Zmia­ny, zmiany…

Krzysz­tof Koła­czek, szef Pro­ku­ra­tu­ry Okrę­go­wej w Kato­wi­cach w mar­cu odej­dzie w stan spoczynku. 

PO KATOWICE   Strona główna

O Kołacz­ku pisa­łem w 2011 roku (!) na por­ta­lu wPo​li​ty​ce​.pl

Poni­żej ów tekst sprzed lat.

Czy szef kato­wic­kiej Pro­ku­ra­tu­ry Okrę­go­wej zła­mał usta­wę o pro­ku­ra­tu­rze, naka­zu­jąc swe­mu pod­wład­ne­mu wyco­fa­nie się z decy­zji o przed­sta­wie­niu zarzu­tów wice­mi­ni­stro­wi finansów?

Doświad­cze­nia pro­ku­ra­to­ro­wi Krzysz­to­fo­wi Kołacz­ko­wi odmó­wić nie moż­na. Koła­czek ma 60 lat, jest oso­bą zna­ną w śro­do­wi­sku zwią­za­nym ze ślą­skim wymia­rem spra­wie­dli­wo­ści. Przed 1990 r. pra­co­wał w pro­ku­ra­tu­rze rejo­no­wej w Rudzie Ślą­skiej, potem przez trzy lata był refe­ren­tem w wydzia­le śled­czym ówcze­snej pro­ku­ra­tu­ry woje­wódz­kiej. W latach 199395 kie­ro­wał tym wydzia­łem, a od lute­go 1995 był zastęp­cą sze­fa pro­ku­ra­tu­ry; m.in. spra­wo­wał nad­zór nad postę­po­wa­niem sądo­wym i przygotowawczym.

W ubie­głym roku [czy­li 2010 r. – TS] został sze­fem Pro­ku­ra­tu­ry Okrę­go­wej w Kato­wi­cach. To rekor­dzi­sta, bo przez 14 lat był wice­sze­fem tej pro­ku­ra­tu­ry, a od grud­nia 2009 roku peł­nił obo­wiąz­ki jej sze­fa. Kołacz­ko­wi powie­rzo­no obo­wiąz­ki sze­fa kato­wic­kiej pro­ku­ra­tu­ry, po odwo­ła­niu ze sta­no­wi­ska prok. Ewy Zuwały.

W latach 90. ubie­głe­go stu­le­cia prok. Koła­czek był zaan­ga­żo­wa­ny w pro­wa­dzo­ne w Kato­wi­cach gło­śne śledz­twa, m.in. w spra­wie domnie­ma­nej korup­cji w poznań­skiej poli­cji, tzw. afe­ry cukrow­ni­czej oraz w afe­rach zwią­za­nych z gór­nic­twem. Od 2000 r. jest pro­ku­ra­to­rem Pro­ku­ra­tu­ry Apelacyjnej.

W tym życio­ry­sie pro­fe­sjo­na­li­sty brak jed­nak kil­ku spraw, o któ­rych pro­ku­ra­tor Koła­czek wolał­by zapew­ne zapo­mnieć. Tak jak o spra­wie Boże­ny Cząst­ki, filo­lo­ga i języ­ko­znaw­cy z Kato­wic, któ­ra w latach 80. była inwi­gi­lo­wa­na przez SB w ramach pro­wa­dzo­nej w latach 198486 spra­wy Gru­pa”.

Esbe­cja obję­ła nią pra­cow­ni­ków Uni­wer­sy­te­tu Ślą­skie­go oraz robot­ni­ków Huty Pokój. Koła­czek był pro­ku­ra­to­rem w Rudzie Ślą­skiej, któ­ry aresz­to­wał B. Cząst­kę w 1984 roku.

- Pamię­tam Kołacz­ka jako cynicz­ne­go pro­ku­ra­to­ra, któ­ry za wszel­ką cenę chciał się wyka­zać wykry­ciem zor­ga­ni­zo­wa­nej gru­py opo­zy­cyj­nej. Tra­fi­łam do aresz­tu na kil­ka tygo­dni wła­śnie na jego wnio­sek. Do roz­pra­wy w sądzie nie doszło, gdyż obję­ła nas amne­stia. Gdy­by nie ona, to mogli­śmy tra­fić do wię­zie­nia na kil­ka lat. Ten areszt zawa­żył na całym moim życiu, bo nie zosta­łam wte­dy na uczel­ni i moja karie­ra zawo­do­wa poto­czy­ła się ina­czej - mówi dr Boże­na Cząstka-Szymon.

Inne postę­po­wa­nia, w któ­rych wystę­pu­je pro­ku­ra­tor Krzysz­tof Koła­czek, to m.in. spra­wa zatrzy­ma­nia przez patrol MO wio­sną 1982 roku czte­rech osób, pod­czas malo­wa­nia haseł na ścia­nach budyn­ków w Sosnow­cu. Bia­łą far­bą nama­lo­wa­no zna­ki Pol­ska Wal­czą­ca” i napi­sy KPN” oraz Precz z partią”.

W pro­ce­sie, pro­wa­dzo­nym zgod­nie z prze­pi­sa­mi sta­nu wojen­ne­go w try­bie doraź­nym, zapa­dły wyso­kie wyro­ki. Zbi­gniew Anto­sik i Miro­sław Mar­ci­niak zosta­li ska­za­ni na pół­to­ra roku pozba­wie­nia wol­no­ści oraz grzyw­ny po 10 tysię­cy zł. Jerzy Olszew­ski i Roman Tol­ka – na 9 mie­się­cy więzienia.

Dzia­ła­cze ślą­sko-dąbrow­skiej Soli­dar­no­ści” pamię­ta­ją tak­że pro­ku­ra­to­ra Kołacz­ka z cza­sów tuż przed wpro­wa­dze­niem sta­nu wojen­ne­go – z okre­su kar­na­wa­łu Solidarności”.

Tro­chę historii:

271981 r. na pla­cu przed głów­ną bra­mą do KWK Sosno­wiec” oko­ło połu­dnia nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­ni spraw­cy wyrzu­ci­li z samo­cho­du oso­bo­we­go trzy fiol­ki z gazem, z któ­rych dwie pozo­sta­ły nie­usz­ko­dzo­ne, zaś z jed­nej zaczął się wydo­by­wać nie­wi­docz­ny, ale moc­no gry­zą­cy gaz. W cią­gu kil­ku godzin z obja­wa­mi zatru­cia do szpi­ta­la tra­fi­ło ponad sześć­dzie­siąt osób – w więk­szo­ści pra­cow­ni­ków kopal­ni, a tak­że miesz­kań­ców pobli­skich blo­ków, w tym kil­ko­ro dzieci.

