Agen­tu­ra medialna

Spra­wa lustra­cji dzien­ni­ka­rzy od lat budzi­ła, budzi i budzić będzie wie­le emocji. 

W 2007 r. zno­we­li­zo­wa­ne prze­pi­sy doty­czą­ce obo­wiąz­ku lustra­cji zakła­da­ły, że oprócz pre­zy­den­ta, par­la­men­ta­rzy­stów, osób peł­nią­cych kie­row­ni­cze sta­no­wi­ska pań­stwo­we, sędziów, pro­ku­ra­to­rów i adwo­ka­tów, a tak­że sze­fów mediów publicz­nych wery­fi­ka­cji mie­li pod­le­gać wszy­scy naukow­cy i dzien­ni­ka­rze. Prze­pis ten jed­nak zakwe­stio­no­wał w maju 2007 r. Try­bu­nał Konstytucyjny.

Rada Mediów Naro­do­wych zaape­lo­wa­ła do sze­fów mediów publicz­nych o

nie­za­trud­nia­nie byłych funk­cjo­na­riu­szy komu­ni­stycz­nych służb, a tak­że o nie­podej­mo­wa­nie z nimi żad­nej innej for­my współ­pra­cy mają­cej wpływ na treść programu”.

Spra­wa jed­nak nie będzie łatwa. Nie­któ­rzy z kon­fi­den­tów mają szczę­ście, gdyż nie zacho­wa­ły się akta, któ­re są dowo­dem wyma­ga­nym w postę­po­wa­niu przed sądem lustra­cyj­nym. Mogą twier­dzić, że są czy­ści”. Nie­któ­rzy mie­li pecha, bo zacho­wa­ły się ory­gi­na­ły akt, dono­sów i rapor­tów. Cześć może się nie­przy­jem­nie zdzi­wić, kie­dy osta­tecz­nie zosta­nie ujaw­nio­ny zbiór zastrze­żo­ny IPN.

Poni­żej wykaz, któ­ry powstał na pod­sta­wie kart ewi­den­cyj­nych agen­tu­ry Służ­by Bez­pie­czeń­stwa w Kato­wi­cach, któ­ra była zaan­ga­żo­wa­na do inwi­gi­la­cji pra­cow­ni­ków kato­wic­kie­go ośrod­ka tele­wi­zji (kryp­to­nim Helios”), radia („Eter”) i pra­sy („Pra­sa”). Więk­szość z nich to dziennikarze.

Jakieś 30 pro­cent osób z tegoż wyka­zu nadal pra­cu­je w mediach.

1. S.S. TW Tosiek”
2. K.J. TW Urban”
3. J.C. TW Mał­go­rza­ta”
4. M.P. TW Edward
5. J.G. TW Paweł”
6. P.D. TW Kon­stan­ty”
7. M.J. TW Agat”
8. M.B. TW Ire­na”
9. J.W. TW Uher”
10. T.P. TW Marek”
11. W.H. TW Roman”
12. A.T. TW Astor”
13. A.O. TW Tar­gosz”
14. J.S. TW KOS
15. B.W. TW Andrzej”
16. J.C. TW Kozłow­ski”
17. H.W. TW Lidia”
18. M.R. TW Micha­li­na”
19. P.W. TW Marian – I”
20. J.K. TW Artur”
21. J.M. TW Edward”
22. J.H. TW Adam”
23. Z.D. TW Lider”
24. A.P. TW Élan”
25. W.K. TW Woj­tek”
26. J.M. TW Piotr”
27. H.P. TW Ryszard”
28. J.M. TW Kazi­mierz”
29. M.S. TW Marian”
30. S.D. TW Mars”
31. W.W. TW Tadek”
32. K.S. TW Jan”
33. J.T. TW Ampex”
34. Z.K. TW Ernest”
35. J.T. TW Bro­nek”
36. R.J. TW R‑12
37. S.B. TW Karol”

Oaza peł­na teczek

Opo­wieść będzie praw­dzi­wa, choć wyda­je się zupeł­nie nie­praw­do­po­dob­na. Nie­praw­do­po­dob­na głów­nie ze wzglę­du na finał.

Na por­ta­lu wpo​li​ty​ce​.pl opi­sa­łem swe­go cza­su przy­pad­ki lustra­cyj­nych wpa­dek sędziów i pro­ku­ra­to­rów” z woje­wódz­twa ślą­skie­go (Agen­ci w togach”). Histo­ria ma dal­szy ciąg, któ­ry obfi­tu­je w cie­ka­we zwro­ty akcji. Jeże­li Wła­dy­sław Pasi­kow­ski kie­dy­kol­wiek zechce nakrę­cić kolej­ny odci­nek Psów, to ma goto­wy scenariusz.

