Gór­ni­czy kłam­ca lustracyjny

Wal­de­mar Mróz, były wice­pre­zes Kato­wic­kie­go Hol­din­gu Węglo­we­go zło­żył nie­praw­dzi­we oświad­cze­nie lustra­cyj­ne, gdyż nie przy­znał się do współ­pra­cy z bez­pie­ką jako taj­ny współ­pra­cow­nik Krzysz­tof” – orzekł Sąd Okrę­go­wy w Katowicach.

Mróz w jed­nej z naj­więk­szych spół­ek gór­ni­czych – Kato­wic­kim Hol­din­gu Węglo­wym SA przez 12 lat peł­nił funk­cję wice­pre­ze­sa. 30 paź­dzier­ni­ka 2014 r. do Sądu Okrę­go­we­go w Kato­wi­cach tra­fił wnio­sek pro­ku­ra­to­ra biu­ra lustra­cyj­ne­go IPN o wsz­czę­cie postę­po­wa­nia w spra­wie Wal­de­ma­ra Mro­za. Ów urzęd­nik był gór­ni­czą szy­chą. Do 2013 roku z wybo­ru zało­gi był wice­pre­ze­sem Kato­wic­kie­go Hol­din­gu Węglo­we­go S.A. Jako czło­nek zarzą­du pań­stwo­wej spół­ki musiał zło­żyć oświad­cze­nie lustra­cyj­ne. Zło­żył, ale skłamał.

- Sąd pierw­szej instan­cji orzekł, iż Wal­de­mar Mróz jest kłam­cą lustra­cyj­nym, bo skła­mał, iż nie był współ­pra­cow­ni­kiem Służ­by Bez­pie­czeń­stwa. Orzekł wobec nie­go 5‑letni zakaz peł­nie­nia funk­cji publicz­nych – mówi pro­ku­ra­tor Andrzej Maj­cher, szef Oddzia­ło­we­go Biu­ra Lustra­cyj­ne­go w Katowicach.

Mróz został suro­wo uka­ra­ny, bo zazwy­czaj sądy ska­zu­ją kłam­ców lustra­cyj­nych na 3 lata zaka­zu peł­nie­nia funk­cji publicz­nych. Orze­cze­nie jest nieprawomocne.

O Mro­zie, gdy był wice­pre­ze­sem KHW SA napi­sa­łem wie­le. Na przy­kład to, że z doku­men­tów zacho­wa­nych w archi­wach Insty­tu­tu Pamię­ci Naro­do­wej wyni­ka, iż Wal­de­mar Mróz został zare­je­stro­wa­ny jako taj­ny współ­pra­cow­nik SB ps. Krzysz­tof” (IPN Kr 309525, IPN Kr 0099514).

Dzię­ki temu, że zacho­wa­ła się tecz­ka pra­cy TW Krzysz­tof” bez tru­du moż­na poznać szcze­gó­ły kon­tak­tów ze Służ­bą Bez­pie­czeń­stwa. Ska­la współ­pra­cy robi wra­że­nie, bo tecz­ka pra­cy TW Krzysz­tof” mia­ła 315 stron (!), jed­nak trzy­sta stron zosta­ło znisz­czo­nych i zacho­wa­ło się jedy­nie 15.

Zacho­wa­ły się ory­gi­nal­ne dono­sy pisa­ne przez agen­ta. Krzysz­tof” dono­sił o dzia­ła­czach NZS na AGH, prze­ka­zy­wał ulot­ki oraz cha­rak­te­ry­zo­wał kole­gów z uczel­ni. Jak wyni­ka z nume­rów stron w tecz­ce pra­cy TW Krzysz­tof pomię­dzy jesie­nią 1980 roku a mar­cem 1983 roku przy­by­ło 240 stron – to obraz ska­li współ­pra­cy. Ostat­nie zacho­wa­ne donie­sie­nie jest z 1 mar­ca 1983 roku.