Całe zaj­ście mia­ło zwią­zek z wyzna­czo­ną na ten sam dzień przed Sądem Rejo­no­wym roz­pra­wą prze­ciw­ko Woj­cie­cho­wi Figlo­wi i sied­miu innym dzia­ła­czom S” z KWK Sosno­wiec, któ­rzy pod­czas straj­ku ostrze­gaw­cze­go 7 VIII 1981 ze wzglę­dów bez­pie­czeń­stwa odizo­lo­wa­li od zało­gi, dyrek­cję kopal­ni, sekre­ta­rza POP PZPR i prze­wod­ni­czą­ce­go Rady Zakła­do­wej ZZG. Następ­nie usu­nę­li umiesz­czo­ną na kopal­nia­nym szy­bie pię­cio­ra­mien­ną czer­wo­ną gwiazdę.

Jesz­cze w tym samym dniu zało­ga kopal­ni Sosno­wiec” ogło­si­ła strajk oku­pa­cyj­ny, żąda­jąc oczysz­cze­nia ska­żo­ne­go miej­sca i przy­by­cia przed­sta­wi­cie­li władz. Stan nie­pew­no­ści o zdro­wie i życie poszko­do­wa­nych utrzy­my­wał się do nocy. Dopie­ro po pół­no­cy oka­za­ło się, iż gaz z fiol­ki (doda­wa­ny w nie­du­żych ilo­ściach do gazu ziem­ne­go czte­ro­hy­dro­tio­fen) był nie­groź­ny dla życia.

Cała spra­wa nabra­ła jed­nak duże­go roz­gło­su, o pro­wo­ka­cji pisa­ły zagra­nicz­ne agen­cje i służ­by infor­ma­cyj­ne Soli­dar­no­ści”. 3 XI 1981 na biur­kach naj­waż­niej­szych dygni­ta­rzy par­tyj­nych w kra­ju zna­lazł się spe­cjal­ny raport poświę­co­ny zaj­ściom w kopal­ni Sosno­wiec. Pro­test trwał kil­ka­na­ście dni i zakoń­czo­ny został dopie­ro 12 XI 1981, po wie­lu nego­cja­cjach, wizy­cie w kopal­ni Lecha Wałę­sy oraz po wyemi­to­wa­niu w TVP kon­fe­ren­cji pra­so­wej z udzia­łem przed­sta­wi­cie­li straj­ku­ją­cych górników.

Pamię­tam, że śledz­two w tej spra­wie pro­wa­dził mło­dy pro­ku­ra­tor z Rudy Ślą­skiej, nazwi­skiem Koła­czek. Musiał cie­szyć się dużym zaufa­niem swo­ich prze­ło­żo­nych, sko­ro powie­rzo­no mu tak draż­li­wą poli­tycz­nie spra­wę. Po kil­ku tygo­dniach spra­wę umo­rzo­no z powo­du nie­wy­kry­cia sprawców

– wspo­mi­na dzia­łacz S” z Sosnow­ca, któ­ry nawet dzi­siaj pro­si o anonimowość.

W ponie­dzia­łek w Pro­ku­ra­tu­rze Okrę­go­wej w Kato­wi­cach poja­wił się rzecz­nik rzą­du Paweł Graś. Jest świad­kiem w śledz­twie doty­czą­cym należ­no­ści podat­ko­wych Rafi­ne­rii Trze­bi­nia. Pro­ku­ra­to­rzy z Kato­wic bada­ją, czy nie doszło do prze­kro­cze­nia upraw­nień i dzia­ła­nia na szko­dę inte­re­su publicz­ne­go przez funk­cjo­na­riu­szy publicz­nych, w związ­ku z wyda­niem przez dyrek­to­ra Urzę­du Kon­tro­li Skar­bo­wej w Kra­ko­wie wyni­ków koń­czą­cych postę­po­wa­nie kon­tro­l­ne w Rafi­ne­rii Trzebinia”.

Według por­ta­lu Tvn24​.pl został wezwa­ny na prze­słu­cha­nie, bo pro­ku­ra­tor pro­wa­dzą­cy śledz­two praw­do­po­dob­nie z bil­lin­gów odkrył, że obec­ny rzecz­nik rzą­du kon­tak­to­wał się z wice­mi­ni­strem finan­sów Andrze­jem Para­fia­no­wi­czem pod koniec sierp­nia 2008 roku.

Wte­dy do sie­dzi­by kra­kow­skie­go UKS przy­je­chał pra­cow­nik z Mini­ster­stwa Finan­sów z dekre­tem odwo­łu­ją­cym dyrek­to­ra Mariu­sza Piąt­kow­skie­go i powo­łu­ją­cym nowe­go dyrek­to­ra Hen­ry­ka Surow­ca. Posła­niec zeznał, że z misją wysłał go wice­mi­ni­ster Para­fia­no­wicz. Jed­nak do odwo­ła­nia dyrek­to­ra nie doszło. Pra­cow­nik resor­tu zeznał, że zadzwo­nił do nie­go wice­mi­ni­ster i kazał wra­cać do War­sza­wy bez wrę­cze­nia dekretu

- napi­sał tvn24​.pl.

Po wizy­cie posłań­ca z resor­tu dyrek­tor Piąt­kow­ski zmie­nił decy­zję w spra­wie Trze­bi­ni (osta­tecz­nie ogło­szo­no ją 27 listo­pa­da 2008 roku). Fir­ma nie musia­ła zapła­cić gigan­tycz­nej akcy­zy w wyso­ko­ści 900 mln zł. Wcze­śniej zapew­niał pro­ku­ra­to­rów wal­czą­cych z mafią pali­wo­wą, że to Trze­bi­nia jako wytwór­ca paliw musi zapła­cić akcyzę

- podał portal.

Zarzu­ty prze­kro­cze­nia upraw­nień pro­ku­ra­tor Rafał Nagrodz­ki z wydzia­łu PZ kato­wic­kiej okrę­gów­ki” zamie­rzał kil­ka­na­ście dni temu posta­wić A. Parafianowiczowi.

