Pą Pre­zi­dą oskarża

Pą Pre­zi­dą Świę­to­chło­wic wyto­czył dzia­ła. W grud­niu ub. roku skie­ro­wał do sądu pry­wat­ny akt oskar­że­nia prze­ciw­ko mnie.

Wol­ny kraj, to każ­de­mu wol­no. Nawet takie­mu pre­zy­den­to­wi Świę­to­chło­wic. Zasta­na­wia mnie jedy­nie, że w tym samym cza­sie ta sama kan­ce­la­ria kie­ru­je pry­wat­ne akty oskar­że­nia męża i żony prze­ciw­ko mnie.

Naj­pierw żona tego pana pre­zy­den­ta czu­je się źle, gdyż podob­no nazwa­łem ją Bar­bie (cała ta zabaw­na histo­ria tu).

A jej mąż – Dawid Kostemp­ski, w tym samym cza­sie czu­je się znie­sła­wio­ny publi­ka­cja­mi na blo­gu www​.kostemp​ski​won​ze​swion​.pl, któ­rych autor­stwo upar­cie usi­łu­je mi przy­pi­sać. No, cóż. Wol­ny kraj, powta­rzam. Od 1989 roku podobno.

Kostemp­ski oskar­ża mnie o popeł­nie­nie prze­stęp­stwa z art. 12 k.k. w związ­ku z art. 212 § 2 k.k.”. Roz­szy­fro­wa­łem ten praw­ni­czy żargon:

Art. 12. Dwa lub wię­cej zacho­wań, pod­ję­tych w krót­kich odstę­pach cza­su w wyko­na­niu z góry powzię­te­go zamia­ru, uwa­ża się za jeden czyn zabro­nio­ny; jeże­li przed­mio­tem zama­chu jest dobro oso­bi­ste, warun­kiem uzna­nia wie­lo­ści zacho­wań za jeden czyn zabro­nio­ny jest toż­sa­mość pokrzywdzonego.

a kocha­ny przez wszyst­kich dziennikarzy:

Art. 212 §
1. Kto poma­wia inną oso­bę, gru­pę osób, insty­tu­cję, oso­bę praw­ną lub jed­nost­kę orga­ni­za­cyj­ną nie­ma­ją­cą oso­bo­wo­ści praw­nej o takie postę­po­wa­nie lub wła­ści­wo­ści, któ­re mogą poni­żyć ją w opi­nii publicz­nej lub nara­zić na utra­tę zaufa­nia potrzeb­ne­go dla dane­go sta­no­wi­ska, zawo­du lub rodza­ju działalności,
pod­le­ga grzyw­nie albo karze ogra­ni­cze­nia wolności.
§ 2. Jeże­li spraw­ca dopusz­cza się czy­nu okre­ślo­ne­go w § 1 za pomo­cą środ­ków maso­we­go komu­ni­ko­wa­nia, pod­le­ga grzyw­nie, karze ogra­ni­cze­nia wol­no­ści albo pozba­wie­nia wol­no­ści do roku.

Zamiesz­czam ska­ny tego aktu oskar­że­nia. Miłej lek­tu­ry. A ciąg dal­szy wkrótce.

Eska­la­cja napię­cia musi być – jak u Hitchcocka.

Atrak­cyj­ne Świętochłowice

Od począt­ku roku do poło­wy listo­pa­da w Świę­to­chło­wi­cach zamel­do­wa­ło się ponad 2,5 tysią­ca osób. Zaska­ku­ją­ce, że w roku wybo­rów do samo­rzą­du przy­by­ło chęt­nych do zamiesz­ka­nia w mie­ście o jed­nym z naj­więk­szych pozio­mów bez­ro­bo­cia i nie­mal cał­ko­wi­tym bra­ku mieszkań.

Nie­daw­ne wybo­ry w mie­ście wygrał ponow­nie urzę­du­ją­cy pre­zy­dent Dawid Kostemp­ski, kan­dy­dat PO. Zdo­był ponad 51 pro­cent gło­sów i poko­nał trzech kon­ku­ren­tów w pierw­szej run­dzie. Czy to był nokaut? A może kan­dy­dat był na dopingu”?

dowod

Tro­chę sta­ty­sty­ki (dane wg PKW):

Świę­to­chło­wi­ce – licz­ba miesz­kań­ców w 2014 r. – 49 638, z tego upraw­nio­nych do gło­so­wa­nia w wybo­rach było 40 551 osób.

Dotar­łem do danych, z któ­rych wyni­ka, że od stycz­nia tego roku w Świę­to­chło­wi­cach do 14 listo­pa­da na pobyt sta­ły i cza­so­wy (ponad 3 mie­sią­ce) zamel­do­wa­ły się aż 2825 oso­by. Moż­na zatem zało­żyć, że co mie­siąc Świę­to­chło­wi­com przy­by­wa­ło pra­wie 300 nowych miesz­kań­ców. Wśród tych danych nie ma osób zamel­do­wa­nych na kró­cej, niż kwartał.

W wybo­rach pre­zy­denc­kich w tym mie­ście na czte­rech kan­dy­da­tów gło­so­wa­ło 15 936 osób, a Kostemp­ski zdo­był 8 242 gło­sów (51.72 proc.). Wygrał wybo­ry w pierw­szej turze, prze­kra­cza­jąc gra­ni­cę 50 proc. gło­sa­mi… 274 osób. To nie­wiel­ka róż­ni­ca. Odpo­wia­da np. licz­bie osób zamel­do­wa­nych w mie­ście w cią­gu miesiąca.

Przed roz­po­czę­ciem kam­pa­nii wybor­czej i w jej trak­cie docho­dzi­ły z tego mia­sta infor­ma­cje, że Świę­to­chło­wi­ce nagle sta­ły się bar­dzo atrak­cyj­nym miej­scem do zamel­do­wa­nia (nie mylić z zamieszkaniem).

Fik­cyj­ny meldunek

Temu tren­do­wi dał się ponieść nawet sam Kostemp­ski, któ­ry mimo, iż miesz­ka w kamie­ni­cy w cen­trum Kato­wic oraz wykań­cza spo­ry dom w eli­tar­nej dziel­ni­cy na przed­mie­ściach mia­sta, zamel­do­wał się w Świę­to­chło­wi­cach. Po co? Ano po to, aby móc star­to­wać w wybo­rach na rad­ne­go z listy PO w Świę­to­chło­wi­cach (ułom­na usta­wa nie wyma­ga od star­tu­ją­cych w wybo­rach pre­zy­denc­kich zamieszkania).

Co praw­da kodeks wybor­czy mówi o tym, że kan­dy­dat na rad­ne­go musi sta­le zamiesz­ki­wać na obsza­rze danej gmi­ny”, ale to mar­twy prze­pis, któ­rym nikt się nie przej­mu­je. A szko­da. Łama­nie pra­wa nie­któ­rym wcho­dzi w krew.

