Kon­kurs robie­nia loda

Zawia­ło i dmuch­nę­ło nie­któ­rych ze stoł­ków. Ale dzien­ni­ka­rze, jak za cza­sów PRL są czuj­ni, i goto­wi słu­żyć każ­dej nowej wła­dzy. Za wszel­ką cenę.

dz

W Dzien­ni­ku Zachod­nim, pol­sko­ję­zycz­nym orga­nie daw­ne­go Pas­sau­er Neue Pres­se natkną­łem się dzi­siaj na taką prób­kę stylu:

Jeste­śmy świad­ka­mi nowej epo­ki w regio­nal­nej poli­ty­ce. Zakoń­czył się czas Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej, któ­ra na Ślą­sku zapła­ci­ła cenę za nie­udol­ne rzą­dy. Począt­kiem koń­ca nie­szczę­ścia był kry­zys w Urzę­dzie Mar­szał­kow­skim i afe­ra z Kole­ja­mi Ślą­ski­mi zakoń­czo­na wyrzu­ce­niem ze sta­no­wi­ska i par­tii pro­mi­nent­ne­go dzia­ła­cza PO Ada­ma Matu­sie­wi­cza. Potem mia­ło być lepiej, a było gorzej: nie potra­fio­no zna­leźć na czas roz­wią­za­nia pro­ble­mów gór­nic­twa, któ­re są dla regio­nu kluczowe”.

Kie­dy otar­łem moni­tor z waze­li­ny ście­ka­ją­cej po ekra­nie LCD, czy­tam dalej:

Lider PO na Ślą­sku Tomasz Tom­czy­kie­wicz nie miał moc­nej pozy­cji w par­tii i nie oddał w odpo­wied­nim momen­cie przy­wódz­twa kre­owa­ne­mu na następ­cę, dobrze radzą­ce­mu sobie mini­stro­wi spra­wie­dli­wo­ści Bory­so­wi Bud­ce. A to był­by bar­dzo doce­nio­ny przez wybor­ców gest. PiS tym­cza­sem, co jest zasłu­gą jej naj­bar­dziej w regio­nie roz­po­zna­wal­ne­go poli­ty­ka, sze­fa okrę­gu kato­wic­kie­go Grze­go­rza Tobi­szow­skie­go, nie bawi­ło się na Ślą­sku w świa­to­po­glą­do­we dys­ku­sje, ale zdo­ła­ło prze­ko­nać pre­ze­sa Jaro­sła­wa Kaczyń­skie­go, że moż­na maso­wo prze­jąć zawie­dzio­nych wyborców.”

Szok. Katu­ję się dalej:

Zwy­cię­stwo PiS w wybo­rach par­la­men­tar­nych na Ślą­sku czuć było już w cza­sie wybo­rów pre­zy­denc­kich, gdy Andrzej Duda mini­mal­nie prze­grał z Bro­ni­sła­wem Komorowskim”.

Eki­pa żur­na­li­stów (nie­wie­lu) i media­wor­ke­rów Dzien­ni­ka Zachod­nie­go (masa) ma krót­ką pamięć. Dla­te­go pytam:

Napraw­dę nie pamię­ta­cie, kto wespół z kato­wic­ką filią Gaze­ty Wybor­czej pro­mo­wał Ruch Auto­no­mii Ślą­ska, wcho­dził w anus nie­do­jeb­kom z PO, brał set­ki tysię­cy zło­tych z pro­jek­tów zarzą­dza­nych przez Urząd Marszałkowski?

Kto ukła­dał” się pry­mi­tyw­nie, z nie mniej pry­mi­tyw­ny­mi kacy­ka­mi z rzą­dzą­cej woje­wódz­twem koalicji?

Nie wstyd Wam?

Aro­gan­cja rzecz­ni­ka Tomczyka

Ceza­ry Tom­czyk, tak zwa­ny rzecz­nik pra­so­wy rzą­du pre­zen­tu­je wszyst­kie wady Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej – mija się z praw­dą i lek­ce­wa­ży opi­nię publiczną. 

Mam pra­wo tak twier­dzić. Otóż Tom­czyk 30 lip­ca wystą­pił w pro­gra­mie Beaty Tadli Dziś wie­czo­rem”. Tre­ma wystę­pu w pri­me time w TVP nie uspra­wie­dli­wia błę­dów. Jak się nie wie, co powie­dzieć, to lepiej sie­dzieć w domu albo gabinecie

Nie mogłem uwie­rzyć, w to co usły­sza­łem. Otóż Ceza­ry Tom­czyk (11:20 minu­ta) wypa­lił, że Roz­wią­za­li­śmy spra­wę Komi­sji Mająt­ko­wej”? Zain­try­go­wa­ła mnie ta szcze­rość, bo do tej pory roz­wią­za­niem” spra­wy Komi­sji Mająt­ko­wej chwa­li­ły się na zmia­nę – Sojusz Lewi­cy Demo­kra­tycz­nej oraz Ruch Palikota.

Wysła­łem 3 sierp­nia do rzecz­ni­ka Tom­czy­ka pyta­nia. Oprócz proś­by o wyja­śnie­nie, na czym mia­ło pole­gać owo roz­wią­za­nie spra­wy Komi­sji Mająt­ko­wej” zapy­ta­łem rów­nież, czy przed­sta­wił w ten spo­sób ofi­cjal­ne sta­no­wi­sko rzą­du w tej sprawie.

Popro­si­łem też Tom­czy­ka o potwier­dze­nie lub zaprze­cze­nie, czy jego wypo­wiedź moż­na trak­to­wać jako pró­bę wywar­cia naci­sku na sądy, w któ­rych trwa­ją pro­ce­sy w tzw. afe­rze Komi­sji Mająt­ko­wej” (trzy w sądzie w Kra­ko­wie) lub zakoń­czy­ły się unie­win­nie­niem w pierw­szej instan­cji (pro­ces Jac­ka Domo­ga­ły i jego rodzi­ny – Sąd Okrę­go­wy w Katowicach).

Na odpo­wiedź na pyta­nia, któ­re do Tom­czy­ka dotar­ły (spraw­dzi­łem w biu­rze pra­so­wym KPRM), cze­kam do dzi­siaj. Tom­czyk poru­szył spra­wę Komi­sji Mająt­ko­wej, o któ­rej PO daw­no chcia­ła­by zapomnieć.