Cho­dzi­ło o odstą­pie­nie od dorę­cze­nia aktów nomi­na­cji nowe­go dyrek­to­ra UKS i odwo­ła­nia poprzed­nie­go. Jed­nak posta­no­wie­nie Nagrodz­kie­go o przed­sta­wie­niu zarzu­tów z 14 mar­ca uchy­lił 22 mar­ca Krzysz­tof Koła­czek, szef pro­ku­ra­tu­ry okrę­go­wej w Kato­wi­cach, uzna­jąc tę decy­zję za przedwczesną.

I tu zaczy­na się seria pytań. Otóż pro­ku­ra­tor Koła­czek zda­niem moich roz­mów­ców nie miał pra­wa takiej decy­zji pod­jąć. Dla­cze­go? Wyja­śnia to Usta­wa o prokuraturze”.

Wyni­ka z niej, że:

Art. 8. 1. Pro­ku­ra­tor przy wyko­ny­wa­niu czyn­no­ści okre­ślo­nych w usta­wach jest nie­za­leż­ny, z zastrze­że­niem prze­pi­sów ust. 2 oraz art. 8a i 8b.

2. Pro­ku­ra­tor jest obo­wią­za­ny wyko­ny­wać zarzą­dze­nia, wytycz­ne i pole­ce­nia prze­ło­żo­ne­go pro­ku­ra­to­ra. Zarzą­dze­nia, wytycz­ne i pole­ce­nia nie mogą doty­czyć tre­ści czyn­no­ści procesowej.

3. Zarzą­dze­nia i wytycz­ne doty­czą­ce kon­kret­nie ozna­czo­nej spra­wy oraz pole­ce­nia są włą­cza­ne do akt sprawy.

oraz

Art. 8a. 1. Pro­ku­ra­tor bez­po­śred­nio prze­ło­żo­ny upraw­nio­ny jest do zmia­ny lub uchy­le­nia decy­zji pro­ku­ra­to­ra pod­le­głe­go. Zmia­na lub uchy­le­nie decy­zji wyma­ga for­my pisem­nej i jest włą­cza­na do akt sprawy.

Art. 8b. 1. Pro­ku­ra­tor prze­ło­żo­ny może powie­rzyć pod­le­głym pro­ku­ra­to­rom wyko­ny­wa­nie czyn­no­ści nale­żą­cych do jego zakre­su dzia­ła­nia, chy­ba że usta­wa zastrze­ga okre­ślo­ną czyn­ność wyłącz­nie do jego właściwości.

Tyle prze­pi­sy. Ich inter­pre­ta­cja powin­na być jed­na­ko­wa. Decy­zje też, ale tak nie jest.

Pod­ję­cie takiej decy­zji przez doświad­czo­ne­go pro­ku­ra­to­ra, za jakie­go uwa­ża­ny jest Koła­czek, jest dla mnie zupeł­nie nie­zro­zu­mia­łe. Zgod­nie z usta­wą o pro­ku­ra­tu­rze, prze­ło­żo­ny może zmie­nić lub uchy­lić decy­zję śled­cze­go. Jed­nak nie doty­czy to posta­no­wie­nia o przed­sta­wie­niu zarzu­tów. Według niej szef, któ­ry uzna, że nie ma pod­staw do posta­wie­nia zarzu­tów, powi­nien prze­jąć spra­wę i umo­rzyć postę­po­wa­nie prze­ciw­ko danej osobie

– mówi Mał­go­rza­ta Bed­na­rek, sze­fo­wa Sto­wa­rzy­sze­nia Pro­ku­ra­to­rów Ad Vocem”.

Po uchy­le­niu decy­zji o przed­sta­wie­niu zarzu­tów obroń­cy podej­rza­ne­go mogli­by wska­zy­wać, że doszło do quasi-umo­rze­nia postę­po­wa­nia prze­ciw­ko oso­bie. Zgod­nie z prze­pi­sa­mi po upły­wie sze­ściu mie­się­cy, ponow­ne przed­sta­wie­nie jej zarzu­tów było­by nie­do­pusz­czal­ne i spra­wy nie ma

– wyja­śnia M. Bednarek.

– Jeże­li tak było, to kwa­li­fi­ku­je się to do postę­po­wa­nia dys­cy­pli­nar­ne­go – doda­ją inni pod­wład­ni pro­ku­ra­to­ra okręgowego.


Tyle arty­kuł sprzed lat. Zgad­nij­cie, czy jakie­kol­wiek postę­po­wa­nie dys­cy­pli­nar­ne zosta­ło wszczęte?

Tajem­ni­ca poko­ju 2609

Coraz wię­cej zna­ków zapy­ta­nia poja­wia się wokół śmier­ci Andrze­ja Jagieł­ło, mene­dże­ra z bran­ży węglo­wej, któ­ry zde­cy­do­wał się na współ­pra­cę z pro­ku­ra­tu­rą. Zło­żył zezna­nia o gigan­tycz­nym korup­cyj­nym ukła­dzie w gór­nic­twie. I nie żyje.

Ofi­cjal­nie przy­czy­ną śmier­ci biz­nes­me­na z bran­ży gór­ni­czej Andrze­ja Jagieł­ły (uży­wał zniem­czo­nej wer­sji swe­go nazwi­ska – Jagiel­lo), któ­ry od 1981 roku miesz­kał w Austrii w Unzmarkt-Frau­en­burg było samo­bój­stwo. Czy tak było naprawdę?

andrzej jagiello

27 lute­go 2014 roku w poko­ju nr 2609 w Hote­lu Qubus Pre­sti­ge w Kato­wi­cach, cia­ło Jagieł­ły wiszą­ce na pętli z paska na uchwy­cie od ręcz­ni­ka zna­lazł jego adwo­kat oraz ofi­cer ABW. Przy­je­cha­li do hote­lu, zanie­po­ko­je­ni nie­obec­no­ścią Jagieł­ły na waż­nych kon­fron­ta­cjach, któ­re od dwóch dni trwa­ły z jego udzia­łem w kato­wic­kiej Dele­ga­tu­rze ABW.

Kie­dy weszli do poko­ju hote­lo­we­go, i zoba­czy­li cia­ło, odcię­li wiszą­ce­go biz­nes­me­na. Roz­po­czę­li reani­ma­cję i wezwa­li pomoc. Szyb­ko przy­je­cha­ła karet­ka pogo­to­wia. Lekar­ka po reani­ma­cji stwier­dzi­ła zgon.