Kil­ka lat temu do jed­nej z pro­ku­ra­tur na połu­dniu Pol­ski listo­nosz przy­niósł prze­sył­kę. Nie był to ano­nim. List miał praw­dzi­we­go nadaw­cę, ale nie to zasko­czy­ło śled­czych. Szok prze­ży­li, kie­dy oka­za­ło się, że zawie­rał szo­ku­ją­ce infor­ma­cje i dowo­dy o pry­wa­ty­za­cji akt” przez esbeków.

akta_ipn400

Pro­ces nisz­cze­nia doku­men­tów SB roz­po­czął się na prze­ło­mie 1988/1989 roku, trwał z prze­rwa­mi pod­czas roz­mów Okrą­głe­go Sto­łu, był kon­ty­nu­owa­ny po wybo­rach 4 czerw­ca 1989 r., a w ska­li maso­wej roz­po­czął się po sierp­nio­wej nomi­na­cji Mazo­wiec­kie­go na pre­mie­ra. Nie wszyst­ko zniszczono.

Oka­za­ło się, że tecz­ki wybra­nej („per­spek­ty­wicz­nej”) agen­tu­ry w śro­do­wi­sku praw­ni­czym i nauko­wym na Ślą­sku i Pod­be­ski­dziu, zamiast tra­fić do archi­wum UOP (gdzie póź­niej zna­la­zły­by się zapew­ne ze wzglę­du na ran­gę agen­tu­ry w zbio­rze zastrze­żo­nym IPN), wynie­sio­no do pry­wat­nych zbiorów.

Autor­ką listu do pro­ku­ra­tu­ry była żona wyso­kie­go ran­gą funk­cjo­na­riu­sza Służ­by Bez­pie­czeń­stwa. Poin­for­mo­wa­ła śled­czych o tym, iż w regio­nie dzia­ła gru­pa byłych esbe­ków, któ­rzy szan­ta­żu­ją przed­sta­wi­cie­li wymia­ru spra­wie­dli­wo­ści doku­men­ta­mi sprzed lat. Napi­sa­ła, że tyl­ko jej mąż wyniósł z archi­wum SB kil­ka­dzie­siąt tomów akt agen­tu­ry, któ­rą mia­ły Wydzia­ły: V (prze­mysł) i III (śro­do­wi­ska nauko­we, twór­cze, inteligenckie).

Wyję­te z archi­wum SB tecz­ki, któ­re tra­fi­ły do pry­wat­nych czy­tel­ni” esbe­ków doty­czy­ły nie byle jakiej agen­tu­ry. Były to doku­men­ty – dowo­dy agen­tu­ral­nej prze­szło­ści wie­lu obec­nie pro­mi­nent­nych sędziów, pro­ku­ra­to­rów, nota­riu­szy i adwo­ka­tów woje­wódz­twa ślą­skie­go, i nie tylko.

Pro­ku­ra­to­rzy zain­te­re­so­wa­li się przy­sła­nym listem. Zosta­ło wsz­czę­te postę­po­wa­nie, obję­te klau­zu­lą naj­wyż­szej taj­no­ści. Infor­ma­tor­ka pro­ku­ra­tu­ry zosta­ła prze­słu­cha­na. Poda­ła kon­kret­ne przy­kła­dy, kto i jakie skła­dał pro­po­zy­cje oca­la­łym agen­tom”. Nie­trud­no się domy­ślić, że były z gatun­ku nie do odrzu­ce­nia”, no chy­ba że ktoś z nich nagle chce, aby odna­la­zły się ory­gi­nal­ne akta, świad­czą­ce o jego dela­tor­skiej prze­szło­ści. A w kon­se­kwen­cji na zarzut zło­że­nia nie­praw­dzi­we­go oświad­cze­nia lustra­cyj­ne­go i wystrza­ło­wy koniec praw­ni­czej kariery.

W jed­nym dniu w kil­ku miesz­ka­niach na Ślą­sku i Pod­be­ski­dziu funk­cjo­na­riu­sze ABW prze­pro­wa­dzi­li wie­lo­go­dzin­ne prze­szu­ka­nia w domach esbe­ków, któ­rych nazwi­ska poda­ła kobie­ta. Zna­le­zio­no wie­le doku­men­tów, któ­rych nie powin­no tam być. Zaczę­ły się prze­słu­cha­nia podej­rze­wa­nych o pry­wa­ty­za­cję esbec­kich akt. Wszyst­kie zna­ki na nie­bie i zie­mi wska­zy­wa­ły, że zgod­nie z zasa­da­mi pro­ku­ra­tor­skiej sztu­ki, orga­ni­za­to­rzy pro­ce­de­ru powin­ni mieć posta­wio­ne zarzu­ty. Jed­nak tak się nie stało.

Śledz­two IPN ze Ślą­ska zosta­ło nagle ode­bra­ne i tra­fi­ło do War­sza­wy. Tam utknę­ło na dłu­gie mie­sią­ce. Pro­ku­ra­tor Insty­tu­tu Pamię­ci Naro­do­wej nie śpie­szył się. Zamiast sta­wiać zarzu­ty orga­ni­za­to­rom szan­ta­żu, wezwał autor­kę listu. Pod­czas prze­słu­cha­nia poin­for­mo­wał ją nagle, że mogą jej zostać posta­wio­ne zarzu­ty. Taka dekla­ra­cja pro­ku­ra­to­ra wywo­ła­ła u świad­ka natych­mia­sto­wą amnezję.