Zgod­nie z Kodek­sem wyborczym:

Przez sta­łe zamiesz­ka­nie” nale­ży rozu­mieć zamiesz­ka­nie w okre­ślo­nej miej­sco­wo­ści pod ozna­czo­nym adre­sem z zamia­rem sta­łe­go poby­tu. W orzecz­nic­twie zarów­no sądów powszech­nych, jak i sądów admi­ni­stra­cyj­nych przyj­mu­je się, że za miej­sce sta­łe­go poby­tu nie uzna­je się miej­sca, w któ­rym oso­ba jest zamel­do­wa­na, ale w któ­rym sta­le reali­zu­je swo­je pod­sta­wo­we funk­cje życio­we, tj. w szcze­gól­no­ści miesz­ka, spo­ży­wa posił­ki, nocu­je, wypo­czy­wa, prze­cho­wu­je swo­je rze­czy nie­zbęd­ne do codzien­ne­go funk­cjo­no­wa­nia, przyj­mu­je wizyty.

Kostemp­ski pod­czas kam­pa­nii wybor­czej był zamel­do­wa­ny w pew­nym miesz­ka­niu w Świę­to­chło­wi­cach, ale miesz­kał w Kato­wi­cach. Pre­zy­dent był odwo­żo­ny do magi­stra­tu i przy­wo­żo­ny do miesz­ka­nia w Kato­wi­cach służ­bo­wym autem z kierowcą.

Co przy­cią­gnę­ło tych ludzi do mia­sta z naj­wyż­szym bez­ro­bo­ciem w regio­nie? Z danych zaczerp­nię­tych ze stro­ny PUP w Świę­to­chło­wi­cach w paź­dzier­ni­ku bez pra­cy było pra­wie 2 tysią­ce osób, sto­pa bez­ro­bo­cia wyno­si­ła 15,7 proc (w woje­wódz­twie – 9,8 proc., w kra­ju – 11,5 proc.).

Walo­ry tury­stycz­ne i eko­lo­gicz­ne? Nie­praw­do­po­dob­ne. Rewi­ta­li­za­cja Sta­wu Kali­na, któ­ry sku­tecz­nie tru­je miesz­kań­ców oka­za­ła się kla­pą eko­no­micz­ną i wize­run­ko­wą, bada­ną przez ABW. Muzeum Powstań Ślą­skich (zło­śli­wi doda­ją imie­nia Dawi­da Kostemp­skie­go”) będzie eko­no­micz­ną pułap­ką, bo na jego utrzy­ma­nie mia­sto doło­ży kil­ka­set tysię­cy złotych.

Poży­cza od tatusia

O Świę­to­chło­wi­cach, 50-tysięcz­nym mie­ście na Ślą­sku pomię­dzy Cho­rzo­wem i Rudą Ślą­ską oraz jego pre­zy­den­cie, Dawi­dzie Kostemp­skim z PO napi­sa­łem spo­ro. Opi­sa­łem, jak to ukrył przed wybor­ca­mi fakt ska­za­nia za mata­cze­nie po śmier­tel­nym wypad­ku samo­cho­do­wym, zatrud­nił w magi­stra­cie jako dorad­cy dzien­ni­ka­rza publicz­nej roz­gło­śni, w któ­re­go pro­gra­mach czę­sto wystę­po­wał, pro­ku­ra­tor­skie postę­po­wa­nie w spra­wie opie­ku­nek swe­go dziec­ka, zatrud­nio­nych na eta­tach w samo­rzą­dzie oraz spo­ro innych spraw.

Oka­za­ło się, że do oświad­cze­nia mająt­ko­we­go Kostemp­ski nie wpi­sał dro­gie­go zegar­ka, któ­ry nosi. Kie­dy spra­wa wyszła na jaw, pre­zy­dent tłu­ma­czył się pry­mi­tyw­nie – naj­pierw, że zega­rek poży­czył od ojca”, a potem, że poży­cza od ojca, ale to chiń­ska podróbka”.

Co na to CBA? Zapew­ne nic, bo oto­cze­nie pre­zy­den­ta wręcz chwa­li się dobry­mi ukła­da­mi w służ­bach. Tak czy owak, wszyst­ko na to wska­zu­je, że to nie koniec opo­wie­ści o soł­ty­sie ze Świę­to­chło­wic”, któ­ry mia­sto trak­tu­je jak swój par­tyj­ny folwark.

Fol­wark Świę­to­chło­wi­ce, czy­li pre­zy­dent jest z PO

Pre­zy­dent Świę­to­chło­wic jest kla­sycz­nym przy­kła­dem rzą­dów Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej – peł­nych aro­gan­cji i nie­speł­nio­nych obiet­nic. Szko­da tyl­ko, że od czte­rech lat kró­li­ka­mi doświad­czal­ny­mi są miesz­kań­cy tego miasta.

Nadzie­ja ślą­skiej PO”, jak jesz­cze do nie­daw­na był przed­sta­wia­ny Dawid Kostemp­ski (i jak sam kre­ował się w mediach oraz przez zaprzy­jaź­nio­nych żur­na­li­stów) potra­fi mani­pu­lo­wać media­mi. A to zle­ci w jakiejś gaze­cie kam­pa­nię rekla­mo­wą, a to da ogło­sze­nia lub wes­prze zle­ce­niem bystre­go dzien­ni­ka­rza. Ponad rok temu zatrud­nił na sta­no­wi­sku dorad­cy do spraw mediów dzien­ni­ka­rza Pol­skie­go Radia Kato­wi­ce Jerze­go Zawartkę.

Zapew­ne po to, by czę­sto wystę­po­wać w jego pro­gra­mach w publicz­nej roz­gło­śni. Po ujaw­nie­niu tego skan­da­lu dzien­ni­karz zna­lazł posa­dę w Radzie Nad­zor­czej miej­skiej spół­ki w Sosnow­cu, w któ­rej wice­pre­ze­sem jest Agniesz­ka Kostemp­ska, jego żona.

n_10010749_2443

Dawid Kostemp­ski, w plat­for­mer­skich krę­gach Del­fi­nem zwa­ny, wraz z żoną miesz­ka w Kato­wi­cach. Kostemp­ski marzy o pre­zy­denc­kiej reelek­cji, a w naj­gor­szym wypad­ku – by zostać rad­nym w Świę­to­chło­wi­cach, w któ­rych nie­daw­no się zamel­do­wał. Kie­row­ca jed­nak codzien­nie zawo­ził pre­zy­den­ta do Kato­wic, a rano – przy­wo­ził służ­bo­wą limu­zy­ną do świę­to­chło­wic­kie­go magistratu.

Pre­zy­dent Kostemp­ski oprócz star­tu w wybo­rach pre­zy­denc­kich kan­dy­du­je też w wybo­rach rad­nych w Świę­to­chło­wi­cach. Co praw­da kodeks wybor­czy mówi o tym, że kan­dy­dat na rad­ne­go musi sta­le zamiesz­ki­wać na obsza­rze danej gmi­ny”, ale absol­went wydzia­łu pra­wa, jakim zwie się Kostemp­ski, nie zawra­ca sobie gło­wy taki bzdetami..

