Cer­ty­fi­kat Sienkiewicza

Dla­cze­go ABW do tej pory nie roz­po­czę­ła pro­ce­du­ry ode­bra­nia Bar­tło­mie­jo­wi Sien­kie­wi­czo­wi, sze­fo­wi MSW cer­ty­fi­ka­tu dostę­pu do infor­ma­cji nie­jaw­nych? Czy tajem­ni­ce pań­stwo­we są zagrożone?

Bar­tło­miej Sien­kie­wicz lata pra­co­wał w służ­bach spe­cjal­nych, zatem zasa­dy zacho­wa­nia tajem­ni­cy, czy­li trzy­ma­nie języ­ka za zęba­mi” winien mieć we krwi. Jed­nak wyszło jak zwykle.
Zgod­nie z usta­wą o ochro­nie infor­ma­cji nie­jaw­nych Szef ABW peł­ni funk­cje kra­jo­wej wła­dzy bez­pie­czeń­stwa”. To ABW decy­du­je, kto dosta­nie tzw. poświad­cze­nie bezpieczeństwa.

Kto nie może takie­go poświad­cze­nia mieć (a jeśli je posia­da, to powi­nien stra­cić)? Prze­ło­żo­ne­mu mini­stra Bar­tło­mie­ja Sien­kie­wi­cza (czy­li Donal­do­wi Tusko­wi) i Dariu­szo­wi Łucza­ko­wi, Sze­fo­wi ABW pole­cam lek­tu­rę (uważ­ną) Art. 24. pkt. 2 usta­wy o ochro­nie infor­ma­cji niejawnych:

W toku postę­po­wa­nia spraw­dza­ją­ce­go usta­la się, czy ist­nie­ją uza­sad­nio­ne wąt­pli­wo­ści dotyczące:
[…]
5) wystą­pie­nia zwią­za­nych z oso­bą spraw­dza­ną oko­licz­no­ści powo­du­ją­cych ryzy­ko jej podat­no­ści na szan­taż lub wywie­ra­nie presji;
6) nie­wła­ści­we­go postę­po­wa­nia z infor­ma­cja­mi nie­jaw­ny­mi, jeżeli:
a) dopro­wa­dzi­ło to bez­po­śred­nio do ujaw­nie­nia tych infor­ma­cji oso­bom nieuprawnionym,
b) było to wyni­kiem celo­we­go działania,
c) stwa­rza­ło to real­ne zagro­że­nie ich nie­upraw­nio­nym ujaw­nie­niem i nie mia­ło cha­rak­te­ru incydentalnego.”

Pro­ku­ra­tu­ra Okrę­go­wa w War­sza­wie zaj­mu­je się tre­ścią roz­mo­wy nagra­nej w lip­cu 2013 roku pomię­dzy Bar­tło­mie­jem Sien­kie­wi­czem, mini­strem spraw wewnętrz­nych, a Mar­kiem Bel­ką, pre­ze­sem Naro­do­we­go Ban­ku Pol­skie­go. Dziś szef resor­tu spraw wewnętrz­nych Bar­tło­miej Sien­kie­wicz ma się sta­wić w war­szaw­skiej pro­ku­ra­tu­rze. Cho­dzi o afe­rę pod­słu­cho­wą i układ, jaki szef MSW miał zawrzeć z pre­ze­sem Naro­do­we­go Ban­ku Pol­skie­go Mar­kiem Belką.
Z publi­ka­cji Wprost” wyni­ka, że Sien­kie­wicz i Bel­ka oma­wia­li moż­li­wość usu­nię­cia Jac­ka Rostow­skie­go ze sta­no­wi­ska mini­stra finan­sów w zamian za finan­so­wa­nie defi­cy­tu budże­to­we­go przez NBP. Sien­kie­wicz dopy­ty­wał, czy nie dało­by się go sfi­nan­so­wać przez bank. Ina­czej, jak prze­wi­dy­wał, sytu­acja finan­so­wa kra­ju dopro­wa­dzi do prze­ję­cia wła­dzy przez PiS, co gro­zi – uciecz­ką inwe­sto­rów” i poja­wie­niem się paru innych kłopocików”.

