68 lat temu został zlikwidowany Obóz Pracy w Łambinowicach koło Nysy, w którym po wojnie zginęło ponad 1,5 tysięcy wysiedlanych ze Śląska Niemców. Jego komendantem był Czesław Gęborski, mroczny typ który nigdy nie odpowiedział za swoje przestępstwa.
Nikt z sąsiadów kamienicy przy ulicy 1 Maja 48 w Katowicach nie wiedział, że w mieszkaniu nr 16 na ostatnim piętrze wraz z żoną mieszka były komendant obozu w Łambinowicach (niem. Lamsdorf) na Śląsku Opolskim.
Czesława Gęborskiego z „cienia historii” wyciągnęli dokładnie 28 maja 1997 r. działacze Ruchu Autonomii Śląska, Ligi Republikańskiej oraz Związku Ludności Narodowości Śląskiej, którzy zorganizowali pod jego domem pikietę.
Kamienica, w której mieszkał były komendant obozu, znajduje się tuż obok rektoratu Uniwersytetu Ekonomicznego. Pamiętam, że na domofonie brakowało jedynie tabliczki z jego nazwiskiem. Sąsiedzi, którzy wyszli na ulicę, zwabieni odgłosami skromnej manifestacji, nie wiedzieli (albo nie chcieli wiedzieć), kto mieszka pod „16”: - To starszy, schorowany człowiek - mówili. Nie słyszeli też o obozie w Łambinowicach.
Amerykański dziennikarz żydowskiego pochodzenia John Sack napisał książkę „Oko za oko. Przemilczana historia Żydów, którzy w 1945 roku mścili się na Niemcach”. Jedyne w Polsce wydanie książki ukazało się dwadzieścia (!) lat temu.
Sack sięgnął do tematu, który był tabu – pokazał, jak w ciągu kilku powojennych lat Żydzi, którzy przeżyli niemieckie obozy koncentracyjne, mścili się na Niemcach, wstępując do UB, zostawali kierownikami zakładów karnych, więzień i obozów pracy dla Niemców na Śląsku.
29 stycznia 1945 roku Aleksander Zawadzki, mianowany pełnomocnikiem Rządu Tymczasowego na województwo śląskie, wydał zarządzenie w sprawie „likwidacji wszelkich śladów okupacji niemieckiej i dla zamanifestowania polskości Śląska”. Konsekwencją tego zarządzenia było powstanie obozów pracy.
Tadeusz M. Płużański tak pisze o skutkach decyzji Zawadzkiego:
„Komunistyczne władze nakazały wysiedlanie niemieckich rodzin z ich gospodarstw na Śląsku, aby znaleźć miejsce dla repatriantów ze Wschodu. Nie wywożono ich jednak za nową, ustaloną w Jałcie granicę Polski. Miejscem wysiedlenia były Łambinowice. W prymitywnych barakach umieszczano jednak nie tylko niemieckich wysiedleńców i członków hitlerowskich organizacji. Ponieważ uchodźców z polskich Kresów było wielu, do obozu trafiały całe wsie, włącznie z kobietami (które były w Łambinowicach maltretowane i gwałcone), dziećmi i starcami. Wśród osadzonych znalazły się osoby przyznające się do narodowości polskiej, mieszkańcy Opolszczyzny, którzy oparli się germanizacji”.
Bez wyrzutów sumienia
Obóz, którego Gęborski był komendantem w literaturze niemieckiej zyskał sobie miano „obozu zagłady”. To nadużycie, bo oczywiście skala ofiar w Łambinowicach nie jest porównywalna z ofiarami nazistowskich obozów koncentracyjnych, jednak śmiertelność była bardzo wysoka. Wiadomo dzisiaj, że Czesław Gęborski osobiście mordował i brał udział w torturowaniu więźniów. Owi Niemcy, którzy znaleźli się w tym obozie, to byli w ogromnym procencie mieszkańcy Śląska, przedstawiciele różnych zawodów, nie mający nic wspólnego ze zbrodniami SS czy gestapo. Przez obóz w Łambinowicach (niem. Lamsdorf) przeszło po wojnie ponad 2 tysiące osób.