Mróz nie przy­znał się w swo­im oświad­cze­niu lustra­cyj­nym do współ­pra­cy z SB w Kra­ko­wie w latach 19801984. Moje źró­dła w ABW poin­for­mo­wa­ły mnie pra­wie dwa lata temu, że już po wybo­rze Mro­za na sta­no­wi­sko wice­pre­ze­sa KHW2001 roku, służ­by spe­cjal­ne (wów­czas Urząd Ochro­ny Pań­stwa) spraw­dza­ły prze­szłość nowe­go człon­ka zarzą­du stra­te­gicz­nej spół­ki węglowej.

I natra­fio­no od razu na ślad prze­szło­ści Mro­za. Pro­blem w tym, że tę wie­dzę UOP, a potem ABW zacho­wa­ły dla sie­bie, i nie poin­for­mo­wa­ły Rzecz­ni­ka Inte­re­su Publicz­ne­go (a póź­niej IPN) o tym, co pozo­sta­ło w esbec­kich mate­ria­łach o Wal­de­ma­rze Mrozie.

Ten przy­kład wska­zu­je na dziw­ną bez­rad­ność służb spe­cjal­nych, któ­re są odpo­wie­dzial­ne za osło­nę kontr­wy­wia­dow­czą spół­ek Skar­bu Pań­stwa oraz sek­to­ra ener­ge­tycz­ne­go. Tole­ro­wa­nie na kie­row­ni­czym sta­no­wi­sku oso­by, któ­re w prze­szło­ści była kon­fi­den­tem SB jest skan­da­lem i sta­wia (po raz kolej­ny) pod zna­kiem zapy­ta­nia pro­fe­sjo­na­lizm funk­cjo­na­riu­szy ABW odpo­wie­dzial­nej za przy­zna­wa­nie cer­ty­fi­ka­tów bezpieczeństwa.

Dla­cze­go? Czy Mróz mógł był np. szan­ta­żo­wa­ny swo­ją prze­szło­ścią przez byłych funk­cjo­na­riu­szy, któ­rzy pro­wa­dzą inte­re­sy z KHW SA? A może wręcz prze­ciw­nie – był na usłu­gach służb III RP?

Na razie, jak wyni­ka z KRS Wal­de­mar Mróz jest na usłu­gach jed­ne­go z naj­bo­gat­szych Pola­ków – Krzysz­to­fa Doma­rec­kie­go, któ­ry rok temu ogło­sił, iż chce kupić trzy kopal­nie węgla kamien­ne­go na Ślą­sku. Mróz jest pre­ze­sem zarzą­du spół­ki Uni­ver­sal Energy.

Arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny na por­ta­lu wPo​li​ty​ce​.pl

Wia­ry­god­ny pro­fe­sjo­na­li­sta w służbie

Dzien­ni­karz Gaze­ty Wybor­czej Woj­ciech Czuch­now­ski w opu­bli­ko­wa­nym dzi­siaj arty­ku­le Sąd koń­czy pro­ces lustra­cyj­ny: SB fał­szo­wa­ła kwi­ty”, opi­su­jąc lustra­cyj­ne pery­pe­tie wspiął się na wyży­ny pro­fe­sjo­na­li­zmu. I odleciał.

Arty­kuł Czuch­now­skie­go zaczy­na się mocno:

Sąd w Kato­wi­cach oczy­ścił Pio­tra Boż­ka z zarzu­tu kłam­stwa lustra­cyj­ne­go, bo bez­pie­ka two­rzy­ła fik­cyj­ne rapor­ty na jego temat. Powszech­nie wia­do­mym jest fakt fał­szo­wa­nia doku­men­ta­cji przez SB” – stwier­dził sąd”.

Pro­blem Czuch­now­skie­go oraz Pio­tra Boż­ka, rad­cy praw­ne­go z Biel­ska-Bia­łej pole­ga na tym, że orze­cze­nie sądu lustra­cyj­ne­go nie jest pra­wo­moc­ne i pro­ku­ra­tor Okrę­go­we­go Biu­ra Lustra­cyj­ne­go zło­ży wkrót­ce apelację.