- Wsz­czę­li­śmy śledz­two w spra­wie prze­kro­cze­nia upraw­nień przez pre­ze­sa Rady Mini­strów, mini­stra spraw wewnętrz­nych i pre­ze­sa Naro­do­we­go Ban­ku Pol­skie­go. Prze­kro­cze­nia te mia­ły pole­gać na naru­sze­niu nie­za­leż­no­ści NBP poprzez zawar­cie w lip­cu 2013 przez pre­ze­sa Rady Mini­strów z pre­ze­sem NBP nie­for­mal­ne­go poro­zu­mie­nia za pośred­nic­twem mini­stra spraw wewnętrz­nych – tłu­ma­czył Prze­my­sław Nowak, rzecz­nik Pro­ku­ra­tu­ry Okrę­go­wej w Warszawie.

- W zamian za odwo­ła­nie mini­stra finan­sów, wpro­wa­dze­nie regu­la­cji praw­nych umoż­li­wia­ją­cych powo­ła­nie Rady Ryzy­ka Sys­te­mo­we­go oraz zmniej­sze­nia roli Rady Poli­ty­ki Pie­nięż­nej, pre­zes NBP umoż­li­wił­by finan­so­wa­nie przez Naro­do­wy Bank Pol­ski defi­cy­tu budże­to­we­go poprzez wyku­po­wa­nie obli­ga­cji – dodał Nowak.

Śledz­two toczy się w spra­wie, a nie prze­ciw­ko kon­kret­nym oso­bom. Nikt nie ma posta­wio­nych zarzu­tów. Przy­naj­mniej na razie.

Gada­tli­wość sze­fa MSW to jed­no, a obo­wią­zu­ją­ce prze­pi­sy – to dru­gie. Art. 24 pkt 1. usta­wy o ochro­nie infor­ma­cji nie­jaw­nych brzmi: Postę­po­wa­nie spraw­dza­ją­ce ma na celu usta­le­nie, czy oso­ba spraw­dza­na daje rękoj­mię zacho­wa­nia tajemnicy”.

Infor­ma­cje chro­nio­ne jako tajem­ni­ca służ­bo­wa czy państwowa

mogą być udo­stęp­nio­ne wyłącz­nie oso­bie dają­cej rękoj­mię zacho­wa­nia tajem­ni­cy, czy­li takiej, któ­ra speł­nia usta­wo­we wymo­gi w celu zapew­nie­nia ochro­ny infor­ma­cji nie­jaw­nych przed ich nie­upraw­nio­nym ujawnieniem”.

I tu poja­wia się pyta­nie – czy roz­mo­wa sze­fa MSW z sze­fem NBP w pomiesz­cze­niu nie zabez­pie­czo­nym przed pod­słu­chem to prze­jaw roz­trop­no­ści czy wręcz prze­ciw­nie? Czy Sien­kie­wicz (nota bene puł­kow­nik służb spe­cjal­nych) taka gwa­ran­cję daje? Na razie roz­mo­wa przy sto­le doty­czy­ła poli­tycz­ne­go knu­cia, ale kto zagwa­ran­tu­je, że w cza­sie innych towa­rzy­skich spo­tkań” nie były ujaw­nio­ne spra­wy, któ­re był obwa­ro­wa­ne gry­fem ści­śle tajne”?

A swo­ją dro­gą, to cie­ka­wa może być w obec­nej sytu­acji mię­dzy­na­ro­do­wej reak­cja naszych sojusz­ni­ków. Szef MSW ma bowiem tak­że dostęp do sekre­tów o klau­zu­li ade­kwat­nej do ści­śle taj­ne” – czy­li Très Secret UE/EU Top Secret”, Cosmic Top Secret”. Powyż­sze wąt­pli­wo­ści doty­czą rów­nież wszyst­kich mini­strów czy urzęd­ni­ków pod­słu­cha­nych przez eki­pę kel­ne­rów”. Nadal jed­nak mam wąt­pli­wo­ści, dla jakiej służ­by spe­cjal­nej pra­co­wa­li owi kel­ne­rzy”…

Usta­wa o ochro­nie infor­ma­cji nie­jaw­nych prze­wi­du­je trzy rodza­je postę­po­wań spraw­dza­ją­cych, w zależ­no­ści od klau­zu­li infor­ma­cji, do któ­rych spraw­dza­na oso­ba ma uzy­skać dostęp.