Wg tegoż kodek­su – przez sta­łe zamiesz­ka­nie” nale­ży rozu­mieć zamiesz­ka­nie w okre­ślo­nej miej­sco­wo­ści pod ozna­czo­nym adre­sem z zamia­rem sta­łe­go poby­tu. W orzecz­nic­twie zarów­no sądów powszech­nych, jak i sądów admi­ni­stra­cyj­nych przyj­mu­je się, że:

za miej­sce sta­łe­go poby­tu nie uzna­je się miej­sca, w któ­rym oso­ba jest zamel­do­wa­na, ale w któ­rym sta­le reali­zu­je swo­je pod­sta­wo­we funk­cje życio­we, tj. w szcze­gól­no­ści miesz­ka, spo­ży­wa posił­ki, nocu­je, wypo­czy­wa, prze­cho­wu­je swo­je rze­czy nie­zbęd­ne do codzien­ne­go funk­cjo­no­wa­nia, przyj­mu­je wizyty.

Agniesz­ka tutaj nie mieszka

Miesz­kań­cy Świę­to­chło­wic wie­dzą, że pre­zy­dent ich mia­sta Dawid Kostemp­ski, nie miesz­ka w tym mie­ście. Sam zresz­tą np. w mate­ria­łach pra­so­wych oraz na por­ta­lach spo­łecz­no­ścio­wych jako miej­sce swo­je­go zamiesz­ka­nia wska­zu­je Kato­wi­ce, podob­nie zresz­tą jego mał­żon­ka, Agnieszka.

Dawid Kostemp­ski decy­du­jąc się na start w wybo­rach na rad­ne­go musiał wypeł­nić oświad­cze­nie o posia­da­niu bier­ne­go pra­wa wybor­cze­go na tere­nie Świę­to­chło­wic – czy­li potwier­dzić, że miesz­ka w tym mie­ście. Ist­nie­ją jed­nak dowo­dy, że skłamał.

Pani Kostemp­ska pozaz­dro­ści­ła stoł­ka mężo­wi i wymy­śli­ła sobie, że zosta­nie pre­zy­dent­ką Mysło­wic z ramie­nia Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej”. Nie­waż­ne, że w tym mie­ście nie miesz­ka, ani nie jest nawet zamel­do­wa­na. Kto boga­tej zabroni?

Jej opo­nen­ci zare­ago­wa­li natych­miast. W Mysło­wi­cach poja­wił się wiel­ki baner z napi­sem Agniesz­ka tutaj nie mieszka”.

Fakt”, lan­su­ją­cy do nie­daw­na to mał­żeń­stwo mło­dych, ale agre­syw­nych medial­nie poli­ty­ków, nie­daw­no ujaw­nił, że Kostemp­ska od kil­ku mie­się­cy jest na zwol­nie­niu lekar­skim, ale to nie prze­szka­dza jej w pro­wa­dze­niu kam­pa­nii wyborczej.

ZUS tak­że nie ma nic prze­ciw­ko temu, aby rzecz­nicz­ka ślą­skiej PO łama­ła pra­wo. Sor­ry, taki mamy kraj.

Nawia­sem mówiąc Elż­bie­ta Bień­kow­ska nie popar­ła swo­jej par­tyj­nej kole­żan­ki w tych wybo­rach w rodzin­nym mie­ście. Wola­ła reko­men­do­wać inne­go kandydata.

Eko­lo­gicz­ne skandale

Naj­więk­sze wize­run­ko­we wpad­ki pre­zy­den­ta Świę­to­chło­wic wią­żą się z eko­lo­gią. Na razie gigan­tycz­nym nie­wy­pa­łem oka­za­ła się rewi­ta­li­za­cja Sta­wu Kali­na, wąt­pli­wej atrak­cji jed­nej z dziel­nic mia­sta. Ów staw to zbior­nik rako­twór­czych feno­li, węglo­wo­do­rów aro­ma­tycz­nych, piry­dy­ny i diok­syn – jed­nych z naj­sil­niej­szych tru­cizn, któ­re wywo­łu­ją poro­nie­nia i wady płodu.

Rewi­ta­li­za­cja tego zbior­ni­ka, według mrzo­nek Kostemp­skie­go, któ­ry zdo­był” na ten cel milio­ny euro unij­nej dota­cji roz­po­czę­ła się od… wycię­cia ponad tysią­ca drzew, któ­re rosły nad brze­giem i były natu­ral­ną barie­rą przed tok­sycz­ny­mi wyziewami.

Zamiast czy­stej wody i pły­wa­ją­cych ryb, po kil­ku mie­sią­cach wybuchł skan­dal. Wyko­naw­ca, któ­ry wygrał prze­targ, zszedł z pla­cu budo­wy. Nie chciał fir­mo­wać fik­cji. Stwier­dził, iż narzu­co­na przez inwe­sto­ra, czy­li urząd mia­sta meto­da rewi­ta­li­za­cji jest zła i nie gwa­ran­tu­je uzy­ska­nia efek­tu eko­lo­gicz­ne­go”. A stę­że­nie tok­sycz­nych sub­stan­cji jest kil­ka tysię­cy razy wyż­sze, niż dekla­ro­wał to Urząd Miasta.

Staw Kali­na jest groź­ny dla zdro­wia nie tyl­ko z powo­du swo­jej zawartości.

Dzien­ni­karz Grze­gorz Mika, pre­zes Ślą­skiej Tele­wi­zji Miej­skiej w Świę­to­chło­wi­cach od kil­ku tygo­dni dosta­je pogróż­ki. Ktoś gro­zi jemu i rodzi­nie śmier­cią, jeże­li dalej będzie zaj­mo­wał się tema­tem Kaliny.

Fia­sko efek­tu eko­lo­gicz­ne­go” jest bar­dzo praw­do­po­dob­ne, jeże­li nie zosta­nie zmie­nio­na tech­no­lo­gia rewi­ta­li­za­cji. Wte­dy mia­sto będzie musia­ło zwró­cić kil­ka­dzie­siąt milio­nów zło­tych unij­nej dotacji.

O tym skan­da­lu zosta­ły zawia­do­mio­ne wszyst­kie służ­by i pro­ku­ra­tu­ra. I nic. Cze­ka­ją. Nic się nie dzie­je, bo nadal w Pol­sce rzą­dzi PO, a za kil­ka dni wybo­ry samorządowe.

Nie­daw­no miesz­kań­cy Świę­to­chło­wic dowie­dzie­li się o innym pre­zen­cie”, jakim obda­ro­wał ich pre­zy­dent Kostemp­ski. W cen­trum mia­sta, w tajem­ni­cy przed rad­ny­mi i bez wyma­ga­nych kon­sul­ta­cji spo­łecz­nych powsta­je eks­pe­ry­men­tal­na insta­la­cja, pro­du­ku­ją­ca ener­gię elek­trycz­ną i ciepl­ną z odpa­dów komu­nal­nych oraz osa­dów ściekowych (!).

Ujaw­nie­nie tej inwe­sty­cji wywo­ła­ło skan­dal i gorącz­ko­we zapew­nie­nie pre­zy­den­ta, że powsta­je nie spa­lar­nia odpa­dów, ale Ośro­dek Badaw­czo-Roz­wo­jo­wy” cze­goś tam.