W reportażu sprzed lat pt. „Cień Łambinowic” tak pisałem:
Drzwi pod 16. otwiera starsza kobieta. – Mąż jest ciężko chory, po dwóch zawałach i wylewie, proszę go nie denerwować – prosi. Po dłuższym wahaniu zgadza się na rozmowę: – Czesław mówił mi wszystko o tych czasach. Byłam nawet na Łambinowicach przed laty i ludzie mi opowiadali, że ten grób o który się tak awanturują Niemcy, to jest grób Ruskich oficerów z I wojny światowej. W Łambinowicach był najpierw obóz rosyjskich jeńców, potem epidemia tyfusu. To wszystko kłamstwa… w ubiegły piątek był u nas prezes mniejszości niemieckiej pan Uryna i przepraszał męża za szkalowanie.
Wchodzę do małego pokoju, gdzie siedzi Czesław Gęborski. Starszy pan, w szlafroku, o zdecydowanych rysach, pali fajkę… Zgadza się na rozmowę.
Ta manifestacja przed domem…
- Niech robią co chcą, przecież to są nawiedzeni ludzie, chcą tylko draki, nic więcej.
Co się działo w obozie w Łambinowicach?
- Jak to po wojnie. Jakież to mogę mieć wyrzuty sumienia? Okazało się, że ten, który został zabity w Łambinowicach – zginął pod Stalingradem, ten, który miał zostać rzekomo zamęczony w obozie – wyjechał legalnie do Niemiec. Ja byłem komendantem tylko dwa miesiące, na samym początku… To co wypisują na tych afiszach to bzdura, nikt nie mordowałby ludzi na oczach międzynarodowej komisji!
Przeciwko Panu w latach 50. toczyło się postępowanie?
- Tak, i zostałem uniewinniony.
Czuje się pan winny temu, co w 1945 roku działo w Łambinowicach?
- Niee, nie. A kto się z nich przejmował dwudziestoma tysiącami Polaków wysiedlonych ze Wschodu i biwakujących na opolskich błoniach? Nikt! Tam wybuchła epidemia tyfusu i czerwonki. Trzeba było ich gdzieś umieścić, dlatego zaczęto wysiedlać Niemców, aby zrobić miejsce dla Polaków. Dlaczego nie mówi się o Polakach, którzy umierali na tych błoniach? Edmund Nowak napisał stek bzdur w tej swojej książce o obozie. Co mu kto powiedział, to pisał. W zasadzie oparł się na książce tego lekarza obozowego Heinza Essera [„Die Hölle von Lamsdorf. Dokumentation über ein polnisches Vernichtungslager” – przyp. TS], a to był główny prowokator. Archiwum obozu kompletnie temu zaprzecza.
Znał pan Salomona Morela?
- Bardzo dobrze, to był świetny chłopak. Wymordowali mu cała rodzinę, ukrywał się… Po wojnie został mianowany komendantem obozu w Świętochłowicach. Do obozu kierowano różnych ludzi – niedobitków, chorych na tyfus. Gdyby Morel te dokumenty ludzi, którzy tam zmarli, spalił, to nie byłoby całej sprawy. A on oddał je lojalnie do Urzędu Stanu Cywilnego! I teraz mówią: Morel zabił tylu i tylu ludzi. Twierdzą, jako Żyd to się mścił! To nonsens!
Czyli niewinny?
- Absolutnie niewinny! To są gry niemieckie! Dlaczego nikt nie pisze o tym, ilu Niemców zamordowali Alianci po kapitulacji Niemiec?
Skąd się zatem wzięły te relacje o Łambinowicach? To nie był to obóz pracy dla Niemców w 1945 roku i wysiedlanych ze Śląska?