Kłam­li­wa jest zatem infor­ma­cja w arty­ku­le Czuch­now­skie­go, że lustro­wa­ny rad­ca praw­ny Bożek

W ubie­głym tygo­dniu dostał ofi­cjal­ne potwier­dze­nie, że wyda­ny 16 wrze­śnia wyrok w jego spra­wie lustra­cyj­nej jest już pra­wo­moc­ny. To zna­czy, że nie będzie się od nie­go odwo­ły­wał pro­ku­ra­tor IPN”.

Robie­nie w konia” opi­nii publicz­nej w spra­wie lustra­cji i IPN Gaze­ta Wybor­cza ma opa­no­wa­ne do per­fek­cji. Swe­go cza­su rewe­la­cją” sta­ły się instruk­cje naka­zu­ją­ce ukry­wa­nie infor­ma­cji pocho­dzą­cych z tzw. tech­ni­ki ope­ra­cyj­nej, czy­li pod­słu­chów, per­lu­stra­cji (cen­zu­ry) kore­spon­den­cji i obser­wa­cji zewnętrznej.

Histo­ryk IPN Grze­gorz Maj­chak w jed­nej ze swo­ich publi­ka­cji tak oce­nił publi­cy­sty­kę Czuch­now­skie­go i jego redak­cyj­nej kole­żan­ki Agniesz­ki Kublik:

W ich arty­ku­le pt. Instruk­cja Kisz­cza­ka 0018” umiesz­czo­ne­go na pierw­szej stro­nie Gaze­ty Wybor­czej” z 5 kwiet­nia 2006 r. poja­wi­ła się nawet nastę­pu­ją­ca infor­ma­cja: „»Gaze­ta« dotar­ła do nie­zna­nej instruk­cji peere­low­skie­go MSW. Gen. Cze­sław Kisz­czak kazał w niej esbe­kom ukry­wać, że źró­dłem infor­ma­cji są pod­słu­chy. Mie­li je zamie­niać na fał­szy­we rapor­ty taj­nych współ­pra­cow­ni­ków”. W swym arty­ku­le cyto­wa­li ano­ni­mo­we­go byłe­go sze­fa MSW”, któ­ry stwier­dzał: Bali­śmy się prze­cie­ków, a zde­kon­spi­ro­wa­ny pod­słuch był nic nie­wart. Dla­te­go Kisz­czak pole­cił, by infor­ma­cje z pod­słu­chu wpi­sy­wać do rapor­tów taj­nych współ­pra­cow­ni­ków. Nie było żad­nej instruk­cji, jak to kon­kret­nie robić. Decy­do­wa­li sami naczel­ni­cy wydzia­łów. Cza­sa­mi infor­ma­cje z pod­słu­chów wpi­sy­wa­li do rapor­tów fik­cyj­nych TW, cza­sa­mi, choć rza­dziej, do rapor­tów praw­dzi­wych TW”. Auto­rzy arty­ku­łu kon­klu­do­wa­li: na pod­sta­wie oca­la­łych rapor­tów SB bar­dzo trud­no się zorien­to­wać, któ­re infor­ma­cje uzy­ska­no bez­po­śred­nio od agen­ta, a któ­re inną dro­gą. Chy­ba że agent spi­sał raport wła­sną ręką”.

Bożek i esbek

Pro­ble­my lustra­cyj­ne boha­te­ra arty­ku­łu Czuch­now­skie­go roz­po­czę­ły się po spraw­dze­niu przez pro­ku­ra­to­ra jego oświad­cze­nia, jakie zło­żył w 2008 roku. Bożek zaprze­czył w nim jakim­kol­wiek związ­kom i współ­pra­cy z SB.

Piotr Bożek od 1 listo­pa­da 1980 r. do 13 grud­nia 1981 roku był dorad­cą praw­nym w Zarzą­dzie Regio­nu Pod­be­ski­dzie NSZZ Soli­dar­ność” w Biel­sku-Bia­łej. Pra­co­wał rów­no­cze­śnie jako rad­ca praw­ny w Polo­nij­no-Zagra­nicz­nym Przed­się­bior­stwie Dama­ri” w tym mieście.