Wyga­sza­nie” komisji 

Klub Lewi­cy zaskar­żył w 2008 roku usta­wę regu­lu­ją­cą dzia­łal­ność komi­sji do Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go, kwe­stio­nu­jąc zasad­ność jej ist­nie­nia stwier­dza­jąc, że prze­ka­za­ła już ona wię­cej grun­tów Kościo­ło­wi, niż pań­stwo prze­ję­ło od nie­go w okre­sie PRL.

Wnio­sek pier­wot­nie miał zostać roz­pa­trzo­ny 31 stycz­nia 2011 r., ale został odro­czo­ny na żąda­nie ówcze­sne­go Mar­szał­ka Sej­mu – Grze­go­rza Sche­ty­ny (PO). Try­bu­nał orzekł, że spo­śród 8 zaskar­żo­nych przez SLD zapi­sów jeden jest nie­kon­sty­tu­cyj­ny. Jest to zapis o okre­śle­niu w roz­po­rzą­dze­niu mie­nie któ­rych jed­no­stek Skar­bu Pań­stwa lub samo­rzą­du Komi­sja może prze­ka­zać. Pozo­sta­łe wnio­ski SLD zosta­ło umo­rzo­ne. Trzech sędziów TK zło­ży­ło zda­nia odrębne.

Usta­wa z 17 maja 1989 r. o sto­sun­ku Pań­stwa do Kościo­ła kato­lic­kie­go w Rzecz­po­spo­li­tej Pol­skiej okre­śli­ła zasa­dy sto­sun­ku Pań­stwa do Kościo­ła, w tym jego sytu­ację praw­ną i mająt­ko­wą. Komi­sja Mająt­ko­wa zaj­mo­wa­ła się zwra­ca­niem Kościo­ło­wi kato­lic­kie­mu mie­nia bez­praw­nie zabra­ne­go w cza­sach PRL. Przez ponad 20 lat dzia­łal­no­ści roz­pa­try­wa­ła wnio­ski doty­czą­ce przy­wró­ce­nia lub prze­ka­za­nia wła­sno­ści nie­ru­cho­mo­ści lub ich czę­ści. W jej 12-oso­bo­wym skła­dzie zasia­da­ło po sze­ściu przed­sta­wi­cie­li MSWiA i sekre­ta­ria­tu Kon­fe­ren­cji Epi­sko­pa­tu Polski.

Komi­sja była wie­lo­krot­nie kry­ty­ko­wa­na m.in. za to, że więk­szość decy­zji zapa­da­ła bez kon­sul­ta­cji z samo­rzą­da­mi czy zarząd­ca­mi nie­ru­cho­mo­ści. Media dono­si­ły też, że nie wery­fi­ko­wa­no wycen grun­tów przed­sta­wia­nych przez rze­czo­znaw­ców Kościo­ła – mia­ły być one zani­ża­ne (tym zaj­mu­je się sąd w Krakowie).

Zda­niem ówcze­sne­go posła SLD (zali­czył potem epi­zod w Ruchu Pali­ko­ta, a teraz jest skarb­ni­kiem par­tii Bia­ło-Czer­wo­ni) Sła­wo­mi­ra Kopy­ciń­skie­go, dzia­łal­ność Kościel­nej Komi­sji Mająt­ko­wej była naj­więk­szą afe­rą korup­cyj­ną w histo­rii Polski”.

Rząd koali­cji PO-PSL przed­sta­wia­jąc swój pro­jekt argu­men­to­wał, że likwi­da­cja Komi­sji Mająt­ko­wej spo­wo­du­je, że budżet pań­stwa zaosz­czę­dzi 900 tys. zł, a sądom do roz­strzy­gnię­cia pozo­sta­nie nie­wie­le, bo oko­ło 220 nie­za­ła­twio­nych dotąd w Komi­sji spraw.

Ówcze­sny Pre­zy­dent Bro­ni­sław Komo­row­ski pod­pi­sał w stycz­niu 2011 roku nowe­li­za­cję usta­wy o sto­sun­ku pań­stwa do Kościo­ła kato­lic­kie­go zakła­da­ją­cą likwi­da­cję od 1 mar­ca 2011 r. Komi­sji Mająt­ko­wej. Tak też się stało.

Klo­ny” mają się dobrze

Komi­sja Mająt­ko­wa zosta­ła zli­kwi­do­wa­na, jed­nak nadal dzia­ła­ją jej klo­ny”. Od 1997 roku w Pol­sce dzia­ła Komi­sja Regu­la­cyj­na ds. Gmin Wyzna­nio­wych Żydow­skich. To cia­ło zosta­ło powo­ła­ne na pod­sta­wie usta­wy o sto­sun­ku pań­stwa do gmin wyzna­nio­wych żydow­skich w RP. Jej dzia­ła­nie regu­lu­je zarzą­dze­nie mini­stra spraw wewnętrz­nych z 1997 roku. Do 2002 roku Komi­sja przyj­mo­wa­ła wnio­ski o wsz­czę­cie postę­po­wań regu­la­cyj­nych. Wpły­nę­ło ich 5,5 tys., pra­wie dwa razy wię­cej niż do Komi­sji Mająt­ko­wej. Od decy­zji Komi­sji Regu­la­cyj­nej nie ma odwo­łań, co ozna­cza, że gmi­ny i Skarb Pań­stwa muszą odda­wać nie­ru­cho­mo­ści lub odszko­do­wa­nia, gdy tyl­ko taki wyrok” wpły­nie do odpo­wied­nich władz.

Oprócz tego dzia­ła­ją komi­sje Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go w RP, Pol­skie­go Auto­ke­fa­licz­ne­go Kościo­ła Pra­wo­sław­ne­go oraz Mię­dzy­ko­ściel­na Komi­sja Regu­la­cyj­na dla pozo­sta­łych wyznań. Ale o tym cicho sza!