Kostemp­ski recy­kler”

Nawia­sem mówiąc Dawid Kostemp­ski ma sła­bość” do zaj­mo­wa­nia się odpa­da­mi. 3 czerw­ca 2008 roku gdy był już rad­nym Kato­wic, jako wła­ści­ciel Fir­my Recy­kler otrzy­mał, wyda­ną z upo­waż­nie­nia Pre­zy­den­ta Mia­sta Kato­wi­ce Pio­tra Uszo­ka, decy­zję zezwa­la­ją­cą na zbie­ra­nie i trans­port odpa­dów. Szyb­ko, bo 28 czerw­ca tego same­go roku ogło­szo­na zosta­je przez Fir­mę Recy­kler pod patro­na­tem Pre­zy­den­ta Mia­sta, akcja zbiór­ki tzw. elek­tro­śmie­ci w ramach stwo­rzo­ne­go przez Recy­kler sys­te­mu Przy­nieś z miesz­ka­nia do punk­tu zbierania”.

Czy nie było to wyko­rzy­sta­nie wów­czas swe­go sta­no­wi­ska? Takich firm jest spo­ro, ale tyl­ko jed­na nale­ża­ła do rad­ne­go, na doda­tek ówcze­sne­go asy­sten­ta Jerze­go Buz­ka. Taki handicap.

Wzrok śled­czych spo­czy­wa na kuli­sach prze­tar­gu na wywóz i uty­li­za­cję śmie­ci, ogło­szo­ny przez gmi­nę. Ku zasko­cze­niu wszyst­kich nie wygra­ła gmin­na spół­ka MPGK ze Świę­to­chło­wic, ale pry­wat­na fir­ma z mia­sta obok, któ­ra… póź­niej zle­ci­ła wywóz śmie­ci prze­gra­nej. Nasu­wa się pyta­nie: sko­ro zwy­cięz­ca prze­tar­gu zapro­po­no­wał znacz­nie niż­sze staw­ki, to dla­cze­go pod­wy­ko­naw­cą jest MPGK? Na osło­dę porażki?

Nie­czy­sta kampania

Nie­daw­no zastęp­ca pre­zy­den­ta mia­sta, rów­nież star­tu­ją­cy w wybo­rach samo­rzą­do­wych z listy PO, wydał decy­zję o zaka­zie umiesz­cza­nia mate­ria­łów wybor­czych na budyn­kach i innym mie­niu nale­żą­cych do gmi­ny. W ten cudow­ny spo­sób w Świę­to­chło­wi­cach nie ma pra­wie bane­rów innych kan­dy­da­tów, niż PO, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem obec­ne­go pre­zy­den­ta. Ten poja­wia się w ilo­ściach wywo­łu­ją­cych oczopląs.

Głów­nym celem takie­go zaka­zu jest – jak czytamy:

zacho­wa­nie porząd­ku i este­ty­ki w mie­ście oraz uchro­nie­nie infra­struk­tu­ry miej­skiej od uszko­dze­nia i zapew­nie­nie bez­pie­czeń­stwa uczest­ni­ków ruchu drogowego”.

W rezul­ta­cie bar­dzo zosta­ły ogra­ni­czo­ne środ­ki pro­wa­dze­nia kam­pa­nii wybor­czej. Jed­nym pismem zablo­ko­wa­na zosta­ła moż­li­wość eks­po­zy­cji mate­ria­łów wybor­czych wszyst­kim komi­te­tom, spryt­nie wyko­rzy­stu­jąc fakt wyku­pie­nia przez Plat­for­mę Oby­wa­tel­ską prak­tycz­nie wszyst­kich bil­l­bo­ar­dów rekla­mo­wych w mieście.

Decy­zja wyda­na zosta­ła bar­dzo póź­no. Gdy komi­te­ty wybor­cze wstęp­nie zare­zer­wo­wa­ły powierzch­nie, wyne­go­cjo­wa­ne umo­wy, a nawet prze­la­ły pie­nią­dze na kon­ta miej­skich insty­tu­cji, nie­spo­dzie­wa­nie zosta­ły poin­for­mo­wa­ne, że usta­le­nia są nieaktualne.

W uza­sad­nie­niu swo­jej decy­zji o zaka­zie umiesz­cza­nia mate­ria­łów wybor­czych na mie­niu gmi­ny, pre­zy­dent Świę­to­chło­wic pod­pie­ra się tro­ską o este­ty­kę mia­sta i bez­pie­czeń­stwem. Powo­łu­je się na swo­je upraw­nie­nia, ale nie poda­je żad­nej pod­sta­wy prawnej.

To nie jedy­ne kon­tro­wer­sje wokół dzia­łań Dawi­da Kostemp­skie­go. Nigdy swo­im wybor­com nie przy­znał się do tego, że w 1997 roku brał udział w wypad­ku samo­cho­do­wym, w któ­rym zgi­nął mło­dy czło­wiek, a dwaj inni zosta­li cięż­ko ran­ni. Mariusz K., któ­ry pro­wa­dził auto, przez 16 lat nie odbył pra­wo­moc­ne­go wyro­ku trzech lat wię­zie­nia. Kostemp­ski, ska­za­ny za ukry­wa­nie dowo­dów i nie­udzie­le­nie pomo­cy cięż­ko ran­nym na 1,5 roku w zawie­sze­niu, nigdy nie prze­pro­sił rodzi­ny ofiar.

Del­fin z Kali­ny, czy­li pycha kro­czy przed upadkiem

Miał być eko­lo­gicz­ny suk­ces, a jest eko­lo­gicz­na poraż­ka oraz ryzy­ko, że wkrót­ce w mie­ście będą się rodzi­ły kale­kie dzie­ci, a wybor­cy któ­rzy zaufa­li pre­zy­den­to­wi Dawi­do­wi Kostemp­skie­mu – czę­ściej cho­ro­wać na raka.

Mira­że, roz­ta­cza­ne przez pre­zy­den­ta Świę­to­chło­wic roz­my­wa­ją się. Nie­wie­le z obiet­nic wybor­czych, jakie chęt­nie skła­dał 4 lata temu sta­ło się fak­tem. Na szczę­ście dla kasy mia­sta. Wszyst­ko wska­zu­je na to, że Dawid Kostemp­ski (zwa­ny w par­tyj­nych krę­gach Del­fi­nem), nie­gdyś nadzie­ja ślą­skiej Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej, poważ­nie nara­ził życie i zdro­wie miesz­kań­ców Świętochłowic.

Kostempski i ElaPię­cio­hek­ta­ro­wy staw Kali­na uprzy­krza życie miesz­kań­com świę­to­chło­wic­kiej dziel­ni­cy Zgo­da od ponad 40 lat. Z bez­od­pły­wo­we­go, zanie­czysz­czo­ne­go feno­lem zbior­ni­ka wydo­by­wa się fetor. Głów­nym tru­ci­cie­lem były pobli­skie zakła­dy che­micz­ne pro­du­ku­ją­ce far­by i lakie­ry. Przez lata w pobli­żu sta­wu usy­pa­no hał­dę odpa­dów popro­duk­cyj­nych. Spły­wa­ją­ce z niej wody ska­zi­ły zbior­nik meta­la­mi cięż­ki­mi, i nie tylko.