Do pierw­szej roz­mo­wy Boż­ka i esbe­ka z Wydzia­łu V biel­skiej bez­pie­ki doszło w nocy z 30 na 31 grud­nia 1981 roku. Bożek został wte­dy zatrzy­ma­ny przez funk­cjo­na­riu­sza SB plu­to­no­we­go Andrze­ja Kraw­czy­ka. Esbek powie­dział Boż­ko­wi, że jego zatrzy­ma­nie ma zwią­zek z docho­dze­nie w spra­wie nie­pra­wi­dło­wo­ści finan­so­wych w Zarzą­dzie Regio­nu oraz ukry­cia pie­nię­dzy S” tuz przed wpro­wa­dze­niem sta­nu wojennego.

Bożek jesz­cze 30 grud­nia 1981 roku na piśmie (!) podał, z kim się spo­ty­kał z Zarzą­du Regio­nu S”, i co robił w pierw­szych dniach sta­nu wojen­ne­go. Dokład­nie opi­sy­wał, jak jeź­dził do domów dzia­ła­czy S” i spo­rzą­dził dokład­ne cha­rak­te­ry­sty­ki dzia­ła­czy związku.

Jak wyni­ka z notat­ki napi­sa­nej przez plu­to­no­we­go Kraw­czy­ka, Bożek wyra­ził zgo­dę na współ­pra­cę z SB, któ­rą zacho­wać miał w tajem­ni­cy tak­że przed naj­bliż­szy­mi. Napi­sał tak­że wyma­ga­ne przez instruk­cję ope­ra­cyj­ną SB zobo­wią­za­nie do współ­pra­cy i podał, iż dono­sy będzie sygno­wać pseu­do­ni­mem Marek”. Pod­pi­sał przy oka­zji tzw. lojal­kę, czy­li dekla­ra­cję nie podej­mo­wa­nia jakich­kol­wiek dzia­łań na szko­dę Pań­stwa Polskiego”.

W archi­wum IPN zacho­wa­ła się tecz­ka per­so­nal­na i pra­cy agen­ta Mar­ka” oraz m.in. jego akta pasz­por­to­we. Jak wyni­ka z akt TW Marek” ze swo­im pro­wa­dzą­cym esbe­kiem spo­ty­kał się kil­ka razy. O kil­ka razy za dużo.

Latem 1982 roku Bożek pod­jął decy­zję o wyjeź­dzie do Fran­cji. Z doku­men­tów SB wyni­ka, że TW Marek” miał się zgo­dzić na współ­pra­cę za gra­ni­cą, i roz­pra­co­wy­wać śro­do­wi­ska emi­gra­cji solidarnościowej.

Zgo­dę na wyda­nie pasz­por­tu pozy­tyw­nie zaopi­nio­wał naczel­nik Wydzia­łu V SB w Biel­sku – Bia­łej ppłk Jerzy Ben­be­nek, któ­ry wie­dział, że Bozek jest współ­pra­cow­ni­kiem SB. I tak Bożek, z bło­go­sła­wień­stwem bez­pie­ki dostał w paź­dzier­ni­ku 1982 roku pasz­port na wyjazd emi­gra­cyj­ny do Francji.

Do kra­ju przy­je­chał (z pasz­por­tem kon­su­lar­nym) już w czerw­cu 1983 roku, aby sta­rać się o wyda­nie pasz­por­tu dla żony, któ­ra do sierp­nia 1980 roku pra­co­wa­ła w MO (była m.in. sekre­tar­ką zastęp­cy Komen­dan­ta Woje­wódz­kie­go MO ds. Służ­by Bez­pie­czeń­stwa). Pró­by speł­zły na niczym, i Bożek wyje­chał zno­wu zagra­ni­cę. O tym jed­nak Czuch­now­ski już nie wspomina.

Esbe­cy zezna­ją, sąd – ocenia

Pod­czas pro­ce­su lustra­cyj­ne­go Bożek przy­znał, że zobo­wią­za­nie do współ­pra­cy jest napi­sa­ne przez nie­go. Przy­znał się rów­nież do autor­stwa trzech pisem­nych infor­ma­cji dla SB. Zakwe­stio­no­wał nato­miast inne doku­men­ty, stwier­dza­jąc, iż doku­men­ta­cja doty­czą­ca jego oso­by zosta­ła w znacz­nym stop­niu spro­ku­ro­wa­na przez SB.