Pierw­sze – zwy­kłe – prze­pro­wa­dza się w sto­sun­ku do osób, któ­re maja być zatrud­nio­ne na sta­no­wi­skach z dostę­pem do tajem­ni­cy służ­bo­wej ozna­czo­nej klau­zu­la­mi zastrze­żo­ne oraz poufne.

Dru­gie – posze­rzo­ne – pro­wa­dzo­ne jest w sto­sun­ku do tych, któ­rzy ubie­ga­ją się o pra­cę zwią­za­ną z dostę­pem do infor­ma­cji nie­jaw­nych opa­trzo­nych klau­zu­lą taj­ne”.

Ostat­nim, trze­cim rodza­jem postę­po­wa­nia jest tzw. spe­cjal­ne. Oso­by (m.in. mini­stro­wie), któ­re przej­dą pozy­tyw­nie tę wery­fi­ka­cję, otrzy­mu­ją dostęp do infor­ma­cji opa­trzo­nych klau­zu­lą ści­śle tajne”.

Roz­pra­co­wać papieża

Pole­cam wszyst­kim mój arty­kuł, któ­ry uka­zał się w dzi­siej­szym Plu­sie Minu­sie”.
Oto fragment:

Wywiad PRL był świet­nie zorien­to­wa­ny w kulu­arach waty­kań­skich. Wie­dział też nie­jed­no o rze­czy­wi­stych moco­daw­cach zama­chu na Jana Paw­ła II.

W kwiet­niu 2006 roku kato­wic­ki Oddział Insty­tu­tu Pamię­ci Naro­do­wej roz­po­czął śledz­two z zamia­rem zba­da­nia, czy w związ­ku z zama­chem na papie­ża ist­niał zwią­zek prze­stęp­czy o cha­rak­te­rze zbroj­nym, w któ­rym bra­li udział funk­cjo­na­riu­sze służb spe­cjal­nych państw komu­ni­stycz­nych”. Wsz­czę­cie śledz­twa IPN uza­sad­niał tym, że ran­ny w zama­chu Karol Woj­ty­ła był Pola­kiem, a prze­stęp­stwo moż­na kwa­li­fi­ko­wać jako tzw. zbrod­nię komu­ni­stycz­ną, czy­li nie­przedaw­nia­ją­cy się na nor­mal­nych zasa­dach czyn funk­cjo­na­riu­sza pań­stwa komu­ni­stycz­ne­go. Spra­wa zosta­ła jed­nak umo­rzo­na w maju.

Pro­ku­ra­tor Michał Skwa­ra, któ­ry pro­wa­dził to śledz­two, przez pra­wie osiem lat prze­czy­tał tysią­ce stron doku­men­tów – zarów­no tych już odtaj­nio­nych, jak i tych, któ­re nadal znaj­du­ją się w zbio­rze zastrze­żo­nym w archi­wum IPN.

Za zama­chem mogły stać sowiec­kie służ­by spe­cjal­ne, jed­nak, jak to bywa w świe­cie taj­nych służb, dowo­dów na to brak, są tyl­ko poszla­ki. Mgły dez­in­for­ma­cji, pro­wa­dzo­nej od dnia zama­chu nie­mal­że do dzi­siaj, nie uda­ło się do koń­ca rozwiać.”

Eks­per­ci od etyki

Klau­zu­la sumie­nia jest przez leka­rzy nad­uży­wa­na – uznał Komi­tet Bio­ety­ki PAN. A jak z sumie­niem osób, któ­re wcho­dzą w skład tegoż komitetu?

Nie­trud­no się domy­ślić, że sta­no­wi­sko tego gre­mium, któ­re­go skład jest dostęp­ny tu [http://​www​.bio​ety​ka​.pan​.pl/​i​n​d​e​x​.​p​h​p​/​s​kad] to pochod­na tzw. spra­wy prof. Bog­da­na Cha­za­na. Pro­fe­sor był do nie­daw­na dyrek­to­rem szpi­ta­la gine­ko­lo­gicz­no-położ­ni­cze­go pod wezwa­niem Świę­tej Rodzi­ny. Po odmo­wie prze­pro­wa­dze­nia abor­cji u pacjent­ki, któ­ra mia­ła do tego zabie­gu wska­za­nia, po kon­tro­li został zwol­nio­ny ze sta­no­wi­ska przez pre­zy­dent Warszawy.