War­to chy­ba wie­dzieć, że podob­nie jak zli­kwi­do­wa­na Komi­sja Mająt­ko­wa dla Kościo­ła kato­lic­kie­go Komi­sja Regu­la­cyj­na odzy­sku­je nie­ru­cho­mo­ści lub odszko­do­wa­nia za mie­nie zabra­ne w PRL. Tej Komi­sji nikt nie kon­tro­lu­je, a od jej decy­zji nie ma odwo­łań. Wia­do­mo, że odzy­ska­ła do tej pory pra­wie 100 mln zł rekom­pen­sat. Nikt nato­miast nie sza­cu­je war­to­ści nie­ru­cho­mo­ści, któ­re mogą iść w set­ki milio­nów złotych.

Komi­sja do Spraw Gmin Wyzna­nio­wych Żydow­skich nie spo­rzą­dza spra­woz­dań (infor­ma­cji) zawie­ra­ją­cych wyka­zy powierzch­ni, loka­li­za­cji zwra­ca­nych nie­ru­cho­mo­ści, ich war­to­ści, spo­rzą­dza­ne jest jedy­nie zesta­wie­nie zbior­cze. Sekre­ta­riat komi­sji pro­wa­dzi (od począt­ku dzia­ła­nia komi­sji) porząd­ko­wy rejestr zgło­szo­nych wnio­sków. Zawar­te w nim infor­ma­cje słu­żą iden­ty­fi­ka­cji spraw, a nie sta­ty­sty­ce zwią­za­nej z rezul­ta­ta­mi prac komi­sji regulacyjnej”

– odpo­wie­dział na inter­pe­la­cję Sta­ni­sław Huskow­ski, sekre­tarz sta­nu w Mini­ster­stwie Admi­ni­stra­cji i Cyfryzacji.

Może te spra­wę powin­na roz­wią­zać” Plat­for­ma Oby­wa­tel­ska, panie Tomczyk?

Arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny na wpo​li​ty​ce​.pl oraz wgo​spo​dar​ce​.pl

Agniesz­ka z PO nie chce być Barbie

Agniesz­ka Kostemp­ska, dzia­łacz­ka Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej, a przy oka­zji żona pre­zy­den­ta Świę­to­chło­wic skie­ro­wa­ła do sądu prze­ciw­ko mnie pry­wat­ny akt oskar­że­nia z arty­ku­łu 212 kodek­su kar­ne­go. Kostemp­ska uwa­ża, że nazwa­nie jej pogar­dli­wym mia­nem Bar­bie znie­wa­ża ją jako poli­ty­ka samorządowego”.

Nie­daw­no ode­bra­łem pry­wat­ny akt oskar­że­nia, skie­ro­wa­ny do sądu rejo­no­we­go w Kato­wi­cach. Wyna­ję­ta przez Kostemp­ską kan­ce­la­ria adwo­kac­ka tak oto uza­sad­nia­ła swo­je hono­ra­rium (przy­ta­czam frag­ment w ory­gi­na­le, bo to kuriozalne):

Sto­so­wa­ne wzglę­dem Agniesz­ki Kostemp­skiej okre­śle­nie Bar­bie ma jed­no­znacz­nie pejo­ra­tyw­ny oddźwięk. Zgod­nie z utrwa­lo­nym odbio­rem spo­łecz­nym kobie­ta okre­śla­na takim mia­nem jest oso­bą pustą, bez­re­flek­syj­ną, ste­ro­wal­ną, pozba­wio­ną wła­snej woli, a swo­ją pozy­cję zawdzię­cza­ją­cą jedy­nie uro­dzie. Przed­mio­to­we okre­śle­nie sto­so­wa­ne wzglę­dem oskar­ży­cie­la pry­wat­ne­go – Agniesz­ki Kostemp­skiej – poli­ty­ka samo­rzą­do­we­go w szcze­gól­ny spo­sób naru­sza jej god­ność. Uży­cie wzmian­ko­wa­ne­go okre­śle­nia wzglę­dem oso­by aktyw­nie par­ty­cy­pu­ją­cej w dzia­łal­no­ści publicz­nej, nie­sie w sobie jesz­cze więk­szy wyraz pogar­dy, zarzu­ca­jąc posia­da­nie przy­mio­tów wręcz dys­kwa­li­fi­ku­ją­cych dla peł­nio­nych przez Agniesz­kę Kostemp­ską funk­cji. Co zna­mien­ne, Agniesz­ka Kostemp­ska uczest­ni­czy­ła w wybo­rach na urząd Pre­zy­den­ta Mia­sta Mysło­wi­ce w tego­rocz­nych wybo­rach samo­rzą­do­wych, tym­cza­sem przed­mio­to­we, znie­wa­ża­ją­ce tre­ści, publi­ko­wa­ne były w okre­sie poprze­dza­ją­cym te wybo­ry oraz w ich toku, co dodat­ko­wo potę­gu­je skut­ki bez­praw­nych dzia­łań oskar­żo­ne­go oraz świad­czy o stop­niu ich spo­łecz­nej szkodliwości”.

Rozu­miem roz­go­ry­cze­nie byłej rad­nej woje­wódz­kiej PO na Ślą­sku po prze­gra­nych wybo­rach, i chęć odre­ago­wa­nia poraż­ki. Miesz­kań­cy Mysło­wic nie chcie­li gło­so­wać na miesz­kan­kę Kato­wic, któ­rej zama­rzył się fotel pre­zy­den­ta ich miasta.

Tym bar­dziej, że jak pisa­łem na por­ta­lu wpo​li​ty​ce​.pl  powo­łu­jąc się (a co!) na arty­kuł w Fak­cie, któ­ry ujaw­nił, iż Kostemp­ska pod­czas zwol­nie­nia lekar­skie­go i pobie­ra­nia zasił­ku cho­ro­bo­we­go pro­wa­dzi­ła agi­ta­cję wybor­czą. Sta­no­wi­sko prze­stra­szo­ne­go ZUS, któ­ry nie widział nic nagan­ne­go w pro­wa­dze­niu kam­pa­nii wybor­czej przez kan­dy­dat­kę Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej na zwol­nie­niu lekar­skim, tak­że opublikowałem.