Uza­sad­nie­nie Sądu Okrę­go­we­go w Kato­wi­cach, któ­ry roz­pa­try­wał w pierw­szej instan­cji w tym pro­ce­sie lustra­cyj­nym Pio­tra Boż­ka jest kuriozalne.

Sędzio­wie Damian Owcza­rek, Kata­rzy­na Smoł­ka i Justy­na Kowal­ska, któ­rzy orze­ka­li w tej spra­wie stwier­dzi­li, iż:

Sama oko­licz­ność, że Piotr Bożek pod­pi­sał zobo­wią­za­nie do współ­pra­cy i kolej­no spo­rzą­dził dla Służb Bez­pie­czeń­stwa wła­sno­ręcz­nie pisem­ne infor­ma­cje oraz spo­ty­kał się i roz­ma­wiał z funk­cjo­na­riu­szem wyżej powo­ła­nych Służb, przy czym zda­niem Sądu nie da się w spo­sób pre­cy­zyj­ny usta­lić ilo­ści tych­że spo­tkań poza pew­ny­mi trze­ma spo­tka­nia­mi […] nie ozna­cza auto­ma­tycz­nie, że z rze­czo­ny­mi Służ­ba­mi współpracował […]”.

Nad­to zda­niem Sądu infor­ma­cje prze­ka­zy­wa­ne przez lustro­wa­ne­go […] wska­zu­ją na oko­licz­ność, iż lustro­wa­ny nie posia­dał i nie prze­ka­zy­wał Służ­bom Bez­pie­czeń­stwa żad­nych infor­ma­cji o miej­scach ukry­wa­nia się poszu­ki­wa­nych dzia­ła­czy NSZZ Soli­dar­ność”

I na koniec crème de la crème:

Nale­ży stwier­dzić, iż pod­pi­sa­ne zobo­wią­za­nie do współ­pra­cy ze Służ­ba­mi Bez­pie­czeń­stwa w odnie­sie­niu do Pio­tra Boż­ka nie zma­te­ria­li­zo­wa­ło się w świa­do­mie (sic!) podej­mo­wa­nych kon­kret­nych dzia­ła­niach w celu urze­czy­wist­nie­nia pod­ję­tej współ­pra­cy, […] i współ­pra­cę tę nale­ży uznać za pozorną”.

Aloj­zy Pie­trzyk, jeden z dzia­ła­czy pod­ziem­nej Soli­dar­no­ści” jest zasadniczy.

- Każ­de zain­te­re­so­wa­nie służb komu­ni­stycz­nych nale­ża­ło zgła­szać, upu­blicz­niać w struk­tu­rach S”. Kto tego nie robił, ten był czę­ścią gry ope­ra­cyj­nej SB, a sam fakt nie­upu­blicz­nie­nia był zawsze podejrzany –

przy­po­mi­na.

Tak­że Piotr Wroń­ski, eme­ry­to­wa­ny ofi­cer wywia­du dość zde­cy­do­wa­nie na Face­bo­oku roz­pra­wia się z teza­mi o fał­szo­wa­niu doku­men­ta­cji przez SB”.

- Jeśli cokol­wiek fał­szo­wa­no, to na krót­ką metę. Sys­tem kon­tro­li i nad­zo­ru był dość dobrze roz­wi­nię­ty, mimo, że nie aż tak nachal­ny, jak w dzi­siej­szych służ­bach. Sam znam przy­pad­ki, któ­re bły­ska­wicz­nie ujaw­nia­no. Moż­li­wa jest jed­nak nad­in­ter­pre­ta­cja posta­wy lub kon­tak­tu, ale to było zawsze wery­fi­ko­wa­ne przez Centralę 

stwier­dza Wroński.

Arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny na por­ta­lu wPo​li​ty​ce​.pl