Według bio­ety­ków z Pol­skiej Aka­de­mii Nauk pra­wo do sto­so­wa­nia klau­zu­li sumie­nia pra­wo to przy­słu­gu­je wyłącz­nie leka­rzom, den­ty­stom, pie­lę­gniar­kom czy położ­nym. Nie mają go przed­sta­wi­cie­le innych zawo­dów medycz­nych, w szcze­gól­no­ści far­ma­ceu­ci. Z klau­zu­li sumie­nia mogą też korzy­stać wyłącz­nie oso­by fizycz­ne, tym­cza­sem np. abor­cji odma­wia­ją podob­no nawet całe szpi­ta­le. To – wg człon­ków Komi­te­tu – nale­ży uznać za nadużycie”.

Cie­ka­we, że o ety­ce wypo­wia­da­ją się oso­by, któ­rych postę­po­wa­nie w prze­szło­ści wywo­ły­wa­ło kontrowersje.

W 2009 roku poja­wi­ła się infor­ma­cja o wyso­ko­ści zarob­ków zna­nych onko­lo­gów z Cen­trum Onko­lo­gii w War­sza­wie, któ­rzy prze­pro­wa­dza­li szko­le­nia leka­rzy rodzin­nych. Poda­no, że dr Janusz Meder, pre­zes Pol­skiej Unii Onko­lo­gii, przez trzy lata zaro­bił 619 tys. zł za pro­wa­dze­nie wykła­dów, a w sumie na opła­ce­nie wykła­dow­ców wyda­no w tym okre­sie 2 mln zł. Takie staw­ki za szko­le­nie co roku akcep­to­wa­ło Mini­ster­stwo Zdro­wia. Leka­rze tłu­ma­czą, że nie wzię­li nawet zło­tów­ki wię­cej, niż zaak­cep­to­wał resort. Z ich wyli­czeń wyni­ka, że szko­le­nie jed­ne­go leka­rza rodzin­ne­go kosz­to­wa­ło ok. 320 zł.

Dr Meder tak tłu­ma­czył udział w szkoleniach:

- Ata­ku­ją nas mora­li­ści. A ja np. nie bra­łem udzia­łu w żad­nych bada­niach kli­nicz­nych, któ­re były­by płat­ne za pacjen­ta. Jeże­li uczest­ni­czy­łem, to w bez­płat­nych, we współ­pra­cy z kole­ga­mi z Euro­py. Nie mam cza­su na prak­ty­kę pry­wat­ną, a wia­do­mo, jakie dzi­siaj są ceny pry­wat­nych wizyt. Dyżu­rów lekar­skich nie bio­rę, bo po nocach piszę. Żeby zaro­bić podob­ne pie­nią­dze, wystar­czy­ło­by brać dyżu­ry w dwa week­en­dy mie­sią­ca – tłu­ma­czy doktor.

Pro­gram, któ­ry reali­zo­wa­ło Cen­trum Onko­lo­gii, miał edu­ko­wać spo­łe­czeń­stwo, leka­rzy i stu­den­tów medy­cy­ny. Pie­nią­dze prze­zna­czo­ne na jego reali­za­cję nie były prze­wi­dzia­ne na leczenie.

- Nie popeł­ni­li­śmy żad­ne­go prze­stęp­stwa. Jestem przy­gnę­bio­ny, ponie­waż czu­ję się malut­ki wobec machi­ny, któ­ra pró­bu­je mnie zmiaż­dżyć – pod­su­mo­wał dr Meder.”

