary Tokarz, żony prezesa SRK SA.
- Barbara Tokarz pracowała w naszej spółce na podstawie jednej umowy o pracę na czas określony w niepełnym wymiarze czasu pracy. Umowa uległa rozwiązaniu z dniem 28 lutego 2015 r.
– powiedział Zbigniew Królikowski, prezes Karbonu.
Jak widać, prezes Tokarz – jak to w jednym z wywiadów wyznał – „Nie kieruje się wyłącznie sformalizowanymi zasadami, traktuje swoje działania z perspektywy ludzkiej przyzwoitości”. To oficjalnie, ale jeśli idzie o rodzinę, to jest skłonny na elastyczne traktowanie własnych zasad.
Niedawno na portalach wpolityce.pl i wgospodarce.pl opisywałem, jak Spółka Restrukturyzacji Kopalń SA realizuje program „rodzina na swoim”. W grudniu ujawniłem sprawę „szybkich przydziałów” mieszkań dla rodzin członków zarządu SRK, w tym dla syna prezesa Marka Tokarza. Rodziny górników czekają na przydział mieszkania w najlepszym razie miesiącami.
Karbon prawie zawsze wygrywa
Na dodatek przewodniczący Kadry – Arkadiusz Trzcionka jest oddelegowany do pracy związkowej z SRK ze stanowiska Głównego Mechanika.
- Dariusz Trzcionka, przewodniczący PZZ Kadra nie pełni obecnie żadnej kierowniczego stanowiska w SRK S.A., a jego oddelegowanie do pracy w strukturach związków zawodowych odbyło się w zgodzie z zapisami ustawy o związkach zawodowych z dnia 23 maja 1991 roku
– wyjaśnia Witold Jajszczok, rzecznik SRK SA.
Prezesowi SRK SA Markowi Tokarzowi i władzom spółki zapewne nie przeszkadza fakt, że Dariusz Trzcionka jako przewodniczący PZZ Kadra, czyli właściciel Karbonu, pełniący funkcję Przewodniczącego Rady Nadzorczej (był nawet prezesem zarządu spółki), a zarazem Główny Mechanik w SRK S.A. Zakładu CZOK, reprezentuje dwie strony postępowania przetargowego.
Wątek działalności przewodniczącego Trzcionki znalazł w Prokuraturze Rejonowej Katowice-Wschód. Trafiło tam bowiem doniesienie o poświadczeniu nieprawdy i wyłudzeniu przez Porozumienie Związków Zawodowych Kadra z Komisji Trójstronnej dotacji budżetowej oraz powiązań biznesowych Karbonu z SRK.
Według kilku naszych rozmówców oddelegowanie Dariusza Trzcionki do pracy związkowej jest jednak niezgodne z prawem, gdyż organizacja zakładowa w SRK SA, z której obecny przewodniczący Kadry się wywodzi, nie ma 150 członków. A to warunek niezbędny do tego, aby na podstawie art. 31 ust. 1 i 2 ustawy o związkach zawodowych, legalnie być oddelegowanym do pracy związkowej, bez świadczenia pracy z zachowaniem płacy. Sprawą zajmuje się jednak prokuratura.
- Sprawa jest na wstępnym etapie. Analizujemy przesłane dokumenty – wyjaśnia Jacek Pandel, szef Prokuratury Rejonowej Katowice-Wschód.
- Porozumienie Związków Zawodowych Kadra nigdy nie ubiegało się, ani nie otrzymało dotacji budżetowej z Komisji Trójstronnej. W związku z czym nic mi nie wiadomo o jakimkolwiek postępowaniu prokuratorskim w sprawie poświadczenia nieprawdy i wyłudzeniu tych dotacji. Nie mogłem zatem być przesłuchany w jakimkolwiek charakterze w takiej sprawie. Informacja o jakoby toczącym się postępowaniu przeciwko Porozumieniu Związków Zawodowych są nieprawdziwe
– zapewnia mnie Trzcionka.
Tę związkowo-personalną układankę dopełnia Marek Skrzypek, były przewodniczący PZZ Kadra w SRK, jednocześnie nadsztygar szybowy, zatrudniony w pewnym momencie na umowę zlecenia w Karbonie. Obecnie jest pracownikiem firmy Górrem, współpracującej z Karbonem i SRK SA. To nie przypadek, że większość robót wykonywanych przez Karbon to roboty szybowe.
Zlecenia dla prawnika
Zarząd SRK SA bardzo dba o prawników. Koszty usług prawniczych w tej spółce są bardzo wysokie. W 2011 roku przetarg na 4‑letnią obsługę prawną spółki wygrała oferta, którą złożyła Kancelaria Radców Prawnych Bożena Pindel Ireneusz Pindel s.c. z Bytomia. Była to… jedyna oferta. Kancelaria za obsługę prawną otrzymała 2 352 000 złotych netto, czyli 2 892 960 złotych brutto. Na konto zwycięskiej kancelarii przez cztery lata wpływało 60 tys. 270 złotych miesięcznie. Mało?
15 listopada 2014 roku został ogłoszony przetarg „w trybie negocjacji bez ogłoszenia”, czyli tryb zamówienia z wolnej ręki na obsługę prawną Oddziału SRK SA Zakład Administracji Zasobów Mieszkaniowych. Wpłynęła jedna oferta kancelarii prawnej z Bytomia. Wygrała Kancelaria Adwokacka Ireneusza Pindela z Bytomia. To nieprzypadkowa zbieżność nazwisk.
Za obsługę prawną spółka SRK SA zapłaci kancelarii w ciągu czterech lat 2 066 400 zł, czyli dokładnie 2 541 672 zł brutto. Daje to godziwe miesięczne wynagrodzenie – 52951,5 zł brutto. Mniej, niż poprzednio, ale też da się jakoś żyć.