Staw Kali­na był wyzwa­niem dla nie­mal każ­dych władz Świę­to­chło­wic od wie­lu lat. Pró­bo­wa­no wcze­śniej cuch­ną­cy pro­blem, któ­ry od domów ludzi jest odda­lo­ny zale­d­wie o kil­ka­dzie­siąt metrów, jakoś roz­wią­zać. Wokół hał­dy powstał ekran o głę­bo­ko­ści 1012 m, któ­ry oka­zał się nie­wy­star­cza­ją­cą barie­rą, bo był za płyt­ki. Ska­żo­ny pozo­stał też sam staw – na dnie zale­ga war­stwa tok­sycz­ne­go, che­micz­ne­go osadu.

Rako­twór­cza niespodzianka

Do koń­ca nie wia­do­mo, kto Kostemp­skie­mu pod­su­nął pomysł rewi­ta­li­za­cji Kali­ny. Ponie­waż pamięć ludz­ka jest zawod­na, war­to przy­to­czyć kil­ka cyta­tów z depesz PAP sprzed kil­ku mie­się­cy, o tym jak mia­ło być pięknie:

Jak akcen­to­wał pre­zy­dent mia­sta Dawid Kostemp­ski, przed­się­wzię­cie jest naj­więk­szym tego typu w regio­nie i jed­nym z naj­więk­szych w Pol­sce. Choć w jego efek­cie do koń­ca lip­ca 2015 r. Kali­na powin­na być czy­sta (mają do niej wró­cić jesio­try), wcze­śniej oko­licz­nych miesz­kań­ców dotkną nie­do­god­no­ści zwią­za­ne ze smro­dem wydo­by­wa­nych zanie­czysz­czeń i ruchem ciężarówek.
– Ostat­nie dzie­się­cio­le­cia poka­zy­wa­ły, że pró­by oczysz­cza­nia sta­wu ze wszyst­kich zanie­czysz­czeń oka­zy­wa­ły się mało sku­tecz­ne. Od 2011 roku zaczę­li­śmy inten­syw­ne poszu­ki­wa­nia środ­ków finan­so­wych na reali­za­cję tego przed­się­wzię­cia i stwo­rze­nie takiej tech­no­lo­gii, któ­ra w spo­sób sku­tecz­ny i efek­tyw­ny pozwo­li przy­wró­cić war­to­ści przy­rod­ni­cze w tym miej­scu – wyja­śniał Dawid Kostemp­ski, pre­zy­dent Świętochłowic.”

Jak się oka­za­ło była to tyl­ko – w naj­lep­szym razie – sztucz­ka public rela­tions. Oszo­ło­mio­ny wizją przed­wy­bor­cze­go suk­ce­su na eko­lo­gii” ambit­ny pre­zy­dent Świę­to­chło­wic, żon­glu­ją­cy wizją dota­cji euro­pej­skich, roz­po­czął kil­ka mie­się­cy temu inwe­sty­cję. Pod­czas pod­pi­sa­nia umo­wy o dofi­nan­so­wa­nie w mar­cu 2012 r. Kostemp­ski perorował: 

Zatru­ty feno­lem i cuch­ną­cy staw Kali­na, któ­ry przez lata był dla władz i miesz­kań­ców eko­lo­gicz­nym wyrzu­tem sumie­nia, już wkrót­ce sta­nie się dumą i pereł­ką okolicy”.

Na spa­cer wokół Kali­ny w 2012 r. namó­wił nawet ówcze­sną mini­ster Elż­bie­tę Bień­kow­ską, któ­ra przy­łą­czy­ła się do chóru:

Ten, pierw­szy w regio­nie i naj­więk­szy w kra­ju pro­jekt rewi­ta­li­za­cji, będzie dowo­dem na to, że war­to poko­ny­wać barie­ry by wyko­rzy­stać unij­ne dota­cje dla zmie­nia­nia oto­cze­nia przy­rod­ni­cze­go i przy­wra­ca­nia natu­rze znisz­czo­nych przez czło­wie­ka terenów”.

Według obli­czeń inwe­sty­cja mia­ła kosz­to­wać 52 mln zł. Jed­nak po prze­tar­gu oka­za­ło się, że kon­sor­cjum trzech firm (VIG Sp. z o.o., Port Servi­ce Sp. z o.o. oraz PPR Com­plex Sp. z o.o.) jest w sta­nie to zro­bić za pra­wie 30 mln zł, nie­mal­że o poło­wę mniej, niż zakła­dał pro­jekt. I już pierw­sze pyta­nie: dla­cze­go wpro­wa­dzo­no taką korektę?

Łącz­ny koszt inwe­sty­cji wyno­si 29 977 780 zł, z cze­go 85 proc. to unij­ne dofi­nan­so­wa­nie (25 481 113 zł), 12 proc. pożycz­ka z WFO­ŚiGW w Kato­wi­cach (4 328 587 zł), a zale­d­wie trzy pro­cent to wkład gmi­ny (168 079 zł). Unia Euro­pej­ska daje, ale i wyma­ga. Warun­kiem otrzy­ma­nia dota­cji było uzy­ska­nie tzw. efek­tu eko­lo­gicz­ne­go, czy­li zapew­ne przy­naj­mniej tyle, że bajo­ro prze­sta­nie cuchnąć.

Pra­ce trwa­ły od wio­sny, cyster­ny wywo­zi­ły set­ki ton tru­ją­ce­go szla­mu z dna Kali­ny do Trój­mia­sta, gdzie były spa­la­ne i uty­li­zo­wa­ne. Ze stro­ny wyko­naw­ców cicho docho­dzi­ły lek­kie sygna­ły, że nie wszyst­ko prze­bie­ga zgod­nie z pla­nem i efek­tu eko­lo­gicz­ne­go nie da się uzy­skać nie tyl­ko do 2015 r., ale wcale.

Koniec eko­lo­gicz­nej bajki

We wto­rek ze sztan­da­ro­wej inwe­sty­cji, któ­ra mia­ła być per­łą w koro­nie” mene­dżer­skich doko­nań Dawi­da Kostemp­skie­go wyco­fa­ło się kon­sor­cjum. Przy oka­zji pre­zes spół­ki VIG ujaw­nił szo­ku­ją­ce fak­ty. Urząd mia­sta przede wszyst­kim nie zapła­cił za wyko­na­ne do tej pory pra­ce 8 mln zł. To duża kwo­ta, ale wobec pust­ki w kasie mia­sta – szokująca.

– Gmi­na Świę­to­chło­wi­ce od chwi­li zawar­cia umo­wy z naszym Kon­sor­cjum baga­te­li­zo­wa­ła zgła­sza­ne pro­ble­my, któ­re unie­moż­li­wia­ły osią­gnię­cie efek­tu eko­lo­gicz­ne­go inwe­sty­cji. Tego efek­tu pro­jek­tan­ci nie zakła­da­li, gdyż zama­wia­ją­cy, czy­li mia­sto, tego nie żąda­ło! – twier­dzi Zdzi­sław Sewe­ryn, pre­zes zarzą­du VIG.