Pro­ku­ra­tu­ra wsz­czę­ła śledz­two. Jed­nak dopie­ro 3 mar­ca, w ponie­dzia­łek – czy­li czte­ry dni po śmier­ci Jagieł­ły zosta­ła prze­pro­wa­dzo­na sek­cja zwłok. Autop­sja stwier­dza, iż przy­czy­ną śmier­ci mogło być:

Udu­sze­nie gwał­tow­ne w wyni­ku zagar­dle­nia przez powie­sze­nie. […] Powierz­chow­ne, poje­dyn­cze uszko­dze­nia skó­ry w obrę­bie lewe­go nad­garst­ka są cha­rak­te­ry­stycz­ne dla tzw. samo­oka­le­czeń. Nic nie sprze­ci­wia się przy­ję­ciu, że udu­sze­nie to mogło mieć cha­rak­ter samobójczy”.

Odkry­to tak­że siniak po wkłu­ciu igły w lewym przed­ra­mie­niu. Skąd wziął się ten siniec, sko­ro w doku­men­ta­cji pogo­to­wia ratun­ko­we­go nie ma infor­ma­cji o tym, aby pod­czas reani­ma­cji doko­ny­wa­no jakich­kol­wiek zastrzyków?

Śledz­two, któ­re mia­ło wyja­śnić przy­czy­ny śmier­ci głów­ne­go świad­ka w afe­rze korup­cyj­nej w gór­nic­twie umo­rzo­no. Pro­ku­ra­tu­ra, mię­dzy inny­mi na pod­sta­wie opi­nii bie­głe­go psy­cho­lo­ga i wyni­ków sek­cji zwłok przy­ję­ła, że Jagieł­ło popeł­nił samo­bój­stwo, bo był w depresji.

Jed­nak szyb­ko poja­wi­ły się wąt­pli­wo­ści. Oka­za­ło się, że w dniu śmier­ci Jagieł­ło wyszedł z hote­lu tuż przed godzi­ną 7. Po kil­ku­na­stu minu­tach wró­cił. Ode­brał od recep­cjo­ni­sty koper­tę z logo Pol­skie­go Kon­cer­nu Ener­ge­tycz­ne­go. Potem oka­za­ło się, że w tej koper­cie ktoś prze­ka­zał Jagiel­le ponad 10 tysię­cy zło­tych. Kto? Tego nie usta­lo­no. Nie zabez­pie­czo­no bowiem nagrań z hote­lo­wych kamer.

Nie zna­le­zio­no tak­że lap­to­pa, z któ­rym biz­nes­men się nie roz­sta­wał. Co się z nim sta­ło? Nie wiadomo.

Nie uda­ło się eks­per­tom pro­ku­ra­tu­ry poznać zawar­to­ści zako­do­wa­ne­go iPho­na ani ewen­tu­al­ne­go logo­wa­nia się tele­fo­nu i kom­pu­te­ra w hote­lo­wej sie­ci. Dla­cze­go to takie ważne?

Otóż kil­ka godzin przez śmier­cią w inter­ne­to­wym wyda­niu Gaze­ty Wybor­czej uka­zał się arty­kuł. Dzien­ni­ka­rze śled­czy” dono­si­li o wyro­ku nie­ist­nie­ją­ce­go Sądu Euro­pej­skie­go”, w wyni­ku któ­re­go Jagieł­ło musi zapła­cić kon­cer­no­wi San­dvik 2 milio­ny euro odszko­do­wa­nia za korum­po­wa­nie pre­ze­sów gór­ni­czych spół­ek. Potem oka­za­ło się, że arty­kuł szyb­ko został ze stro­ny Wybor­czej usu­nię­ty, a San­dvik nigdy z takim powódz­twem nie występował…

[…]

Ingrid Jagiel­lo, żona biz­nes­me­na jest dyplo­mo­wa­nym psy­cho­lo­giem. Ma gabi­net lekar­ski w Austrii, w któ­rym od pew­ne­go cza­su pra­co­wał jej mąż. Sta­now­czo zde­men­to­wa­ła wer­sję o depre­sji” czy zała­ma­niu ner­wo­wym” męża, któ­re mogło dopro­wa­dzić do tar­gnię­cia się na życie. Jed­no­cze­śnie zde­cy­do­wa­nie odmó­wi­ła śled­czym przy­jaz­du do Pol­ski, aby zło­żyć zezna­nia, gdyż – jak wyja­śni­ła – oba­wia się o swo­je życie”. Zosta­ła prze­słu­cha­na w Austrii.

Dobry stan psy­chicz­ny Jagieł­ły potwier­dzi­li rów­nież jego adwo­kat, a tak­że ofi­cer ABW i pro­wa­dzą­cy postę­po­wa­nie w spra­wie gór­ni­czej korup­cji pro­ku­ra­tor Pro­ku­ra­tu­ry Ape­la­cyj­nej w Katowicach.

Pro­ku­ra­tor zaj­mu­ją­cy się wyja­śnie­niem śmier­ci Jagieł­ły nie prze­pro­wa­dził jed­nak eks­pe­ry­men­tu, któ­ry wyka­zał­by, czy alu­mi­nio­wy wie­szak na ręcz­nik w hote­lo­wej łazien­ce był w sta­nie utrzy­mać ważą­ce­go ponad 80 kilo­gra­mów samo­bój­cę”.

Mimo wie­lu nie­ja­sno­ści wokół przy­czyn śmier­ci Jagieł­ły, głów­ne­go świad­ka w jed­nej z naj­więk­szych afer korup­cyj­nych w gór­nic­twie, śled­czy pozwo­li­li na znisz­cze­nie pobra­nych pod­czas sek­cji wycin­ków tka­nek i próbek.

[…]

Mecha­nizm korupcji

Dotar­łem do listu Andrze­ja Jagieł­ły, któ­ry tak opi­sy­wał korup­cyj­ny proceder:

W moich zezna­niach uży­wa­łem cały czas ter­mi­ny »pro­wi­zje«. Mia­łem na myśli kwo­ty, któ­rych doma­ga­li się przed­sta­wi­cie­le kopal­ni i spół­ek węglo­wych za pod­pi­sy­wa­nie umów na sprze­daż maszyn gór­ni­czych, za pod­pi­sy­wa­nie umów na ich remon­ty lub leasing czy wyna­jem, za dosta­wę czę­ści zamien­nych czy uzy­ska­nie płat­no­ści za wysta­wio­ne fak­tu­ry. To ze stro­ny przed­sta­wi­cie­li kopal­ni i spół­ek węglo­wych wycho­dzi­ła ini­cja­ty­wa roz­mo­wy o pro­wi­zjach, i oni tego żąda­li. Mój zastęp­ca do spraw han­dlo­wych Wacław B. wspo­mi­nał, że wrę­czał pro­wi­zje jakie­muś związ­kow­co­wi z jed­nej z kopal­ni nale­żą­cej do KHW SA, i z tego co pamię­tam nazy­wał on się Adam B. Był jego kolegą”.