(cytat za Mie­sięcz­ni­kiem Okrę­go­wej Izby Lekar­skiej w War­sza­wie)

Pro­fe­sor Wie­sław W. Jędrzej­czak, hema­to­log, był do nie­daw­na kon­sul­tan­tem kra­jo­wym. W maju 2003 r. pro­fe­sor zde­cy­do­wał się na eks­pe­ry­ment medycz­ny. Pole­gał on na lecze­niu bia­łacz­ki nowa­tor­ską meto­dą. Eks­pe­ry­ment pole­gał na prze­szcze­pie­niu – zamiast szpi­ku – komó­rek macie­rzy­stych krwi pępo­wi­no­wej. Cięż­ko cho­ry na bia­łacz­kę Bar­tek Misiak był, według pro­fe­so­ra, ide­al­ny do prze­pro­wa­dze­nia eks­pe­ry­men­tu, bo w ogrom­nej, 8‑milionowej bazie daw­ców szpi­ku kost­ne­go – jak twier­dził prof. Jędrzej­czak – nie było daw­cy dla tego pacjen­ta. Nie­praw­da. W chwi­li, gdy waży­ło się życie chło­pa­ka i gdy decy­do­wa­no się na eks­pe­ry­ment, na całym świe­cie w bazie danych było dla nie­go 565 poten­cjal­nych daw­ców, w samej Euro­pie 291.

Pro­fe­sor Jędrzej­czak opi­sał tę histo­rię w 2005 r. w piśmie medycz­nym Archi­vum Immu­no­lo­giae Et The­ra­piae Expe­ri­men­ta­lis”. Stwier­dza tam jasno, że decy­zja o roz­po­czę­ciu eks­pe­ry­men­tu z udzia­łem Bart­ka zosta­ła pod­ję­ta po nie­uda­nych poszu­ki­wa­nia daw­cy szpi­ku: Nie posia­dał on (Bar­tosz Misiak) daw­cy rodzin­ne­go, rów­nież poszu­ki­wa­nia daw­cy nie­spo­krew­nio­ne­go nie przy­nio­sły rezul­ta­tu” – napi­sał pro­fe­sor. Kie­dy Bar­tek cze­kał na prze­szczep szpi­ku, prof. Wie­sław W. Jędrzej­czak dostał pra­wie 300 tys. zł z ówcze­sne­go Komi­te­tu Badań Nauko­wych na prze­pro­wa­dze­nie eks­pe­ry­men­tu medycznego.

Bar­tek był pierw­szym pacjen­tem, na któ­rym wypró­bo­wa­no nową meto­dę lecze­nia. Jako że nie było daw­ców szpi­ku, pro­fe­sor Jędrzej­czak dostał zie­lo­ne świa­tło od Komi­sji Bio­etycz­nej przy Aka­de­mii Medycz­nej w War­sza­wie na prze­pro­wa­dze­nie nowa­tor­skiej tera­pii. Jed­nak nie­praw­da, że nie było daw­cy. Bar­tek miał ojca, któ­ry mógł być daw­cą, a zgod­nie z obo­wią­zu­ją­cą pro­ce­du­rą jed­ną z pierw­szych obo­wiąz­ko­wych czyn­no­ści przy lecze­niu bia­łacz­ki jest zba­da­nie krew­nych cho­re­go. Pro­fe­sor Jędrzej­czak musiał o tym wie­dzieć, bo jako kra­jo­wy kon­sul­tant ds. hema­to­lo­gii zatwier­dzał tę pro­ce­du­rę. Jest ona zresz­tą dla wszyst­kich fachow­ców oczy­wi­sta. 103 dni po prze­pro­wa­dze­niu tera­pii Bar­tek zmarł.

Razem z Łuka­szem Kurt­zem opi­sa­łem tę histo­rię w Dzien­ni­ku” w 2007 r. Main­ste­re­amo­we po publi­ka­cji media zaata­ko­wa­ły jed­nak nie pro­fe­so­ra, ale auto­rów repor­ta­żu i redak­cję. Gaze­ta Wybor­cza” w chó­rze z Moni­ką Olej­nik twier­dzi­ła, że… arty­kuł był skie­ro­wa­ny prze­ciw­ko prze­szcze­pom. Dzia­ła­nia hema­to­lo­ga poparł ówcze­sny mini­ster zdro­wia – prof. Zbi­gniew Religa.