A co do meri­tum, czy­li owe­go pogar­dli­we­go nazwa­nia Bar­bie”. Nad gusta­mi i uro­dą się nie dys­ku­tu­je. Kil­ka­na­ście mie­się­cy temu zwró­ci­ła się do mnie gru­pa dzien­ni­ka­rzy oby­wa­tel­skich ze Świę­to­chło­wic, abym pomógł im w nagło­śnie­niu co naj­mniej kon­tro­wer­syj­nych dzia­łań męża Agniesz­ki Kostemp­skiej. Pro­si­li mnie o pomoc jako pre­ze­sa oddzia­łu Sto­wa­rzy­sze­nia Dzien­ni­ka­rzy Pol­skich w Kato­wi­cach, bo uwa­ża­li że sami nie dadzą rady.

Bali się też ewen­tu­al­nych repre­sji ze stro­ny pro­mi­nent­ne­go dzia­ła­cza PO, za jakie­go nadal, o dzi­wo, uwa­ża­ny jest mąż Agniesz­ki – Dawid Kostemp­ski. Pro­si­li o zacho­wa­nie ich danych w tajem­ni­cy, dla­te­go arty­ku­ły nie są pod­pi­sa­ne. Zare­je­stro­wa­łem dome­nę, i powsta­ła stro­na www​.kostemp​ski​won​ze​swion​.pl Jak wska­zu­je dal­szy ciąg wypad­ków, co do repre­sji to ci dzien­ni­ka­rze oby­wa­tel­scy mie­li rację.

Popu­lar­ność lalek Bar­bie, któ­re są pro­du­ko­wa­ne przez fir­mę Mat­tel i sta­ły się jed­ną z naj­bar­dziej zna­nych ikon kul­tu­ry maso­wej jest bez­sprzecz­na. Powszech­nie zna­ny jest fakt, iż w par­tyj­nych krę­gach PO od daw­na wobec Agniesz­ki Kostemp­skiej uży­wa się z zachwy­tem piesz­czo­tli­we­go imie­nia ame­ry­kań­skiej lal­ki. Bar­bie i Ken­ne­dy z serii My Sce­ne są wszak pięk­ne – mają blond wło­sy, nie­bie­skie oczy, jasną karnację.

Nie posą­dzam, aby par­tyj­ni kole­dzy i kole­żan­ki Agniesz­ki Kostemp­skiej chcie­li ją znie­wa­żyć. Kole­żeń­skość i lojal­ność w tej par­tii jest prze­cież powszech­nie znana.

Cie­kaw jestem sta­no­wi­ska kon­cer­nu, że okre­śle­nie kobie­ty mia­nem Bar­bie” jest pogar­dli­we” i kobie­ta okre­śla­na takim mia­nem jest oso­bą pustą, bez­re­flek­syj­ną, ste­ro­wal­ną, pozba­wio­ną wła­snej woli, a swo­ją pozy­cję zawdzię­cza­ją­cą jedy­nie urodzie”.

Zwró­ci­łem się do kon­cer­nu Mat­tel z proś­bą o prze­sła­nie sta­no­wi­ska. Na jaką kwo­tę wyce­ni np. ame­ry­kań­ska kan­ce­la­ria uży­cie przez kato­wic­kich praw­ni­ków Agniesz­ki Kostemp­skiej w akcie oskar­że­nia takich określeń?

Zasta­na­wiam się tak­że, czy twier­dze­nie, iż znie­sła­wie­nie przez nazwa­nie kobie­ty Bar­bie” nie ma pod­tek­stu anty­se­mic­kie­go? Otóż na pomysł lal­ki Bar­bie wpa­dła Ruth Han­dler pocho­dzą­ca z rodzi­ny pol­skich Żydów, któ­rzy na począt­ku XX wie­ku wyemi­gro­wa­li do Ame­ry­ki. Ale tę dro­gę deduk­cji zosta­wiam ame­ry­kań­skiej kan­ce­la­rii adwo­kac­kiej oraz Gaze­cie Wyborczej.

Inte­re­su­je mnie tak­że, czy kan­ce­la­ria dzia­łacz­ki samo­rzą­do­wej” z PO zechce zaka­zać sprze­da­ży tych­że lalek Bar­bie w skle­pach? Idąc pre­zen­to­wa­nym tokiem myśle­nia tych­że wyna­ję­tych przez Kostemp­ską praw­ni­ków z kan­ce­la­rii – nale­ży natych­miast zaka­zać han­dlo­wa­nia Bar­bie, bo to znie­wa­ża pol­skie kobie­ty, a dzia­łacz­ki Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej w szcze­gól­no­ści. Nie będzie ame­ry­kań­ska Bar­bie pluć nam w twarz!.

A co do pro­ce­su. Mam zamiar zło­żyć do sądu wnio­sek o umoż­li­wie­nie bez­po­śred­niej trans­mi­sji wideo w Inter­ne­cie. Będzie się działo!

Arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny na por­ta­lu wpo​li​ty​ce​.pl

Kolek­cjo­ner tablic rejestracyjnych

Spraw­ca wypad­ku ści­ga­ny listem goń­czym, a pasa­żer, któ­ry zacie­rał dowo­dy, robi karie­rę polityczną.

Wypa­dek na dro­dze pod Czę­sto­cho­wą w nocy z sobo­ty na nie­dzie­lę, 14 wrze­śnia 1997 roku zmie­nił życie kil­ku osób. Dwóch przy­ja­ciół z liceum w Cho­rzo­wie Mariusz K. i Dawid K. po pół­no­cy wra­ca­ło z poka­zu sztucz­nych ogni na zam­ku w Olsz­ty­nie koło Czę­sto­cho­wy. Autem kie­ro­wał Mariusz, obok nie­go sie­dział Dawid. Polo­nez ude­rzył w grup­kę kil­ku osób, któ­re szły pobo­czem. Na miej­scu zgi­nął 18–letni Tomasz Krę­ci­wilk, poważ­nie ran­ni zosta­li jego kole­dzy – Mariusz Len­czew­ski i Nor­bert Radec­ki. Szyb­ko przy­je­cha­ła poli­cja i pogotowie.

Poli­cyj­ny pro­to­kół sucho poda­je fakty:

Pogo­da na miej­scu wypad­ku dobra, bez opa­dów. Ujaw­nio­no szkła kie­run­kow­ska­zu praw­do­po­dob­nie pocho­dzą­ce od samo­cho­du oso­bo­we­go polo­nez caro. Na roz­bi­tym szkle znaj­du­ją się nume­ry SW 720306. Spraw­ca odje­chał z miej­sca wypadku”.