Mecha­nizm prze­ka­zy­wa­nia łapó­wek, któ­rych doma­ga­ły się gór­ni­cze szy­chy, był następujący:

Pro­wi­zje były wypła­ca­ne naj­pierw z Austrii, a potem poprzez fir­mę Euro­lo­gi­sty­ka lub Inve­stia. Jeże­li cho­dzi o tę dru­gą fir­mę, to wszy­scy w VATGT byli prze­ko­na­ni, że ta fir­ma zaj­mu­je się dla naszej spół­ki ścią­ga­niem wie­rzy­tel­no­ści z kopalń, i taka była praw­da. Jed­nak to Inve­stia wrę­cza­ła też pro­wi­zje przed­sta­wi­cie­lom kopal­ni i spół­ek węglo­wych. W Voest Alpi­ne o wrę­cza­niu pro­wi­zji i spo­so­bie jej fina­so­wa­nie wie­dział pre­zes VA i dyrektor”.

Wacław B. był auto­rem ano­ni­mu, któ­ry tra­fił w 2012 roku do ABW. Infor­mo­wał w nim, że Voest Alpi­ne, a póź­niej San­dvik korum­po­wał gór­ni­cze szy­chy. Chciał skom­pro­mi­to­wać Jagieł­łę. Może dla­te­go, że poja­wia­ły się infor­ma­cje o pro­wa­dzo­nym śledztwie.

Spra­wa korup­cji doty­czy­ła nie tyl­ko pra­cow­ni­ków ślą­skich kopalń węgla kamien­ne­go, ale tak­że gieł­do­wych spół­ek: KGHM Pol­ska Miedź i Lubel­ski Węgiel Bogdanka.

Według Jagieł­ły łącz­na wyso­kość wrę­czo­nych łapó­wek (ele­ganc­ko zwa­nych pro­wi­zja­mi”), się­ga­ła ponad 30 mln zło­tych. Korup­cyj­ny pro­ce­der trwał przez 11 lat (19962007). Do sądów tra­fi­ło na razie 6 aktów oskarżenia.

Pierw­sze zezna­nia w ABW Andrzej Jagieł­ło zło­żył w 2011 roku. Wcze­śniej, w 2010 roku pró­bo­wał nawią­zał kon­takt w tej spra­wie ze Zbi­gnie­wem Was­ser­man­nem, ówcze­snym koor­dy­na­to­rem służb specjalnych.

Służ­by w cieniu

W lip­cu 2012 roku Jagieł­ło został pre­ze­sem zarzą­du Kopex SA, poten­ta­ta w bran­ży maszyn gór­ni­czych. Po 11 mie­sią­cach został zwol­nio­ny ze sta­no­wi­ska. Zbie­gło się to w cza­sie, kie­dy do mediów prze­cie­kły infor­ma­cje o jego roli w pro­wa­dzo­nym śledz­twie korup­cyj­nym. Jego miej­sce zajął Józef Wol­ski, któ­ry zasia­dał w zarzą­dzie Kope­xu i nie darzył sym­pa­tią Jagiełłę.

– Kie­dy poja­wi­ła się infor­ma­cja w radiu o śmier­ci Jagieł­ły, jecha­li­śmy wte­dy do Zako­pa­ne­go. Nie zapo­mnę nigdy tego wybu­chu rado­ści kil­ku osób – sły­szę od jed­ne­go z byłych mene­dże­rów Kope­xu. – Jagieł­łę nie lubia­no, bo był wynio­sły, znał języ­ki a przede wszyst­kim chciał wpro­wa­dzić nowo­cze­sne meto­dy zarzą­dza­nia. Nie­któ­rym leśnym dziad­kom” z Kope­xu to się nie podo­ba­ło – dodaje.

Wol­ski zde­cy­do­wał nawet o zło­że­niu pozwu prze­ciw­ko Jagiel­le za to, że ten dopro­wa­dził do strat wize­run­ko­wych spół­ki”. Sąd jed­nak pozew odrzucił.

Nie­wy­klu­czo­ne, że nie­chęć Wol­skie­go do Jagieł­ły mia­ła też inne podłoże.

Otóż, jak wyni­ka z mate­ria­łów zacho­wa­nych w IPN w aktach Zarzą­du II Szta­bu Gene­ral­ne­go Wol­ski wystę­pu­je w latach 197884 jako tzw. adre­sów­ka (pseu­do­nim Eko­no­mi­sta”, 300”). To oso­ba, na któ­rej adres zamiesz­ka­nia wysy­ła­no prze­sył­ki pocz­to­we (listy, pocz­tów­ki, tele­gra­my, pacz­ki) z ukry­tą tre­ścią lub zawar­to­ścią sta­no­wią­cą infor­ma­cję wywia­dow­czą prze­zna­czo­ną dla orga­nu wywia­du lub oso­by zwią­za­nej z wywiadem.

Zapy­ta­łem pre­ze­sa Kopex SA o to, czy był współ­pra­cow­ni­kiem służb PRL i czy spo­tka­ły go jakieś repre­sje w tam­tych latach?

- Nie byłem współ­pra­cow­ni­kiem służb spe­cjal­nych. Kil­ka­krot­nie odmó­wio­no mi wyda­nia pasz­por­tu, nato­miast jako ambit­ny mło­dy czło­wiek sta­ra­łem się poka­zać, że posia­dam wie­dzę i wyso­kie kom­pe­ten­cje, aby awan­so­wać w hie­rar­chii gór­ni­czej struk­tu­ry orga­ni­za­cyj­nej. Stąd od 1979 roku zosta­łem dyrek­to­rem eko­no­micz­nym kopal­ni, a od 1983 roku dyrek­to­rem eko­no­micz­nym jede­na­stu kopalń 

wyja­śnia J. Wolski.

Myli się. Z jego akt pasz­por­to­wych wyni­ka, że Wol­ski bez pro­ble­mu w cza­sach PRL dosta­wał pasz­port. Wyjeż­dżał na Zachód wie­le razy, w tym nawet z dziec­kiem. Był też człon­kiem Ochot­ni­czej Rezer­wy Mili­cji Oby­wa­tel­skiej, ofi­ce­rem rezer­wy woj­ska. Jego ojciec – wice­dy­rek­to­rem dele­ga­tu­ry NIK w Kato­wi­cach, a brat – zawo­do­wym wojskowym.