To nie wszyst­ko. W oświad­cze­niu pre­zes Sewe­ryn zarzu­ca mia­stu, że urzęd­ni­cy zata­ili i nie prze­ka­za­li istot­nych doku­men­tów oraz infor­ma­cji na temat zanie­czysz­cze­nia tego, co kry­je dno stawu.

– Te war­stwy podo­sa­do­we po usu­nię­ciu osa­dów i ich odsło­nię­ciu powo­do­wać będą dal­szą emi­sje feno­li i związ­ków che­micz­nych do wody, i wtór­ne zanie­czysz­cze­nie sta­wu Kali­na. Abso­lut­nym bra­kiem odpo­wie­dzial­no­ści ze stro­ny Gmi­ny było baga­te­li­zo­wa­nie opi­nii spe­cja­li­stów o szko­dli­wo­ści zało­żo­nej tech­no­lo­gii oczysz­cze­nia wody przez aera­cję – doda­je Seweryn.

Zapla­no­wa­na meto­da napo­wie­trza­nia sta­wu (aera­cja likwi­du­je feno­le) nie może być sto­so­wa­na. Za duże jest stę­że­nie tych związ­ków che­micz­nych. Roz­grze­ba­nie” Kali­ny spo­wo­do­wa­ło, że ze sta­wu zaczę­ły się uno­sić tru­ją­ce opa­ry w więk­szym niż do tej pory stężeniu.

– Taka tech­no­lo­gia jest tak­że szko­dli­wa ze wzglę­du na zagro­że­nie wpro­wa­dze­nia do powie­trza nie­bez­piecz­nych dla życia i zdro­wia ludzi innych tok­sycz­nych sub­stan­cji, któ­re znaj­du­ją się w sta­wie. Były tez błę­dy w samym pro­jek­cie – doda­je Seweryn.
Te inne sub­stan­cje” to m.in. węglo­wo­do­ry aro­ma­tycz­ne, tolu­en, ksy­le­ny, piry­dy­na, któ­re – tak jak fenol, mają dzia­ła­nie rako­twór­cze oraz mogą wpły­wać na roz­wój płodów.

Nie­trud­no poli­czyć, że jest duże praw­do­po­do­bień­stwo, iż pierw­sze (nie daj Boże) kale­kie dzie­ci będą się w Świę­to­chło­wi­cach rodzi­ły póź­ną jesie­nią. Leka­rze twier­dzą, iż ostat­nio wzro­sła licz­ba cho­rych na raka.

Kostemp­skie­go to zagro­że­nie nie doty­czy. Nie jest zbyt­nio nara­żo­ny na smród i ryzy­ko, bo razem z rodzi­na miesz­ka w Kato­wi­cach, kil­ka­na­ście kilo­me­trów od mia­sta, któ­rym rzą­dzi”.

Spin pre­zy­den­ta
Kie­dy zaczę­ło w Świę­to­chło­wi­cach śmier­dzieć, to na spo­tka­niu z miesz­kań­ca­mi pre­zy­dent gło­sił uspo­ka­ja­ją­ce hasła (cytat za ser­wi­sem swie​to​chlo​wi​ce​.naszmia​sto​.pl):

Mamy eko­lo­gicz­ną bom­bę i musi­my ją roz­bro­ić. W prze­szło­ści pró­bo­wa­no już to zro­bić, ale nie uda­ło się. Wszyst­ko prze­ana­li­zo­wa­li­śmy i posta­no­wi­li­śmy oczy­ścić staw, bio­rąc pod uwa­gę wszyst­kie naj­now­sze tech­no­lo­gie – mówi Dawid Kostemp­ski. – Będzie trud­no pod­czas rewi­ta­li­za­cji. Miesz­kań­cy Zgo­dy wie­dzą, że kie­dy opa­da­nie poziom wody, to zaczy­na moc­niej śmier­dzieć. Pod­czas oczysz­cza­nia będzie hałas, będą przede wszyst­kim bar­dzo nie­przy­jem­ne zapa­chy, ale war­to prze­trwać te tru­dy, by raz na zawsze roz­wią­zać pro­blem zanie­czysz­czo­nej Kali­ny – pod­kre­śla Dawid Kostemp­ski. – Zyska­my bar­dzo atrak­cyj­ny teren, w sta­wie zno­wu poja­wią się ryby – doda­je pre­zy­dent miasta.”

Kie­dy afe­ra z Kali­ną się roz­la­ła, Kostemp­skie­mu z suk­ce­sem uda­ło się regio­nal­nym mediom wmó­wić, że to mia­sto wyrzu­ci­ło wyko­naw­cę z pla­cu budo­wy. Wyar­ty­ku­ło­wał prze­kaz do mediów w for­mie, że :

Fir­ma chcia­ła zna­czą­co zmie­nić sam pro­jekt, mia­ła też sze­reg swo­ich pomy­słów zwią­za­nych z pra­ca­mi, któ­re nie mogły zostać zaak­cep­to­wa­ne przez magistrat”.

Z wia­ry­god­nych źró­deł dowie­dzia­łem się, że spra­wą tej inwe­sty­cji zain­te­re­so­wa­ne są służ­by spe­cjal­ne. Nie­wy­klu­czo­ne bowiem, że całą dota­cję mia­sto będzie musia­ło zwrócić.
Ponie­waż Kostemp­ski zna się na sztucz­kach public rela­tions pro­po­nu­ję, aby w ramach Ice Buc­ket Chal­lan­ge oblał się wodą. Ze sta­wu Kalina.

Arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny wpo​li​ty​ce​.pl

Kolek­cjo­ner tablic rejestracyjnych

Spraw­ca wypad­ku ści­ga­ny listem goń­czym, a pasa­żer, któ­ry zacie­rał dowo­dy, robi karie­rę polityczną.

Wypa­dek na dro­dze pod Czę­sto­cho­wą w nocy z sobo­ty na nie­dzie­lę, 14 wrze­śnia 1997 roku zmie­nił życie kil­ku osób. Dwóch przy­ja­ciół z liceum w Cho­rzo­wie Mariusz K. i Dawid K. po pół­no­cy wra­ca­ło z poka­zu sztucz­nych ogni na zam­ku w Olsz­ty­nie koło Czę­sto­cho­wy. Autem kie­ro­wał Mariusz, obok nie­go sie­dział Dawid. Polo­nez ude­rzył w grup­kę kil­ku osób, któ­re szły pobo­czem. Na miej­scu zgi­nął 18–letni Tomasz Krę­ci­wilk, poważ­nie ran­ni zosta­li jego kole­dzy – Mariusz Len­czew­ski i Nor­bert Radec­ki. Szyb­ko przy­je­cha­ła poli­cja i pogotowie.