Zanim poli­cyj­no-pro­ku­ra­tor­ska machi­na ruszy­ła, kil­ka godzin póź­niej na komi­sa­riat poli­cji w Świę­to­chło­wi­cach przy­szedł Józef K., któ­ry powie­dział – jak czy­tam w aktach spra­wy – że jest wła­ści­cie­lem polo­ne­za caro. Dał samo­chód swe­mu syno­wi, któ­ry jechał do Olsz­ty­na koło Czę­sto­cho­wy na pokaz ogni sztucz­nych i lase­rów. Po powro­cie do domu dowie­dział się od syna, że w nocy potrą­cił męż­czy­znę, któ­ry nagle wtar­gnął na jezdnię”.

Mariusz K. został zatrzy­ma­ny, usły­szał zarzu­ty i zamiast na lek­cje – tra­fił na kil­ka tygo­dni do aresz­tu. Pod­czas pierw­sze­go prze­słu­cha­nia Mariusz K. powie­dział, że pro­wa­dził samo­chód, a razem z nim jechał Dawid K.

Jecha­łem z pręd­ko­ścią oko­ło 50 km/​h, dro­ga była nie­oświe­tlo­na, a z prze­ciw­ne­go kie­run­ku nad­jeż­dża­ły samo­cho­dy (dro­ga była jed­no­kie­run­ko­wa – przyp. TS). Usły­sza­łem ude­rze­nie. Zatrzy­ma­łem się po kil­ku­dzie­się­ciu metrach. Wysia­dłem wraz z Dawi­dem. Od dziew­czy­ny, któ­ra sta­ła obok leżą­ce­go męż­czy­zny usły­sze­li­śmy, że nic mu nie jest i aby nie wzy­wać poli­cji, bo jest pija­ny. Pokrzyw­dzo­ny wstał z pobo­cza i pod­szedł do całej gru­py. Dawid trzy­mał w ręku tabli­cę reje­stra­cyj­ną moje­go samo­cho­du. Odje­cha­li­śmy. Po pew­nym cza­sie byłem tak roz­dy­go­ta­ny, że zatrzy­ma­li­śmy się na pobo­czu, aby się zdrzemnąć”.

Dawid K. nie miał wyrzu­tów sumie­nia, tak jak ojciec jego kole­gi, i nie zgło­sił się na poli­cję. Zapew­ne odpo­czy­wał po peł­nej wra­żeń nocy. Tak­że poli­cjan­ci nie chcie­li nie­po­ko­ić syna waż­nej oso­by w resor­cie gór­nic­twa w nie­dzie­lę. Został prze­słu­cha­ny dopie­ro w ponie­dzia­łek. Zeznał:

Ruch na dro­dze odby­wał się w obu kie­run­kach. Męż­czyź­ni byli w dobrym sta­nie zdro­wia, nikt nie skar­żył się na ura­zy. Dziew­czy­na z ich towa­rzy­stwa powie­dzia­ła, żebym wziął tabli­cę reje­stra­cyj­ną i odje­chał. Mariusz K. mówił, żeby nie zgła­szać spra­wy na poli­cję, bo niko­mu nic się nie stało”.

Pro­to­ko­ły sek­cji Toma­sza Krę­ci­wil­ka, któ­ra stwier­dzi­ła, że był trzeź­wy, jed­no­znacz­nie stwier­dza­ją, że został ude­rzo­ny z dużą siłą. Samo­chód jechał tak szyb­ko, że ofia­ra zosta­ła odrzu­co­na kil­ka­na­ście metrów dalej. Na pew­no pręd­kość auta była więk­sza, niż dozwo­lo­na w tym miej­scu. Dwóch pozo­sta­łych ran­nych prze­ży­ło wypa­dek tyl­ko dla­te­go, że impet samo­cho­du został zła­go­dzo­ny wpierw ude­rze­niem w kole­gę, któ­ry zginął.

Postę­po­wa­nie trwa­ło kil­ka­na­ście mie­się­cy. Mariusz K. został oskar­żo­ny o to, że:

naru­szył nie­umyśl­nie zasa­dy bez­pie­czeń­stwa w ruchu lądo­wym w ten spo­sób, że kie­ru­jąc samo­cho­dem oso­bo­wym mar­ki polo­nez jadąc dro­gą w kie­run­ku Brzy­szo­wa nie obser­wo­wał nale­ży­cie dro­gi przed pojaz­dem, a zwłasz­cza nie zacho­wał bez­piecz­ne­go odstę­pu od wymi­ja­nych uczest­ni­ków ruchu, w wyni­ku cze­go potrą­cił idą­cych lewą kra­wę­dzią jezd­ni oraz pobo­czem w kie­run­ku Czę­sto­cho­wy trzech pie­szych: w następ­stwie cze­go jeden z nich poniósł śmierć na miej­scu. Ponad­to zbiegł z miej­sca wypadku”.

Dawid K. nato­miast został oskar­żo­ny o to, że:

będąc pasa­że­rem samo­cho­du oso­bo­we­go mar­ki polo­nez kie­ro­wa­nym przez Mariu­sza K. i wie­dząc o tym, iż kie­ru­ją­cy ten uczest­ni­czył w wypad­ku dro­go­wym potrą­ca­jąc idą­ce w kie­run­ku Czę­sto­cho­wy oso­by, pomi­mo, że wysiadł z tego samo­cho­du i widział na pobo­czu dro­gi znaj­du­ją­ce się w poło­że­niu gro­żą­cym bez­po­śred­nim nie­bez­pie­czeń­stwem utra­ty życia ofia­ry wypad­ku – pie­sze­go Toma­sza Krę­ci­wil­ka, Nor­ber­ta Radec­kie­go i Mariu­sza Len­czew­skie­go nie udzie­lił im pomo­cy cho­ciaż mógł jej udzie­lić bez nara­ża­nia sie­bie lub innych osób na bez­po­śred­nie nie­bez­pie­czeń­stwo utra­ty życia lub poważ­ne­go uszczerb­ku na zdrowiu”

oraz o to, że:

poprzez zabra­nie z miej­sca zda­rze­nia tabli­cy reje­stra­cyj­nej nale­żą­cej do pojaz­du mar­ki polo­nez, któ­rym kie­ro­wał Mariusz K. uczest­ni­czą­cy w wypad­ku utrud­nił w ten spo­sób postę­po­wa­nie zmie­rza­ją­ce do wykry­cia spraw­cy i pocią­gnię­cie go do odpo­wie­dzial­no­ści kar­nej a w szcze­gól­no­ści zacie­ra­jąc śla­dy prze­stęp­stwa tj. o prze­stęp­stwo z art. 252 par 1 DKK”.