Jagieł­ło wyje­chał z Pol­ski w 1981 roku. Był wte­dy stu­den­tem IV roku Wyż­szej Szko­ły Inży­nier­skiej im. Juri­ja Gaga­ri­na w Zie­lo­nej Górze. Dostał pasz­port na orga­ni­zo­wa­ny przez stu­denc­ki klub spe­le­olo­gicz­ny na wyjazd do Austrii. Wyje­chał w czerw­cu 1981 roku i już do Pol­ski nie wrócił.

– To był kla­sycz­ny spo­sób prze­rzu­ca­nia wów­czas współ­pra­cow­ni­ków cywil­ne­go wywia­du zagra­ni­cę. Brak jakich­kol­wiek śla­dów inwi­gi­la­cji rodzi­ny Jagieł­ły po jego uciecz­ce z kra­ju może świad­czyć o tym, iż był współ­pra­cow­ni­kiem służb spe­cjal­nych. Może o tym świad­czyć dal­szy roz­wój jego kariery 

wyja­śnia jeden z moich rozmówców.

Wice­mi­ni­ster bie­rze w łapę

Czy Jagieł­ło zde­cy­do­wał się zezna­wać w zamian za bez­kar­ność? Nie­wy­klu­czo­ne. Moż­li­we, że został do tych zeznań nakło­nio­ny. Być może była to wal­ka służb o wpły­wy w górnictwie.

Pro­ku­ra­tor Jerzy Gajew­ski z Pro­ku­ra­tu­ry Ape­la­cyj­nej był bar­dzo zado­wo­lo­ny z zeznań Jagieł­ły, któ­ry dosko­na­le znał gór­ni­czą bran­żę i obo­wią­zu­ją­ce w niej regu­ły. Zdą­żył swo­imi zezna­nia­mi i prze­ka­za­ny­mi ABW oraz pro­ku­ra­tu­rze doku­men­ta­mi obcią­żyć pra­wie 30 osób. W tym byłych pre­ze­sów Kom­pa­nii Węglo­wej, Kato­wic­kie­go Hol­din­gu Węglo­we­go, byłe­go pre­ze­sa Pol­skie­go Kon­cer­nu Ener­ge­tycz­ne­go i dyrek­to­rów kopal­ni, przed­sta­wi­cie­li KGHM oraz Lubel­skie­go Węgla Bogdanka.

Za ujaw­nie­nie korup­cji i zło­że­nie obszer­nych zeznań Jagieł­ło otrzy­mał sta­tus małe­go świad­ka koron­ne­go” oraz zapew­nie­nie bez­kar­no­ści. Jagieł­ło jed­nak dosko­na­le sobie zda­wał spra­wę z tego, że jest w bran­ży gór­ni­czej spa­lo­ny”.

– To był nie­sa­mo­wi­ty świa­dek, źró­dło ogrom­nej wie­dzy o ludziach i inte­re­sach w węglo­wej bran­ży. Miał feno­me­nal­ną pamięć oraz skłon­ność do cho­mi­ko­wa­nia” doku­men­tów. Na przy­kład, gdy­by nie przedaw­nie­nie to posta­wi­li­by­śmy zarzu­ty byłe­mu wice­mi­ni­stro­wi. Andrzej Jagieł­ło razem z nim był w Szwaj­ca­rii, gdzie na jego nazwi­sko zało­żył w ban­ku kon­to, na któ­re wpła­cił tysią­ce dola­rów łapów­ki. Kie­dy popro­si­li­śmy o dowo­dy, poka­zał imien­ne bile­ty lot­ni­cze oraz umo­wę zało­że­nia tegoż kon­ta. Wice­mi­ni­stro­wi się upiekło 

mówi oso­ba zaan­ga­żo­wa­na w toczą­ce się postępowanie.

Wbrew pozo­rom na śmier­ci Jagieł­ły nie sko­rzy­sta­ją oskar­że­ni na pod­sta­wie jego zeznań. Nie będą w sta­nie ich pod­wa­żyć. Świa­dek nie żyje.

Tomasz Szym­bor­ski

Cały arty­kuł został opu­bli­ko­wa­ny w Gaze­cie Pol­skiej z 30 grud­nia 2015 r.

Czar­ny układ

Pol­ska będzie dalej sta­wiać na węgiel i inwe­sto­wać w prze­mysł wydo­byw­czy węgla” – powie­dział we wto­rek w Kato­wi­cach pre­mier Donald Tusk na tar­gach gór­ni­czych. Dekla­ra­cja pre­mie­ra oprócz gór­ni­ków, naj­bar­dziej ucie­szy­ła bran­żo­wych afe­rzy­stów, bo ozna­cza że ich korup­cyj­ne źró­dło nie wyschnie.

Jutro roz­po­czy­na się pro­ces, któ­ry lek­ko wstrzą­snął bran­żą gór­ni­czą. Lek­ko”, bo w dal­szym cią­gu na ofi­cjal­ne odkry­cie cze­ka kil­ka znacz­nie potęż­niej­szych afer. W tym jed­na o zasię­gu mię­dzy­na­ro­do­wym, z utwo­rzo­nym w szwaj­car­skim ban­ku fun­du­szem korup­cyj­nym”. Kie­dy na jaw wyj­dą wszyst­kie szcze­gó­ły tej afe­ry, o ile natu­ral­nie trzy­ma­ją­cy się moc­no czar­ny układ” na to pozwo­li, to bran­żę gór­ni­czą cze­ka kadro­we trzę­sie­nie ziemi”.

– Gdy­by na ławie oskar­żo­nych usia­dło kil­ka­set osób, to może wte­dy wszy­scy poję­li­by ska­lę tego drań­stwa. Naj­cie­kaw­sze jest to, że ten pro­ce­der wciąż jest akcep­to­wa­ny, mimo rapor­tów sła­nych do prze­ło­żo­nych przez ofi­ce­rów służb spe­cjal­nych cywil­nych i woj­sko­wych, zatrud­nio­nych na nie­jaw­nych eta­tach m.in. w spół­kach górniczych – 

stwier­dza eme­ry­to­wa­ny ofi­cer Służ­by Kontr­wy­wia­du Woj­sko­we­go, któ­ry kil­ka lat pra­co­wał pod przy­kry­ciem” w jed­nej ze spół­ek mini­ster­stwa gospo­dar­ki. Stąd zna­jo­mość realiów.