Poli­cyj­ny pro­to­kół sucho poda­je fakty:

Pogo­da na miej­scu wypad­ku dobra, bez opa­dów. Ujaw­nio­no szkła kie­run­kow­ska­zu praw­do­po­dob­nie pocho­dzą­ce od samo­cho­du oso­bo­we­go polo­nez caro. Na roz­bi­tym szkle znaj­du­ją się nume­ry SW 720306. Spraw­ca odje­chał z miej­sca wypadku”.

Zanim poli­cyj­no-pro­ku­ra­tor­ska machi­na ruszy­ła, kil­ka godzin póź­niej na komi­sa­riat poli­cji w Świę­to­chło­wi­cach przy­szedł Józef K., któ­ry powie­dział – jak czy­tam w aktach spra­wy – że jest wła­ści­cie­lem polo­ne­za caro. Dał samo­chód swe­mu syno­wi, któ­ry jechał do Olsz­ty­na koło Czę­sto­cho­wy na pokaz ogni sztucz­nych i lase­rów. Po powro­cie do domu dowie­dział się od syna, że w nocy potrą­cił męż­czy­znę, któ­ry nagle wtar­gnął na jezdnię”.

Mariusz K. został zatrzy­ma­ny, usły­szał zarzu­ty i zamiast na lek­cje – tra­fił na kil­ka tygo­dni do aresz­tu. Pod­czas pierw­sze­go prze­słu­cha­nia Mariusz K. powie­dział, że pro­wa­dził samo­chód, a razem z nim jechał Dawid K.

Jecha­łem z pręd­ko­ścią oko­ło 50 km/​h, dro­ga była nie­oświe­tlo­na, a z prze­ciw­ne­go kie­run­ku nad­jeż­dża­ły samo­cho­dy (dro­ga była jed­no­kie­run­ko­wa – przyp. TS). Usły­sza­łem ude­rze­nie. Zatrzy­ma­łem się po kil­ku­dzie­się­ciu metrach. Wysia­dłem wraz z Dawi­dem. Od dziew­czy­ny, któ­ra sta­ła obok leżą­ce­go męż­czy­zny usły­sze­li­śmy, że nic mu nie jest i aby nie wzy­wać poli­cji, bo jest pija­ny. Pokrzyw­dzo­ny wstał z pobo­cza i pod­szedł do całej gru­py. Dawid trzy­mał w ręku tabli­cę reje­stra­cyj­ną moje­go samo­cho­du. Odje­cha­li­śmy. Po pew­nym cza­sie byłem tak roz­dy­go­ta­ny, że zatrzy­ma­li­śmy się na pobo­czu, aby się zdrzemnąć”.

Dawid K. nie miał wyrzu­tów sumie­nia, tak jak ojciec jego kole­gi, i nie zgło­sił się na poli­cję. Zapew­ne odpo­czy­wał po peł­nej wra­żeń nocy. Tak­że poli­cjan­ci nie chcie­li nie­po­ko­ić syna waż­nej oso­by w resor­cie gór­nic­twa w nie­dzie­lę. Został prze­słu­cha­ny dopie­ro w ponie­dzia­łek. Zeznał:

Ruch na dro­dze odby­wał się w obu kie­run­kach. Męż­czyź­ni byli w dobrym sta­nie zdro­wia, nikt nie skar­żył się na ura­zy. Dziew­czy­na z ich towa­rzy­stwa powie­dzia­ła, żebym wziął tabli­cę reje­stra­cyj­ną i odje­chał. Mariusz K. mówił, żeby nie zgła­szać spra­wy na poli­cję, bo niko­mu nic się nie stało”.

Pro­to­ko­ły sek­cji Toma­sza Krę­ci­wil­ka, któ­ra stwier­dzi­ła, że był trzeź­wy, jed­no­znacz­nie stwier­dza­ją, że został ude­rzo­ny z dużą siłą. Samo­chód jechał tak szyb­ko, że ofia­ra zosta­ła odrzu­co­na kil­ka­na­ście metrów dalej. Na pew­no pręd­kość auta była więk­sza, niż dozwo­lo­na w tym miej­scu. Dwóch pozo­sta­łych ran­nych prze­ży­ło wypa­dek tyl­ko dla­te­go, że impet samo­cho­du został zła­go­dzo­ny wpierw ude­rze­niem w kole­gę, któ­ry zginął.

Postę­po­wa­nie trwa­ło kil­ka­na­ście mie­się­cy. Mariusz K. został oskar­żo­ny o to, że:

naru­szył nie­umyśl­nie zasa­dy bez­pie­czeń­stwa w ruchu lądo­wym w ten spo­sób, że kie­ru­jąc samo­cho­dem oso­bo­wym mar­ki polo­nez jadąc dro­gą w kie­run­ku Brzy­szo­wa nie obser­wo­wał nale­ży­cie dro­gi przed pojaz­dem, a zwłasz­cza nie zacho­wał bez­piecz­ne­go odstę­pu od wymi­ja­nych uczest­ni­ków ruchu, w wyni­ku cze­go potrą­cił idą­cych lewą kra­wę­dzią jezd­ni oraz pobo­czem w kie­run­ku Czę­sto­cho­wy trzech pie­szych: w następ­stwie cze­go jeden z nich poniósł śmierć na miej­scu. Ponad­to zbiegł z miej­sca wypadku”.

Dawid K. nato­miast został oskar­żo­ny o to, że:

będąc pasa­że­rem samo­cho­du oso­bo­we­go mar­ki polo­nez kie­ro­wa­nym przez Mariu­sza K. i wie­dząc o tym, iż kie­ru­ją­cy ten uczest­ni­czył w wypad­ku dro­go­wym potrą­ca­jąc idą­ce w kie­run­ku Czę­sto­cho­wy oso­by, pomi­mo, że wysiadł z tego samo­cho­du i widział na pobo­czu dro­gi znaj­du­ją­ce się w poło­że­niu gro­żą­cym bez­po­śred­nim nie­bez­pie­czeń­stwem utra­ty życia ofia­ry wypad­ku – pie­sze­go Toma­sza Krę­ci­wil­ka, Nor­ber­ta Radec­kie­go i Mariu­sza Len­czew­skie­go nie udzie­lił im pomo­cy cho­ciaż mógł jej udzie­lić bez nara­ża­nia sie­bie lub innych osób na bez­po­śred­nie nie­bez­pie­czeń­stwo utra­ty życia lub poważ­ne­go uszczerb­ku na zdrowiu”

oraz o to, że:

poprzez zabra­nie z miej­sca zda­rze­nia tabli­cy reje­stra­cyj­nej nale­żą­cej do pojaz­du mar­ki polo­nez, któ­rym kie­ro­wał Mariusz K. uczest­ni­czą­cy w wypad­ku utrud­nił w ten spo­sób postę­po­wa­nie zmie­rza­ją­ce do wykry­cia spraw­cy i pocią­gnię­cie go do odpo­wie­dzial­no­ści kar­nej a w szcze­gól­no­ści zacie­ra­jąc śla­dy prze­stęp­stwa tj. o prze­stęp­stwo z art. 252 par 1 DKK”.