Sła­wo­mir Cenc­kie­wicz tak opi­sy­wał pro­ce­der nisz­cze­nia akt, ele­ganc­ko nazy­wa­ny przez pod­wład­nych Cze­sła­wa Kisz­cza­ka, ówcze­sne­go sze­fa MSW bra­ko­wa­niem”:

Pierw­sza fala znisz­czeń nastą­pi­ła wio­sną 1989 r. Jesz­cze pod­czas trwa­nia obrad Okrą­głe­go Sto­łu, 26 mar­ca 1989 r., dyrek­tor Depar­ta­men­tu IV MSW gen. Tade­usz Szczy­gieł poin­for­mo­wał sze­fa SB gen. Hen­ry­ka Dan­kow­skie­go i dyrek­to­ra Biu­ra C” (archi­wum MSW) płk. Kazi­mie­rza Pio­trow­skie­go o znisz­cze­niu tzw. teczek ewi­den­cji ope­ra­cyj­nej na księ­ży. […]Kolej­ny etap nisz­cze­nia archi­wów zwią­za­ny był z reor­ga­ni­za­cją MSW w sierp­niu 1989 r. Zli­kwi­do­wa­no wów­czas naj­waż­niej­sze pio­ny ope­ra­cyj­ne bez­pie­ki, m.in. depar­ta­men­ty III (dzia­łal­ność anty­ko­mu­ni­stycz­na), IV (wal­ka z Kościo­łem), V (sfe­ra pro­duk­cyj­na) i owia­ne złą sła­wą Biu­ro Stu­diów zaj­mu­ją­ce się eli­tą soli­dar­no­ścio­we­go pod­zie­mia. Przy­kła­do­wo z połą­cze­nia Depar­ta­men­tu IV i Biu­ra Stu­diów powstał póź­niej Depar­ta­ment Stu­diów i Ana­liz. W ten spo­sób skon­cen­tro­wa­no bodaj naj­waż­niej­sze, z punk­tu widze­nia bez­pie­czeń­stwa pro­ce­su trans­for­ma­cji ustro­jo­wej, aktu­al­ne spra­wy ope­ra­cyj­ne i zbio­ry archi­wal­ne doty­czą­ce ludzi Kościo­ła i Soli­dar­no­ści”. Eli­ta byłe­go Depar­ta­men­tu IV i Biu­ra Stu­diów przy­stą­pi­ła wów­czas do akcji nisz­cze­nia akt”.

Decy­zja śled­czych spa­ra­li­żo­wa­ła nie tyl­ko naiw­nych infor­ma­to­rów. Dla­te­go zapew­ne nigdy nie dowie­my się, czy i jaki był zwią­zek pomię­dzy pry­wa­ty­za­cją akt przez esbe­ków, a ope­ra­cją kryp­to­nim Oaza” pro­wa­dzo­ną w Biel­sku Bia­łej przez Woj­sko­we Służ­by Infor­ma­cyj­ne na począt­ku lat 90. ubie­głe­go wie­ku. Nie­któ­re szcze­gó­ły tej­że ope­ra­cji zosta­ły ujaw­nio­ne w 2007 roku w Rapor­cie z likwi­da­cji WSI”.

Oka­za­ło się, że WSI w Biel­sku Bia­łej utwo­rzy­ły taj­ną rezy­den­tu­rę w ramach spra­wy o kryp­to­ni­mie Oaza”, któ­ra była pro­wa­dzo­na od 10.10.1994 r. do 25.09.1996 r. Ope­ra­cja Oaza” pro­wa­dzo­na przez WSI na Pod­be­ski­dziu, jed­nak nie­wy­klu­czo­ne, że w całym kra­ju były jej odpowiedniki.

Infor­ma­cje, zawar­te w aktach tej spra­wy są szokujące:

Plan roz­po­czy­na­ją­cy tecz­kę o kryp­to­ni­mie O” wska­zu­je na koniecz­ność budo­wa­nia sys­te­mu zabez­pie­cze­nia kontr­wy­wia­dow­cze­go na tere­nie woje­wódz­twa biel­skie­go z wyko­rzy­sta­niem nega­tyw­nie zwe­ry­fi­ko­wa­nych b. ofi­ce­rów SB i ich źró­deł oso­bo­wych. Dzia­łal­ność ta mia­ła być pro­wa­dzo­na pod przy­kry­ciem jako fir­ma ochro­niar­ska Koman­dos”. Rezy­den­tu­ra mia­ła skła­dać się z trzech b. funk­cjo­na­riu­szy SB, któ­rzy mie­li powtór­nie pozy­skać b. funk­cjo­na­riu­szy oraz taj­nych współ­pra­cow­ni­ków SB w inte­re­su­ją­cych WSI śro­do­wi­skach w kra­ju i zagra­ni­cą. Pla­no­wa­no pod­ję­cie b. współ­pra­cow­ni­ków upla­so­wa­nych w śro­do­wi­skach dzien­ni­kar­skim, praw­ni­czym, urzęd­ni­ków admi­ni­stra­cji pań­stwo­wej, biz­ne­su, sta­no­wisk kie­ro­wa­nia oraz osób zwią­za­nych ze służ­ba­mi spe­cjal­ny­mi i woj­skiem. Prze­wi­dy­wa­no zwer­bo­wa­nie 810 b. TW na jed­ne­go człon­ka rezy­den­tu­ry. Pla­no­wa­no wypo­sa­że­nie sze­fa rezy­den­tu­ry (nega­tyw­nie zwe­ry­fi­ko­wa­ne­go b. funk­cjo­na­riu­sza SB) w doku­ment pole­ca­ją­cy do orga­nów Poli­cji i Stra­ży Gra­nicz­nej, skła­nia­ją­cy sze­fów miej­sco­wych orga­nów MSW do udzie­la­nia pomo­cy. Wyna­gro­dze­nie dla rezy­den­tów mia­ło opie­wać na kwo­tę 45 milio­nów sta­rych zło­tych mie­sięcz­nie. Do łącz­ni­ko­wa­nia rezy­den­tu­ry wyzna­cze­ni zosta­li płk Marek Wol­ny i ppłk Jan Węgier­ski. Wyklu­czo­no kon­tak­ty rezy­den­tu­ry z jaw­ny­mi pla­ców­ka­mi tere­no­wy­mi Kontr­wy­wia­du WSI. Był to zabieg zapew­nia­ją­cy kon­spi­ra­cję dzia­łań, przy czym jed­no­cze­śnie powo­do­wał, że stwo­rzo­na struk­tu­ra nie pod­le­ga­ła niczy­jej kon­tro­li ani mery­to­rycz­nej, ani finansowej”.

Do dzia­łań zaan­ga­żo­wa­nych zosta­ło trzech byłych funk­cjo­na­riu­szy SB, któ­rzy zosta­li pozy­ska­ni do współ­pra­cy z WSI jako rezy­den­ci tej służ­by spe­cjal­nej o pseu­do­ni­mach: Ryszard […]”, Wła­dy­sław […]” i Jan […]”. Auto­rzy rapor­tu usta­li­li, że to pseu­do­ni­my nada­ne przez WSI, jed­nak w nie­któ­rych przy­pad­kach są to jed­no­cze­śnie imio­na i nazwi­ska osób powszech­nie zna­nych na tere­nie byłych woje­wódz­twa bielskiego”.

Byli esbe­cy sprze­da­li” woj­sko­wej służ­bie spe­cjal­nej swo­je infor­ma­cje na temat agen­tu­ry, któ­ra dzia­ła­ła na kon­tro­lo­wa­nym przez nich tere­nie w latach 80. Spo­rzą­dzo­no listę ponad stu nazwisk byłych taj­nych współ­pra­cow­ni­ków SB

Nie moż­na wyklu­czyć, że oso­by, któ­re nie zna­la­zły się w aktach spra­wy reali­zo­wa­ły przed­się­wzię­cia tak dale­ce naru­sza­ją­ce pra­wo, że pro­wa­dzą­cy spra­wę nie zary­zy­ko­wa­li ich udo­ku­men­to­wa­nia” – piszą auto­rzy rapor­tu o WSI.

Następ­nie wyty­po­wa­ne nazwi­ska spraw­dzo­no w ewi­den­cji ope­ra­cyj­nej UOP, uzy­sku­jąc potwier­dze­nie cha­rak­te­ru reje­stra­cji oso­by jako TW, a przy oka­zji moż­li­wość wglą­du w mate­ria­ły z archi­wum SB. Dobór osób, któ­ry­mi zain­te­re­so­wa­ły się WSI w ramach Oazy” był dosyć przy­pad­ko­wy. Woj­sko­wy kontr­wy­wiad nie powi­nien (co jed­nak pod­czas ope­ra­cji Oaza” robił) inte­re­so­wać akto­rem, pla­sty­kiem czy han­dlow­cem, bo nie mie­li oni ani kom­pe­ten­cji zwią­za­nych z bez­pie­czeń­stwem pań­stwa, tym bar­dziej w aspek­cie sił zbrojnych.

Z rapor­tu o WSI:

Przy­kła­dem tego nasta­wie­nia jest dzia­ła­nie b. funk­cjo­na­riu­sza SB, ps. Janusz O.”, któ­ry przed pozy­ska­niem ujaw­nił, że posia­da w ukry­ciu mate­ria­ły ze spra­wy pro­wa­dzo­nej w cza­sie, gdy słu­żył w SB (spra­wa mia­ła kryp­to­nim PALE­STRA” a z ukie­run­ko­wa­nia funk­cjo­na­riu­sza moż­na wnio­sko­wać, że doty­czy­ła śro­do­wi­ska praw­ni­cze­go w rejo­nie biel­skim). Oko­ło 300 stron tych mate­ria­łów prze­ka­zał on do WSI. Zawie­ra­ły one m.in. fak­ty kom­pro­mi­tu­ją­ce oso­by ze śro­do­wi­ska praw­ni­cze­go, wska­zy­wa­ły na taj­nych współ­pra­cow­ni­ków w tym śro­do­wi­sku (m.in. pro­ku­ra­tor, sędzia, nota­riusz). O ukry­ciu mate­ria­łów oraz o ich zawar­to­ści zosta­li poin­for­mo­wa­ni M. Wol­ny i K. Gło­wac­ki. Inny funk­cjo­na­riusz SB, ps. WŁA­DY­SŁAW K.” wska­zy­wał na swo­je źró­dła, któ­re były zwer­bo­wa­ne do roz­pra­co­wa­nia struk­tur NSZZ Soli­dar­ność”. Komi­sja dotych­czas nie usta­li­ła, co dalej sta­ło się z tymi mate­ria­ła­mi. Z dotych­cza­so­wej ana­li­zy spo­so­bu dzia­ła­nia WSI moż­na wnio­sko­wać, że zosta­ły uży­te bądź do szan­ta­żu wystę­pu­ją­cych w spra­wie osób, bądź jako pre­tekst do ich ponow­ne­go roz­pra­co­wa­nia i zwer­bo­wa­nia. Tym­cza­sem obo­wiąz­kiem WSI było prze­ka­za­nie akt spra­wy PALE­STRA” do IPN” ”. 

Nie­wy­klu­czo­ne, że pod­czas ope­ra­cji Oaza” WSI pro­wa­dzi­ły – jak czy­ta­my w rapor­cie WSIzapro­gra­mo­wa­ne spraw­dze­nia śro­do­wi­ska biz­ne­so­wo-praw­ni­cze­go w woj. biel­skim, z wyraź­nym ukie­run­ko­wa­niem na pozy­ska­nie wie­dzy umoż­li­wia­ją­cej szan­ta­żo­wa­nie wybra­nych osób”. 

Jed­nak nie tyl­ko o roz­po­zna­nie śro­do­wisk biz­ne­so­wo-praw­ni­czych w Ope­ra­cji Oaza” cho­dzi­ło. Dotar­łem do jed­nej z osób zaan­ga­żo­wa­nych w jej prowadzenie.

– Struk­tu­ra orga­ni­za­cji była wzo­ro­wa­na na dzia­ła­niach wło­skich służb spe­cjal­nych w latach 50. XX w. i utwo­rze­nie w łonie tych­że służb taj­nej struk­tu­ry bojo­wej pod kryp­to­ni­mem Gla­dio. Gla­dio mia­ła prze­ciw­dzia­łać doj­ściu komu­ni­stów do wła­dzy. Była też czę­ścią struk­tu­ry Stay-behind dzia­ła­ją­cej w wie­lu kra­jach NATO. We Wło­szech mia­ła powią­za­nia z taj­ną lożą P2, któ­ra pod wodzą ban­kie­ra i faszy­sty Licio Gel­lie­go sku­pia­ła magna­tów wła­dzy eko­no­micz­nej, poli­tycz­nej i woj­sko­wej. W razie woj­ny mie­li­śmy two­rzyć ruch opo­ru – mówi J.

Pod­czas Oazy” pro­wa­dzo­no dzia­ła­nia wykra­cza­ją­ce poza kom­pe­ten­cje kontr­wy­wia­du WSI, reali­zu­jąc dzia­ła­nia skie­ro­wa­ne na rejon biel­ski i typo­we dla wywia­du. Z jed­nej stro­ny słu­ży­ły roz­po­zna­niu sta­nu zabez­pie­cze­nia przez służ­by spe­cjal­ne pew­nych śro­do­wisk i osób, z dru­giej zaś mogły być wstę­pem dla pla­no­wa­nych dzia­łań, dla któ­rych koniecz­ne było roz­po­zna­nie prze­pro­wa­dzo­ne w śro­do­wi­sku poli­tycz­nym i prawniczym.

Dla bez­pie­czeń­stwa swo­ich infor­ma­to­rów nie poda­ję nazwisk oraz kryp­to­ni­mów, pseu­do­ni­mów, sta­no­wisk boha­te­rów tej opo­wie­ści. Nadal też nie zna­my odpo­wie­dzi na pod­sta­wo­we pyta­nie: Czy Oaza” i skrę­co­ne” śledz­two w spra­wie pry­wa­ty­za­cji teczek agen­tu­ry SB maja jakiś wspól­ny mia­now­nik? Jeże­li tak, to umo­rze­nie śledz­twa opi­sy­wa­ne­go na począt­ku tej opo­wie­ści wska­zu­je, że wpły­wy służb spe­cjal­nych III RP się­ga­ją wymia­ru sprawiedliwości.

Tomasz Szym­bor­ski

Arty­kuł uka­zał się w tygo­dni­ku wSie­ci w listo­pa­dzie 2014 roku

Agen­ci w togach

Na wymiar spra­wie­dli­wo­ści padł strach, bo kło­po­ty lustra­cyj­ne ma coraz wię­cej sędziów i pro­ku­ra­to­rów. Nie dzi­wi zatem nie­chęć star­sze­go poko­le­nia sędziów do orze­ka­nia w pro­ce­sach, w któ­rych oskar­ży­cie­la­mi są pro­ku­ra­to­rzy IPN.