Kil­ka mie­się­cy po wypad­ku Dawid K. i Mariusz K. zda­li matu­rę i zaczę­li stu­dia. Dawid K. zgłę­biał taj­ni­ki pra­wa, Mariusz K. – che­mii. O wypad­ku przy­po­mi­nał im jedy­nie rytm wyzna­czo­nych rozpraw.

Sąd Rejo­no­wy w Czę­sto­cho­wie w lutym 2000 roku wydał wyrok. Mariusz K. przy­znał się do winy, jego przy­ja­ciel Dawid K. – nie. Wyja­śniał, że to obec­na na miej­scu wypad­ku dziew­czy­na dała mu tabli­cę, i kaza­ła jechać.

Sędzia Boże­na Połcik ska­za­ła Mariu­sza K. na dwa lata w zawie­sze­niu na trzy za spo­wo­do­wa­nie wypad­ku ze skut­kiem śmier­tel­nym i uciecz­kę, a Dawi­da K. na pół­to­ra roku tak­że w zawie­sze­niu na trzy lata za zacie­ra­nie śla­dów przestępstwa.

Uza­sad­nie­nie wyro­ku było dru­zgo­cą­ce dla Dawi­da K., który

nie udzie­lił pomo­cy ran­nym, tyl­ko zabrał z miej­sca wypad­ku urwa­ną od pojaz­du tabli­cę reje­stra­cyj­ną. Powie­dział Mariu­szo­wi K., że nic się nie sta­ło i razem odje­cha­li z miej­sca wypad­ku. Poli­cję i pogo­to­wie wezwa­li świad­ko­wie. Na zacho­wa­nie spraw­cy wypad­ku wpływ mia­ło dzia­ła­nie Dawi­da K., któ­ry zacie­rał śla­dy przestępstwa”.

Tak łagod­ny wyrok obu­rzył obser­wa­to­rów pro­ce­su, w tym rodzi­ny ofiar.

– Kie­dy po wyro­ku wyra­zi­łem swo­je obu­rze­nie, że taka niska kara za śmierć, to sędzia zagro­zi­ła że mnie poli­cjan­ci wypro­wa­dzą z sali. Zło­ży­łem ape­la­cję od wyro­ku – mówi Józef Krę­ci­wilk, ojciec Tomasza.

Sąd Okrę­go­wy w Czę­sto­cho­wie w paź­dzier­ni­ku 2000 roku zmie­nił zna­czą­co wyrok wobec kie­row­cy. Mariusz K. zosta­je ska­za­ny na trzy lata bez­względ­ne­go pozba­wie­nia wol­no­ści. Jego kom­pa­no­wi tyl­ko pod­wyż­szo­no grzywnę.

Wyrok upra­wo­moc­nił się, ale Mariusz K. nie tra­fia za krat­ki. Sąd kil­ka razy udzie­la odro­cze­nia w jej wyko­na­niu naj­pierw ze wzglę­du na stu­dia, potem na stan zdro­wia. K. koń­czy stu­dia, zakła­da rodzi­nę, pro­wa­dzi fir­mę. Od 2004 roku Mariusz K. trzy­krot­nie pro­si Pre­zy­den­ta RP o łaskę. Bez­sku­tecz­nie. Mimo to nadal nie odby­wa kary!

Sąd był nad­zwy­czaj łaska­wy na tego ska­za­ne­go. Czy dla­te­go, że w wydzia­le peni­ten­cjar­nym pra­cu­je sędzia, któ­ra przed laty tak ulgo­wo potrak­to­wa­ła panów K.? Jej prze­ło­że­ni zapew­nia­ją, że nie ma to związ­ku, bo w tym wydzia­le pra­cu­je od niedawna.

W lutym 2013 r. waży­ły się losy Mariu­sza K., bo mia­ło zapaść osta­tecz­ne roz­strzy­gnię­cie w spra­wie kolej­ne­go wnio­sku o odro­cze­nie wyko­na­nia kary (przy­po­mnę – minę­ło pra­wie 16 lat od wypad­ku, a 13 – od upra­wo­moc­nie­nia wyro­ku!). W sądzie się nie poja­wił. [Mariusz K. został dopie­ro zatrzy­ma­ny po publi­ka­cji tego arty­ku­łu, w lecie 2013 r. – TS]

– Mariusz K. jest poszu­ki­wa­ny listem goń­czym, ukry­wa się przed poli­cją. Kie­dy zosta­nie zatrzy­ma­ny, tra­fi do wię­zie­nia i zacznie odby­wać karę pozba­wie­nia wol­no­ści – wyja­śnia sędzia Bogu­sław Zając, rzecz­nik pra­so­wy Sądu Okrę­go­we­go w Częstochowie.

Kie­dy Mariusz K. despe­rac­ko wal­czy o życie na wol­no­ści, życie jego kole­gi toczy się zapro­gra­mo­wa­nym torem. Dawid K. koń­czy stu­dia. Wyrok ule­ga zatar­ciu. Robi karie­rę poli­tycz­ną. Zosta­je asy­sten­tem euro­de­pu­to­wa­ne­go Jerze­go Buz­ka, a potem rad­nym Kato­wic. Ile J. Buzek, któ­ry był pro­mo­to­rem karie­ry Dawi­da K. wie­dział o jego kło­po­tach z pra­wem? Co praw­da wyrok uległ zatar­ciu, ale K. jest oso­ba publiczną.

- W okre­sie kam­pa­nii wybor­czej do Par­la­men­tu Euro­pej­skie­go w 2009 r. K. współ­pra­co­wał ze mną jako dorad­ca medial­ny i współ­or­ga­ni­za­tor tej kam­pa­nii. O spra­wie jakie­go­kol­wiek pra­wo­moc­ne­go wyro­ku wobec Pana Dawi­da K. nie wie­dzia­łem – odpi­su­je w e‑mailu prof. Buzek.