Łapó­wek nie bio­rą gór­ni­cy, któ­rzy ryzy­ku­ją życie pra­cu­jąc na dole w kopal­ni, ale bia­łe koł­nie­rzy­ki”. Na razie jed­nak na ławie oskar­żo­nych Sądu Okrę­go­we­go w Kato­wi­cach zasią­dzie 25 osób – byłych i obec­nych dyrek­to­rów ślą­skich kopalń oraz sze­fów pań­stwo­wych spół­ek węglo­wych. O co są oskar­że­ni? O to, co w śro­do­wi­sku gór­ni­czym jest stan­dar­dem – o korupcję.

Wykry­ta przez ABW afe­ra wstrzą­snę­ła śro­do­wi­skiem gór­ni­czym, któ­re jest odpor­ne na zatrzy­ma­nia i aresz­ty swo­ich mene­dże­rów, bo to się zda­rza nie­mal co roku. Jed­nak po posta­wie­niu pro­ku­ra­tor­skich zarzu­tów w 2010 r. ówcze­sny mini­ster gospo­dar­ki Wal­de­mar Paw­lak odwo­łał sze­fów dwóch naj­więk­szych spół­ek węglo­wych – Miro­sła­wa K. (Kom­pa­nia Węglo­wa S.A.) i Sta­ni­sła­wa G. (Kato­wic­ki Hol­ding Węglo­wy S.A.). Paw­lak ich odwo­łał, mimo że jego kole­dzy z PSL wywie­ra­li nań sil­ną pre­sję, aby tego nie robił, bo może to zaszko­dzić inte­re­som par­tii”. Obie spół­ki od lat są w kadro­wym wła­da­niu” ludowców.

Korum­po­wać mene­dże­rów mia­ła spół­ka z Kato­wic Emes-Mining Servi­ce (EMS). Ujaw­nił to ABW współ­wła­ści­ciel fir­my Andrzej B., któ­ry pokłó­cił się o pie­nią­dze ze swo­im wspól­ni­kiem – Anto­nim G. Andrzej B. w zamian za ujaw­nie­nie korup­cji sko­rzy­stał z klau­zu­li bez­kar­no­ści (podob­nie jak Bar­ba­ra Kmie­cik w innej afe­rze) i jego zarzu­ty zosta­ły umo­rzo­ne. W sądzie wystą­pi tyl­ko w cha­rak­te­rze świad­ka. Jed­nak w biz­ne­sie jest skoń­czo­ny, podob­nie jak spół­ka Emes-Mining Servi­ce, któ­ra jest w upadłości.

Akt oskar­że­nia obej­mu­je lata 20032008 wpły­wo­wi mene­dże­ro­wie, a według nie­któ­rych moich źró­deł – głów­ni roz­gry­wa­ją­cy” w bran­ży, mie­li przy­jąć w sumie ponad 3 mln zł łapó­wek. Za co? Śled­czy twier­dzą, że EMS opła­cał gór­ni­czych roz­gry­wa­ją­cych” przy oka­zji prze­tar­gów na war­te dzie­siąt­ki milio­nów zło­tych robo­ty w kopal­niach, za przy­spie­sze­nie płat­no­ści fak­tur lub jako pre­zent za utrzy­ma­nie przy­ja­ciel­skich kontaktów”.

Zezna­nia i łapówki

Naj­wię­cej według śled­czych miał wziąć Janusz S., były już dyrek­tor kopal­ni Sta­szic (nale­żą­cej do KHW), 523 tys. zł, oraz Leszek J. – jako pre­zes Jastrzęb­skiej Spół­ki Węglo­wej (aż 440 tys. zł, w tran­szach po 3040 tys. zł).

Inni oskar­że­ni to m.in. Mak­sy­mi­lian K., były pre­zes Kom­pa­nii Węglo­wej, naj­więk­szej spół­ki gór­ni­czej w Euro­pie (zarzut przy­ję­cia 300 tys. zł łapó­wek), jego następ­ca Miro­sław K. (16,5 tys. zł), Sta­ni­sław G., były pre­zes Kato­wic­kie­go Hol­din­gu Węglo­we­go (185 tys. zł), Adam K., były dyrek­tor kopal­ni Szczy­gło­wi­ce (109 tys. zł), Sta­ni­sław L. (70 tys. zł), Artur K., były dyrek­tor kopal­ni Wie­czo­rek (56 tys.), Cze­sław K., były dyrek­tor kopal­ni Zofiów­ka (25 tys. zł), Krzysz­tof O., były dyrek­tor kopal­ni Kru­piń­ski (8,5 tys. zł), Zbi­gniew Cz., były dyrek­tor kopal­ni Bory­nia (6,5 tys. zł) oraz kil­ku pra­cow­ni­ków biu­ra zarzą­du JSW (70300 tys. zł).

– Wła­ści­wie to wszyst­kie pato­lo­gie w gór­nic­twie nale­ża­ło­by połą­czyć w jeden pro­ces sądo­wy. Jed­nak niko­mu na tym nie zale­ży. Z wypro­wa­dza­nia pie­nię­dzy z gór­nic­twa, łapó­wek i kon­sul­ta­cji” żyją całe rodzi­ny węglo­wych baro­nów”. Przy awan­sach waż­ne są koli­ga­cje, ukoń­czo­ne szko­ły – raz awan­su­je kote­ria z AGH, a raz z Poli­tech­ni­ki Ślą­skiej, no i prze­ło­że­nia par­tyj­ne, czy­li klucz” mniej ele­ganc­ko za cza­sów komu­ny zwa­ny nomen­kla­tu­rą”. Raz roz­da­je kar­ty PO, ale znacz­nie czę­ściej PSL 

wyja­wia moje źródło.

Jed­nak w pro­ku­ra­tor­skiej sza­fie doj­rze­wa coś znacz­nie poważ­niej­sze­go. Od kil­ku lat w Pro­ku­ra­tu­rze Ape­la­cyj­nej w Kato­wi­cach pro­wa­dzo­ne jest postę­po­wa­nie, w któ­rym do tej pory zarzu­ty korup­cji usły­sza­ło dwa­dzie­ścia osób, w tym kil­ku dyrek­to­rów kopalń. Usły­sze­li zarzu­ty przyj­mo­wa­nia łapó­wek od pra­cow­ni­ków spół­ki Mino­va Eko­chem z Sie­mia­no­wic Ślą­skich, któ­ra jest jed­nym z naj­więk­szych w Euro­pie pro­du­cen­tów kle­jów i pia­nek do gór­nic­twa. To pro­duk­ty potrzeb­ne w każ­dej kopal­ni, wyko­rzy­stu­je się je do spa­ja­nia i uszczel­nia­nia skał, tamo­wa­nia wody czy wypeł­nia­nia pod­ziem­nych pustek.