- Jak mam udowodnić? Każdy Niemiec miał łóżko, trzy skromne posiłki dziennie, a myśmy jedli w zasadzie to samo.
Morel twierdzi, że miał powód, aby się mścić na Niemcach, a Pan?
- Od 1941 roku cała okupację włóczyłem się po więzieniach i obozach, a wyzwoliła mnie dopiero Armia Radziecka w Mysłowicach. Ojciec siedział 4 lata w obozie. A który Polak nie miał powodu do zemsty na Niemcach? 12,5 miliona Polaków siedziało w obozach i więzieniach, zamordowali ponad 6 milionów, miliony kalek, zniszczony kraj. Niemcy obchodzili się lepiej ze zwierzęciem, niż Polakami. Za to ich miałem kochać? Oni są teraz oczywiście niewinni. W Łambinowicach nic się z więźniami nie działo – była epidemia tyfusu!
Co Pan dzisiaj robi na resortowej emeryturze?
- Siedzę w domu i czytam. Nie mam zaufania do dziennikarzy, ponieważ cała prasa śląska jest wykupiona przez Niemców.
„Człowiek do specjalnych poruczeń” – tak Czesława Gęborskiego określił jego kolega z Urzędu Bezpieczeństwa. Gęborski miał opinię człowieka bezwzględnego i okrutnego. Do wybuchu II wojny światowej mieszkał w Dąbrowie Górniczej. Trafił do komunistycznej partyzantki. Po zakończeniu wojny wstąpił do Milicji Obywatelskiej i szybko awansował na sierżanta.
Towarzysze z resortu
Do marca 1945 pracował razem z Salomonem Morelem w obozie Świętochłowicach, a następnie w Niemodlinie. W lipcu 1945 został komendantem Obozu Pracy w Łambinowicach. Pełnił tę funkcję do października 1945, kiedy to postawiono mu zarzut przekroczenia obowiązków służbowych. Chodziło o spalenie baraku z więźniami i rozkaz strzelania do gaszących go więźniów. Zginęło wówczas 48 osób.
Mimo tak poważnych zarzutów uczestniczył w procesie żołnierza NSZ Bolesława Pronobisa pseud. Ikar (skazany na śmierć i stracony). W 1947 śledztwo w sprawie wydarzeń w obozie zostało umorzone, a Czesław Gęborski został awansowany do stopnia kapitana.
Po 1956 r. śledztwo w sprawie Łambinowic zostało wznowione. Gęborski trafił do aresztu. Sąd jednak uniewinnił byłego komendanta (mimo obciążających zeznań najbliższego współpracownika – Ignacego Szypuły, który później wypadł z okna), a prokuratura nie odwołała się od wyroku. W 1960 r., będąc już oficerem SB, kapitan Gęborski próbował uzyskać odszkodowanie za 22 miesiące aresztu. Bezskutecznie, sąd uznał areszt za zasadny i potwierdził, że wyrok uniewinniający nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Karierę w resorcie kończy w 1974 r. w stopniu majora.
Bezkarni
Od końca lat 90. XX wieku w sądzie w Opolu toczył się wznowiony proces w sprawie śmierci 48 osób z obozu w Łambinowicach. Gęborski został oskarżony o zabójstwo. Proces (przerywany notoryczną nieobecnością świadków, w większości byłych milicjantów i ubeków) trwał do 2005 r., kiedy to został odroczony ze względu na zły stan zdrowia oskarżonego. Ostatecznie został umorzony w 2006 r. z powodu śmierci oskarżonego.
Życiorys Gęborskiego skrywa sporo tajemnic. Instytutowi Pamięci Narodowej udało się ustalić część nazwisk funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, którzy brali udział w operacji „Lawina” i stoją za egzekucją żołnierzy z grupy „Bartka”. Zapewne nigdy się nie dowiemy o roli Gęborskiego w mordowaniu żołnierzy z Oddziału „Bartka” – Henryka Flame.