Kil­ka mie­się­cy po wypad­ku Dawid K. i Mariusz K. zda­li matu­rę i zaczę­li stu­dia. Dawid K. zgłę­biał taj­ni­ki pra­wa, Mariusz K. – che­mii. O wypad­ku przy­po­mi­nał im jedy­nie rytm wyzna­czo­nych rozpraw.

Sąd Rejo­no­wy w Czę­sto­cho­wie w lutym 2000 roku wydał wyrok. Mariusz K. przy­znał się do winy, jego przy­ja­ciel Dawid K. – nie. Wyja­śniał, że to obec­na na miej­scu wypad­ku dziew­czy­na dała mu tabli­cę, i kaza­ła jechać.

Sędzia Boże­na Połcik ska­za­ła Mariu­sza K. na dwa lata w zawie­sze­niu na trzy za spo­wo­do­wa­nie wypad­ku ze skut­kiem śmier­tel­nym i uciecz­kę, a Dawi­da K. na pół­to­ra roku tak­że w zawie­sze­niu na trzy lata za zacie­ra­nie śla­dów przestępstwa.

Uza­sad­nie­nie wyro­ku było dru­zgo­cą­ce dla Dawi­da K., który

nie udzie­lił pomo­cy ran­nym, tyl­ko zabrał z miej­sca wypad­ku urwa­ną od pojaz­du tabli­cę reje­stra­cyj­ną. Powie­dział Mariu­szo­wi K., że nic się nie sta­ło i razem odje­cha­li z miej­sca wypad­ku. Poli­cję i pogo­to­wie wezwa­li świad­ko­wie. Na zacho­wa­nie spraw­cy wypad­ku wpływ mia­ło dzia­ła­nie Dawi­da K., któ­ry zacie­rał śla­dy przestępstwa”.

Tak łagod­ny wyrok obu­rzył obser­wa­to­rów pro­ce­su, w tym rodzi­ny ofiar.

– Kie­dy po wyro­ku wyra­zi­łem swo­je obu­rze­nie, że taka niska kara za śmierć, to sędzia zagro­zi­ła że mnie poli­cjan­ci wypro­wa­dzą z sali. Zło­ży­łem ape­la­cję od wyro­ku – mówi Józef Krę­ci­wilk, ojciec Tomasza.

Sąd Okrę­go­wy w Czę­sto­cho­wie w paź­dzier­ni­ku 2000 roku zmie­nił zna­czą­co wyrok wobec kie­row­cy. Mariusz K. zosta­je ska­za­ny na trzy lata bez­względ­ne­go pozba­wie­nia wol­no­ści. Jego kom­pa­no­wi tyl­ko pod­wyż­szo­no grzywnę.

Wyrok upra­wo­moc­nił się, ale Mariusz K. nie tra­fia za krat­ki. Sąd kil­ka razy udzie­la odro­cze­nia w jej wyko­na­niu naj­pierw ze wzglę­du na stu­dia, potem na stan zdro­wia. K. koń­czy stu­dia, zakła­da rodzi­nę, pro­wa­dzi fir­mę. Od 2004 roku Mariusz K. trzy­krot­nie pro­si Pre­zy­den­ta RP o łaskę. Bez­sku­tecz­nie. Mimo to nadal nie odby­wa kary!

Sąd był nad­zwy­czaj łaska­wy na tego ska­za­ne­go. Czy dla­te­go, że w wydzia­le peni­ten­cjar­nym pra­cu­je sędzia, któ­ra przed laty tak ulgo­wo potrak­to­wa­ła panów K.? Jej prze­ło­że­ni zapew­nia­ją, że nie ma to związ­ku, bo w tym wydzia­le pra­cu­je od niedawna.

W lutym 2013 r. waży­ły się losy Mariu­sza K., bo mia­ło zapaść osta­tecz­ne roz­strzy­gnię­cie w spra­wie kolej­ne­go wnio­sku o odro­cze­nie wyko­na­nia kary (przy­po­mnę – minę­ło pra­wie 16 lat od wypad­ku, a 13 – od upra­wo­moc­nie­nia wyro­ku!). W sądzie się nie poja­wił. [Mariusz K. został dopie­ro zatrzy­ma­ny po publi­ka­cji tego arty­ku­łu, w lecie 2013 r. – TS]

– Mariusz K. jest poszu­ki­wa­ny listem goń­czym, ukry­wa się przed poli­cją. Kie­dy zosta­nie zatrzy­ma­ny, tra­fi do wię­zie­nia i zacznie odby­wać karę pozba­wie­nia wol­no­ści – wyja­śnia sędzia Bogu­sław Zając, rzecz­nik pra­so­wy Sądu Okrę­go­we­go w Częstochowie.

Kie­dy Mariusz K. despe­rac­ko wal­czy o życie na wol­no­ści, życie jego kole­gi toczy się zapro­gra­mo­wa­nym torem. Dawid K. koń­czy stu­dia. Wyrok ule­ga zatar­ciu. Robi karie­rę poli­tycz­ną. Zosta­je asy­sten­tem euro­de­pu­to­wa­ne­go Jerze­go Buz­ka, a potem rad­nym Kato­wic. Ile J. Buzek, któ­ry był pro­mo­to­rem karie­ry Dawi­da K. wie­dział o jego kło­po­tach z pra­wem? Co praw­da wyrok uległ zatar­ciu, ale K. jest oso­ba publiczną.

- W okre­sie kam­pa­nii wybor­czej do Par­la­men­tu Euro­pej­skie­go w 2009 r. K. współ­pra­co­wał ze mną jako dorad­ca medial­ny i współ­or­ga­ni­za­tor tej kam­pa­nii. O spra­wie jakie­go­kol­wiek pra­wo­moc­ne­go wyro­ku wobec Pana Dawi­da K. nie wie­dzia­łem – odpi­su­je w e‑mailu prof. Buzek.

O kry­mi­nal­nym epi­zo­dzie w życio­ry­sie Dawi­da K. nic nie wie­dzie­li tak­że orga­ni­za­to­rzy jego kam­pa­nii wybor­czej w wybo­rach Pre­zy­den­ta Świę­to­chło­wic w 2010 r. Nie wie­dzą do dzi­siaj też wybor­cy, któ­rzy na Dawi­da K. odda­li swój głos. Naiw­nie cze­ka­ją na zre­ali­zo­wa­nie wybor­czych obiet­nic. Poję­cia o tym nie mają poli­ty­cy Plat­for­my Oby­wa­tel­skiej, w któ­rej K. aktyw­nie działa.

– Wypad­ki się zda­rza­ją, ale ukry­wa­nia dowo­dów tra­ge­dii raczej szo­kiem tłu­ma­czyć nie moż­na. Cynicz­ne zacho­wa­nie teraz jest chy­ba mia­rą kla­sy poli­ty­ka – iro­ni­zu­je jeden z orga­ni­za­to­rów zwy­cię­skiej kam­pa­nii pre­zy­denc­kiej Dawi­da K. Ale to temat na inny reportaż.

Arty­kuł został opu­bli­ko­wa­ny ponad rok temu na por­ta­lu wpo​li​ty​ce​.pl