O wrę­cza­nie łapó­wek podej­rza­ni są dwaj byli wice­pre­ze­si Mino­va Eko­chem oraz kil­ku pra­cow­ni­ków mar­ke­tin­gu. Mino­va jest czę­ścią mię­dzy­na­ro­do­wej gru­py kapi­ta­ło­wej Ori­ca, któ­ra dzia­ła na całym świe­cie – m.in. w Austra­lii (głów­na sie­dzi­ba), Pol­sce, Cze­chach, na Ukra­inie, w Wiel­kiej Bry­ta­nii i RPA.

Zarzu­ty w tej spra­wie usły­sze­li do tej pory m.in. Artur K., były dyrek­tor kopal­ni Wie­czo­rek (nale­ży do Kato­wic­kie­go Hol­din­gu Węglo­we­go), Józef S., były dyrek­tor kopal­ni Pol­ska-Wirek (połą­czo­na z Halem­bą nale­ży do Kom­pa­nii Węglo­wej), Bog­dan Ś., były dyrek­tor kopal­ni Bory­nia, oraz Mie­czy­sław M., były dyrek­tor kopal­ni Kru­piń­ski (obie kopal­nie nale­żą do Jastrzęb­skiej Spół­ki Węglo­wej). Jak widać nie­któ­re nazwi­ska z tej afe­ry powta­rza­ją się w afe­rze EMS. To nie powin­no dzi­wić, bo Mino­va Eko­chem była kon­ku­ren­cją dla EMS.

Lep­kie ręce

Z usta­leń śled­czych wyni­ka, że w Mino­vie Eko­chem utwo­rzo­no spe­cjal­ny fun­dusz na łapów­ki. Aby go stwo­rzyć pod­pi­sa­no dzie­siąt­ki, jeże­li nie set­ki fik­cyj­nych umów zle­ceń ze stu­den­ta­mi. Za kil­ka­set zło­tych lub za… piwo zga­dza­li się na ich pod­pi­sa­nie. Z nie­ofi­cjal­nych infor­ma­cji wyni­ka, że nie­któ­rzy z nich byli stu­den­ta­mi pra­wa i nie­wy­klu­czo­ne, że są teraz apli­kan­ta­mi, ase­so­ra­mi lub… pro­ku­ra­to­ra­mi. Rekor­dzist­ką oka­za­ła się stu­dent­ka psy­cho­lo­gii, z któ­rą zawar­to umo­wy na kil­ka­dzie­siąt tysię­cy zło­tych. Co mie­siąc dział mar­ke­tin­gu Mino­vy przy­go­to­wy­wał zesta­wie­nia doty­czą­ce sprze­da­ży mate­ria­łów che­micz­nych dla poszcze­gól­nych kopalń i wyli­czał pro­cen­to­wą pro­wi­zję” wypła­ca­ną dyrektorom.

Mino­va pła­ci­ła w ten spo­sób za zama­wia­nie jej pro­duk­tów, a nie EMS oraz za to, żeby dyrek­to­rzy kopalń nie rekla­mo­wa­li jako­ści sprze­da­wa­nych przez nią produktów.

Pie­nią­dze na łapów­ki tra­fia­ły też do Pol­ski ze spe­cjal­ne­go kon­ta w szwaj­car­skim ban­ku. Pra­cow­ni­cy spół­ki prze­wo­zi­li je w tecz­kach pod­czas służ­bo­wych dele­ga­cji. Kie­dy już o spra­wie dowie­dzie­li się śled­czy, pła­co­no milio­ny za mil­cze­nie. Pre­ze­si Ori­ca z Austra­lii, kie­dy zorien­to­wa­li się o afe­rze i jej ska­li oraz zagro­że­niu dla wia­ry­god­no­ści ich gieł­do­wej spół­ki, zwol­ni­li z kie­row­ni­czych sta­no­wisk wie­lu mene­dże­rów. Po zaan­ga­żo­wa­niu Inter­po­lu w śledz­two ist­nia­ło bowiem podej­rze­nie, że korup­cyj­ny pro­ce­der nie doty­czy jedy­nie Polski.

Jed­nym ze świad­ków oskar­że­nia jest Piotr W. Stra­cił sta­no­wi­sko dyrek­to­ra kopal­ni Biel­szo­wi­ce po tym, jak wła­dze Kom­pa­nii Węglo­wej dowie­dzia­ły się z Gaze­ty Wybor­czej o tym, iż poszedł na współ­pra­cę z pro­ku­ra­tu­rą, i zezna­je w spra­wie afe­ry Mino­va Eko­chem. W. przy­znał pro­ku­ra­to­rom, że kie­dy kie­ro­wał kopal­nią Pol­ska-Wirek, wziął trzy łapów­ki po 1,5 tys. zł każda.

Jak widać czar­na bran­ża” trzy­ma się moc­no. Zła­ma­nie zmo­wy mil­cze­nia zosta­ło ukarane.

Arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny we wrze­śniu 2013 roku na por­ta­lu wPo​li​ty​ce​.pl Jak widać, w gór­nic­twie bez zmian.

Spra­wa pod nadzorem

Nie­daw­no zamie­ści­łem cie­ka­wy doku­ment. A teraz kolej­ny, jesz­cze cie­kaw­szy. Co z nie­go wyni­ka? Ano to, że Pro­ku­ra­tor Gene­ral­ny posta­no­wił przyj­rzeć się spra­wie, któ­rą zaj­mu­je się Pro­ku­ra­tu­ra Rejo­no­wa w Chorzowie.

Myślę, że pan pre­zy­dent Kostemp­ski powi­nien być zado­wo­lo­ny. Tak się robi public rela­tions. Za free.

Moż­na? Można.

img001

Pora na igrzyska

Jed­nak listy docho­dzą, a pro­ku­ra­tu­ra czy­ta i pracuje. 

Miła wia­do­mość. Wkrót­ce inspi­ru­ją­ce szcze­gó­ły o tym, czym zain­te­re­so­wa­łem pro­ku­ra­tu­rę. Może ktoś się dołą­czy? Nadal nie do koń­ca zosta­ła wyja­śnio­na tzw. spra­wa opie­ku­nek” dziec­ka na eta­tach samorządu.

Bez nazwy