O kry­mi­nal­nym epi­zo­dzie w życio­ry­sie Dawi­da K. nic nie wie­dzie­li tak­że orga­ni­za­to­rzy jego kam­pa­nii wybor­czej w wybo­rach Pre­zy­den­ta Świę­to­chło­wic w 2010 r. Nie wie­dzą do dzi­siaj też wybor­cy, któ­rzy na Dawi­da K. odda­li swój głos. Naiw­nie cze­ka­ją na zre­ali­zo­wa­nie wybor­czych obiet­nic. Poję­cia o tym nie mają poli­ty­cy Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej, w któ­rej K. aktyw­nie działa.

– Wypad­ki się zda­rza­ją, ale ukry­wa­nia dowo­dów tra­ge­dii raczej szo­kiem tłu­ma­czyć nie moż­na. Cynicz­ne zacho­wa­nie teraz jest chy­ba mia­rą kla­sy poli­ty­ka – iro­ni­zu­je jeden z orga­ni­za­to­rów zwy­cię­skiej kam­pa­nii pre­zy­denc­kiej Dawi­da K. Ale to temat na inny reportaż.

Arty­kuł został opu­bli­ko­wa­ny ponad rok temu na por­ta­lu wpo​li​ty​ce​.pl

Gór­nik Donald

Donald Tusk nie ma poję­cia o pro­ble­mach bran­ży gór­ni­czej. Albo jest oto­czo­ny przez sabo­ta­ży­stów lub pochleb­ców, któ­rzy paku­ją go na minę

Pre­mier Donald Tusk ma jed­nak poczu­cie humo­ru. Spra­wa pol­skie­go węgla jest na tyle waż­na, że nie może być mowy o tym, aby ludzie nie­kom­pe­tent­ni z jakie­goś klu­cza – towa­rzy­skie­go czy poli­tycz­ne­go – funk­cjo­no­wa­li w spół­kach węglo­wych” – wyznał we wto­rek w Kato­wi­cach po spo­tka­niu związ­ków zawo­do­wych, przed­sta­wi­cie­li spół­ek węglo­wych i rządu.

Panie pre­mie­rze – pro­szę wziąć od wice­pre­mie­ra i zara­zem mini­stra gospo­dar­ki Janu­sza Pie­cho­ciń­skie­go (PSL) czy jego zastęp­cy Toma­sza Tom­czy­kie­wi­cza (PO) wykaz osób zatrud­nio­nych na kie­row­ni­czych sta­no­wi­skach w Kom­pa­nii Węglo­wej i Kato­wic­kim Hol­din­gu Węglo­wym (nie tyl­ko w zarzą­dach tych spół­ek, ale tak­że w spół­kach zależ­nych itp.). Z zasko­cze­niem stwier­dzi pan, iż wyraź­nie pre­fe­ro­wa­ne na tych sta­no­wi­skach są oso­by z par­tyj­ny­mi ukła­da­mi lub taki­miż legi­ty­ma­cja­mi. I zmar­twię pana – w tej kon­ku­ren­cji wygry­wa PSL.

Od co naj­mniej dwu­dzie­stu lat piszę o afe­rach. Więk­szość z nich doty­czy­ła wła­śnie gór­nic­twa. Bo Sor­ry, taki mamy klimat”.

Tyl­ko ten kli­mat” trwa od co naj­mniej 20 lat. W 1995 r. powstał zespół eko­no­mi­stów, któ­ry miał przy­go­to­wać raport w spra­wie pato­lo­gii w obro­cie węglem. W rapor­cie napi­sa­no m.in. Obser­wo­wa­ne łań­cu­chy pośred­nic­twa stwa­rza­ły dogod­ne moż­li­wo­ści dla powsta­wa­nia nie­pra­wi­dło­wo­ści w obro­cie. Było widać sys­tem powią­zań pomię­dzy pośred­ni­ka­mi two­rzą­cy­mi moż­li­wo­ści dla znacz­ne­go zawy­ża­nia cen i obni­ża­nia para­me­trów jako­ścio­wych”. Raport prze­szedł bez echa. Poli­ty­ce nie byli zain­te­re­so­wa­ni zli­kwi­do­wa­niem afer. Dla­cze­go? To pyta­nie retoryczne.

Ewo­lu­cja afer

O ile w latach 90. afe­ry w tym sek­to­rze gospo­dar­ki były pry­mi­tyw­ne – zni­ka­ją­ce” pocią­gi z węglem, kra­dzie­że ze zwa­łów czy ulat­nia­ją­cy się kon­tra­hen­ci, to póź­niej nastą­pi­ła ewo­lu­cja. Zaczę­ły się kolej­ne cuda” – tym razem na jako­ści kupo­wa­ne­go przez pośred­ni­ka węgla: na cer­ty­fi­ka­tach i fak­tu­rze wid­niał węgiel tań­szy, któ­ry w rze­czy­wi­sto­ści był znacz­nie droż­szy. Inny spo­sób – do węgiel wywo­żo­ny z kopal­ni był mie­sza­ny z kamieniem.

wagony

Natu­ral­nie, ponie­waż odbior­cą były prze­waż­nie elek­trow­nie czy elek­tro­cie­płow­nie, to dowo­dy prze­stęp­stwa pło­nę­ły w kotłach. Wystar­czy­ło legal­nie kupić dobry węgiel na fak­tu­rze, by mieć dostęp do kamie­nia (ubocz­ny pro­dukt wydo­by­wa­nia węgla), a po ich wymie­sza­niu zyskać towar, któ­ry po kon­ku­ren­cyj­nych wobec kopalń cenach tra­fi do odbior­cy. Fir­ma han­dlo­wa bra­ła jesz­cze z kopal­ni opła­tę za wywóz kamie­nia. Intrat­nym, bo eko­lo­gicz­nym, biz­ne­sem jest tak­że mie­sza­nie węgla z muła­mi z osad­ni­ków górniczych.