Lek­tu­ra inter­ne­to­wych stron Insty­tu­tu Pamię­ci Naro­do­wej jest bar­dzo cie­ka­wa. Poja­wia się bowiem coraz wię­cej infor­ma­cji o zakwe­stio­no­wa­niu przez pro­ku­ra­to­rów pio­nu lustra­cyj­ne­go oświad­czeń skła­da­nych przez nie tyl­ko samo­rzą­dow­ców (tych już nikt nawet nie liczy), ale tak­że sędziów, adwo­ka­tów, rad­ców praw­nych i prokuratorów.

archiwum

Zgod­nie z usta­wą tak­że oso­by wyko­nu­ją­ce te zawo­dy zobo­wią­za­ne są do zło­że­nia oświad­czeń lustra­cyj­nych, czy­li wyja­wie­niu ewen­tu­al­nej współ­pra­cy, służ­by czy pra­cy w orga­nach bez­pie­czeń­stwa PRL.

Zapew­ne wie­lu przed­sta­wi­cie­li wymia­ru spra­wie­dli­wo­ści śpi nie­spo­koj­nie. Cza­sem zda­rza się, że opo­wie­ści i zapew­nie­nia esbe­ków o tym, iż znisz­czy­li tecz­ki pro­wa­dzo­nej agen­tu­ry oka­zu­ją się nieprawdziwe.

Przy­kła­dem niech będzie Śląsk, gdzie oświad­cze­nia lustra­cyj­ne zło­ży­ło oko­ło 1400 sędziów i pro­ku­ra­to­rów oraz pra­wie 2,5 tysią­ca adwo­ka­tów, rad­ców praw­nych i nota­riu­szy. Nie­któ­rzy skrzęt­nie przy­zna­li się do współ­pra­cy (szcze­gól­nie spo­ro byłych agen­tów i funk­cjo­na­riu­szy służb spe­cjal­nych jest wśród rad­ców i adwo­ka­tów). Roz­gryw­ki z prze­szło­ścią są bez­li­to­sne, a pró­by jej unik­nię­cia coraz czę­ściej przy­po­mi­na­ją rosyj­ską ruletkę”.

TW Beata

O tym, że Temi­da nie­ry­chli­wa, ale spra­wie­dli­wa” prze­ko­na­ła się po 40 latach sędzia Elż­bie­ta Sie­radz­ka z Kato­wic. Sie­radz­ka, któ­ra od 4 lat jest w sta­nie spo­czyn­ku, czy­li sędziow­skiej eme­ry­tu­rze, orze­ka­ła w Sądzie Okrę­go­wym w Kato­wi­cach w gło­śnych pro­ce­sach mafii pali­wo­wej, zabój­ców i gwał­ci­cie­li. Pro­ku­ra­tor IPN uznał, że zło­ży­ła nie­praw­dzi­we oświad­cze­nie lustra­cyj­ne i zata­iła swo­je związ­ki ze Służ­bą Bez­pie­czeń­stwa. Nie­daw­no sąd w Kra­ko­wie wydał pra­wo­moc­ny wyrok, w któ­rym uznał ją za kłam­cę lustracyjnego.

Sie­radz­ka swo­je pierw­sze oświad­cze­nie lustra­cyj­ne zło­ży­ła w 1998 r. Nie było jesz­cze wów­czas IPN, a spra­wy lustra­cji pod­le­ga­ły Rzecz­ni­ko­wi Inte­re­su Publicz­ne­go. Nie przy­zna­ła się wte­dy, że była taj­nym współ­pra­cow­ni­kiem SB. Jej oświad­cze­nie zakwe­stio­no­wał RIP i w 2006 r. zło­żył w ist­nie­ją­cym wte­dy Wydzia­le Lustra­cyj­nym Sądu Ape­la­cyj­ne­go w War­sza­wie wnio­sek o wsz­czę­cie postę­po­wa­nia lustra­cyj­ne­go w spra­wie sędzi. Oka­za­ło się bowiem, że w archi­wum, któ­re oca­la­ły po byłej bez­pie­ce, Sie­radz­ka w latach 70. ub. wie­ku (była wów­czas stu­dent­ka III roku pra­wa) poja­wia się naj­pierw jako kon­takt ope­ra­cyj­ny Elg”, pozy­ska­ny do roz­pra­co­wa­nia śro­do­wi­ska aka­de­mic­kie­go w Kato­wi­cach. Współ­pra­co­wa­ła naj­pierw z Wydzia­łem IV SB, zaj­mu­ją­cym się zwal­cza­niem kościo­ła kato­lic­kie­go. Potem prze­szła kolej­ne stop­nie wta­jem­ni­cze­nia”. Zosta­ła wyty­po­wa­na jako kan­dy­dat na taj­ne­go współ­pra­cow­ni­ka i dono­si­ła o śro­do­wi­sku dusz­pa­ster­stwa aka­de­mic­kie­go. Wyko­rzy­sta­no je do spra­wy obiek­to­wej Kryp­ta”.