Z kar­to­te­ki Mini­ster­stwa Obro­ny Naro­do­wej prze­ję­tej przez IPN wyni­ka, że Wie­sław Jędrzej­czak został pozy­ska­ny do współ­pra­cy 29 mar­ca 1968 r. przez Zarząd Woj­sko­wej Służ­by Wewnętrz­nej Pomor­skie­go Okrę­gu Woj­sko­we­go (oddział WSW w Łodzi) i zare­je­stro­wa­ny jako TW Wik­tor” (nr rej. 16343). Z życio­ry­su prof. Jędrzej­cza­ka wyni­ka, że był wte­dy 21-let­nim stu­den­tem Woj­sko­wej Aka­de­mii Medycz­nej w Łodzi. Akta Wik­to­ra” zosta­ły znisz­czo­ne 21 sierp­nia 1990 r.

Wobec nie­któ­rych człon­ków Komi­te­tu for­mu­ło­wa­ne są zarzu­ty, że moż­na ich nazwać lob­by­sta­mi firm zaj­mu­ją­cych się in vitro. Prof. Zbi­gniew Sza­war­ski jest prze­wod­ni­czą­cym Komi­te­tu Bio­ety­ki PAN. Wraz z inny­mi człon­ka­mi Komi­te­tu Bio­ety­ki, prof. Ele­ono­rą Zie­liń­ską z UW, prof. Lesz­kiem Kubic­kim i prof. Jac­kiem Zarem­bą, człon­kiem-kore­spon­den­tem PAN był współ­au­to­rem SLD-owskie­go pro­jek­tu usta­wy lega­li­zu­ją­cej in vitro, przy­go­to­wa­ne­go w Sej­mie poprzed­niej kaden­cji pod patro­na­tem Fede­ra­cji na rzecz Kobiet i Pla­no­wa­nia Rodzi­ny oraz Sto­wa­rzy­sze­nia Nasz Bocian”.

Akcja X2

Komu­ni­ści 60 la temu wysie­dli­li zakon­ni­ce, by ogra­bić. Sio­stry w cza­sie Akcji X2 prze­wo­żo­no do miejsc inter­no­wa­nia auto­ka­ra­mi z dużym napi­sem wyciecz­ka” lub piel­grzym­ka”.

Jed­nym z eta­pów wal­ki komu­ni­stów z Kościo­łem w latach 50. ub. wie­ku było wysie­dle­nie do obo­zów ponad 1,5 tysią­ca sióstr zakon­nych ze Ślą­ska, by zagar­nąć ich mają­tek prze­pro­wa­dzo­ne w ramach akcji pod kryp­to­ni­mem X2”.

Trze­ba było bli­sko pół wie­ku, aby zakon­ni­ce, któ­re tra­fi­ły do obo­zów pra­cy i inter­no­wa­nia w lecie 1954 roku zde­cy­do­wa­ły się o tym, co prze­ży­ły opo­wie­dzieć śled­czym z Oddzia­łu Insty­tu­tu Pamię­ci Naro­do­wej Katowicach.

IPN w Kato­wi­cach w 2002 roku roz­po­czął śledz­two w spra­wie bez­praw­ne­go pozba­wie­nia wol­no­ści w latach 195456 sióstr z dzie­się­ciu zgro­ma­dzeń zakon­nych z tere­nów byłe­go woje­wódz­twa sta­li­no­grodz­kie­go, wro­cław­skie­go i opol­skie­go. Bez­praw­ną depor­ta­cję sióstr z ich domów zakon­nych do kil­ku obo­zów inter­no­wa­nia, któ­re były de fac­to obo­za­mi pra­cy, wła­dze uza­sad­nia­ły rze­ko­my­mi rewi­zjo­ni­stycz­ny­mi posta­wa­mi zakon­nic lub ich nie­miec­kim pocho­dze­niem. W rze­czy­wi­sto­ści cho­dzi­ło o prze­ję­cie nie­ru­cho­mo­ści i mająt­ków sióstr, ale tak­że wyru­go­wa­nie zakon­nic ze śro­do­wi­ska, w któ­rym dzia­ła­ły. Więk­szość zgro­ma­dzeń zakon­nych pro­wa­dzi­ła np. dzia­łal­ność cha­ry­ta­tyw­ną, nio­sąc pomoc cho­rym, pro­wa­dząc przed­szko­la czy szpitale.