Ewo­lu­cja afe­rzy­stów nastę­po­wa­ła. Zaczę­ły się fine­zyj­ne wał­ki” – tym razem na sprzę­cie gór­ni­czym, prze­tar­gach czy usłu­gach. Obec­nie w sądach trwa­ją pro­ce­sy, w któ­rych oskar­żo­ny­mi są byli dyrek­to­rzy kopal­ni czy eks-człon­ko­wie zarzą­du gór­ni­czych spół­ek. Zarzut tra­dy­cyj­ny, czy­li korup­cja. Oskar­że­ni do nie­daw­na mogli liczyć, że sąd uzna, iż kie­dy bra­li łapów­ki, to nie peł­ni­li funk­cji publicz­nych. Zmie­ni­ła to opi­nia Sądu Najwyższego.

Na dłu­go przed samo­bój­stwem Bar­ba­ry Bli­dy pró­bo­wa­no uszczel­nić sys­tem sprze­da­ży, wpro­wa­dza­jąc cer­ty­fi­ko­wa­nych pośred­ni­ków”, przez któ­rych Kom­pa­nia Węglo­wa czy Kato­wic­ki Hol­ding Węglo­wy sprze­da­wa­ły węgiel. Kolej­ny pic na wodę”. Nie­ste­ty, była to w kil­ku przy­pad­kach furt­ka, przez któ­ra pre­ze­si spół­ek gór­ni­czych kupo­wa­li przy­chyl­ność związ­ków zawodowych.

Elek­trow­nie, elek­tro­cie­płow­nie i cemen­tow­nie dosta­wa­ły tań­szy węgiel, niż gdy­by kupi­ły go bez­po­śred­nio u pro­du­cen­ta, ponie­waż pry­wat­ny pośred­nik otrzy­my­wał dodat­ko­wo duże upu­sty w kopal­ni. Zaro­bił zatem pośred­nik i jego przy­ja­cie­le. Tra­ci­ły kopal­nie na upu­stach i fał­szo­wa­niu jakości.

Zmia­na warty

Donald Tusk i jego eki­pa o gór­ni­kach i Ślą­sku przy­po­mnie­li sobie wte­dy, kie­dy gór­ni­cy zaczę­li gło­śno pro­te­sto­wać (na razie na uli­cach Kato­wic) i poja­wi­ły się moc­no wypo­wia­da­ne opi­nie o poważ­nych kło­po­tach finan­so­wych Kom­pa­nii Węglowej.

Cytu­ję za depe­szą PAP: W ubie­głym roku KW na sprze­da­ży węgla stra­ci­ła ponad miliard zł”. Agen­cja pra­so­wa z lito­ści nie poda­ła, że tak się od dłu­gie­go cza­su skła­da­ło, iż pierw­sze skrzyp­ce w zarzą­dzie tej­że spół­ki węglo­wej gra­li nomi­na­ci koali­cjan­ta PO, czy­li Pol­skie­go Stron­nic­twa Ludo­we­go. Czy­li eki­pa z PSL win­na sabo­ta­żu? To gdzie zarzuty?

Naj­więk­sze oba­wy o Śląsk i gór­nic­two wypo­wia­da­ją poli­ty­cy, któ­rzy decy­do­wa­li o zamy­ka­niu kopal­ni i pozba­wie­niu pra­cy kil­ku­dzie­się­ciu tysię­cy osób.

Dodam zmy­ka­niu defi­ni­tyw­nym – czy­li zabe­to­no­wa­niu, zala­niu itp. A teraz poli­ty­cy kreu­ją się na zatro­ska­nych losem gór­ni­ków i ich rodzin, któ­rym wów­czas rzu­co­no na poże­gna­nie z kopal­nią 40 tysię­cy zło­tych odpra­wy, ku rado­ści oko­licz­nych dile­rów samo­cho­do­wych. Jak się jest jedyn­ką” na liście PO na Ślą­sku, to trze­ba dbać o elektorat.

Rząd uda­je trzeź­wo myślą­ce­go zawod­ni­ka, ale to gra na zwło­kę. Kolej­ny cytat z D. Tuska: Dowie­dzia­łem się o wie­lu nie­pra­wi­dło­wo­ściach w zarzą­dza­niu sek­to­rem, doty­czą­cy­mi m.in. prze­tar­gów i pry­wa­ty­za­cji. Dla­te­go jest tu dzi­siaj ze mną mini­ster spraw wewnętrz­nych i szef dele­ga­tu­ry Agen­cji Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrznego”.

Pre­mier zapew­ne nie czy­ta gazet i rapor­tów dostar­cza­nych przez sze­fa MSW. O afe­rach gło­śno od lat. Zaj­mu­ją się nimi (z róż­nym skut­kiem) poli­cja, CBŚ, ABWCBA. Suge­ru­ję mini­stro­wi Sien­kie­wi­czo­wi, aby zorien­to­wał się, ilu byłych funk­cjo­na­riu­szy lub człon­ków ich rodzin pra­cu­je w spół­kach węglo­wych. Praw­da, że spo­ro? Prze­cież po odej­ściu ze służ­by resor­to­wi eme­ry­ci” nie pod­da­li się lobotomii…

Brak też osło­ny kontr­wy­wia­dow­czej sek­to­ra gór­ni­cze­go. No bo jak moż­na tłu­ma­czyć fakt, że jesz­cze rok temu jed­nym z wice­pre­ze­sów spół­ki gór­ni­czej była oso­ba, któ­ra w doku­men­tach IPN figu­ru­je jako agent SB?

Szef rzą­du zapo­wie­dział, że ocze­ku­je od nie­daw­no wybra­ne­go pre­ze­sa Kom­pa­nii Węglo­wej Miro­sła­wa Tara­sa, aby bar­dzo wyraź­nie wska­zał, z kim chce pra­co­wać, bio­rąc na sie­bie bar­dzo poważ­ne zada­nie napra­wy Kom­pa­nii Węglo­wej”. Zna­jąc mecha­ni­zmy per­so­nal­ne w KW mogę zary­zy­ko­wać tezę, że na Śląsk zje­dzie desant współ­pra­cow­ni­ków Tara­sa z lubel­skiej kopal­ni Bog­dan­ka”, któ­rą swe­go cza­su kierował.

Tekst opu­bli­ko­wa­ny na por­ta­lu wpo​li​ty​ce​.pl