Sie­radz­ka zosta­ła zwer­bo­wa­na jako taj­ny współ­pra­cow­nik pseu­do­nim Beata”. I zgod­nie z regu­ła­mi esbec­kiej sztu­ki na piśmie zobo­wią­za­ła się do zacho­wa­nia w tajem­ni­cy kon­tak­tów z SB. Dosta­ła plan zadań, mia­ła przy­go­to­wy­wać cha­rak­te­ry­sty­ki stu­den­tów i infor­mo­wać o zmia­nach księ­ży pro­wa­dzą­cych dusz­pa­ster­stwo. Beata” dostar­cza­ła SB dono­sy i zosta­wia­ła je na poczcie w skrzyn­ce nr 1182. Tra­fi­ło tam jej pięć odręcz­nie pisa­nych informacji.

Zacho­wa­ła się oce­na pra­cy TW Beata: Powie­rzo­ne zada­nia wyko­nu­je sto­sun­ko­wo dobrze. Infor­ma­cje są krót­kie, lecz tre­ści­we”. Na ich pod­sta­wie wyty­po­wa­no innych stu­den­tów do roz­pra­co­wa­nia. Funk­cjo­na­riusz SB wrę­czył też stu­dent­ce 1000 zł. Ostat­nie spo­tka­nie z esbe­ka­mi było w mar­cu 1978 r. Sie­radz­ka ukoń­czy­ła stu­dia, pod­ję­ła pra­cę, a to ogra­ni­czy­ło jej moż­li­wo­ści dal­szej współ­pra­cy z SB.

Kra­kow­ski sąd nie uwie­rzył lustro­wa­nej, że współ­pra­co­wa­ła, bo jej gro­żo­no śmier­cią, bo w II poło­wie lat 70. nie było nasi­lo­nych repre­sji. Sąd nie uwie­rzył też, że prze­ka­zy­wa­ła tyl­ko ogól­ne infor­ma­cje i że nie wzię­ła żad­nych pieniędzy.

Jakie kon­se­kwen­cje ponie­sie? Utra­ci jedy­nie pra­wo do pobie­ra­nia sędziow­skiej emerytury.

TWIPN

Dotąd za kłam­ców lustra­cyj­nych uzna­no trzech praw­ni­ków ze Ślą­ska. O tym, że naj­ciem­niej jest pod latar­nią łudził się pro­ku­ra­tor Arka­diusz Kwie­ciń­ski, któ­ry pra­co­wał naj­pierw w kato­wic­kiej Pro­ku­ra­to­rze Rejo­no­wej, potem Woje­wódz­kiej, a na koń­cu w IPN. Nim w 2006 roku zapadł wyrok, 47-let­ni Kwie­ciń­ski prze­szedł w stan spoczynku.

Co praw­da nie zacho­wa­ła się w IPN tecz­ka per­so­nal­na Kwie­ciń­skie­go, agen­ta ps. Marek I”, a głów­nym dowo­dem były doko­na­ne przez esbe­ka Cze­sła­wa Sta­no­sza wycią­gi z infor­ma­cji od taj­ne­go współ­pra­cow­ni­ka Marek I”. Zarów­no Sta­nosz, oraz ofi­cer SB – Wło­dzi­mierz Wil­ski potwier­dzi­li pod­czas pro­ce­sów, że Kwie­ciń­ski był pro­wa­dzo­nym przez nich agen­tem. On sam nie krył, że spo­ty­kał się z Wil­skim (któ­ry też był wte­dy stu­den­tem wydzia­łu pra­wa), ale na grun­cie towa­rzy­skim”. Kwie­ciń­ski został pro­ku­ra­to­rem IPN2001 r. Zapew­niał wte­dy ówcze­sne­go pre­ze­sa IPN Leona Kie­re­sa, że nic go nie obcią­ża”. Wnio­sek o zba­da­nie jego oświad­cze­nia lustra­cyj­ne­go skie­ro­wał Rzecz­nik Bogu­sław Nizień­ski w ostat­nim dniu swe­go urzę­do­wa­nia w grud­niu 2004 r. Wte­dy pro­ku­ra­tor odszedł na dłu­gie zwol­nie­nie lekarskie.

Pra­wo­moc­nym wyro­kiem zakoń­czy­ło się w 2011 r. postę­po­wa­nie prze­ciw­ko sędzi Moni­ce Tracz-Smo­czyń­skiej z sądu w Wodzi­sła­wiu Ślą­skim, któ­rą sąd uznał za kłam­cę lustra­cyj­ną. Choć sędzia zaprze­cza­ła swo­jej współ­pra­cy ze SB, to według pro­ku­ra­to­rów IPN zacho­wa­ne mate­ria­ły wska­zu­ją, że w latach 19801982, w trak­cie stu­diów na Wydzia­le Pra­wa Uni­wer­sy­te­tu Ślą­skie­go w Kato­wi­cach, była ona taj­nym i świa­do­mym współ­pra­cow­ni­kiem SB o pseu­do­ni­mie Nika”. Mia­ła pecha. Zacho­wa­ły się bowiem jej pokwi­to­wa­nia odbio­ru pie­nię­dzy za prze­ka­zy­wa­ne bez­pie­ce informacje.