zakonnice

Decy­zję o roz­po­czę­ciu akcji X2” pod­pi­sał ówcze­sny pre­mier Józef Cyran­kie­wicz w cza­sie taj­nej nara­dy 30 lip­ca 1954 r. - Jak wyni­ka z doku­men­tów, akcję nad­zo­ro­wał Urząd do Spraw Wyznań w War­sza­wie. W tzw. tere­nie powo­ła­no spe­cjal­ne szta­by, w skład któ­rych weszli lokal­ni sekre­ta­rze PZPR, sze­fo­wie MOUB oraz prze­wod­ni­czą­cy pre­zy­diów rad naro­do­wych – mówił mi przed laty ksiądz dr Aloj­zy Sitek, zaj­mu­ją­cy się doku­men­to­wa­niem repre­sji, któ­re dotknę­ły zakon­ni­ce w cza­sie akcji X2”.

Ksiądz Sitek mówił wprost, że celem akcji było wysie­dle­nie sióstr zakon­nych z Ziem Zachod­nich i prze­ję­cie posia­da­nych przez nich nie­ru­cho­mo­ści pod jakim­kol­wiek pre­tek­stem. – To była zor­ga­ni­zo­wa­na gra­bież pod pre­tek­stem, że część zakon­nic była auto­chton­ka­mi lub Niem­ka­mi – stwier­dził duchowny.

Akcja X2” roz­po­czę­ła się 3 sierp­nia 1954 roku nad ranem. Zabra­no nam dowo­dy oso­bi­ste, kaza­no spa­ko­wać wszyst­kie rze­czy oraz meble. Były­śmy prze­ra­żo­ne, bo nikt nam nie powie­dział, co z nami będzie, dokąd nas wywio­zą. Ja byłam prze­ko­na­na, że poje­dzie­my do Rosji, na roz­strzał. Ta nie­wie­dza dal­sze­go losu była okrop­na” – tak brzmi frag­ment zeznań w IPN jed­nej z zakon­nic ze Zgro­ma­dze­nia Sióstr Świę­tej Elż­bie­ty z Kato­wic. Domy zakon­ne kil­ka godzin wcze­śniej zosta­ły oto­czo­ne przez MOUB. Podob­ny sce­na­riusz roz­gry­wał się w innych domach zgro­ma­dze­nia. Zakon­ni­ce dosta­ły kil­ka­dzie­siąt minut na spakowanie.

Sio­stry zosta­ły tak napraw­dę aresz­to­wa­ne, potem wbrew wła­snej woli prze­wie­zio­ne do spe­cjal­nie przy­go­to­wa­nych miejsc odosob­nie­nia, m.in. w Oto­ro­wie, Dębo­wej Łące, Gosty­niu Wiel­ko­pol­skim i Koby­li­nie, w sumie takich miejsc było w Pol­sce osiem Były to tak napraw­dę jed­nak obo­zy inter­no­wa­nia lub pra­cy przy­mu­so­wej utwo­rzo­ne w męskich klasz­to­rach, z któ­rych usu­nię­to zakonników.

Naj­bar­dziej per­fid­nym jed­nak posu­nię­ciem ze stro­ny władz było prze­wo­że­nie zakon­nic do miejsc inter­no­wa­nia auto­ka­ra­mi z dużym napi­sem wyciecz­ka” lub piel­grzym­ka”.

Sio­stry zakon­ne nie mogły opusz­czać klasz­to­rów bez zezwo­le­nia, pro­wa­dzić kore­spon­den­cji czy przyj­mo­wać odwie­dzin krew­nych. Ogra­ni­cza­no zaopa­trze­nie w opał czy dosta­wy żyw­no­ści. W Koby­li­nie z tego powo­du omal nie doszło do gło­dów­ki pro­te­sta­cyj­nej sióstr.

Wła­dze komu­ni­stycz­ne posta­no­wi­ły nato­miast pod­dać zakon­ni­ce pro­ce­so­wi – jak to nazwa­no – pro­duk­ty­wi­za­cji sióstr”. Zmu­szo­no je do pra­cy w szwal­niach, któ­re zor­ga­ni­zo­wa­no na tere­nie klasz­to­rów, gdzie wsta­wio­no maszy­ny do szy­cia. Zakon­ni­ce musia­ły w sys­te­mie akor­do­wym szyć ubra­nia, pościel, bie­li­znę czy hafto­wać odzna­ki na woj­sko­wych mun­du­rach. W więk­szo­ści sio­stry były pie­lę­gniar­ka­mi, kate­chet­ka­mi, przedszkolankami.