SRK kosztuje teraz nas wszystkich, czyli podatników kilkaset milionów złotych rocznie. Teoretycznie miała zajmować się sprzedażą majątku i odwadnianiem zamkniętych kopalń, po to by wody kopalnianie nie zalały istniejących. I rzeczywiście to robi. Jednak nie tylko. Zarządza też przejętymi mieszkaniami zakładowymi. Jednak gdyby chciano, to pokopalniane nieruchomości można by sprzedać w jeden rok i zamknąć sprawę, a odwadnianie kopalń należałoby przerzucić na kopalnie istniejące. Ale po co?
Powiem brutalnie – jeszcze jednym, ukrytym celem istnienia SRK jest dawanie pracy znajomym „królika z branży” – dlatego jest ciągły lobbing na otrzymywanie coraz większych dotacji z budżetu, a sprzedaż nieruchomości tak bardzo się ślimaczy.
Artykuł opublikowany na portalach wpolityce.pl i wgospodarce.pl
Kopalnia tematów
Spirala afer w górnictwie rozkręca się. ZUS odkrył to, o czym pisałem w 2013 r. – skandaliczny proceder fałszowania dokumentów, na podstawie których cześć liderów związkowych zatrudnionych w KHW SA przeszła na górnicze emerytury po 25 latach rzekomej pracy pod ziemią.
W świadectwach pracy związkowców wpisano, że pracowali pod ziemią, ale nie wpisano, iż byli oddelegowani do pracy związkowej. Czyli pracowali na powierzchni, w biurze jak kopalniani urzędnicy. Dzięki fałszerstwom przeszli na emerytury kilkanaście lat wcześniej, niż powinni.
Wszczęto śledztwo. Odpowiedzialnością za ten skandaliczny, złodziejski proceder obarczono Zdzisława Aksamita, byłego dyrektora do spraw pracy w kopalni Mysłowice-Wesoła (kopalnia należy do Katowickiego Holdingu Węglowego SA), bo on podpisywał górnikom dokumenty do ZUS.
Z zeznań pracowników kopalni, do których dotarłem wynika, że Zdzisław Aksamit kazał przygotować podwładnym dokumenty do ZUS dotyczące Krzysztofa Urbana (szef „S” w kopalni Mysłowice, oddelegowany do pracy związkowej w latach 1998–2012) oraz Romana Orczyka (były wiceszef „S” w KHW). Przygotowane dokumenty nie zawierały wzmianki o ich wieloletniej związkowej delegacji.
Roman Orczyk od sierpnia 2011 r. do marca 2013 r. pobierał emeryturę i zgarnął 93 tys. zł. Jego kolega Krzysztof Urban z emerytury korzystał od września 2012 r. do stycznia 2013 r. i zarobił 24,5 tys. zł. Obaj związkowcy zasiadają razem w radzie nadzorczej Górniczej Spółdzielni Pracy w Mysłowicach.
Aksamit tkwił w „układzie” związkowym, gdyż zanim został dyrektorem był jednym z liderów Związku Zawodowego Górników w Polsce. A wiadomo, że „związkowcy to jedna rodzina”. Przynajmniej niektórzy.
Katowicki Holding Węglowy musiał zwrócić ZUS pieniądze, które zostały wypłacone związkowcom. I nie będzie dochodzić ich zwrotu od niedoszłych emerytów.
Były dyrektor kopalni Mysłowice-Wesoła dobrowolnie poddał się karze. Sąd za poświadczenie nieprawdy w dokumentach skazał go na rok i trzy miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz 2,4 tys. złotych grzywny. Aksamit był w tej całej aferze pionkiem. Z moich źródeł wynika, że na fałszowanie akt personalnych górników był „za krótki”. Musiał mieć na to przyzwolenie „góry”.
– Każdy, kto ma pojęcie o pracy w kopalni i działających tam zwyczajach zdaje sobie sprawę, że Aksamit na takie numery co najmniej miał zgodę „góry”. Rozżalony skarżył się, że jego przełożeni odcięli się od niego, i stał się „kozłem ofiarnym”. Mówił, że polecenia płynęły od jednego z byłych już wiceprezesów KHW SA
– słyszę od jednego z urzędników Katowickiego Holdingu Węglowego SA.
Sprawa ma jednak ciąg dalszy.
– Zarząd KHW SA zlecił przeprowadzenie kontroli akt osobowych pracowników spółki, którzy przeszli na emeryturę od 2008 roku. Audyt pominął jednak pracowników Biura Zarządu. Mamy nieoficjalne informacje, że w umowach o pracę niektórych z nich wynika, że są także pracownikami dołowymi! Była prowadzona fikcyjna ewidencja, co do rodzaju wykonywanej przez te osoby pracy, jej miejsca i czasu. Osoby te miały wpisywane fikcyjne dni pracy w soboty, niedziele i święta lub inne nadgodziny. To można przeliczyć na konkretne kwoty
– wyjaśnia Sylwester Śpiewak, szef „Solidarności 80” przy kopalni Mysłowice-Wesoła.
- Jednak nasze pisma do Zarządu KHW SA w sprawie wyjaśnienia tego procederu są ignorowane. Kto się boi kolejnej afery?
– pyta.
Analogia nasuwa się sama. Za czasów Edwarda Gierka piłkarze śląskich klubów, oficjalnie zatrudnieni jako górnicy, kopalnie widzieli tylko w drodze na treningi.
Artykuł został opublikowany na portalu wgospodarce.pl oraz wpolityce.pl