- Pod­czas pro­ce­su prze­słu­cha­no bie­głe­go i uzy­ska­no jed­no­znacz­ne pod­trzy­ma­nie opi­nii, iż to lustro­wa­na była autor­ką zacho­wa­nych mel­dun­ków dla SB, pod­pi­sy­wa­nych przez nią pseu­do­ni­mem Nika – stwier­dził pro­ku­ra­tor Andrzej Maj­cher, szef Oddzia­ło­we­go Biu­ra Lustra­cyj­ne­go w Katowicach.

Jej zada­nia doty­czy­ły głów­nie inwi­gi­la­cji dzia­łal­no­ści Dusz­pa­ster­stwa Aka­de­mic­kie­go, a rza­dziej prze­ka­zy­wa­nia infor­ma­cji o dzia­łal­no­ści NZS i tzw. Try­bu­ny Stu­denc­kiej. Za swo­ją dzia­łal­ność dela­tor­ską Nika” dosta­wa­ła pie­nią­dze od SB.

Pro­ces auto­lu­stra­cyj­ny miał też dzia­łacz PO, a zara­zem rad­ca praw­ny Kry­stian Szulc z Mysło­wic. Jak wyni­ka z doku­men­tów dostęp­nych w archi­wum IPN, był on taj­nym współ­pra­cow­ni­kiem o pseu­do­ni­mie Listo­pad”, zare­je­stro­wa­nym przez Sek­cję III Wydzia­łu III KWMO w Kato­wi­cach jesie­nią 1978 r. Zacho­wa­ły się doku­men­ty archi­wal­ne doku­men­tu­ją­ce­go jego współ­pra­cę w posta­ci tecz­ki pra­cy i tecz­ki personalnej.

Kry­stian Szulc, któ­ry do współ­pra­cy z orga­na­mi bez­pie­czeń­stwa w oświad­cze­niu lustra­cyj­nym się przy­znał, doma­gał się uzna­nia przez Sąd, że współ­pra­ca ta zosta­ła wymu­szo­na w 1978 r. poprzez groź­bę utra­ty przez nie­go zdrowia.

W 2012 roku Sąd Ape­la­cyj­ny w Kato­wi­cach utrzy­mał w mocy orze­cze­nie Sądu Okrę­go­we­go w Kato­wi­cach z dnia 13 czerw­ca 2011 r., w któ­rym uzna­no, że rad­ca praw­ny Kry­stian Szulc zgod­nie z praw­dą przy­znał się w oświad­cze­niu lustra­cyj­nym do współ­pra­cy z orga­na­mi bez­pie­czeń­stwa pań­stwa PRL, nato­miast wbrew twier­dze­niom lustro­wa­ne­go jego współ­pra­ca nie była wymu­szo­na poprzez groź­bę utra­ty życia lub zdro­wia w rozu­mie­niu kodek­su karnego”.

TW Maria z prokuratury

Toczy się postę­po­wa­nie lustra­cyj­ne prze­ciw­ko byłej sze­fo­wej kato­wic­kiej pro­ku­ra­tu­ry rejo­no­wej Bar­ba­rze Obcow­skiej (od 2009 r. w sta­nie spo­czyn­ku), któ­ra – jak wyni­ka z doku­men­tów IPN – w od lip­ca 1987 r. do stycz­nia 1990 r. była taj­nym współ­pra­cow­ni­kiem SB o pseu­do­ni­mie Maria”. Zosta­ła pozy­ska­na na zasa­dzie dobro­wol­no­ści do spra­wy obiek­to­wej o kryp­to­ni­mie Temi­da”.

Obcow­ska pod­czas prze­słu­cha­nia zaprze­czy­ła współ­pra­cy z SB, choć przy­zna­ła, iż spo­ty­ka­ła się z pro­wa­dzą­cym ją ofi­ce­rem, o któ­rym wie­dzia­ła, że jest funk­cjo­na­riu­szem SB, lecz zna­jo­mość tę uzna­wa­ła za prywatną.

W ubie­głym roku Sąd Naj­wyż­szy utrzy­mał w mocy wyrok uzna­ją­cy Ali­cję Rasu­mus­sen, sędzię ze Szcze­ci­na, za kłam­cę lustra­cyj­ne­go. Sędzia była już w sta­nie spo­czyn­ku, wyrok pozba­wił ją sędziow­skiej eme­ry­tu­ry. W latach 80. była agen­tem bez­pie­ki TW Irys”. Jej pro­ces lustra­cyj­ny trwał pra­wie 10 lat.

Nazwi­ska kłam­ców lustra­cyj­nych za www​.ipn​.gov​.pl