Pra­co­wa­ły od rana do wie­czo­ra, w tra­gicz­nych warun­kach sani­tar­nych. Czę­sto też młod­sze sio­stry UB pró­bo­wa­ło nakło­nić do wystą­pie­nia z zako­nu, obie­cu­jąc zała­twie­nie pra­cy i miesz­ka­nia. Zda­rza­ły się rów­nież pró­by wer­bo­wa­nia sióstr jako agen­tek bez­pie­ki. Nawet do leka­rza mogły cho­dzić tyl­ko w towa­rzy­stwie funk­cjo­na­riu­sza UB.

Zakon­ni­ce gorz­ko wspo­mi­na­ją wizy­ty tzw. księ­ży patrio­tów” nasła­nych przez UB. – Jeden z nich powie­dział sio­strom przy powi­ta­niu: Tu jest wasze miej­sce i miesz­ka­nie na zawsze, a Ślą­ska już nigdy nie zoba­czy­cie – opo­wia­dał kapłan.

Po ponad dwóch latach repre­sje, wraz z nad­cho­dzą­ca odwil­żą” w 1956 roku, powo­li łago­dzo­no. Pierw­sze gru­py zakon­nic zaczę­to uwal­niać na prze­ło­mie 19561957 roku. Jed­nak w więk­szo­ści przy­pad­ków sio­stry nie mia­ły do cze­go wracać.

Repre­sje dotknę­ły dzie­sięć żeń­skich zgro­ma­dzeń zakon­nych, któ­rym zabra­no ponad 200 nie­ru­cho­mo­ści. Budyn­ki, któ­re kie­dyś były ich wła­sno­ścią zosta­ły prze­ję­te przez wła­dze, resz­ta zosta­ła albo zde­wa­sto­wa­na, albo roz­kra­dzio­na. Krzyw­dy nigdy nie zosta­ły napra­wio­ne, win­ni nie zosta­li uka­ra­ni. W obo­zach zmar­ły 23 sio­stry. Wie­le zakon­nic w oba­wie, że repre­sje mogą się powtó­rzyć, wyemi­gro­wa­ło do Nie­miec lub Austrii. Plan X2” na Ślą­sku był uży­ty do dez­or­ga­ni­za­cji Kościo­ła kato­lic­kie­go i likwi­da­cji sta­nu jego posiadania.

Pro­ku­ra­to­rzy IPN byli peł­ni sza­cun­ku dla posta­wy zakon­nic. – Prze­słu­cha­łam bli­sko czter­dzie­ści sióstr, któ­re na sku­tek akcji X2” były repre­sjo­no­wa­ne. Wszyst­kie wie­lo­krot­nie wspo­mi­na­ły o tym, że wyba­czy­ły swo­im cie­mię­ży­cie­lom – mówi­ła przed laty pro­ku­ra­tor Tere­sa Kur­cza­biń­ska z IPN w Kato­wi­cach, któ­ra pro­wa­dzi­ła śledztwo.

Śledz­two umo­rzo­no posta­no­wie­niem z dnia 13 grud­nia 2007 roku wobec śmier­ci usta­lo­nych spraw­ców zbrod­ni oraz nie­wy­kry­cia pozo­sta­łych sprawców.

Chwa­ła bohaterom!

31 lip­ca 1944 r. o godz. 19.00 puł­kow­nik Anto­ni Chru­ściel ps. Mon­ter”, dowód­ca Okrę­gu War­szaw­skie­go AK, wydał roz­kaz bojo­wy o treści:
Alarm, do rąk wła­snych Komen­dan­tom Obwo­dów. Dnia 31.7. godz. 19.00. Naka­zu­ję »W« dnia 1.08. godzi­na 17.00… Otrzy­ma­nie roz­ka­zu natych­miast kwi­to­wać X”.

I tak roz­po­czę­ło się 1 sierp­nia 1944 r. Powsta­nie warszawskie.

Powstanie Warszawskie